Reklama

Święci i błogosławieni

Beatyfikacja

Pobożni, szlachetni, heroiczni

Z abp. Adamem Szalem, metropolitą przemyskim, rozmawia ks. Jarosław Grabowski.

Niedziela Ogólnopolska 37/2023, str. 71-74

[ TEMATY ]

rodzina Ulmów

Beatyfikacja Rodziny Ulmów

Dodatek specjalny

Zbiory krewnych rodziny Ulmów

Ślub Wiktorii i Józefa Ulmów, 7 lipca 1935 r.

Ślub Wiktorii i Józefa Ulmów, 7 lipca 1935 r.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

Ks. Jarosław Grabowski: Beatyfikacja rodziny Ulmów to wydarzenie bez precedensu, ponieważ w jednym akcie beatyfikacyjnym do chwały ołtarzy zostanie wyniesiona cała rodzina. W jaki sposób to wydarzenie może przekroczyć granice nie tylko Markowej, ale też archidiecezji przemyskiej? Co zrobić, aby beatyfikacja stała się wydarzeniem naprawdę powszechnym, globalnym, ogólnopolskim?

Abp Adam Szal: Rzeczywiście, obserwujemy bardzo duże zainteresowanie beatyfikacją rodziny Józefa i Wiktorii Ulmów. Odpowiadając na to pytanie, chciałbym się odwołać do słów, które wypowiedział kard. Robert Sarah, kiedy miałem okazję być u niego, aby go zaprosić na tę uroczystość. Właśnie wtedy powiedział, że beatyfikacja rodziny Ulmów jest niepowtarzalną okazją do tego, aby zająć się sprawą rodziny, która jest w kryzysie na całym świecie, szczególnie w Europie Zachodniej. Wypowiedź księdza kardynała jest potwierdzeniem także naszych, diecezjalnych zamierzeń duszpasterskich na czas po beatyfikacji.

Red

Roboczo mamy pewien pomysł, żeby realizować taki zamiar, takie hasło: „Czas na rodzinę”. To hasło ma znaczenie wieloaspektowe, mianowicie chodzi o zwykły czas, o to, żeby rodzina miała dla siebie po prostu godziny, dni, tygodnie. Tego czasu nam brakuje. Chodzi o to, żeby dzieci miały czas dla starszych rodziców; żeby rodzice mieli czas, oderwali się może nawet od jakichś godziwych rozrywek, i przeznaczyli go na rozmowę z dziećmi, na wycieczkę ze swoimi pociechami, na czytanie, na oglądanie, na zwiedzanie jakiegoś muzeum. I oczywiście, na sprawy religijne, to jest priorytet.

Ale jest też drugi bardzo ważny aspekt – mamy opracowany projekt społeczno-religijny, który ma na celu obronę rodziny; chodzi o przygotowanie do życia w rodzinie. Te inicjatywy mają także uruchomić różne pomoce rodzinom, które są w kryzysie czy po prostu potrzebują pomocy materialnej. Czas na rodzinę... Specjalnie podkreślam słowa „czas NA rodzinę” – nie dla rodziny; może to trochę niegramatycznie, bo można byłoby powiedzieć: czas DLA rodziny, ale chodzi o to, żeby skłonić nas do zwrócenia uwagi na rodzinę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Skąd się wziął ten pomysł?

Nie tak dawno miałem okazję gościć byłego rabina z Paryża, Jeana-Marie Élie Setbona, który nawrócił się na katolicyzm. Powiedział coś bardzo ciekawego. A mianowicie to, że po II wojnie światowej Żydzi, którzy ocaleli z Holokaustu, zebrali się we Francji i zastanawiali się, jak zachować swoją tożsamość, jak się umocnić. Postanowili wtedy podjąć taką myśl: odrzucamy wszystkie plany, wszystkie przedsięwzięcia i jeden rok przeznaczamy dla naszych rodzin. Ten były rabin zaznaczył, że zaowocowało to tym, iż ludzie się zbierali razem, gromadzili, i zajęli się dziećmi: ich wychowaniem, wykształceniem, i że to, według niego, procentuje do dzisiaj. To była jedna z przesłanek, które nas skłoniły do podjęcia takiej inicjatywy. Tą inicjatywą dzielimy się wszędzie, także w ramach prac Komitetu Prezydenta RP ds. Obchodów Towarzyszących Beatyfikacji Rodziny Ulmów, który ma na celu nie tylko zorganizowanie samej beatyfikacji, ale i promocję wydarzeń wokół niej. I przekazaliśmy ten temat do tego komitetu, zwłaszcza do Ministerstwa Rodziny, żeby w jakiś sposób też na tę sprawę uwrażliwić.

Rodzina Ulmów żyła w ekstremalnie trudnych czasach. Józef i Wiktoria byli w związku małżeńskim. Była to rodzina praktykująca, bardzo światła. Mimo że było to przed wojną i mieszkali na wsi, byli otwarci na nowe rozwiązania, także gdy chodziło o kulturę, uprawę roli; czytali Pismo Święte, czytali w ogóle...

Reklama

Czy rodzina Ulmów może być przykładem dla współczesnych rodzin? Przecież oni żyli w zupełnie innych czasach...

Ale są elementy wspólne, uniwersalne. Przede wszystkim jest wspólnota małżeńska, jedność małżeńska, otwartość na życie. To są cechy obecne w chrześcijaństwie od 2 tys. lat, aktualne w każdym czasie. Oczywiście, rodziny miały różne kryzysy, pojawiały się problemy, ale zawsze najważniejsze były jedność małżeńska, wierność, przyjmowanie życia. Ważne jest też to, że rodzina Ulmów nie była zasklepiona sama w sobie, tzn. nie myślała tylko o swoim bezpieczeństwie czy o tym, żeby mieć wygodne życie... Żeby zrozumieć perspektywę tamtego pokolenia, proszę zauważyć, że ich bohaterstwo, heroizm polega na tym, że byli otwarci na drugiego człowieka. Dla mnie wzruszające jest zdanie, które Józef Ulma wypowiedział w momencie, kiedy znajomi zwracali mu uwagę, żeby uważał, bo czuli – albo wiedzieli – że przechowuje Żydów. Odpowiedział im wtedy: „Przecież ich nie wyrzucę, to też są ludzie”. To jest piękne i mocne świadectwo; wiedział, że ma rodzinę, dzieci, jakąś tam perspektywę, a jednak podjął ten trud.

Ulmowie byli rodziną niezwykle pobożną. Dzisiaj mamy z tym problem. Ostatnie statystyki mówią, że jesteśmy narodem coraz mniej pobożnym. Co jest przyczyną takiego stanu rzeczy?

Na pewno na to zjawisko składa się wiele czynników, a jednym z nich jest to, że współczesny człowiek niesamowicie ufa rozwiązaniom technicznym, socjologicznym, politycznym – rozwiązaniom, które powodują, że ma on jakąś stabilizację. I od tego momentu jest już tylko krok od stwierdzenia: to po co nam Pan Bóg? Po co nam przykazania? Przecież jesteśmy wolni, możemy o sobie decydować. Taka narracja towarzyszy różnym zachowaniom, ludzie mówią: mam prawo do tego, mam prawo do tamtego.

Mamy pewne świadectwa, wspomnienia ludzi, którzy żyli w bardzo ekstremalnych warunkach w obozach czy łagrach, na zesłaniu. Zauważmy, że w obliczu tych niebezpieczeństw ludzie zwracali się do Pana Boga. Te trudności wyzwalały pewien heroizm wiary. Myślę, że teraz – nawet w obliczu wojny na Ukrainie – bardzo trudno jest dotrzeć do współczesnego człowieka, by uświadomił sobie, że nie wszystko zależy od niego.

Reklama

W jaki sposób zatem dotrzeć do człowieka, skoro wydaje mu się, że właściwie ma już wszystko...

To, prawda że człowiek ma dzisiaj wszystko, ale nie to jest utrudnienie. Uważam, że najtrudniejsze jest to, iż w pewnym momencie została przełamana pewna bariera: ludzie nie czują potrzeby szukania sensu, szukania Pana Boga. I to obserwujemy. Widzimy postawy choćby mieszkańców Ukrainy, mamy czasami okazję rozmawiać z siostrami zakonnymi czy z księżmi, którzy stamtąd przyjeżdżają. Pytam ich wtedy, jaka jest postawa Ukraińców. I spotykam się z takim stwierdzeniem, że owszem, są ludzie, którzy bardzo dużo się modlą, adorują Najświętszy Sakrament, proszą o łaskę, dar pokoju, ale jednocześnie, że nie zwiększyła się liczba ludzi w Kościele na Ukrainie mimo tych bardzo ekstremalnych warunków...

Czyli zasada: „Jak trwoga, to do Boga” nie działa?

Nie, nie sprawdza się. Ale wracając do Ulmów, jest takie piękne świadectwo, które jest związane z przyjściem na świat jednego z ich dzieci. Wtedy do pomocy przyszła pani Stanisława Kuźniar (niedawno zmarła). W rodzinie Józefa i Wiktorii było już kilkoro dzieci, żona była świeżo po wydaniu na świat kolejnej pociechy, więc potrzebowała trochę odpoczynku. Pani Kuźniar pomagała zatem tej rodzinie i ona zauważyła, że Józef modlił się razem z dziećmi. I to jest taka piękna katecheza i takie świadectwo, że oni to, co czynili, nie spełniali z wyrachowania, tylko po prostu to było owocem ich wiary.

Reklama

Józef Ulma, jak mówią świadkowie, był wzorem ojca. Klękał z dziećmi do modlitwy. Dzisiaj to się zmieniło, często nauczycielami modlitwy są katecheci. Z czego wynika fakt, że coraz rzadziej można spotkać rodziców, którzy uczą swoje dzieci modlitwy? Czy to jest skutek utraty wiary?

Dzisiejsza sytuacja rzeczywiście jest trudna. Myślę, że sprawy religijne mogą nieco przegrywać z konkurencją, którą stanowią takie zjawiska, jak media, styl współczesnego życia. Wracam do tego hasła: „Czas na rodzinę”. Czas dla rodziny. Wtedy ludzie mieli – zabrzmi to paradoksalnie – więcej czasu dla siebie. Dlaczego? Dzisiaj złodziejem czasu są powszechnie dostępne środki przekazu. Ludzie mają środki, które mają pomagać, a one właściwie kradną nam chwile, które moglibyśmy przeznaczyć dla dzieci. Potrzebujemy czasu dla siebie. Jeżeli kradniemy go Panu Bogu czy dzieciom lub rodzicom, to wtedy naprawdę przegrywamy.

Wśród błogosławionych jest także nienarodzone dziecko, które Wiktoria nosiła pod sercem w chwili egzekucji. Beatyfikując to dziecko, które nie zdążyło przyjść na świat, Kościół daje bardzo jasny sygnał, że zawsze stoi po stronie życia. Kto, zdaniem Księdza Arcybiskupa, dzisiaj jest bardziej przekonujący w tej ostrej debacie światopoglądowej na gruncie polskim, w tej batalii między zwolennikami aborcji i jej przeciwnikami?

Pan Bóg w jakiś właściwy sobie sposób doprowadził do tego, że ta beatyfikacja jest teraz, że właśnie teraz Stolica Apostolska zaaprobowała prośbę archidiecezji o beatyfikację wszystkich dzieci razem z rodzicami. Jedna z pierwszych próśb dotyczyła sześciorga dzieci, ale potem szybko wzięto pod uwagę to nienarodzone, a pewnym argumentem były dla nas niewinne dzieci zamordowane przez hitlerowców. Szacunek dla życia, także dla dziecka nienarodzonego, jest fundamentalną sprawą, którą trzeba popierać. Według mnie, każde pochylenie się nad dzieckiem, każda inicjatywa związana choćby z promocją wielodzietnych rodzin, każde zainteresowanie się dziećmi jest obroną życia – od poczęcia do naturalnej śmierci. I ważne jest to, żebyśmy w tej obronie życia współpracowali, ukazując piękno życia.

Reklama

Opowiem pewną prawdziwą historię. Podczas ostatniego pobytu w Rzymie szliśmy razem z księdzem postulatorem ulicą koło Bazyliki Matki Bożej Większej. Padał wtedy drobny deszcz. Widzieliśmy, że idzie rodzina. Mąż i żona, która trzyma przy sercu maleńkie dziecko i je ochrania przed deszczem. I gdy staliśmy przy czerwonym świetle, zapytaliśmy, skąd oni są. Okazało się, że są z Francji, ale ona jest z pochodzenia Włoszką, a jej mąż jest z Ameryki Południowej. Miałem wtedy w ręku obrazek Ulmów z modlitwą w języku angielskim. Dałem im go i tak od słowa do słowa w pewnym momencie zaczęliśmy rozmawiać o rodzinie, o ich rodzinie. Kobieta, patrząc na obrazek Ulmów, powiedziała: „My też chcielibyśmy mieć tyle dzieci. Bo my traktujemy każde dziecko jako dar Boży”. Przepiękne było to stwierdzenie tej bardzo młodej rodziny z zachodniej Europy. Są więc piękne rodziny, które trzeba pokazywać. Trzeba pokazywać pewien ideał, bo zauważmy, że choćby w mediach narzuca nam się obce ideologie, widzimy ukrytą promocję czy to zachowań niezgodnych z Bożymi przykazaniami, czy choćby niepełnej rodziny. Przez bohaterów filmów czy seriali gloryfikuje się, a bywa też, że promuje się jakieś niewłaściwe zachowania i modele związków.

Rodzina często ukazywana jest jako patologia...

Rzeczywiście tak jest przedstawiana, dlatego potrzebujemy dzisiaj silnej promocji normalnej, szczęśliwej rodziny. Myślę, że taką szczęśliwą rodziną byli Ulmowie.

To paradoks dzisiejszych czasów, że normalne i szczęśliwe rodziny trzeba promować. Proszę powiedzieć, co jeszcze wyróżniało rodzinę Ulmów?

Jeszcze jedna rzecz, która często się pojawia, to pytanie o postawę Józefa i Wiktorii, gdy chodzi o niebezpieczeństwo, którego byli świadomi w odniesieniu do swojej rodziny, gdy przyjmowali Żydów i im pomagali. Kiedyś rozmawiałem z relatorem rzymskim naszej sprawy, o. prof. Zdzisławem Kijasem, franciszkaninem. Zadałem mu pytanie: „Niech ojciec powie: jakim jednym słowem określiłby rodzinę Ulmów?”. I ku mojemu zaskoczeniu odpowiedział, właściwie niewiele się zastanawiając: „odpowiedzialność”. Pomyślałem sobie, że przecież są ludzie, którzy mogą powiedzieć: jak oni byli odpowiedzialni, skoro ryzykowali życiem swoich dzieci? Ale tak patrząc w duchu wiary, po chrześcijańsku, to była ich odpowiedzialność nie tylko za siebie, za swoje dzieci, ale też za drugiego człowieka. Przecież to też ludzie. Ta odpowiedzialność, w perspektywie wiary, jest heroiczna.

Reklama

No właśnie, Ulmowie odważnie przyjęli Żydów pod swój dach. W ten sposób stali się Sprawiedliwymi wśród Narodów Świata. Czy ta beatyfikacja może mieć jakiś wpływ na skomplikowane relacje polsko-żydowskie?

To jest ważne i wydaje mi się, że odpowiedź jest tu pozytywna, to znaczy, że beatyfikacja może i powinna mieć wpływ na nasze wzajemne relacje. To właśnie dlatego miałem okazję być u naczelnego rabina polskiego Michaela Schudricha z propozycją, by wziął udział w tej uroczystości. Wystosowaliśmy również zaproszenia do potomków tych, którzy byli ukrywani przez mieszkańców Markowej.

Z faktów, które zostały opracowane przez IPN i podczas procesu beatyfikacyjnego, została ujawniona taka informacja, że w czasie męczeńskiej śmierci Józefa i Wiktorii Ulmów w Markowej ukrywanych było dwadzieścioro Żydów. Potomkowie niektórych z nich żyją do dzisiaj. 1 września 2021 r. odbyło się poświęcenie chałupy Szylarów w Markowej. Wtedy wśród osób uczestniczących w poświęceniu tego domu, na strychu którego jest odtworzona kryjówka dla Żydów, byli potomkowie Abrahama Segala, który jako chłopiec był w Markowej i tam doczekał wyzwolenia; potem osiedlił się w Izraelu. Bywał on u abp. Józefa Michalika razem z żoną i synami. Mam w pamięci spotkanie synów i wnuków Abrahama Segala, którzy witali się z abp. Józefem jak ze starym znajomym. Abraham Segal miał w swoim życiu, zwłaszcza pod koniec, takie pragnienie, aby mówić o tym, jak wyglądała sytuacja w Markowej. Czuł się jakby zobowiązany do tego, by mówić o tym izraelskiej młodzieży.

Z naczelnym rabinem Michaelem Schudrichem ustaliliśmy wspólnie, jako organizatorzy, iż razem zorganizujemy modlitewne spotkanie w miejscowości Jagiełła-Niechciałki, gdzie znajduje się cmentarz, na którym pochowani są ci, którzy zostali zamordowani przez Niemców razem z Ulmami. Jest tam pochowanych osiem osób – po ekshumacji, która została przeprowadzona po II wojnie światowej. Jest to bardzo duży cmentarz, bo spoczywają tam rosyjscy jeńcy, ale także Żydzi, którzy zostali zamordowani przez Niemców również w innych miejscach. Ta modlitwa będzie miała miejsce 10 września, czyli w dniu beatyfikacji, o godz. 16. Będzie ona kameralna...

Kiedy będzie obchodzone liturgiczne wspomnienie nowych błogosławionych?

Propozycją narzucającą się był dzień ich śmierci; 24 marca przypada zawsze w Wielkim Poście, a dzień śmierci jest pięknym momentem, o którym mówi tradycja Kościoła, że to są narodziny dla nieba świętych czy błogosławionych. Ale przyszła taka myśl, żeby nawiązać do daty ich ślubu, a związek małżeński Józef Ulma i Wiktoria z d. Niemczak zawarli 7 lipca 1935 r., i Dykasteria ds. Kultu Bożego zaaprobowała tę datę. Zostanie ona najprawdopodobniej formalnie ogłoszona przy okazji beatyfikacji.

2023-09-05 14:53

Ocena: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nad grobem Ulmów wzeszło słońce

Niedziela przemyska 28/2017, str. 8

[ TEMATY ]

medal

rodzina Ulmów

Maria Szulikowska

Medal Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata przyznany rodzinie Ulmów

Medal Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata przyznany rodzinie Ulmów
Na cmentarzu w Markowej znajduje się grób rodziny Ulmów. Doczesne szczątki Sług Bożych zostały przeniesione tu 11 stycznia 1945 r. z miejsca, gdzie zakopano je po egzekucji. Na pomniku pod krzyżem widnieją trzy tablice, ale środkowa jest inna. Na ciemnym marmurze wygrawerowane litery informują o tym, że spoczywający tu Wiktoria i Józef Ulmowie zostali pośmiertnie odznaczeni medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata. Sama wiadomość jest szeroko znana, publikowana na wielu stronach periodyków i książek, ale mało kto wie, że inicjatorem wyjątkowego tytułu jest, żyjący jeszcze dzisiaj, bratanek Wiktorii – Stanisław Niemczak. Według jego relacji wszystko zaczęło się od lokalnej gazety, w której przeczytał artykuł o siostrach zakonnych, które pośmiertnie – za ratowanie Żydów podczas wojny – Yad Vashem uhonorował medalem...
CZYTAJ DALEJ

Św. Andrzej Dung-Lac

[ TEMATY ]

święci

pl.wikipedia.org

Pierwsi misjonarze przybyli do Wietnamu w XVI wieku. Przez kolejne trzy stulecia chrześcijanie byli prześladowani za swoją wiarę. Wielu z nich poniosło śmierć męczeńską, zwłaszcza podczas panowania cesarza Minh Manga w latach 1820-40. Andrzej Dung-Lac, który reprezentuje wietnamskich męczenników, urodził się jako Dung An Tran około 1795 r. w biednej pogańskiej rodzinie na północy Wietnamu. W wieku 12 lat wraz z rodzicami, którzy poszukiwali pracy, przeniósł się do Hanoi. Tam spotkał katechetę, który zapewnił mu jedzenie i schronienie. Przez trzy lata uczył się od niego chrześcijańskiej wiary. Wkrótce przyjął chrzest i imię Andrzej. Nauczywszy się chińskiego i łaciny, sam został katechetą. Został wysłany także na studia teologiczne. 15 marca 1823 r. przyjął święcenia kapłańskie. Jako kapłan w parafii Ke-Dam nieustannie głosił słowo Boże. W 1835 r. został aresztowany po raz pierwszy. Dzięki pieniądzom zebranym przez jego parafian został uwolniony. Żeby uniknąć prześladowań, zmienił swoje imię na Andrzej Lac i przeniósł się do innej prefektury, by tam kontynuować swą pracę misyjną. 10 listopada 1839 r. ponownie go aresztowano, tym razem wspólnie z innym kapłanem Piotrem Thi. Obaj zostali zwolnieni z aresztu po wpłaceniu odpowiedniej kwoty. Po raz trzeci aresztowano ich po zaledwie kilkunastu dniach; trafili do Hanoi.Tam przeszli okrutne tortury. Obaj zostali ścięci mieczem 21 grudnia 1839 r. Oprac. na podstawie: www.brewiarz.pl
CZYTAJ DALEJ

Litwa/ Samolot transportowy DHL spadł na budynek mieszkalny w Wilnie

2024-11-25 07:14

[ TEMATY ]

katastrofa

Adobe.Stock

Samolot transportowy należący do firmy logistycznej DHL w poniedziałek nad ranem uderzył w budynek mieszkalny w pobliżu lotniska w Wilnie - podał litewski nadawca LRT. Według wstępnych informacji co najmniej jedna osoba zginęła i jedna odniosła obrażenia.

Dwupiętrowy budynek mieszkalny, w który uderzyła maszyna lecąca z Lipska, stanął w ogniu.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję