W tajniki ludzkiego serca wprowadzał uczestników spotkania prof. Jacek Moll, wybitny łódzki kardiochirurg, który opowiadał też o tym, czy nauka wspomaga, czy utrudnia wiarę. Wydaje się to być swoistą odpowiedzią organizatorów na rozterki młodzieży dotyczące problemu cierpienia, które dość mocno wybrzmiały w ubiegłorocznej ankiecie przeprowadzonej w trakcie Areny Młodych.
Krótką historią swojej choroby serca i wdzięcznością za uratowane życie dzieliło się z młodzieżą troje pacjentów prof. Molla. A wszystko po to, by wsłuchać się w bicie własnego serca i otworzyć je na to, co Arena Młodych ma najlepszego – spotkanie z żywym Bogiem. Tutaj młodzież nie zawiodła i po raz kolejny zadziwiła swoją otwartością na zaproszenie do tańca i śpiewu, do zasłuchania się w Ewangelię czy wykonywania kolejnych gestów wiary.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Serce młodego człowieka jest zawsze otwarte i biada temu, kto tego nie zauważy albo nadużyje – mówił dla „Niedzieli” abp Ryś.
Reklama
– Jak ktoś tego nie zauważy, no to właśnie nie wykorzysta tego ogromnego potencjału i tego czasu wzrostu, jaki młodych cechuje, dojrzewania do decyzji, wszystkiego, co oni wnoszą ze sobą, całego bogactwa. To jest bardzo niedobrze, jak młodzi ludzie, z całą swoją chęcią do działania, swoją też wrażliwością, gdzieś tam się odbijają od ściany. A z drugiej strony biada też każdemu, kto, wyczuwając tę młodość serca, próbuje na tym zbijać jakiś swój własny interes – wyjaśniał zapytany o diagnozę serca młodego człowieka.
Serce u studni
Przewodniczką po zakamarkach serca stała się postać Samarytanki i jej spotkanie z Jezusem przy studni. – Jezus mówi do Samarytanki: «Daj mi się napić!”. Chce jej powiedzieć: «Ty masz w sobie coś takiego, czego ja potrzebuję! Jesteś dla mnie ważna. Masz w sobie coś, masz w sobie dobro i potrafisz się tym podzielić». Tak postępujecie z kimś, kogo naprawdę szanujecie, kogo cenicie. Jak wam na kimś zależy, to zawsze zobaczycie w nim coś dobrego. Jezus zawsze potrafi zobaczyć to, co jest dobre. Zawsze zobaczy w nim potencjał! Jesteś ważny! Jesteś kimś, a świat byłby biedny, gdyby cię nie było! – mówił Arcybiskup do zebranych gimnazjalistów. Wyjaśniał też, że Samaria jest obszarem naszej niewiary, wiary nie do końca, wiary po swojemu i że Jezus chce przyjść do takich obszarów naszego życia, gdzie najchętniej byśmy go nie wpuszczali, by przynieść nam nowe życie.
Po adoracji i symbolicznym wejściu w serce Jezusa, wyeksponowane w centrum płyty na arenie, uczestnicy spotkania otrzymali replikę tzw. pierścienia tumskiego pokrytego inskrypcją o głębokiej symbolice chrześcijańskiej. Ma on przypominać o Chrystusie, który zaspokaja pragnienia ludzkiego serca.
Serce na dłoni
Reklama
Wielu uczniów z Areny Młodych wychodzi z przekonaniem, że ktoś ich wysłuchał i zrozumiał. A to za sprawą np. przedstawienia elektrokardiogramu swojego życia, czyli podzielenia się swoim najpiękniejszym i najtrudniejszym przeżyciem. – Wszystkie się wtedy wzruszyłyśmy, były łzy – opowiadają Magda i Oliwia, ósmoklasistki ze Szkoły Podstawowej nr 83.
A Artur, licealista z Czarnocina, przyznaje, że dzięki temu lepiej poznał samego siebie: – Spotkanie dało mi dużo do refleksji – ile takich chwil w życiu naprawdę mamy i jak są ważne. Nad czym trzeba jeszcze popracować, a co warto bardziej doceniać.
Adrian na Arenie jest po raz drugi, choć w międzyczasie skończył już liceum: – Na pewno ważny jest dla mnie ten moment, gdy można się wyspowiadać, modlitwa wstawiennicza, możliwość pogadania z innymi.
Klaudia z Gimnazjum nr 24 w Łodzi, która również skorzystała z obydwu posług, stwierdza wprost: – Najpiękniejsze było to, że się poczuło, że jest się dla kogoś ważnym, że się nie jest samotnym. I że jest Ktoś na górze, że to jest Jezus.
Serce przy sercu
Wartością dla młodych jest samo spotkanie i poczucie wspólnoty. Choć mogłoby się wydawać, że ciężko o wspólnotę w przypadku setek osób zgromadzonych w jednym miejscu. – Da się zbudować wspólnotę, temu służy ta integracja na początku. Ktoś może powiedzieć głupkowate zabawy, ale one zbliżają nas do siebie – opowiada z entuzjazmem Tomek z roku propedeutycznego Wyższego Seminarium Duchownego w Kolumnie, który razem z innymi modlił się wstawienniczo.
Reklama
Niebagatelną rolę odgrywają więc warsztaty śpiewu i tańca czy tańca z flagami. Adrian zaznacza, że „ten ruch na początku pobudza do takiego głębszego później słuchania. Poza tym tu jest dużo ludzi, a kontakt z ludźmi jest zawsze cenny. Można pogadać nawet z tymi, których się nie zna”.
Patryk, klasa maturalna ZSP nr 9, ma podobne przemyślenia: – Rzadko się zdarza, żeby tyle ludzi mogło się zgromadzić razem i wspólnie śpiewać. Tworzy się taka jedność pomimo tego, że nie wszyscy się znają.
Z potrzeby serca
Całe spotkanie, przygotowywane od wielu miesięcy, nie mogłoby się odbyć, gdyby nie zaangażowanie setek wolontariuszy. – To jest robienie Kościoła z młodymi, nie tylko dla młodych. Tu było 400 wolontariuszy, tu był fantastyczny chór, dwie orkiestry, zespół. Jak razem policzyć tych młodych ludzi, którzy tworzyli tę Arenę Młodych, to jest jakieś 600 osób. To jest już niezwykła wartość sama w sobie, wcześniejsza niż to, co się potem działo: spowiedzi, modlitwa przemiany – uważa łódzki Pasterz.
Wolontariuszami było wielu uczniów, którzy chcieli aktywnie uczestniczyć w spotkaniu. Mówią Iza i Zuzia z Aleksandrowa Łódzkiego: – Jesteśmy wolontariuszami na pełen etat – działamy też w harcerstwie.
Młodym towarzyszyli też dorośli z różnych wspólnot przede wszystkim jako „wstawiennicy”. Bartosz, animator oazy, opowiada: – Dowiedziałem się, że potrzeba młodych dorosłych do modlitwy wstawienniczej i stwierdziłem, że pójdę. A Ela ze wspólnoty „Zwiastowanie” dodaje: – Pomyślałam sobie, że będę miała okazję podczas modlitwy wstawienniczej tym młodym ludziom pomóc.