Reklama

Wiadomości

Prawdziwa mimo wszystko

Niedziela Ogólnopolska 38/2014, str. 44-47

[ TEMATY ]

wywiad

ludzie

Archiwum Anny Dymnej

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

– Wspomniała Pani prof. Szczeklika, to on zaprosił Panią do pewnej współpracy – żeby lekarzom i osobom zajmującym się chorymi, a podchodzącym niejednokrotnie z dużą rutyną do pacjentów, zwrócić uwagę na przekazywanie ciepła, na rozmowę, dobry kontakt.

– Znałam prof. Szczeklika, często z nim rozmawiałam. Dawał mi siłę i odwagę do robienia tych rzeczy, które mnie przecież często przerastają. Zawsze mogłam do niego zadzwonić. To on pierwszy mi powiedział: „Niech Pani robi te rozmowy, nie da się zniechęcić. Ja oglądam Pani programy, one wypełniają pewną lukę, bo my, lekarze, nie mamy czasu na rozmowy z pacjentem; bardzo brakuje takiej zwyczajnej, prostej rozmowy. A Pani właśnie to robi. To jest bardzo ważne”.
Dzięki profesorowi jeździłam na różne sympozja lekarskie… Nawet na niektórych zabierałam głos. Pamiętam, jakie to było przeżycie, gdy mówiłam do wypełnionej lekarzami, kapelanami, fachowcami od medycyny sali na tematy: „Jak rozmawiać z pacjentem?”, „Co lekarz powinien wiedzieć o chorym?”, „Czego chory oczekuje od lekarza?”, „Jak rozmawiać z umierającym człowiekiem?”… Jakie to było dla mnie wyzwanie. Ale zawsze byłam głosem pacjenta, mówiłam to, czego dowiedziałam się od moich rozmówców z programu „Spotkajmy się”. Przecież ja jestem tylko aktorką.

Reklama

– A czego Panią uczą spotkania z chorymi?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

– Przez 12 lat programu „Spotkajmy się” nauczyłam się tego, że o śmierci, o cierpieniu mówi się normalnie. Nie trzeba się bać. Człowiek, który cierpi, chce o tym rozmawiać. Byłam w szpitalu, gdzie dzieci chorują na raka kości. Te dzieci chciały rozmawiać ze mną przede wszystkim o chorobie. Człowiek potrzebuje wyrzucić z siebie to, co boli, z czym sobie nie może poradzić, co smuci. Trzeba umieć słuchać i zwyczajnie rozmawiać… Nie oceniać, nie potępiać, nie straszyć, nie bać się. Jak trzeba, to popłakać, ale nic nie udawać i nadrabiać… Tego się właśnie cały czas uczę od moich rozmówców.
I dziwne, ale chyba z nikim tak się szczerze nie śmiałam, nie żartowałam, jak z nimi. Płakałam też. Ale zobaczyłam, że człowiek potrafi odbić się od cierpienia i uruchomić w sobie siły i energię, o której my, tzw. zdrowi w ogóle nie mamy pojęcia. Patrzę na naszych finalistów Festiwalu Zaczarowanej Piosenki. Irena Santor powiedziała kiedyś, że ten festiwal jest całkiem inny od wszystkich, bo tu nikt niczego nie udaje, ci niepełnosprawni wokaliści śpiewają całą prawdę o sobie. Tak też się z nimi rozmawia. Naprawdę.
Na co dzień nie umiemy rozmawiać. Ludzie mają kompleksy, czują się skrzywdzeni, niedocenieni. Jest taka teoria ks. Tischnera, teoria krzywych zwierciadeł. Wystarczy zobaczyć, jak rozmawiają politycy; wyłączyć dźwięk i zobaczyć te wściekłe pomarszczone twarze, to, jak patrzą na siebie z nienawiścią. Tak jakby ktoś między tych ludzi włożył krzywe zwierciadło. Patrzysz na rozmówcę i widzisz wstrętną, pomarszczoną twarz. I nie zdajesz sobie sprawy z tego, że on widzi twoją twarz taką samą. Trzeba roztrzaskać to zwierciadło i popatrzyć prosto w oczy, zobaczyć, z kim się rozmawia. Nie szanujemy przeciwników. A ludzie chorzy, niepełnosprawni zachowują się tak, jakby mieli już to zwierciadło rozbite. Ktoś im to zwierciadło rozbija i dzieje się coś pięknego, prawdziwego. Na festiwalu, razem z naszymi niepełnosprawnymi finalistami, niewidomymi, na wózkach śpiewają wielkie gwiazdy. I między nimi tworzy się niezwykły kontakt. Wszyscy są sobie nawzajem potrzebni. Uwalnia się radość, prawdziwe emocje. Znikają wszelkie różnice, bariery, pękają skorupy.

– A co jest potrzebne, żeby wyjść z tej skorupy?

– Dla mnie zawsze najważniejsze były autorytety. A dziś niszczy się je na naszych oczach. Najważniejszy jest dom, rodzice, nauczyciele. W dzieciństwie człowiek zapuszcza korzenie, chłonie wszystko, uczy się najważniejszych postaw, odnajduje drogę na całe życie. Ja miałam fantastyczny dom. Rodzice uczciwi, rzetelni, pracowici uczyli nas właśnie takich postaw. Uczyli nas radości z tego, że można razem wszystko zrobić. Pieniędzy nie było dużo, więc nie były ważne. Ale nauczyli mnie patrzeć na wszystko, co jest dookoła, na wschód słońca, na kwitnące łąki, na mrówkę i bezdomnego psiaka. To dostałam od rodziców: zachwyt nad tym, co dookoła.

– To wynikało z braku trosk?

Reklama

– Mieliśmy troski, obowiązki, ale wiedzieliśmy, co jest ważne, gdzie jest jasno, a gdzie ciemno, co jest dobre, co jest złe. Nigdy nie miałam wątpliwości, czy iść na lewo, czy na prawo. Zostałam tak ukierunkowana, dostałam na początku drogi jakieś światełko: od Mamy, która była samą miłością, od Taty, który mówił: „Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz”; od Dymnego, który był niepokornym, niezwykłym artystą. I ja nie mam wątpliwości w wyborach. I choćby mi ktoś płacił miliony, nie pójdę w jakąś stronę tylko dlatego, że się to będzie opłacało. I Dymny, i Rodzice uczyli mnie tego, że jak się zrobi coś własnymi rękami, to daje największą radość i siłę. Ja wszystko staram się robić sama, np. żurawinę można kupić, ale takiej, jak moja Mama robiła – z gruszką na miodzie, nie kupię nigdzie, więc robię sama. Aniołki na święta też można kupić, ale my je robimy tu, przy stole, z masy solnej, godzinami… Może czasem są do małpek podobne „ale nasze, ale własne”. Może to śmieszne i dla kogoś strata czasu, ale to właśnie daje siłę; stawia człowieka do pionu.

– Dom wyposaża nas na przyszłość?

– Źródłem wielu chorób są problemy z dzieciństwa. Byłam zdumiona, robiąc program o astmie, kiedy pani doktor powiedziała mi, że astma to często jest krzyk niechcianego dziecka. To, co się przeżywa w dzieciństwie, odbija się echem przez całe życie. Albo to dzieciństwo daje siłę, albo straszy. Dlatego rodzice muszą sobie zdawać sprawę z tego, jak każde słowo jest ważne. Gdy małe dziecko przeżywa jakieś tragedie, musi wiedzieć, że jest ktoś, kto je zrozumie.

– A jak tego nie ma, pojawiają się kompleksy.

– Dziecko słyszy: „głupi jesteś, inni mają lepsze stopnie”, a potem rośnie taki zakompleksiony człowiek, który nienawidzi tych, co są lepsi. Nie umie odkryć, że i w nim jest coś wspaniałego, niepowtarzalnego, choć innego. Dlatego tak ważne, by ktoś nam to pomógł odkryć.

– Samotność to największe cierpienie naszych czasów…

– Tak, to słowa Matki Teresy. Ci, którzy wierzą w Boga, którzy są kochani, nigdy tego cierpienia nie zaznają. Gdy ktoś jest obok, gdy o tobie myśli, gdy wierzysz w jego miłość, potrafisz wiele znieść, nawet ból fizyczny staje się do zniesienia...

– A jednak wielu ludzi, którym zdarza się jakiś wypadek, tragedia, załamuje się.

– To zrozumiałe. Wali się cały świat, przychodzi żal i pytanie „Dlaczego mnie to spotkało?”. Niektórzy w cierpieniu odwracają się od Boga, od ludzi. Ale z czasem zaczynają w tym cierpieniu szukać sensu. I, o dziwo, znajdują go.
Kiedyś usłyszałam od sparaliżowanego człowieka: „Anka, ty wiesz, że ten Bóg to jest mądry, wie, co robi. Gdyby nie to, że skoczyłem na głowę, byłbym chyba złym człowiekiem, a tak jestem zupełnie kimś innym, jestem po prostu wybrany!”. Gdy patrzyłam, jak cierpiała przed śmiercią moja Mama, choć przecież była w moich oczach Aniołem, myślałam sobie, że skoro jest na świecie cierpienie i jest tak dotkliwe – to musi być ważne i potrzebne. I przeczytałam kiedyś słowa Jana Pawła II o tym, że na świecie nie ma nic bez sensu i że cierpienie to jest taki ogień, bardzo bolesny, który wypala czyste pole, żeby mogła istnieć miłość. A „Miłość jest wszystkim, co istnieje!”.

2014-09-17 07:47

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pasterz Chicago i Polonii

Niedziela kielecka 41/2012, str. 4-5

[ TEMATY ]

biskup

ludzie

pasterz

W. D.

Bp Andrzej Wypych przed kościołem w Bobinie

Bp Andrzej Wypych przed kościołem w Bobinie
Jego Ekscelencja bp Andrzej Piotr Wypych pochodzący z Kaczkowic koło Kazimierzy Wielkiej od blisko trzydziestu lat posługuje w Kościele w Stanach Zjednoczonych. Jest pierwszym w historii USA polonijnym biskupem. Był również pierwszym polskim księdzem inkardynowanym w Archidiecezji Chicago, pierwszym proboszczem, który nie był tu wyświęcony, a później również pierwszym proboszczem dwóch parafii w tym samym czasie. Z ramienia kard. Francisa George’a pełni funkcję delegata ds. Polonii. – Wygląda na to, że Pan Bóg posługuje się mną w tworzeniu historii – mówi bp Wypych
CZYTAJ DALEJ

Sztangista Grzegorz Kleszcz: Jan Paweł II przyniósł mi uwolnienie

2025-04-30 08:12

[ TEMATY ]

świadectwo

"Któż jak Bóg" YT

Sztangista Grzegorz Kleszcz

Sztangista Grzegorz Kleszcz

Fanom sportu Grzegorz Kleszcz kojarzy się przede wszystkim jako wybitny sztangista, mistrz Polski, brązowy medalista Mistrzostw Europy (2001), trzykrotny olimpijczyk (2000, 2004, 2008). Ale jego życie to również historia wielu zranień z dzieciństwa, afery dopingowej i licznych kontuzji, a wreszcie depresji, zniewoleń i uzależnień, które przyszły po zakończeniu kariery sportowej.

Nadużywałem alkoholu, "leczyłem się" marihuaną. Uciekałem od tej rzeczywistości coraz bardziej, znalazłem się nad krawędzią przepaści. Wychodziłem w lesie na polanę i krzyczałem do nieba, że ja nie chcę pełzać. Ja chcę latać. Boże, co ja mam robić i jak?! - wyznaje sportowiec.
CZYTAJ DALEJ

Oratorium Bachledowiańskie "Równoj ku Górze" zabrzmi 2 maja na Jasnej Górze

2025-04-30 21:52

[ TEMATY ]

koncert

Materiał prasowy

Oratorium Bachledowiańskie „Równoj ku Górze” Zofii Truty i Bartłomieja Gliniaka zabrzmi na Jasnej Górze 2 maja o godz. 20.00, wpisując się w uroczystości dziękczynne za peregrynację Matki Bożej w kopii Obrazu Częstochowskiego w polskich diecezjach przez ostatnie 40 lat. Projekt w niezwykły sposób łączy poezję góralską i muzykę z Podhala oraz symfoniczną w połączeniu z fragmentami nauczania bł. kard. Stefana Wyszyńskiego.

Oratorium Bachledowiańskie będzie muzycznym wyrazem hołdu bł. Prymasowi Wyszyńskiemu, który był twórcą idei nawiedzenia polskich diecezji i parafii przez Matkę Bożą w znaku Jasnogórskiego Obrazu w trudnych czasach komunistycznego ateistycznego reżimu. Wydarzenie to przybrało formę narodowych rekolekcji. Pierwszy etap Nawiedzenia wszystkich parafii w Polsce zakończył się w 1980 r. Drugi trwał od 3 maja 1985 r., a jego zwieńczeniem są uroczystości 2 maja na Jasnej Górze. Jako ostatnią w drugim etapie peregrynacji „Święta Wędrowniczka” nawiedziła arch. częstochowską. Pierwsza peregrynacja miała przygotować katolickie społeczeństwo polskie do Milenium Chrztu Polski, natomiast drugie do Wielkiego Jubileuszu Roku 2000.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję