Reklama

Diagnoza przez światłowód

O postępach w kardiologii, potrzebie szerokiej edukacji pacjentów i profilaktyce chorób serca z prof. dr. hab. Lechem Polońskim ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu rozmawia Anna Wyszyńska

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

ANNA WYSZYŃSKA: – W ciągu ostatnich dziesięcioleci kardiologia bardzo się zmieniła. Jak leczono pacjentów z problemami kardiologicznymi w czasie, kiedy Pan Profesor zaczynał swoją pracę zawodową?

PROF. DR HAB. LECH POLOŃSKI: – Od początku byłem związany z kardiologią i przez te lata doświadczyliśmy ogromnych zmian w tej dziedzinie. Mówiąc najkrócej: to jest inny świat. W latach 70. ubiegłego wieku diagnostyka pacjenta z chorobą wieńcową kończyła się na wywiadzie i badaniu EKG. Leki, które wówczas stosowano, można było policzyć na palcach, np.: nitrogliceryna, eufilina, czasem morfina. Rokowanie dla tych chorych było bardzo złe, co 3. pacjent z zawałem umierał. Zawał wymagał pobytu w szpitalu przez 4-6 tygodni, a przez pierwsze 2-3 tygodnie chorego obowiązywał ścisły zakaz poruszania się. Takie były standardy postępowania. Co prawda mieliśmy już wtedy wspaniałą broń, ale nie wiedzieliśmy, że ten prosty lek ma tak fantastyczne działanie. Myślę o aspirynie, której dobroczynne oddziaływanie w chorobach sercowo-naczyniowych – chodzi m.in. o znaczne zmniejszanie ryzyka zawału serca – jest udowodnione. Wtedy chory wychodził po 6 tygodniach z zanikami mięśni i najczęściej po kolejnych 2-3 miesiącach zwolnienia przechodził na rentę. W tej chwili chory z zawałem serca przebywa w szpitalu średnio 4-5 dni, a po 1-2 tygodniach może wracać do lekkiej pracy fizycznej, bo do pracy umysłowej mógłby wrócić od razu.

– To jest diametralna zmiana postępowania...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Zupełnie inny sposób leczenia wynika z faktu poznania patofizjologii zawału. Myśmy wtedy do końca nie wiedzieli, z czego wynika cały kłopot pod tytułem zawał serca. A jeżeli na 100 chorych ponad 30 umierało, to wiadomo, że ta choroba budziła grozę. Powikłania zatorowo-zakrzepowe, które były konsekwencją długiego unieruchomienia, dodatkowo jeszcze dziesiątkowały pacjentów. W tej chwili zawał traktuje się czasem jak coś w rodzaju grypy. To też nie jest dobre, bo chory może lekceważyć wskazania, których po zawale powinien przestrzegać, nie zdaje sobie sprawy z tego, że aby nie dopuścić do kolejnego incydentu, trzeba się wykazać konsekwencją i uporem w postępowaniu.
Podam prosty przykład: w ostrym zawale serca wszyscy chorzy przestają palić, ten ostry okres jest takim stresem, że nie znam chorego, który by nie rzucił palenia w tym czasie. Ale po 3 miesiącach co najmniej połowa wraca do papierosów, a po roku pali już 60 proc., absolutnie lekceważąc zalecenia lekarskie, robiąc coś, co prowokuje kolejny epizod.

– Czy jest jakaś recepta na zmianę tej sytuacji?

– Niestety, nie wszyscy pacjenci są przygotowani do zmiany trybu życia po opuszczeniu szpitala. Dlatego teraz tak się podnosi znaczenie rehabilitacji poszpitalnej. To może być turnus rehabilitacyjny w ośrodku kardiologicznym, to może być turnus rehabilitacji ambulatoryjnej. Ważne jest, by nauczyć chorego, jaki poziom wysiłku toleruje, jak ma go sobie dawkować, trzeba mu powiedzieć, jakie jest właściwe ciśnienie tętnicze krwi, a jakie złe, czym grozi cukrzyca i przekonać go do właściwej diety. Chodzi o szeroką edukację, aby pacjent wiedział, co zrobić, aby nie doszło do kolejnego zawału. Błędem jest, jeżeli chory lub jego rodzina rozumieją rehabilitację jako jazdę na rowerku treningowym czy pływanie. W tej chwili rehabilitację rozumiemy jako kompleksowe działania, które z jednej strony usprawniają chorego, a z drugiej – i to jest jeszcze ważniejsze – uczą chorego, jak żyć po zawale, czyli wskazują na potrzebne zmiany: redukcję wagi ciała, utrzymanie właściwego poziomu cholesterolu i wysokości ciśnienia tętniczego, uczą też, jak osiągnąć i utrzymać dobry efekt. Tak rozumiana rehabilitacja to program na resztę życia.
Ze statystyki wynika, że wśród chorych, którzy zapadają na zawał serca, nie tylko tych, którzy trafiają do szpitala, ale i tych, którzy doznają zawału w domu, umiera w Polsce ok. 10 proc. pacjentów. W ciągu roku po przebytym zawale umiera kolejne 10 proc. – to jest ciągle za dużo. Dlatego wdrażanie rehabilitacji jest konieczne i w ostatecznym rachunku opłacalne.

Reklama

– Ostatnio wiele słyszymy o telemedycynie, która ma zastosowanie także w kardiologii. Czy to może być kolejny przełom?

– Myślę, że tak. Telemedycyna się rozwija, bo rozwijają się techniki przekazu, w których coraz częściej korzystamy także z przesyłania obrazu. Dzięki tym technikom możliwe stały się telekonsultacje, które dobrze funkcjonują już np. w Kanadzie, Australii i Skandynawii. Telekonsultacje, czyli konsultacje przy użyciu kamery i monitora, ułatwiają dostęp do specjalisty, a na dostęp do specjalistów narzeka się w wielu społeczeństwach, nie tylko w Polsce.

– Na przestrzeni ostatnich miesięcy Śląskie Centrum Chorób Serca zrealizowało we współpracy z poradniami POZ na terenie woj. śląskiego pilotażowy program telekonsultacji. Jakie są wyniki?

– Telekonsultacja polega na tym, że w gabinecie lekarza rodzinnego w danej miejscowości umieszczamy komputer i monitor z kamerą, drugi taki zestaw znajduje się w gabinecie kardiologa w Śląskim Centrum Chorób Serca. W ustalonych godzinach uruchamiamy połączenie i konsultujemy pacjentów z problemami kardiologicznymi w obecności lekarza internisty. Dzięki temu oszczędzamy pacjentowi, często starszemu i z trudnościami w poruszaniu się, wysiłku związanego z dojazdem do specjalisty. Jest to konsultacja w komfortowych warunkach. Ponieważ nowoczesne techniki przekazu pozwalają transmitować do ośrodka każdy obraz, możemy też na bieżąco analizować dokumentację pacjenta. Na obecnym etapie możemy powiedzieć, że jest to metoda skuteczna, która daje dużo satysfakcji wszystkim zainteresowanym: lekarzowi podstawowej opieki zdrowotnej, kardiologowi i pacjentowi.

– Telefon, komputer, smartfon coraz częściej są przydatne w medycynie. Kilka lat temu w wywiadzie dla „Niedzieli” mówił Pan Profesor o monitorowaniu chorych z niewydolnym sercem w warunkach domowych – to także był wtedy nowy program wdrażany w SCCS.

– To się bardzo dobrze rozwinęło. Tego typu nadzór medyczny z wykorzystaniem komputera i telefonu jest realizowany w wielu ośrodkach w kraju, nie tylko w Zabrzu. Dotyczy chorych, u których z powodu ciężkiej niewydolności serca wszczepiamy wysokoenergetyczne urządzenia – to są kardiowertery-defibrylatory lub stymulatory resynchronizujące. Te urządzenia mają opcję, która pozwala monitorować podstawowe parametry życiowe pacjenta w domu. Ta grupa chorych ma całodobowy nadzór w SCCS. Lekarz nadzorujący system analizuje informacje spływające od pacjentów, w przypadku zaburzeń kontaktuje się z pacjentem, by skorygować leczenie. Pacjenci bardzo dobrze to odbierają, ta metoda rozwija się dynamicznie i nadal będzie się rozwijała, bo takich urządzeń wszczepia się coraz więcej.

– Czy możemy prognozować zagrożenie chorobami serca w przyszłości? Kilka lat temu przeprowadzono w Częstochowie badania uczniów klas maturalnych pod kątem zagrożenia chorobami serca. Był znaczny odsetek przypadków otyłości, podwyższonego poziomu cholesterolu...

– Aby problem rozwiązać, trzeba go dobrze zdefiniować. Tego typu badania byłyby ze wszech miar pożądane. Przeprowadzone na szerszą skalę dałyby odpowiedź na temat nagromadzenia czynników ryzyka wśród młodzieży: otyłości, palenia papierosów, wysokiego poziomu cholesterolu. Jeżeli jest jeden czynnik ryzyka, to pół biedy, jeżeli jest ich pięć, to wzmacniają się nawzajem. Bardzo ważne są czynniki genetyczne: jeżeli matka lub ojciec doznali wcześnie zawału serca lub udaru mózgu i jeżeli na to nakładają się jeszcze inne czynniki, to prawdopodobieństwo wystąpienia choroby wieńcowej u dzieci jest bardzo wysokie. Uświadomienie młodym ludziom, zwłaszcza tym bardziej zagrożonym, którzy mają dziedziczne obciążenia, że powinni zmienić styl życia, byłoby sprawą podstawową. Profilaktyka chorób serca jest ważna i niezastąpiona. Dlaczego rodzi się w bólach? Bo nikt na niej nie zarobi, ani szpital, ani firma farmaceutyczna. Zarobi natomiast ogrodnik, sprzedawca jabłek. Dlatego jest problem z funduszami na nią, bo kto zapłaci za to, aby propagować na śniadanie marchewkę, a na kolację kaszę z kefirem i czarny chleb? Poza tym profilaktyka jest taką dziedziną, w której na efekty trzeba czekać latami. A my lubimy efekty szybkie, spektakularne. Od 20 lat co roku w maju mamy zabrzańskie konferencje poświęcone profilaktyce, ale ten temat przebija się bardzo trudno.

2016-03-02 08:34

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Boże Ciało i wianki

Niedziela łowicka 21/2005

www.swietarodzina.pila.pl

Boże Ciało, zwane od czasów Soboru Watykańskiego II Uroczystością Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, jest liturgicznym świętem wdzięczności za dar wiecznej obecności Jezusa na ziemi. Chrześcijanie od początków Kościoła zbierali się na łamaniu Chleba, sławiąc Boga ukrytego w ziemskim chlebie. Święto jest przedłużeniem Wielkiego Czwartku, czyli pamiątki ustanowienia Eucharystii. A z tego wynika, że uroczystość ta skryta jest w cieniu Golgoty, w misterium męki i śmierci Jezusa.

Historia święta Bożego Ciała sięga XIII wieku. W klasztorze w Mont Cornillon, w pobliżu Liege we Francji, przebywała zakonnica Julianna, która wielokrotnie miała wizję koła na wzór księżyca, a na nim widoczną plamę koloru czarnego. Nie rozumiała tego, więc zwróciła się do przełożonej. Gdy ta ją wyśmiała, Julianna zaczęła się modlić i pewnego razu usłyszała głos, oznajmiający, że czarny pas na tarczy księżyca oznacza brak osobnego święta ku czci Eucharystii, które ma umocnić wiarę, osłabioną przez różne herezje.
Władze kościelne sceptycznie odnosiły się do widzeń prostej Zakonnicy. Jednak kolejne niezwykłe wydarzenie dało im wiele do myślenia. W 1263 r. w Bolsenie, niedaleko Rzymu, kapłan odprawiający Mszę św. zaczął mieć wątpliwości, czy to możliwe, aby kruchy opłatek był Ciałem Pańskim. I oto, gdy nastąpił moment przełamania Hostii, zauważył, że sączy się z niej krew i spada na białe płótno korporału na ołtarzu. Papież Urban IV nie miał już wątpliwości, że to sam Bóg domaga się święta Eucharystii i rok po tym wydarzeniu wprowadził je w Rzymie, a papież Jan XXII (1334 r.) nakazał obchodzić je w całym Kościele. Do dziś korporał z plamami krwi znajduje się we wspaniałej katedrze w Orvieto, niedaleko Bolseny. Wybudowano ją specjalnie dla tej relikwii.
W Polsce po raz pierwszy święcono Boże Ciało w 1320 r., za biskupa Nankera, który przewodził diecezji krakowskiej. Nie było jednak jeszcze tak bogatych procesji, jak dziś. Dopiero wiek XVI przyniósł rozbudowane obchody święta Bożego Ciała, zwłaszcza w Krakowie, który był wówczas stolicą. Podczas procesji krakowskich prezentowały się proporce z orłami na szkarłacie, obecne było całe otoczenie dworu, szlachta, mieszczanie oraz prosty lud z podkrakowskich wsi.
W czasie procesji Bożego Ciała urządzano widowiska obrzędowe lub ściśle teatralne, aby przybliżyć ich uczestnikom różne aspekty obecności Eucharystii w życiu. Nasiliło się to zwłaszcza pod koniec XVI wieku, kiedy przechodzenie na protestantyzm znacznie się nasiliło i potrzebna była zachęta do oddania czci Eucharystii.
W okresie rozbiorów religijnemu charakterowi procesji Bożego Ciała przydano akcentów patriotycznych. Była to wówczas jedna z nielicznych okazji do zademonstrowania zaborcom żywej wiary. W procesjach niesiono prastare emblematy i proporce z polskimi godłami, świadczące o narodowej tożsamości.
Najpiękniej jednak Boże Ciało obchodzono na polskiej wsi, gdzie dekoracją są łąki, pola i zagajniki leśne. Procesje imponowały wspaniałością strojów asyst i wielką pobożnością prostego ludu, wyrażającego na swój sposób uwielbienie dla Eucharystii. Do dziś przetrwał zwyczaj zdobienia ołtarzy zielonymi drzewami brzóz i polnymi kwiatami. Kiedyś nawet drogi wyścielano tatarakiem. Do dziś bielanki sypią też przed kroczącym z monstrancją kapłanem kolorowe płatki róż i innych kwiatów.
Boże Ciało to również dzień święcenia wianków z wonnych ziół, młodych gałązek drzew i kwiatów polnych. Wieniec w starych pojęciach Słowian był godłem cnoty, symbolem dziewictwa i plonu. Wianki z ruty i kwiatów mogły nosić na głowach tylko dziewczęta.
Na wsiach wierzono, że poświęcone wianki, powieszone na ścianie chaty, odpędzają pioruny, chronią przed gradem, powodzią i ogniem. Dymem ze spalonych wianków okadzano krowy, wyganiane po raz pierwszy na pastwisko. Zioła z wianków stosowano też jako lekarstwo na różne choroby.
Gdzieniegdzie do poświęconych wianków dodawano paski papieru, z wypisanymi słowami czterech Ewangelii. Paski te zakopywano następnie w czterech rogach pola, dla zabezpieczenia przed wszelkim złem.
Dziś Boże Ciało to jedna z niewielu już okazji, aby przyodziać najpiękniejszy strój świąteczny - strój ludowy. W Łowickiem tego dnia robi się tęczowo od łowickich pasiaków. Kto wie, czy stroje ludowe zachowałyby się do dziś, gdyby nie możliwość ich zaprezentowania podczas uroczystości kościelnych. Chwała zatem i wielkie dzięki tym duszpasterzom, którzy kładą nacisk, aby asysty procesyjne występowały w regionalnych strojach. Dzięki temu procesje Bożego Ciała są jeszcze wspanialsze, okazalsze, barwniejsze. Ukazują różnorodność bogactwa sztuki ludowej i oby tak było jak najdłużej.
W ostatni czwartek oktawy Bożego Ciała, oprócz święcenia wianków z ziół i kwiatów, szczególnym ceremoniałem w naszych świątyniach jest błogosławieństwo małych dzieci. Kościoły wypełniają się najmłodszymi, często także niemowlętami, by i na nich spłynęło błogosławieństwo Boże. Wszak sam Pan Jezus mówił: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im, do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego” (Mk 10, 13-15).

CZYTAJ DALEJ

Tradycje kwietnych dywanów na procesję Bożego Ciała

2024-05-29 16:12

[ TEMATY ]

dywan z kwiatów

Karol Porwich/Niedziela

Tradycje kwietnych dywanów na procesję Bożego Ciała stanowią niematerialne dziedzictwo kulturowe, przekazywane z pokolenia na pokolenie. Te niezwykłe kompozycje tworzone są z kolorowych płatków róż, jaśminu, bzu, polnych maków, chabrów, liście paproci czy ściętej trawy. Tradycja słynnych dywanów ze Spycimierza koło Łodzi została nawet wpisana na na listę Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego Ludzkości UNESCO.

Poza Spycimierzem tradycja układania w Boże Ciało kwietnych dywanów kultywowana jest także na Opolszczyźnie - w Kluczu, Olszowej, Zalesiu Śląskim i Zimnej Wódce. Piękne kompozycje kwiatowe, układane rokrocznie w tych parafiach, stanowią nie tylko dopełnienie tradycji i oprawę uroczystej procesji, ale są również atrakcją dla turystów, wpisaną w niematerialne dziedzictwo kulturowe.

CZYTAJ DALEJ

Koncert uwielbienia w Zielonej Górze

2024-05-30 20:58

[ TEMATY ]

koncert

Boże Ciało

Zielona Góra

Zielonogórskie Uwielbienie

ks. Rafał Witkowski

W uroczystość Bożego Ciała wiele osób chwaliło Pana na koncercie Zielonogórskiego Uwielbienia, który odbył się przy kościele Ducha Świętego w Zielonej Górze.

Wieczorny koncert przy kościele Ducha Świętego był dobrym zwieńczeniem uroczystości Ciała i Krwi Pańskiej. Licznie zgormadzonym zielonogórzanom nie przeszkodził nawet deszcz. Na scenie wystąpił zespół Shema i przyjaciele oraz 35 chórzystów. Każdy miał okazję włączyć się w śpiew, a nawet tańcem wyrazić wdzięczność.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję