Reklama

Skarby Anny Błachuckiej

W swoim domu na przedmieściach Małogoszcza częstuje jesiennymi malinami z ogrodu, herbatą z tarniny i - sonetami. Anna Błachucka - nauczycielka matematyki, która wykonała życiowy skręt w stronę poezji, harmonijnie w sobie łącząc, jak w tytule jej tomiku - „Styczną do krzywej myśli”. Sporo publikuje, pracuje z młodzieżą szkolną i studencką. Promuje rodzinny Małogoszcz i zabiega o czystość etosu chłopskiej kultury, o piękno gwary. Bardzo uważnie wsłuchuje się w świat, porządkując go, zarówno w ulubionych satyrykach i limerykach, jak i w klasycznych sonetach. W 2009 r. nagrodzona Świętokrzyską Nagrodą Kultury

Niedziela kielecka 43/2011

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Niezmiennie irytuje ją deprecjonowanie chłopskiej kultury i ośmieszanie w pseudokabaretach gwary świętokrzyskiej. Wyrosła z tej ziemi, wychowała się w rytmie wioskowego muzykowania - to bogactwo, które w sobie nosi i przekłada na słowa, porządkując własny ogląd świata, układanego ot choćby według filozofii Wiesława Myśliwskiego. Aprobuje jego „kulturę ziemi”.

Wiejska muza w niej gra

Reklama

Z domu Tatar, urodziła się w 1950 r. w Kozłowie k. Małogoszcza, w rodzinie rolnika i zdeklarowanego wiejskiego muzykanta. W domu często odbywały się próby kapeli parafialnej, poza tym ojciec grał w zespole, dającym pokazy obrzędowe, z nieodzowną muzyką w tle. Był w tym zespole akordeon, klarnet, saksofon, trąbka, skrzypce. Uwielbiała słuchać muzykantów i sama opanowała sztukę gry na skrzypcach. - Na wsi jest muzyka do tańca i do słuchania, np. ta o stanach duszy, kołysanki i wszelkie odpowiedniki ukraińskich „dumek”, na które nie ma polskiego określenia - uważa. Na pierwszym planie pozostają też pieśni religijne (co nie znaczy: kościelne), dla których wieś szuka własnej formy wyrazu. Wizyty świętych obrazów w domach - to była nie tylko lekcja pobożności, to była scena możliwości wokalnych, aktorskich.
W rodzinnym domu nauczyła się dyscypliny pracy, z której należało się przed mamą rozliczyć. Pasała gęsi, krowy, wiosną sadziła ziemniaki, jak to na wsi. Poznała tajniki zdrowego, a smacznego przygotowywania prostych posiłków („im jestem starsza, tym chętniej do nich wracam” - mówi). Rodzice Emilia i Tadeusz (żyją i dobrze się mają) skutecznie odrobili lekcję nt. „dom rodzinny”. A niedawno Anna Błachucka spotkała w podmiejskim busie mężczyznę - chłopa z prawdziwego zdarzenia, dumnego ze swego chłopskiego stanu. Mówił jednak, że już nie liczy się jego wiedza i warsztat pracy, który sam stworzył. On, człowiek z Mieronic, uznaje i ceni postęp, ale co będzie, gdy na wieś przyjdą ludzie kompletnie oderwani od serca ziemi? Pokłosiem rozmowy w podróży jest prawie gotowa sztuka Błachuckiej pt. „Ostatni chłop”.
Mówi „nie” wobec powszechnie przyjętego stylu prezentowania kultury kieleckiej wsi, na sposób nieprawdziwej cepelii, z nieprawdziwym przytupem, ośmieszaniem i bagatelizowaniem. A gdzie człowieczeństwo, praca, umiłowanie ziemi? - pyta. Te pytania stawia także swoim czytelnikom.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Matematyka porządkuje świat

Maturą w 1969 r. zakończyła Liceum Pedagogiczne w Jędrzejowie, potem była Wyższa Szkoła Nauczycielska w Kielcach ze specjalnością matematyka, z uzupełnionymi w 1980 r. studiami magisterskimi (WSP Kielce). 34 lata pracy zawodowej to nauczanie matematyki w szkołach w Nowinach i w Małogoszczu. Od 6 lat jest na emeryturze.
Matematykę uważa za monarchinię nauk - jak żadna inna dziedzina wymaga absolutnej dyscypliny i posłuszeństwa, ale też jak żadna porządkuje logicznie świat i wprowadza w wyższe rejony myślenia, będąc także bazą dla wszelkich nauk ścisłych oraz podwaliną filozofii. Matematyką lubi się bawić. W „Stycznej do krzywej myśli” w wierszu „Wielofunkcyjny” pisze: „Stanowiskiem jak liczbą/niejeden się bawi,/nie musi się rozliczać,/lecz sprytnie przestawić…/142 857* 6=857 142/ Zbadaj, jeśli masz chęć/co było dla 2, 3, 4, 5 …”.
Dzięki Annie wnuki mieszkające w Danii mają dobrze opanowaną matematykę, w której pomaga im regularnie za pomocą… skypa. O, bo skype to narzędzie bardzo pożyteczne: dzięki niemu nie tylko rozwiązuje z wnukami zadania, ale też nadzoruje porządek w domu w dalekiej Danii, gdy córka Agnieszka (absolwentka ekonomii, z mężem lekarzem osiadła za granicą) chce gdzieś wyjść. Przez skypa czyta im wiersze, opowiada o Polsce i pilnuje, żeby za bardzo nie rozrabiały.

Dom jest pojemny

Reklama

Rodzina to solidny fundament poukładanego świata Anny Błachuckiej. Z mężem Zbigniewem są z tej samej parafii, ale nie z tej samej gliny, choć znają się od podstawówki. Odmienni: on myśliwy, gna go na ambonę, ona raz w tygodniu musi być w filharmonii. Związek trzeba pielęgnować - uważa Błachucka. Jeśli jest 49 minusów, a 51 plusów, to trzeba się cieszyć z przewagi plusów (codzienność w związku ma sporo z matematyki). Dlatego też i Anna czasami wspina się na myśliwską ambonę albo jedzie nad Bałtyk, z mężem na ryby. Obydwoje chętnie pitraszą (myśliwski) bigos, celebrują prywatność przy kominku, no i imprezy rodzinne, gdy zjeżdża się trójka dzieci ze współmałżonkami i z czworgiem (na razie) wnucząt.. A więc Agnieszka, z Danii, Izabela (po Wyższej Szkole Biznesu, oddała się jednak fotografii artystycznej, kursuje miedzy Warszawą a Wilnem), wreszcie Tomasz (po AGH) z żoną farmaceutką i wnukiem - osiadły tuż obok, za ścianą, w remontowanej właśnie części domu. - Dom jest pojemny - mówi Anna.
Błachuccy dbają o to, aby rodzinne spotkania nie zamieniły się w li tylko biesiadowanie przy domowych przysmakach. A to zorganizują rodzinny wyjazd do ciepłych wód w Rabce, a to dwudniowy kajakowy spływ po Nidzie - dla wszystkich, od najstarszych po najmłodszych.

Przebudzenie, olśnienie

Reklama

Debiutowała literacko dość późno, w wieku 49 lat (w 1999), choć pisywała od dziecka. Ocknęłam się już jako osoba dojrzała - powie o początkach swojej upublicznionej twórczości. Zaczęło się chyba nietypowo, od myślistwa właśnie. Mąż - łowczy, poprosił o scenariusz na imprezę myśliwską, młodzież pod jej kierunkiem przygotowała krótki spektakl w Oksie. Pokłosiem stały się „Obcierki” (wydał je „Łowiec Świętokrzyski”). We fraszce „Żona myśliwego” pisze: „Potrafi dokuczyć zawsze - dosłownie,/albo ciągle mówi, albo milczy wymownie!”.
Mąż związany z „Solidarnością”, zachęcił ją także do poetyckiego spojrzenia na historię i dorobek związku, powstał zbiorek liryczno-satyryczny „Nie odwracaj głowy”.
25 lat wrośnięcia w Małogoszcz i stałej współpracy z Towarzystwem Przyjaciół Małogoszcza zaowocowało tomikiem „Srebrny czas” z Wierną Rzeką na okładce. W wierszu „Miasto liryczne” poetka pisze: „Nie mam żalu do nikogo,/kto nie wie, gdzie leży Małogoszcz…/sama znam miasta sławniejsze (…)/. Tutaj zbieram ciszę ludzi/na ostatnią moją drogę”.
I - z upodobaniem - tworzy limeryki, balansując na pograniczu elegancji z absurdem, niedorzecznością, szczyptą rubaszności. - Wymyśliłam ich chyba z pięćset - mówi o tomiku „Moc limeryków”. Zauważyli ją krytycy, polubiła publiczność, gdy odbywa tu i tam wieczory autorskie, od Kielc (w Domu Środowisk Twórczych, w klubie Civitas Christiana) przez Busko po rodzinny Małogoszcz. Wreszcie przyszedł czas na dojrzałe sonety, zebrane w zbiorze „Niepodzielne jak łza”. - „Anna Błachucka przygląda się światu i sobie z zaciekawieniem - pisze we wstępie Liliana Abraham-Zubińska. - Dostrzega i doświadcza nie tylko tego, co piękne. Dobrze wie, że taki jednostronny świat byłby niepełny, a tym samym nieprawdziwy. Zatem jej ogląd jest szeroki, a horyzonty rozległe, toteż poezja w tak klasycznej formie jak sonet, staje się filozoficznym spojrzeniem dojrzałej poetki”.
„Adres zamieszania” obejmuje ok. 1350 fraszek, stanowiących oprawę satyryczną do 350 imion, ubranych oryginalnymi ilustracjami tragicznie zmarłej Jadwigi Marczewskiej. A ostatnio, podczas październikowej promocji w WDK był prezentowany „Widok z Kalenicy. Pogwarki z Jarkowej Góry” - to 19 humoresek opowiedzianych gwarą. Błachucka obecnie pracuje nad „Rokiem Polskim” - cyklem sonetów z wątkami przyrodniczymi, religijnymi, obrzędowymi. Inspirują ją fotografie mistrza Pawła Pierścińskiego, „fantastyczna” współpraca i pomoc ze strony Zofii Korzeńskiej - mentora, krytyka, recenzenta, wreszcie obrazy dwóch ulubionych malarzy: fowisty Jerzego Świątkowskiego i surrealisty Tomasza Olbińskiego. Ich obrazy przekłada na własne sonety, tak np. powstał „Sonet osaczony”:
„Matko Kochana! Wymodliłam łzami/numer niebieski do Ciebie. Odruchem/ostatnim myśli spętanych zmysłami/było pragnienie bycia, jednym uchem/chociaż, w obszarze Twojego zasięgu./Musiałam wznieść się ponad byt obrazków,/odnaleźć swój szlak, by wydostać się z gór/gadżetów. Z mściwej krainy poklasku (…).”

Nie woła wciąż „Panie, Panie”

Miłość do Boga - o tym nie trzeba wciąż mówić dosłownie, to w człowieku po prostu jest. Nie aprobuje poezji religijnej na siłę, pobożnej za wszelką cenę, gdzie Boga odmienia się przez wszystkie przypadki; woli, gdy wiersze stają się religijne ot tak, mimochodem, same z siebie. I woli dziękować, zachwycać się, niż wciąż o coś prosić. - Mam swoją filozofię życia wspartą o religię i wiarę i jest to dla mnie punkt odniesienia we wszystkich kwestiach moralnych - mówi poetka. Uczestniczyła w wielu konkursach poezji religijnej; było jej ogromnie miło zobaczyć tomik „Sursum corda” (z jej wierszem, m.in.) wręczany w Watykanie Janowi Pawłowi II przez delegację z Zakopanego. Z humorem opowiada, jak to pewnego razu chciała zaśpiewać w kościele własny wiersz „Poszukaj Boga” - w wielkiej wdzięczności za wyzdrowienie, a ksiądz dziekan, nieświadom prowadzonych w tajemnicy przygotowań - wyłączył dodatkowy, dla niej przeznaczony - mikrofon… W wierszu „Spróbuję…” dedykowanym Papieżowi, pisze: „Podejść/- na odległość Twego wiersza/Przysiąść/- w niszy Boskiego dobra/Obudzić/- w sobie nieznane/Zrozumieć/- dar życia/By zacząć/- znaczyć własny ślad”.

Lubię, kocham, szanuję

Praca z młodzieżą, szlifowanie jej literackich gustów i warsztatu - to wyzwanie i satysfakcja. Błachucka prowadzi Grupę Poetycką „Słowniacy Świętokrzyscy” (spotkania w kieleckim klubie Civitas Christiana) oraz grupę „Argument” w Małogoszczu.
Uważa, że nawet w połowie nie zaszłaby tam, gdzie zaszła, gdyby nie wsparcie, pomoc i fachowość pracowników Domu Kultury w Małogoszczu oraz w Klubie Civitas Christiana w Kielcach. W ogóle nie ogląda telewizji, za to muzyka - „stale jej towarzyszy”. Wspaniale modli się jej w naturze, na spacerach gdzieś wśród umykających w niebo leśnych pni. Radość? - Podróż, ale solidnie przygotowana, poznawcza (ostatnio odkryli z mężem Turcję). No i radość obcowania, dzielenia słowa z bratnią duszą, z ciekawym człowiekiem. Kto mógłby to być? Na pewno najbliżsi, na pewno jej mistrzyni i mentorka, krucha istota, która mocno stąpa po ziemi, wsparta o własną filozofię - Zosia Korzeńska.
„Po cóż słów tyle, po cóż mnogość nuty/Ciskasz w publikę, twórco - mądrym zwany?/Czyżbyś uwielbiał śledzić, jak na skróty/Idzie ktoś po sens zakamuflowany/W zdaniach złożonych, złożonych pokrętnie,/W rondach, powtórkach - da capo al fine?/- Gdybyś rzekł zdanie takie, które pęknie,/W innych kiełkując dobrem, co nie zginie… (…)”. (Sonet samokrytyczny. Inspiracja „Buty” van Gogha).

* * *

Okiem krytyka

Anna Błachucka uprawia różne odmiany twórczości: zaczęła od humoru myśliwskiego i obyczajowo-politycznych fraszek oraz satyry (zaznaczyła się na polu literackim limerykami); pisze wiersze liryczne i refleksyjne; zabłysnęła sonetami o różnorodnej tematyce; „ilustruje” sonetami obrazy i fotografię artystyczną m.in. takich twórców, jak Tomasz Olbiński, Jerzy Świątkowski, Paweł Pierściński. Tworzy dramaty obyczajowe. Ostatnio wydała dwa tomy prozy, którą wpisała się w prężny i głośny w świecie nurt literacki naszych czasów, tzw. wiejski. Proza jej zwraca uwagę głębią duchową. Autorka pisze przeważnie o zmieniającej się ekonomicznie i obyczajowo wsi. Jej bohaterowie, głównie ze wsi, to ludzie niezwykli, utalentowani, obdarzeni uczuciowością i dużą wrażliwością. Utwory te odzwierciedlają ludzką dolę i niedolę, ludzkie charaktery. W opowiadaniach „Widok z Kalenicy” utrwala piękną gwarę świętokrzyską, czyli wkład wsi w narodowy dorobek kulturowy.
Błachucka przy tym nie zaniedbuje obowiązków rodzinnych (nazwana w ZLP „Matką-Polką”), a także działań społeczno-kulturalnych (prowadzi literackie zespoły młodzieżowe).

Zofia Korzeńskia

W następnym numerze sylwetka Zofii Cichońskiej, działaczki katolickiej z Bęczkowa

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Co z postem w Wielką Sobotę?

Niedziela łowicka 15/2004

[ TEMATY ]

post

Wielka Sobota

monticellllo/pl.fotolia.com

Coraz częściej spotykam się z pytaniem, co z postem w Wielką Sobotę? Obowiązuje czy też nie? O poście znajdujemy liczne wypowiedzi na kartach Pisma Świętego. Chcąc zrozumieć jego znaczenie wypada powołać się na dwie, które padają z ust Pana Jezusa i przytoczone są w Ewangeliach.

Pierwszą przytacza św. Marek (Mk 9,14-29). Po cudownym przemienieniu na Górze Tabor, Jezus zstępuje z niej wraz z Piotrem, Jakubem i Janem, i spotyka pozostałych Apostołów oraz - pośród tłumów - ojca z synem opętanym przez szatana. Apostołowie są zmartwieni, bo chcieli uwolnić chłopca od szatana, ale ten ich nie usłuchał. Gdy już zostają sami, pytają Chrystusa, dlaczego nie mogli uwolnić chłopca od szatana? Usłyszeli wówczas znamienną odpowiedź: „Ten rodzaj zwycięża się tylko przez modlitwę i post”. Drugi tekst zawarty jest w Ewangelii św. Łukasza (5,33-35). Opisuje rozmowę Pana Jezusa z faryzeuszami oraz z uczonymi w Piśmie na uczcie u Lewiego. Owi nauczyciele dziwią się, czemu uczniowie Jezusa nie poszczą. Odpowiada im wówczas Pan Jezus „Czy możecie gości weselnych nakłonić do postu, dopóki pan młody jest z nimi? Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, wtedy, w owe dni, będą pościć”
CZYTAJ DALEJ

Papieskie rozważania na nabożeństwo w Koleoseum: Droga Krzyżowa jest modlitwą tych, którzy są w drodze

2025-04-18 12:40

[ TEMATY ]

Droga Krzyżowa

Vatican Media

Droga Krzyżowa jest modlitwą tych, którzy są w drodze. Przecina nasze zwykłe ścieżki, abyśmy przeszli ze znużenia ku radości - napisał Ojciec Święty w rozważaniach, które dziś zostaną odczytane przy poszczególnych stacjach Drogi Krzyżowej w rzymskim Koloseum.

Franciszek we wstępie wskazał, że droga Zbawiciela „nas kosztuje”. W świecie, który wszystko kalkuluje, bezinteresowność ma wysoką cenę. „W darze, natomiast, wszystko rozkwita na nowo: miasto podzielone na różne ugrupowania i rozdarte konfliktami zmierza ku pojednaniu; wypalona religijność odkrywa na nowo płodność Bożych obietnic; nawet serce z kamienia może przemienić się w serce z ciała” - napisał Papież.
CZYTAJ DALEJ

Niemal 200 interwencji strażaków; wojsko będzie pomagać w usuwaniu skutków ulewy

2025-04-19 00:17

[ TEMATY ]

pogoda

PAP

Blisko 200 razy wyjeżdżali podkarpaccy strażacy do usuwania skutków burz, które w piątek po południu i wieczorem przeszły nad częścią Podkarpacia. Najpoważniejsza sytuacja jest w gminie Pawłosiów, gdzie do pomocy w usuwaniu m.in. błota skierowane zostało wojsko.

Jak poinformował rzecznik podkarpackich strażaków bryg. Marcin Betleja, interwencje polegały głównie na wypompowywaniu wody z zalanych piwnic, budynków, posesji i na udrażnianiu przepustów drogowych.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję