Reklama

Aktorzy na froncie ideologicznym

Nie jest już chyba dla nikogo tajemnicą, że wojna polsko-polska, której heroldem był Andrzej Wajda w Łazienkach, trwa w najlepsze

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Swoisty wewnętrzny Kulturkampf, który ostatnio zauważamy, ma na celu ośmieszanie i niszczenie wszelkich wartości, imponderabiliów, wdrażanie pedagogiki wstydu za własną tradycję i przeszłość, rugowanie katolicyzmu i patriotyzmu. W tej wojnie z narodem niemałą rolę odgrywają aktorzy. W zapomnienie poszła wspaniała akcja bojkotu TV w stanie wojennym, wyraz solidarności ze zdradzonym narodem, nie pamięta się już dzisiaj przesłania Testamentu Jaracza o etycznych powinnościach i służbie aktora, zasady Osterwiańskiego „zakonu”. W czasie bojkotu odstępców była garstka. Dziś tych, którzy trwają przy wartościach, jest garstka - tak odwróciły się proporcje.

Odeszli od Osterwiańskiego „zakonu”

Oto znana aktorka - Krystyna Janda, właścicielka prywatnego teatru (nb. dotowanego przez państwo), w nikczemny sposób kpi sobie w trakcie opolskiego festiwalu z tragedii smoleńskiej. Inna znakomitość - dyrektor sceny narodowej Jan Englert na pytanie, co czuje, kiedy ogląda co miesiąc „prawdziwy teatr narodowy na Krakowskim Przedmieściu”, odpowiada z dobrze zagranym gniewem: „Złość i pogardę. Właściwie (...) nie mam potrzeby uczestniczenia w społeczeństwie, które jest paskudne (sic!). Dlatego przestaję być patriotą”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Ta kuriozalna wypowiedź świadczy tyleż o kompletnym infantylizmie (mały Janek obraził się na patriotyczny naród), co o nieświadomości, kto jest dla kogo i po co. Pan Englert istnieje jako twórca tylko dlatego, że istnieje naród, społeczeństwo, które utrzymuje go ze swoich podatków (rząd Donalda Tuska li tylko dystrybuuje nasze pieniądze) - społeczeństwo, które jeszcze chce płacić za bilety w jego teatralnej kasie. A w ogóle, w myśl słynnego Brechtowskiego wierszyka: jeśli panu Janowi Englertowi patriotyczny naród wydaje się tak paskudny - może sobie wybrać inny.

Polskie filmy przeciw Polsce

W ostatnich tygodniach weszły na ekrany dwa filmy, których nie powstydziłby się najgorszy wróg Polski. „Obława” (reż. Marcin Krzyształowicz) i „Pokłosie” (reż. Władysław Pasikowski). Ten pierwszy - o ironio krwawa! - reżyser dedykował pamięci swego ojca, żołnierza AK. „Leśni” z oddziału partyzanckiego to jacyś dzicy, obrzydliwi antyludzie, których zajęcia są bliżej nieokreślone, jeden z nich, ten wyjątkowo urodziwy (übermensch?), jest egzekutorem, wykonawcą wyroków na zdrajcach. Wszyscy giną wskutek zdrady popełnionej przez członkinię oddziału. Takie to buty, tym się zajmowali AK-owscy partyzanci! Motyw rasizmu antypolskiego (wstrętni fizycznie mieszkańcy podlaskiej wsi) z równą mocą pojawia się u Pasikowskiego. Całość wikłająca się wokół konfliktu polsko-żydowskiego w czasie wojny, a przeniesiona w czasy współczesne, nakręcona jest według recepty Jana T. Grossa i Jerzego Kosińskiego (jego turpistyczne fantazmaty zostały, jak pamiętamy, rozbite w puch i pył przez Joannę Siedlecką). Pasikowski nie waha się też przed sponiewieraniem znaku świętego dla Polaka - krzyża: prymitywni podludzie krzyżują w finale jedynego „sprawiedliwego”. W obu filmach ważne role gra Maciej Stuhr. Po premierze „Pokłosia” podniosły się liczne głosy krytyczne, Stuhr bowiem wystąpił w jego obronie. I to jak! Ni mniej, ni więcej oświadczył, jakoby w Polsce funkcjonowało tabu, w myśl którego dotąd (gdzie?) przedstawiano Polaków wyłącznie jako szlachetnych rycerzy. Tymczasem nawet takie straszne fakty, jak przytwierdzanie dzieci do tarcz bojowych w bitwie pod Cedynią, bywały przemilczane. Wszystko się zgadza jak w starym dowcipie o placu Czerwonym w Moskwie, gdzie rozdają samochody. Nie Polacy, lecz Niemcy, nie w bitwie pod Cedynią, ale o ponad sto lat później podczas oblężenia Głogowa za cel umieszczony na machinach oblężniczych posłużyły ciała polskich zakładników. Niezrażony swoją ignorancją, natychmiast wytropioną przez internautów, pan Stuhr nadal głosi swoje filipiki przeciwko polskiemu nacjonalizmowi.

Reklama

Nie wiem, skąd się wziął wbijany nam wciąż do głowy stereotyp, jakoby polska sztuka filmowa kreowała wyłącznie bohaterów bez skazy, skoro jest wręcz odwrotnie: dość przypomnieć „Eroikę” Munka, „Lotną” czy „Kanał” Wajdy. Ale wiem, czemu ta kłamliwa mantra ma służyć, co widać zresztą po trudnościach, jakie napotykają twórcy podejmujący temat np. Żołnierzy Wyklętych. Ta mantra to część pedagogiki wstydu za rzekomo paskudną polską historię, którą od ponad dwudziestu lat, a ze szczególnym nasileniem po tragedii smoleńskiej, uprawiają nowi „inżynierowie dusz”.

Pod prąd

W związku z filmem Pasikowskiego zadaję sobie jeszcze jedno pytanie: Co w tym prymitywnym artystycznie, antypolskim gniocie robi wybitny aktor Jerzy Radziwiłowicz? Człowiek, który z lekcji Konrada Swinarskiego zna przecież właściwą wartość krytyki polskich wad, no i bądź co bądź „człowiek z marmuru”. Kiedy ten człowiek-ikona nabrał przekonania, że ci, w których imieniu zagrał niegdyś w filmie Wajdy, stali się ciemną tłuszczą? Czy już zapomniał pamiętne słowa Starego Aktora z „Wyzwolenia”: „Mój ojciec był bohater, a ja to jestem nic./W błazeństwie dzieł udanych, w komedii wiecznej prób,/ja się rumienię, wstydzę, wstyd biorę wasz do lic.../Mój ojciec był bohater, a my jesteśmy nic!”? A może to on raczej przeobraził się ze spiżowego bohatera w człowieka ze słomy? Bo przecież można nie przyjąć roli, można odmówić uczestnictwa w prymitywnym ekranowym kłamstwie, można nie wspierać wątpliwych dzieł „inżynierów dusz”. Jak czyni kilka koleżanek i kolegów Jerzego Radziwiłowicza: Halina Łabonarska, Katarzyna Łaniewska, Anna Chodakowska, Ewa Dałkowska, Jerzy Zelnik, Marek Prałat, Redbad Klijnstra i kilku innych.

2012-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ukraina: papieska korona dla Matki Bożej w Fastowie

2024-05-12 15:33

Grażyna Kołek

W przededniu rocznicy objawień fatimskich papieską koronę otrzymała figura Matki Bożej w Fastowie. W tym ukraińskim mieście leżącym nieopodal Kijowa działa dominikański Dom św. Marcina de Porres, stanowiący jeden z największych hubów humanitarnych w tym ogarniętym wojną kraju. Maryjna figura powstała dwa lata po objawieniach w Fatimie i przechowywana jest w miejscowym kościele Podwyższenia Krzyża Świętego, ważnym punkcie modlitwy o pokój na Ukrainie.

Odpowiedzialnym za funkcjonowanie ośrodka w Fastowie jest ukraiński dominikanin ojciec Mykhaiło Romaniw, który współpracuje z całą rzeszą świeckich wolontariuszy. „Pomysł koronacji wziął się stąd, że nasz parafianin, pan Aleksander Łysenko, na jednej ze stron antykwarycznych znalazł figurę Matki Bożej Fatimskiej. Figura jest drewniana, ma 120 centymetrów wysokości. Pochodzi z Fatimy i została wyprodukowana w 1919 roku. To nas bardzo zainteresowało” - mówi Radiu Watykańskiemu ojciec Romaniw. Jak podkreśla, „drugą ważną rzeczą było to, że Matka Boża Fatimska właśnie w tym kontekście wojny prosiła o to, aby się modlić za Rosję. To jest bardzo ważne i od zawsze pamiętałem, iż żadne inne objawienie nigdy nie mówi o Rosji”.

CZYTAJ DALEJ

Nowenna do św. Andrzeja Boboli

[ TEMATY ]

św. Andrzej Bobola

Karol Porwich/Niedziela

św. Andrzej Bobola

św. Andrzej Bobola

Niezwyciężony atleta Chrystusa - takim tytułem św. Andrzeja Bobolę nazwał papież Pius XII w swojej encyklice, napisanej z okazji rocznicy śmierci polskiego świętego. Dziś, gdy wiara katolicka jest atakowana z wielu stron, św. Andrzej Bobola może być ciągle stawiany jako przykład czystości i niezłomności wiary oraz wielkiego zaangażowania misyjnego.

Św. Andrzej Bobola żył na początku XVII wieku. Ten jezuita-misjonarz przemierzał rozległe obszary znajdujące się dzisiaj na terytorium Polski, Białorusi i Litwy, aby nieść Dobrą Nowinę ludziom opuszczonym i religijnie zaniedbanym. Uwieńczeniem jego gorliwego życia było męczeństwo za wiarę, którą poniósł 16 maja 1657 roku w Janowie Poleskim. Papież Pius XI kanonizował w Rzymie Andrzeja Bobolę 17 kwietnia 1938 roku.

CZYTAJ DALEJ

Krok do wyrugowania religii ze szkół. Dyskryminujący projekt Ministerstwa Edukacji

2024-05-13 15:12

[ TEMATY ]

edukacja

Ministerstwo Edukacji

Karol Porwich/Niedziela

Ministerstwo Edukacji Narodowej zamierza ograniczyć liczbę godzin zajęć z religii i etyki w szkole. Zmiany w zasadach organizacji tych lekcji doprowadzą do dyskryminacji uczniów chcących uczestniczyć w zajęciach. Wprowadzenie modyfikacji poskutkuje również falą zwolnień wśród katechetów. Projektowane zmiany naruszają art. 53 ust. 1 oraz 53 ust. 4 Konstytucji RP. Działania Ministerstwa mają na celu zniechęcenie młodzieży do uczestniczenia w lekcjach religii.

Projektowane zmiany w organizacji lekcji religii

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję