Zapowiedź wicepremiera i szefa MON Tomasza Siemoniaka, że od początku marca wszyscy mężczyźni, którzy podlegają obowiązkowi służby wojskowej, mogą zgłaszać się do swojej macierzystej WKU, by złożyć akces do odbycia szkolenia wojskowego, odbiła się głośnym echem. Wojna na Ukrainie, możliwość rosyjskiej agresji na państwa bałtyckie – wszystko to powoduje, że szkolenia ochotników wydają się potrzebą chwili. Tym bardziej, że minister zapowiadał, iż będą one zupełnie dobrowolne. – Zasada jest ochotnicza, więc nikt nikogo nie będzie więził. To musi być przydatne i atrakcyjne dla zainteresowanego, bo inaczej tylko zrazimy ludzi do wojska – mówił. Reakcja na słowa ministra była do przewidzenia: telefony w wojskowych komendach uzupełnień zaczęły się urywać. Tyle że potencjalni ochotnicy odprawieni byli z kwitkiem.
Zapowiadanych szkoleń dla ochotników nie ma i najpewniej nie będzie. Ani weekendowych, ani tygodniowych, ani wakacyjnych – o których pisano w prasie. A dowiedział się o tym reporter „Naszego Dziennika”, który próbował się zapisać na takie szkolenie. Po wielu perypetiach udało się dowiedzieć, że w WKU w Warszawie mogą mu zaproponować służbę przygotowawczą, zależną od wykształcenia, m.in. półroczną w korpusie oficerów, a w Ciechanowie i Kłodzku – wpisanie się do bazy chętnych do przeszkolenia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Jakie mogłoby być to przeszkolenie – i kiedy miałoby się odbyć – nie wiadomo. Wygląda na to, że informacja o ofercie wojska dla nieprzeszkolonych ochotników ma charakter sondażu, ilu może być chętnych na nie. Jak usłyszał wspomniany reporter, na przeszkolenie poza przygotowawczą służbą wojskową lub szkoleniem rezerwistów mógłby liczyć tylko w przypadku, gdyby dysponował unikatowymi umiejętnościami – np. znał język perski albo był operatorem dronów.
Zdaniem gen. Romana Polki, eksperta w dziedzinie obronności, zapowiedzi szkoleń miały najpewniej wymiar tylko propagandowy: skoro społeczeństwo oczekuje, żeby rządzący robili coś w sprawie bezpieczeństwa i obronności, to... robią. A raczej stwarzają wrażenie, że robią, i tym samym wprowadzają w błąd swoich, a nie wrogów.