Janusz Janyst: - Już drugi rok kieruje Pani Profesor Katedrą Wokalistyki w łódzkiej Akademii Muzycznej. Czego udało się Pani dokonać?
Prof. Beata Zawadzka: - Jedną z ważniejszych inicjatyw była ubiegłoroczna sesja artystyczno-naukowa pt. „Głos ludzki i flet jako pokrewne instrumenty muzyczne”. Obejmowała ona referaty i koncerty z udziałem wybitnych artystów, dla mnie zaś stanowiła cenne doświadczenie natury organizacyjnej. Odbył się też m.in., prowadzony przez prof. Piotra Kusiewicza, kurs poświęcony realizacji recytatywu w muzyce dawnej. Uczestniczyli w nim głównie studenci przygotowujący się do premiery opery „Kserkses” Haendla, prezentowanej w Teatrze Wielkim.
- Studenci Wydziału Wokalno-Aktorskiego są chyba bardziej, niż kiedyś, widoczni na zewnątrz uczelni - myślę nie tylko o dyplomowych spektaklach operowych, ale też o różnego typu koncertach publicznych.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Występują w urządzanych przez Akademię wieczorach muzycznych, na sesjach (np. „Musica Moderna”), czy współorganizowanej ostatnio przez naszą Katedrę sesji dotyczącej marketingu muzycznego. Poprzedni kierownik Katedry, prof. Grażyna Krajewska-Ambroziak, zainicjowała współpracę ze Śródmiejskim Forum Kultury. Kontynuuję tę współpracę, przygotowując kolejne muzyczne spotkania. W cyklu tym znalazły się już koncerty kolędowe, koncert pasyjny, mozartowski, operetkowo-musicalowy. Natomiast w ramach wymiany międzynarodowej, zapoczątkowanej przez dziekana prof. Włodzimierza Zalewskiego, nasi studenci występowali jesienią w przedstawieniach operowych w Schlosstheater Rheinsberg w Niemczech.
- Jak ocenia Pani „stan posiadania” Akademii, jeśli chodzi o obdarzonych pięknymi głosami adeptów śpiewu?
- Mamy dużo ładnych głosów, a każdemu adeptowi przyjętemu na studia dajemy szansę na artystyczny rozwój. Wpływ na ten rozwój mają - poza samymi warunkami głosowymi i systematyczną pracą - również indywidualne predyspozycje psychiczne i cechy osobowościowe.
- Czy można powiedzieć, że po 5-letnich studiach dyplomant Wydziału Wokalno-Aktorskiego jest już ukształtowanym artystą?
- Studia porównałabym do gromadzenia kapitału w banku. Od każdego absolwenta uczelni zależy, czy ten kapitał będzie pomnożony, czy też pojawi się debet. Dla artysty śpiewaka kontynuacją edukacji zawsze jest praktyka zawodowa. Występy na scenie teatru operowego, operetkowo-musicalowego czy na estradzie koncertowej łączą się z doskonaleniem warsztatu.
- Jak obecnie wyglądają perspektywy zawodowe absolwentów?
- Uważam, że każdy dobry, młody śpiewak powinien znaleźć swoje miejsce na rynku muzycznym - nie tylko zresztą krajowym. Studenci są dziś bardziej otwarci na świat, biorą udział w konkursach, podejmują studia podyplomowe za granicą. To niejednokrotnie ułatwia karierę. Na pewno w każdym przypadku liczą się umiejętności, talent i jakaś doza szczęścia.
Reklama
- Co ciekawego planuje Katedra na najbliższy okres?
- Przewidujemy kolejne sesje artystyczne, różnego typu prezentacje, m.in. w ramach współpracy międzynarodowej. Studenci przygotowują się też do spektaklu „Wesele Figara” w Teatrze Wielkim.
- A co ma Pani w planach? Melomani bardzo cenią Pani interpretacje np. liryki wokalnej i muzyki oratoryjnej (nie tak dawno - „Glorii” Vivaldiego, „Exsultate, jubilate” czy „Vesperae solennes de confessore” Mozarta).
- Przygotowuję się do następnych występów w takim właśnie repertuarze.