Reklama

Wiadomości

Po co nam fakty i logika, gdy mamy igrzyska?

Dziś wydaje się, że czasy gdy logika czy, mówiąc górnolotnie prawda były jakimiś szczególnymi wartościami, powoli odchodzą do przeszłości. Już samo to, że w pierwszym zdaniu tłumaczę się z użycia słowa prawda i to, że jest to słowo rzadko kiedy używane na poważnie, pokazuje w jakim miejscu się znaleźliśmy.

[ TEMATY ]

felieton

Samuel Pereira

Materiały własne autora

Samuel Pereira

Samuel Pereira

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Mówię to oczywiście w kontekście politycznym, bo w relacjach między ludźmi wciąż jeszcze jest dla nas ważne rozróżnienie prawdy od kłamstwa. Jednak gdy patrzymy na i oceniamy politykę, to można odnieść wrażenie, że kłamstwo czy koniunkturalne zmiany zdania pod aktualne interesy polityczne są czymś do czego przywykliśmy.

Czy rzeczywiście, tak, powinniśmy patrzeć na politykę? Bo czymże jest prawda w polityce? To minimalna gwarancja, że mamy linię komunikacji między wyborcą, a politykiem. W momencie gdy ta linia między wyborcom a politykiem nie istnieje, bądź jest skręcana, tak żeby wywołać brak poczucia pewności u wyborcy na co może liczyć na co nie – to jest ten moment, w którym demokracja realnie jest zagrożona.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Dzieje się tak dlatego, że zaburzony zostaje fundament tejże demokracji, czyli to, że polityk jest realnym przedstawicielem Suwerena. Oczywistym jest, że ten Suweren, czyli obywatel sam z siebie nie może zasiadać w Sejmie, w Senacie czy w rządzie, dlatego obywatele w swojej masie muszą mieć rzetelnych przedstawicieli w tych organach. Przedstawiciel to ten, który realnie reprezentuje to, czego chce jego klient, a w tym wypadku klientami jesteśmy my, a politycy powinni być naszymi pracownikami.

Reklama

Jak zareagowalibyśmy w momencie w którym mechanik, elektryk, czy murarz wykonałby pracę nie tak, jak chcemy, wbrew temu jak sobie od niego zażyczyliśmy albo oszukał nas jeszcze i zrobił wszystko dużo dłużej, czy drożej, niż to jak się umawialiśmy. Z pewnością bylibyśmy wściekli, zażądali zwrotu pieniędzy albo nawet poszli z całą sprawą na drogę sądową. Dlatego w polityce oprócz tej linii komunikacji między obywatelem, a politykami istnieją jeszcze bezpieczniki i narzędzia, instytucje kontrolne. Jedną z nich jest władza sądownicza, o której pisałam ostatnio wiele, ale równie ważnym narzędziem kontrolnym są media. Ich największą siłą jest to jakie sprawy akcentują, czyniąc ważnymi, a które uznają za błahe. W swojej aktywności bazują na tym minimalnym zaufaniu, którym media są jeszcze obdarzane przez obywateli.

Reklama

To zaufanie jeszcze jest, paradoksalnie dzięki zaostrzającemu się podziałowi medialnemu, który budzi u niektórych sprzeciw, ale też daje możliwość lepszego „utargetowienia” dla konkretnych grup, które chcą takiego, a nie innego reprezentowania swoich interesów i punktu widzenia. Jeden obywatel jest w pewnej grupie światopoglądowej i ma swoją reprezentację w postaci konkretnych mediów, jeśli jest w innej, ma inne media które reprezentują jako zdanie. Problem pojawia się wtedy, gdy większość mediów w danym kraju w tym wypadku w Polsce, powinny reprezentować interesy większości obywateli, a tak naprawdę nie jest. Zamiast być ich przedstawicielami na tej linii obywatel – władza, zamieniają swój wektor i stają się rzecznikami władzy i jej interesów wobec obywateli. Zakłamującym to, co zostało ustalone przed wyborami. Mamy dziś do czynienia z sytuacją, w której media zamieniły priorytety. Wiedząc, że dla obywatela, który oddał swój głos w wyborach najważniejsze jest to, dlaczego, na jaki program wyborczy oddał swój głos – zajmują się wszystkim innym, tylko właśnie nie obietnicami i ich realizacją. W tym celu zaczynają bardzo głośno i często mówić o sprawach, które obywatela nie dotyczą, ale mają w nim wywołać przekonanie, że właśnie to jest dla niego najważniejsze. Może i nie będzie miał na żywność, mieszkanie i ubrania, a polskie inwestycje są blokowane, ale za to Polacy dostają igrzyska. Taki przekaz w ciągu ostatniego roku zaczął rządzić i co najgorsze nie tylko w narracji władzy, ale i mediów, które w ten sposób ustawiają swoje priorytety.

Spójrzmy na różne konferencje prasowe polityków obecnej koalicji rządzącej, gdzie sami dziennikarze, zamiast rozliczać ich z tego, co obiecali wyborcom i „nie dowieźli” – jedynie „rozliczają” władzę, że jest zbyt delikatna dla opozycji, że za słabo ściga jej przedstawicieli, a więzienia nie są nimi wypełnione. To przyzwolenie rozzuchwala polityków, którzy wprost przyjmują taką narrację i mówią o niej otwarcie nie w rozmowach prywatnych, ale publicznie. „Tak, nie dowozimy wielu rzeczy. Wiele rzeczy robimy źle. Rozliczenia… To jest po prostu dramat, jak to idzie. Duże projekty inwestycyjne, ochrona zdrowia – to wszystko jeszcze wymaga mnóstwa pracy, ale bądźmy realistami, co by było, gdyby tego nie było? Byłby PiS, trzecią kadencję” – powiedział kilka dni temu w swoim nagraniu na Instagramie, Szymon Hołownia. Dopiero gdy uświadomił sobie co właśnie powiedział, pytany o to na konferencji prasowej przez autora tego felietonu – odwrócił swoje słowa, przedstawiając odwrotne stanowisko: „Tak, nie dowieźliśmy wiele rzeczy. Oczywiście, wiele dowieźliśmy, ale wielu nie. Natomiast jeżeli ktoś mi chce powiedzieć: "dobra, (...) najważniejsze, że PiS nie rządzi", to ja się z takim myśleniem nie zgadzam. Uważam, że dzisiaj powinniśmy być jeszcze bardziej skupieni po tym pierwszym okrążeniu, po pierwszym roku, żeby dowieźć te rzeczy, których ludzie od nas oczekują”.

Cóż, słowo się rzekło i jak się mawiało na podwórku „pierwsze słowa do dziennika, drugie do słownika”. Priorytety zostały zaprezentowane, a media sprzyjające rządowi ochoczo ich się trzymają. Ze szkodą dla państwa i obywateli.

2025-01-18 07:05

Oceń: +7 -2

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Instrukcja obsługi polityki

[ TEMATY ]

polityka

felieton

Samuel Pereira

CPK

Materiały własne autora

Samuel Pereira

Samuel Pereira

Polityka rządzi się swoimi prawami. Dwa z nich są fundamentalne: po pierwsze, konieczne jest posiadanie jasno wytyczonych celów, które pozwalają na skuteczne działania; po drugie, niezbędne jest klarowne komunikowanie tych celów wyborcom, aby przekonać ich do poparcia. Te dwie zasady są ze sobą nierozerwalnie związane, ponieważ bez poparcia obywateli polityk nie ma narzędzi do realizacji swoich założeń. W teorii cele deklarowane i realizowane powinny być zbieżne, co jest uczciwe wobec wyborców, którzy głosując na jabłka, oczekują jabłek, a nie gruszek. Niestety, w praktyce nie zawsze jest tak idealnie. Oprócz problemu niespełnionych obietnic, mamy do czynienia z wyborczymi oszustwami, kiedy polityk obiecuje jedno, a realizuje coś przeciwnego.

Przykłady takich sytuacji mieliśmy w polskiej historii kilka: obietnica niepodwyższania podatków, które później zostały zwiększone (pierwszy rząd PO-PSL), czy deklaracja, że wiek emerytalny nie zostanie podwyższony (Bronisław Komorowski w kampanii w 2010 r.), co jednak stało się dwa lata później, po wyborach prezydenckich i parlamentarnych. W ostatniej kampanii parlamentarnej padło wiele obietnic, na przykład "100 konkretów na 100 dni", jednakże większość z nich pozostała niespełniona, mimo iż minęło dwa razy więcej czasu. Najbardziej uderza nie tyle niespełnienie obietnicy obniżki cen energii, żywności i benzyny, co ich wzrost. To jest przykład nie tylko braku działania, ale działania wprost przeciwnego.
CZYTAJ DALEJ

To znak, że papież odszedł w okresie wielkanocnym

Gdy odszedł Jan Paweł II – też był kwiecień – to moje pierwsze skojarzenie po śmierci Franciszka, które kieruje serce do roku 2005. Też był to okres Świąt Wielkanocnych. Zauważmy: wybór Franciszka był oceniany jako zapowiedź nowego stylu, jako nowy powiew.

Umarł w czasie Świąt Zmartwychwstania Pańskiego, w poniedziałek wielkanocny, czyli w czasie tak bardzo wiążącym się z odnowieniem właśnie. Z odrodzeniem. Z życiem, które tylko zmienia się, nie kończy. To z pewnością wymowny znak dla świata. Także dla Kościoła, który nadal trwa, także w okresie sede vacante, bo został założony przez Zmartwychwstałego Chrystusa.
CZYTAJ DALEJ

W Radomiu odbyły się uroczystości pogrzebowe bpa Piotra Turzyńskiego

2025-04-22 15:44

[ TEMATY ]

pogrzeb

Radom

bp Turzyński

EpiskopatNews/flickr.com

Tłumy wiernych, ponad 30 biskupów i arcybiskupów, 300 księży, wzięło udział w uroczystościach pogrzebowych biskupa Piotra Turzyńskiego - biskupa pomocniczego diecezji radomskiej, delegata KEP ds. Duszpasterstwa Emigracji Polskiej i ds. Duszpasterstwa Nauczycieli. Mszy świętej w katedrze Opieki NMP w Radomiu przewodniczył 22 kwietnia abp Wacław Depo, metropolita częstochowski. W koncelebrze uczestniczyli: Prymas Polski abp Wojciech Polak i abp Adrian Galbas, bp Marek Marczak i bp Marek Solarczyk.

Bp Piotr Turzyński zmarł w poniedziałek, 14 kwietnia, w 61. roku życia po długiej chorobie nowotworowej. W lutym obchodził 10. rocznicę święceń biskupich. W kapłaństwie przeżył 37 lat. Został pochowany w Grobowcu Biskupów Radomskich na cmentarzu przy ul. Limanowskiego w Radomiu.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję