Palma uprawiana w Palestynie za czasów Jezusa, ale także obecnie, to palma daktylowa, po łacinie zwana phoeniks canariensis. Dorasta nawet do 30 metrów wysokości i jest w Ziemi Świętej drzewem owocowym – mówi prof. Przemysław Bąbelewski, wykładowca dendrologii na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu. – Tam, gdzie rosły palmy, tam była woda. Udomowiono ją i uprawiano już od czasów starożytności przede wszystkim dla celów pozyskiwania owoców daktyli, które popularne są do dzisiaj. Miałem szczęście być z żoną na pielgrzymce w Ziemi Świętej i jeść świeże miejscowe daktyle. Były po prostu przepyszne: duże, z soczystym słodkim miąższem – dodaje.
Wpisana w Ziemię Świętą
Jak podkreśla prof. Bąbelewski, dawniej palmy uprawiali głównie ludzie ubodzy, było to dla nich cenne źródło cukru: – Owoce daktylowca mają w sobie ponad 70% cukru, a także białko i dużo witamin. Co cenne można je suszyć i długo przechowywać. Palma jest też zimozielona – dobrze znosi trudny klimat Palestyny, gdzie występują bardzo duże amplitudy dobowe: już od marca, kiedy zaczyna się wiosna, w dzień potrafi być tam ponad 20 stopni, a w nocy -1.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Palmy były również używane w budownictwie, dachy na wsiach pokrywano właśnie jej liśćmi. – Kiedy zdjęto dach i spuszczono do Pana Jezusa paralityka, żeby go uzdrowił, był to właśnie dach z palmy. Taki dach prosto było zdjąć i łatwo odbudować – tłumaczy dendrolog i dodaje: – Palma daktylowa bardzo mocno wpisała się w Ziemię Świętą, do dnia dzisiejszego są w Palestynie plantacje, które zaopatrują świat w owoce daktylowca. I właściwie od czasów Jezusa ta roślina mało się zmieniła.
Jak czerwony dywan
Palma wspominana jest w Piśmie Świętym aż 37 razy i jest to gatunek zaliczany do roślin biblijnych. – Kiedy Jezus wjeżdżał na osiołku do Jerozolimy, mieszkańcy kładli przed nim właśnie gałązki palmy daktylowej. Robili to po to, by oddać mu hołd – w tamtych czasach, gdy przyjeżdżał ktoś ważny, to jak my dziś rozkładamy czerwony dywan, tak wtedy wykładano drogę gałęziami palmowymi. Gałęzie palmy wykorzystywano w Palestynie także do okazywania radości, nosząc je w triumfalnych pochodach i religijnych procesjach – mówi prof. Bąbelewski. Podkreśla, że rośliny, które zachowują zielony kolor przez cały rok, są dla chrześcijan ważnym symbolem: – Rośliny zimozielone, zwane też wiecznie zielonymi, są w ogóle w religii katolickiej bardzo ważne, to symbol wieczności.
Polska palma wielkanocna
A co z tradycyjną palmą wielkanocną zanoszoną przez nas do kościoła w Niedzielę Palmową? – To oczywiście nie daktylowiec, nasze palmy wielkanocne najczęściej przygotowywano z wierzby wiciowej lub z wierzby białej, na których występują puszyste, białe „kotki”. To gałązki wiosny i odrodzenia życia: bazie często zaczynają kwitnąć już w lutym, a wierzbę, jak oliwkę w Ziemi Świętej, bardzo łatwo rozmnożyć – wyjaśnia dendrolog. – W czasie przygotowania do Wielkanocy nie mieliśmy innych kwitnących roślin. Wierzby też towarzyszą nam praktycznie wszędzie – jest ich w Polsce kilkadziesiąt gatunków – i niosą w sobie piękną symbolikę życia i odrodzenia, więc to właśnie bazie stały się u nas palmami wielkanocnymi. Były dodatkowo dekorowane suchymi ziołami i kwiatami, wcześniej uprawianymi w ogrodzie, np. kocankami. Ozdabiano je także roślinami zimozielonymi, żeby dodać symbol wieczności – kiedyś był to nasz rodzimy barwinek, dziś częściej bukszpan.
Jednym z ludowych zwyczajów było połykanie poświęconego już bazia, który miał chronić przed chorobami gardła. – To nie tylko przesąd – tłumaczy prof. Bąbelewski. – Można powiedzieć, że wierzba to taka naturalna polopiryna s. Kiedyś gospodyni zdzierała korę z wierzby, zalewała ją wrzątkiem i podawała napar przeziębionemu – to tak, jakbyśmy dzisiaj pili aspirynę. Wierzba ma właściwości rozgrzewające, przeciwzapalne, dezynfekujące dzięki kwasowi salicylowemu. Znajduje się w niej także kwas ascorbinowy, czyli naturalne źródło witaminy c.