Teresa z Lisieux zmarła w 1897 r., a została kanonizowana już w roku 1925, po tak krótkim czasie od śmierci, że nie zostały zachowane ograniczenia przewidziane przez prawo kościelne. Papież Pius X, który rozpoczął proces kanoniczny, już na początku przepowiedział, że zostanie uznana za „największą świętą nowych czasów”. Pius XI, który wyniósł ją do chwały ołtarzy, nazwał ją „gwiazdą swojego pontyfikatu” i „huraganem chwały”. Autobiografia napisana przez Małą Teresę Martin i jej wizerunki rozeszły się po świecie w setkach milionów egzemplarzy; już w latach 1915-16 dochodziły do czterech milionów. Nazywano ją „dziewczynką najbardziej kochaną na ziemi”. Przypisywane jej przed kanonizacją cuda przekroczyły liczbę czterech tysięcy. Teresa połączyła w swoim krótkim życiu tajemnicę Żłóbka i Krzyża. Zachwycona dziecięctwem Jezusa, ofiarowała Mu się jak zabawka, którą można bardzo lubić, ale też zepsuć, odrzucić i używać w taki sposób, w jaki tylko dziecku przyjdzie ochota, i umierała w cierpieniu przypominającym tortury. Agonia trwała długo, śmierć miała być jedynym wybawieniem od bólu. Zapisane w „Żółtym zeszycie” rozmowy z ostatnich czterech miesięcy życia Świętej nie pozostawiają wątpliwości: umierała nie tylko na gruźlicę, ale też z tęsknoty za Panem. - A więc śmierć przyjdzie po ciebie? - pytały siostry Teresę. - Nie, to nie śmierć przyjdzie po mnie, ale Pan Bóg. Śmierć nie jest widziadłem, przerażającą zjawą, taką, jaką przedstawiają niektórzy na różnych obrazach. Nie lękam się rozłączenia, bo ono połączy mnie z Bogiem na zawsze - odpowiadała chora. I dodawała po chwili: - A czy Boski Złodziej przyjdzie prędko, by ukraść swe małe winne grono? Już Go widzę w oddali, ale bardzo uważam, by nie zawołać: „Złodziej”! Przeciwnie, przyzywam Go, mówiąc: Oto tędy droga, tędy... „WY TEŻ BĄDŹCIE GOTOWI, GDYŻ O GODZINIE, KTÓREJ SIĘ NIE DOMYŚLACIE, SYN CZŁOWIECZY PRZYJDZIE” (por. Łk 12, 40).
Pomóż w rozwoju naszego portalu