Reklama

W sercańskim duchu

Niedziela sosnowiecka 37/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Agnieszka Lorek: - W bieżącym roku mija 30 lat obecności księży sercanów w sosnowieckiej dzielnicy Środula. To ponad połowa całej historii tej wspólnoty. Jak wyglądały początki parafii?

Ks. Witold Januś SCJ: - Parafię Podwyższenia Krzyża Świętego w Sosnowcu-Środuli erygował 7 maja 1957 r. ordynariusz częstochowski, bp Zdzisław Goliński. Dziś jej teren skupia się w zasadzie wokół kościoła, tworzy go rozległe osiedle wielopiętrowych bloków mieszkalnych. W roku zawiązywania się tej wspólnoty była to dzielnica małych, parterowych domów z ogródkami, niewielkich ulic, często nawet piaszczystych. Za kościół parafialny służyła tymczasowa kaplica. Na przełomie lat 70. i 80. parafia rosła w siłę. Do Zagłębia ściągały za pracą młode małżeństwa z różnych stron Polski. I tak 3-tysięczne osiedle zmieniło się w 15-tysięczną armię młodych ludzi. W 1980 r. bp Stefan Bareła powierzył parafię Zgromadzeniu Księży Najświętszego Serca Pana Jezusa. Pierwszy proboszcz, sercanin pokonał ogromne trudności, aby pozyskać ziemię pod budowę kościoła i plebanii, w łączności z domem katechetycznym. On także rozpoczął budowę okazałej świątyni. Kościół został pobłogosławiony i oddany do sprawowania liturgii 22 grudnia 1991 r. Obrzędu poświęcenia dokonał bp częstochowski Stanisław Nowak. W domu zakonnym urządzono kaplicę Najświętszego Serca Pana Jezusa.

- Ilu kapłanów podejmuje posługę w parafii?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Obecnie w parafii pracuje 9 księży, rozpiętość wiekowa jest duża - od neoprezbiterów po księży seniorów. Każdy z nas na swój sposób i możliwości jest tutaj zaangażowany. Stricte w parafię włącza się 5 księży - proboszcz i 4 wikariuszy.

- Choć urząd proboszcza objął Ksiądz stosunkowo niedawno, bo zaledwie ponad 2 miesiące temu, to jednak parafia nie jest Księdzu wcale obca…

- Zgadza się, losy jakoś od początku związały mnie z tą wspólnotą, pracowałem tu jako neoprezbiter 15 lat temu, potem zatoczyłem swoisty krąg poprzez pracę w diecezji kieleckiej i lubelskiej, by 5 lat temu powrócić do Sosnowca, do parafii, w której niedawno zostałem proboszczem…

Reklama

- Zapewne może Ksiądz porównać parafię sprzed 15 lat z obecną. Co się zmieniło?

- Tak, są pewne plusy powrotów… Cóż, na pewno ogromnie ucieszyło mnie, że wielu ludzi mnie rozpoznawało, co z kolei pomogło nawiązać szybszy kontakt w pracy duszpasterskiej. Parafia przez ten czas znacznie się pomniejszyła, z 15 tys. wiernych na 13 tys. Podobnie zresztą frekwencja uczestników Mszy św. Wielu zaangażowanych w dzieło tworzenia parafii, budowy kościoła, rodowitych środulan tworzących jej trzon odeszło do wieczności. Pierwsze rozczarowanie przyszło wtedy, gdy rozglądałem się po kościele za swoimi byłymi uczniami, wówczas 13, 14-latkami i w zasadzie niewielu ich spostrzegłem. To kolejny znak czasów. Pokolenie 25-30-latków wyemigrowało z miasta, a często z kraju za pracą.

- Jakie są główne problemy parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Sosnowcu?

- Myślę, że są to podobne problemy, jakie występują we wszystkich wielkomiejskich parafiach w Polsce. Pewnym problemem jest powierzchowność wyznawanej wiary u niektórych parafian, co przejawia się absencją na niedzielnych Mszach św. i sporadycznym przyjmowaniem sakramentów. Parafia jest dość migracyjna, minimum 1/3 osób wyjeżdża do swoich rodzinnych stron. W okresie świąt i wakacji kościół pustoszeje. To z kolei wiąże się z pochodzeniem tych ludzi, którzy jadą do swoich. To na pewno minus tej parafii, bo pewnie wielu nie całkiem do końca czuje się zespolonymi z tą wspólnotą.

- Czym różni się sercańska parafia od innych parafii w Sosnowcu?

- Trudne pytanie, bo prowokuje do porównań i ocen innych sosnowieckich parafii, tymczasem wszędzie duszpasterze dokładają starań, by należycie oddawać cześć Bogu i służyć ludziom. Wydaje się jednak, że parafia na Środuli dobrze wkomponowała się w krajobraz miejscowego Kościoła. Wyrażenie „wkomponować się” wyklucza wyróżnienie, ale właśnie z tego „wkomponowania” w Kościół sosnowiecki jesteśmy bardzo zadowoleni. W naszej pracy duszpasterskiej nie zapominamy, że jesteśmy synami o. Dehona, którzy wypełniają jego duchowy testament, starając się żyć duchem wynagrodzenia i miłości Serca Jezusowego. Staramy się dzielić charyzmatem Ojca Założyciela z ludźmi, którym głosimy miłość Bożego Serca. Tym, co jest szczególnie sercańskiego w naszej parafii, to troska o rozwój i pogłębienie kultu Najświętszego Serca Pana Jezusa, który staramy się uwydatnić poprzez Msze św., Komunie św. wynagradzające, propagowanie odprawiania pierwszych piątków miesiąca i adoracji. Poprzez tak prowadzone duszpasterstwo rys „sercański” uwidacznia się na całej parafii, gdyż nie zamyka się w wąskim kręgu, ale jest dostępny dla każdego, kto przychodzi do naszego kościoła. Poza tym, „sercańską” specyfikę życia parafian tworzy fakt, że mieszkamy w domu zakonnym, w kilkuosobowej wspólnocie. Ta nasza wspólnotowość uwydatnia się często, kiedy z okazji uroczystości w parafii wspólnie celebrujemy Eucharystię i podkreślamy swoją jedność z parafianami. Podobnie też parafianie czują się zjednoczeni z nami i w ten sposób charyzmat duszpasterzy staje się również duchową cząstką parafian.

- W jaki sposób parafianie włączają się w życie parafii?

- Parafianie tworzą wiele grup i wspólnot podejmujących różne działania apostolskie, są to: Straż Honorowa Serca Jezusowego, Stowarzyszenia Matki Bożej Bolesnej Patronki Dobrej Śmierci, koła Żywego Różańca, Sodalicja Mariańska, Ruch Domowego Kościoła, Ruch Światło-Życie, Liturgiczna Służba Ołtarza, Ruch Sercańskiej Młodzieży, Dzieci Boże, schola dziecięca, zespół młodzieżowy. Ostatnią inicjatywą jest Grupa Wsparcia „Nadzieja” - to taka nowa płaszczyzna spotkania przeznaczona dla osób po chorobach nowotworowych i ich rodzin.

- Jakie wyzwania duszpasterskie stoją przed nowym Proboszczem?

- Jak już wspomniałem parafię tworzą ludzie, którzy wyrośli w różnych środowiskach i miejscach. Mimo że upłynęło już wiele lat, kiedy tutaj przybyli, to jednak wydaje się, że należy dołożyć wszelkich starań, by ich jeszcze bardziej scalić, by poczuli się bardziej jednością. Wyzwaniem jest w sposób atrakcyjny i efektowny ukazać potrzebę, wartość bycia nie tylko niedzielnym chrześcijaninem, ale takim, który także w tygodniu włącza się w sprawy parafii. To ma sens, to nie jest jakaś źle rozumiana dewocja, ale coś, co będzie kształtowało nasze życie i będzie źródłem mocy, siły i pokoju w naszych rodzinach. Wyzwaniem jest też szeroko rozumiane duszpasterstwo dzieci. Pokusą jest, by zabrać się za materialne sprawy, bardziej chwytliwe, łatwiejsze, widoczne, ale na pewno nie jest to istotą rzeczy. Biorąc pod uwagę, że jest nas tu kilku mam zamiar odpowiednio koordynować i animować prace w parafii zgodnie z charyzmatem naszego zgromadzenia. Zależy mi też na tym, aby nasze duszpasterstwo zachowało sercański rys, abyśmy nie stali się księżmi pracującymi na parafii mniej lub bardziej efektywnie, ale żeby duch zgromadzenia stał za wszystkimi naszymi działaniami. Pragnę pokazać moim parafianom, że wiara nie stoi na przeszkodzie do naszego szczęścia, a na pewno może uczynić je bardziej logicznym i uporządkowanym.

- Co Księdza - jako proboszcza - ucieszyłoby najbardziej?

- Z pewnością wszelkie dobro, jakie drzemie w parafii, ich postęp duchowy, gdy np. rekolekcje trafią do sumień, albo gdy zobaczę radość i wdzięczność ludzi, którzy otrzymują pomoc. Będę wdzięczny moim parafianom za ich życzliwość, pomoc, otwartość na moje duszpasterskie propozycje, za to, że je podejmują w ramach grup i poszczególnych wspólnot działających w parafii.

- Wkrótce przed wspólnotą uroczystość odpustowa. Jaki będzie miała przebieg?

- Święto Podwyższenia Krzyża Świętego przypada 14 września, my zawsze przenosimy uroczystość odpustową na najbliższą niedzielę po nim, tym razem Msza św. odpustowa zostanie odprawiona w niedzielę, 19 września o godz. 12.00. Zwracamy uwagę przede wszystkim na wymiar duchowy, na odpowiednie przygotowanie się wiernych do imienin parafii. Dlatego też odpust parafialny tradycyjnie już poprzedzi Triduum. Czwartek będzie dniem modlitw za zmarłych, aby podkreślić łączność z parafianami, którzy przeszli do wieczności. W piątek akcent położony zostanie na mękę i śmierć Chrystusa, zaś sobota będzie dniem Matki Bożej, stojącej pod krzyżem i w naszym życiu.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nabożeństwo pięciu pierwszych sobót miesiąca

[ TEMATY ]

pierwsze soboty miesiąca

Karol Porwich/Niedziela

Osobom, które będą uczestniczyć w pierwszosobotnich nabożeństwach, Maryja obiecuje towarzyszenie w chwili śmierci i ofiarowanie im wszystkich łask potrzebnych do zbawienia.

1. Wielka obietnica Matki Bożej Fatimskiej

CZYTAJ DALEJ

Św. Florian - patron strażaków

Św. Florianie, miej ten dom w obronie, niechaj płomieniem od ognia nie chłonie! - modlili się niegdyś mieszkańcy Krakowa, których św. Florian jest patronem. W 1700. rocznicę Jego męczeńskiej śmierci, właśnie z Krakowa katedra diecezji warszawsko-praskiej otrzyma relikwie swojego Patrona. Kim był ten Święty, którego za patrona obrali także strażacy, a od którego imienia zapożyczyło swą nazwę ponad 40 miejscowości w Polsce?

Zachowane do dziś źródła zgodnie podają, że był on chrześcijaninem żyjącym podczas prześladowań w czasach cesarza Dioklecjana. Ten wysoki urzędnik rzymski, a według większości źródeł oficer wojsk cesarskich, był dowódcą w naddunajskiej prowincji Norikum. Kiedy rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, udał się do swoich braci w wierze, aby ich pokrzepić i wspomóc. Kiedy dowiedział się o tym Akwilinus, wierny urzędnik Dioklecjana, nakazał aresztowanie Floriana. Nakazano mu wtedy, aby zapalił kadzidło przed bóstwem pogańskim. Kiedy odmówił, groźbami i obietnicami próbowano zmienić jego decyzję. Florian nie zaparł się wiary. Wówczas ubiczowano go, szarpano jego ciało żelaznymi hakami, a następnie umieszczono mu kamień u szyi i zatopiono w rzece Enns. Za jego przykładem śmierć miało ponieść 40 innych chrześcijan.
Ciało męczennika Floriana odnalazła pobożna Waleria i ze czcią pochowała. Według tradycji miał się on jej ukazać we śnie i wskazać gdzie, strzeżone przez orła, spoczywały jego zwłoki. Z czasem w miejscu pochówku powstała kaplica, potem kościół i klasztor najpierw benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Sama zaś miejscowość - położona na terenie dzisiejszej górnej Austrii - otrzymała nazwę St. Florian i stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia religijnego. Z czasem relikwie zabrano do Rzymu, by za jego pośrednictwem wyjednać Wiecznemu Miastu pokój w czasach ciągłych napadów Greków.
Do Polski relikwie św. Floriana sprowadził w 1184 książę Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego. Najwybitniejszy polski historyk ks. Jan Długosz, zanotował: „Papież Lucjusz III chcąc się przychylić do ciągłych próśb monarchy polskiego Kazimierza, postanawia dać rzeczonemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika św. Floriana. Na większą cześć zarówno świętego, jak i Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny Idziego. Ten, przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedko, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil. Wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Tam też złożono wniesione w tłumnej procesji ludu rzeczone ciało, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Na cześć św. Męczennika biskup krakowski Gedko zbudował poza murami Krakowa, z wielkim nakładem kosztów, kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedko, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana nadawać na chrzcie to imię”.
W delegacji odbierającej relikwie znajdował się bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski, a następnie mnich cysterski.
Relikwie trafiły do katedry na Wawelu; cześć z nich zachowano dla wspomnianego kościoła „poza murami Krakowa”, czyli dla wzniesionej w 1185 r. świątyni na Kleparzu, obecnej bazyliki mniejszej, w której w l. 1949-1951 jako wikariusz służył posługą kapłańską obecny Ojciec Święty.
W 1436 r. św. Florian został ogłoszony przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego współpatronem Królestwa Polskiego (obok świętych Wojciecha, Stanisława i Wacława) oraz patronem katedry i diecezji krakowskiej (wraz ze św. Stanisławem). W XVI w. wprowadzono w Krakowie 4 maja, w dniu wspomnienia św. Floriana, doroczną procesję z kolegiaty na Kleparzu do katedry wawelskiej. Natomiast w poniedziałki każdego tygodnia, na Wawelu wystawiano relikwie Świętego. Jego kult wzmógł się po 1528 r., kiedy to wielki pożar strawił Kleparz. Ocalał wtedy jedynie kościół św. Floriana. To właśnie odtąd zaczęto czcić św. Floriana jako patrona od pożogi ognia i opiekuna strażaków. Z biegiem lat zaczęli go czcić nie tylko strażacy, ale wszyscy mający kontakt z ogniem: hutnicy, metalowcy, kominiarze, piekarze. Za swojego patrona obrali go nie tylko mieszkańcy Krakowa, ale także Chorzowa (od 1993 r.).
Ojciec Święty z okazji 800-lecia bliskiej mu parafii na Kleparzu pisał: „Święty Florian stał się dla nas wymownym znakiem (...) szczególnej więzi Kościoła i narodu polskiego z Namiestnikiem Chrystusa i stolicą chrześcijaństwa. (...) Ten, który poniósł męczeństwo, gdy spieszył ze swoim świadectwem wiary, pomocą i pociechą prześladowanym chrześcijanom w Lauriacum, stał się zwycięzcą i obrońcą w wielorakich niebezpieczeństwach, jakie zagrażają materialnemu i duchowemu dobru człowieka. Trzeba także podkreślić, że święty Florian jest od wieków czczony w Polsce i poza nią jako patron strażaków, a więc tych, którzy wierni przykazaniu miłości i chrześcijańskiej tradycji, niosą pomoc bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”.

CZYTAJ DALEJ

Turniej WTA w Madrycie - Świątek wygrała w finale z Sabalenką

2024-05-04 22:18

[ TEMATY ]

sport

PAP/EPA/JUANJO MARTIN

Iga Świątek pokonała Białorusinkę Arynę Sabalenkę 7:5, 4:6, 7:6 (9-7) w finale turnieju WTA 1000 na kortach ziemnych w Madrycie. To 20. w karierze impreza wygrana przez polską tenisistkę. Spotkanie trwało trzy godziny i 11 minut.

Świątek zrewanżowała się Sabalence za ubiegłoroczną porażkę w finale w Madrycie. To było ich 10. spotkanie i siódma wygrana Polki.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję