MARIAN SALWIK: – W jaki sposób trafił Ksiądz na misje w Kazachstanie?
KS. JÓZEF TRELA: – Takie pierwsze „ciągoty” misyjne odczuwałem już w seminarium. Dwa lata po święceniach kapłańskich wyjechałem do pracy na Ukrainie, gdzie pracowałem ok. półtora roku. Wróciłem do Polski w listopadzie 1995 r., ale miłość do Wschodu została. Do Kazachstanu trafiłem z pomocą ks. Piotra Ostafina, kapłana diecezji przemyskiej. W 1997 r., na zaproszenie i na podstawie dekretu bp. Jana Lengi, ówczesnego administratora apostolskiego dla Kazachstanu i Środkowej Azji, rozpocząłem posługę w Tarazie.
– Jakie były kolejne „przystanki” Księdza na kazachskiej ziemi?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– W Tarazie pracowałem przez półtora roku. Potem, już samodzielnie, przez 5 lat w „polskiej” parafii pw. Matki Bożej Częstochowskiej w miejscowości Kamyszynka. Stamtąd trafiłem pod Ałma-Atę, do Tałgaru, gdzie spędziłem 9 lat kapłańskiego życia. Od 2012 r. pracuję w Semipałatyńsku, w parafii pw. Matki Bożej Różańcowej, w nowo powstającej parafii pw. Bożego Ciała oraz „na dojeździe” do parafii pw. św. Anny w dawnym Marieburgu (obecna nazwa – Pieriemienowka).
– Kim są parafianie?
Reklama
– Katolicy w Kazachstanie są w większości potomkami Niemców i Polaków. Niemcy przybyli tu za czasów Katarzyny II – głównie do pracy na roli, najpierw na Powołże i nad Morze Czarne, potem coraz dalej na wschód. W Kazachstanie nie było Niemców z okresu II wojny światowej. Polacy są potomkami zesłańców po powstaniach narodowych w XIX w. lub potomkami Polaków deportowanych w latach 1938-41 z terenów obecnej Ukrainy.
– Czy ci parafianie mówią w swoich językach ojczystych i kultywują narodowe tradycje?
– Rzadko, ale mówią. Babcie Polki, deportowane w latach 40. XX wieku, mówią. Ostatnio poznałem też trzy rodziny niemieckie, które mówią po niemiecku, może bardziej dialektem niż językiem literackim, ale mówią.
Co do kultywowania tradycji narodowych i religijnych – tak, Polacy je zachowują. Wiedzą, skąd pochodzą. O deportacjach, które najstarsi z nich jeszcze pamiętają, mówią bardzo emocjonalnie, jakby to było wczoraj.
Niemcy mają swoje potrawy, swoje pieśni. Są dobrze zorganizowani. Rząd niemiecki ich wspiera, kupuje leki, organizuje spotkania, badania, kieruje na turnusy sanatoryjne, przesyła odzież itd. Władze niemieckie sprawdzają jednak, czy ci, którym pomagają, mają wpisane w paszportach niemieckie pochodzenie.
– W jakim języku odprawia Ksiądz Mszę św., zwłaszcza gdy przychodzą mieszkańcy innych narodowości, np. Kazachowie?
Reklama
– Oficjalnym językiem urzędowym i liturgicznym jest rosyjski. W parafii polskiej, we wspomnianej Kamyszynce, była Msza po polsku, a w niedzielę dodatkowo po rosyjsku. W niemieckiej wiosce sprawuję Mszę św. tylko po rosyjsku, a parafianie odmawiają np. „Ojcze nasz” po niemiecku. Na Boże Narodzenie zaprosiłem chór z niemieckiego stowarzyszenia, więc prawdopodobnie Msza św. zacznie się od „Stille Nacht”.
Coraz częściej, ale ciągle jednak jednostkowo, przychodzą na Mszę św. miejscowi – Kazachowie, Ujgurzy, Koreańczycy, Chińczycy. 80-85 proc. ludności to rdzenni Kazachowie, na ogół muzułmanie. Mieszkający tam Rosjanie to prawosławni, Polacy czy Niemcy to katolicy. Natomiast ten podział wymaga uzupełnienia: Kazach – muzułmanin, ale dość marny, prawie ateista. Rosjanin – prawosławny trzy razy w życiu: gdy go chrzczą, gdy bierze ślub i gdy go przynoszą na pogrzeb.
– Jak wygląda życie religijne tych ludzi? Jak wygląda duszpasterstwo?
– Jeśli trafi się na parafię, która jest już zorganizowana, jeśli poprzednicy dobrze pracowali lub w ogóle byli, jest super. Jednak na nowej parafii w Semipałatyńsku życie religijne wygląda bardzo nędznie. Ochrzczonych znalazłoby się tam może 60-100 osób. Jeśli ktoś przychodzi na parafię, to w związku z pogrzebem czy chrztem. Czasami przyjechał z wioski, by coś załatwić i nie ma gdzie przenocować.
Po dwóch latach „wychodzenia do poziomu zero”, czyli po remoncie miejscowego domu parafialnego, jest to obiekt, w którym teraz jest i świątynia, i plebania, i miejsce spotkań. Wykrystalizował się jakiś program pracy duszpasterskiej – codzienna liturgia w Semipałatyńsku, dwa dojazdy – w Nowopokrowce katecheza i 2-3 razy do roku Msza św., w Pieriemienowce regularnie co tydzień Msza św., Różaniec, czasem katecheza.
– W jaki sposób katolicy w Polsce mogą pomóc misjom w Kazachstanie!
– Po pierwsze – przez modlitwę, bo Kościół jest jeden i powszechny. Po drugie – od czasu do czasu można wysłać księdza z diecezji, by trochę powalczył na „froncie wschodnim” lub posiedział w „okopach wiary, nadziei i miłości”. Kolejna możliwość – jeśli są takie akcje jak „Pomoc Kościołowi na Wschodzie”, można parę złotych wrzucić. Korzystając z okazji, chciałby podziękować parafiom, które zapraszały mnie do wygłoszenia kazań czy na spotkania z grupami misyjnymi (w diecezji rzeszowskiej: Cmolas, Czarna Sędziszowska, Czudec. Rzeszów – św. Judy Tadeusza i Rzeszów – Podwyższenia Krzyża Świętego, Zagorzyce Dolne i Nawsie). Jestem wdzięczny za pomoc i wsparcie dzieła misyjnego, bo to pozwoli mi spokojnie przeżyć zimę, a może i cały rok w Kazachstanie.
Zawsze w drugi dzień Bożego Narodzenia i świąt Wielkanocnych sprawuję jedną Mszę św. w intencji tych, którzy wspierają misje. Niechaj Pan Bóg będzie z nimi, a Maryja wspomaga w życiu parafialnym i rodzinnym, w pracy i w domu.