Z udziałem najbliższej rodziny i przyjaciół 24 stycznia br. odbyły się w Libiążu obchody pierwszej rocznicy śmierci Heleny Kmieć, zamordowanej na misji w Boliwii. Przy jej grobie na cmentarzu w Libiążu została odmówiona Koronka do Bożego Miłosierdzia, a następnie w kościele pw. św. Barbary w jej intencji została odprawiona Msza św., której przewodniczył wujek tragicznie zmarłej misjonarki – bp Jan Zając.
– Obdarzona przez Boga wieloma talentami potraktowała Ewangelię jako skarb i najpewniejszy drogowskaz życia – powiedział o Helence w homilii rektor sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach ks. prał. Franciszek Ślusarczyk. – Nie czyniła niczego na pokaz, nikogo nie pouczała, ale swoim przykładem inspirowała do podejmowania pięknych dzieł – dodał kapłan. Podkreślił, że ostatni wyjazd, „opieczętowany darem męczeńskiej śmierci w Boliwii”, przemawia do nas nieustannie. – Miłość do osieroconych dzieci łączyła każdego dnia z miłością do Chrystusa, stąd na księdze Pisma Świętego, które czytała w ostatni wieczór, pozostały krople krwi – dodał.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Ks. Ślusarczyk zauważył, że od roku stale powiększa się duchowa rodzina Heleny Kmieć, która stała się bliska wielu osobom. Przekonywał również, że misja przedwcześnie zmarłej wolontariuszki trwa nadal. Wspomniał, że podobnie jak św. Faustyna, pastuszkowie z Fatimy czy św. Stanisław Kostka Helena pokazuje, że świętość to „normalność przeżywana z miłością”. Jego zdaniem, Helena dziś należy do świata, bo wciąż owocuje ziarno, które trafiło na „urodzajną glebę jej serca”.
Ks. Ślusarczyk opowiedział, jak któregoś dnia Helenka zaskoczyła swoją mamę, wracając niespodziewanie do domu. „Chybaś mi spadła z nieba!” – powiedziała kobieta, na co jej córka odpowiedziała, że lepiej tak nie mówić do stewardesy. – Teraz już wiemy, że Helenka będzie niejeden raz „spadać nam z nieba”, właśnie po to, aby nam przyjść z pomocą, aby nas wesprzeć – powiedział ks. Ślusarczyk.
Po Mszy św. zgromadzeni w świątyni obejrzeli film, który Helena nagrała w ostatnich dniach życia w ochronce dla dzieci w Cochabambie.