Przede wszystkim nie szkodzić, nieść pomoc ludziom chorym, starać się na różny sposób przynosić ulgę w cierpieniu, pomagać przy narodzinach i towarzyszyć przy ostatnich chwilach, dbając, aby były jak najgodniejsze - czyż można wyobrazić sobie bardziej zaszczytne zadania? Akurat to pytanie odpowiedzi nie wymaga, bo przecież każdy z żyjących chociaż raz w życiu korzystał z pomocy ludzi, którzy właśnie takie cele obierają sobie decydując się na pracę w służbie zdrowia. Lekarze, pielęgniarki, położne są przy nas od chwili przyjścia na świat, aż do śmierci. Jednych pamiętamy lepiej, innych gorzej, czasem zdarza się też, że ktoś z nich zapada w nasze serca bardzo głęboko i na zawsze. Takim lekarzem, którego wspomina z ogromną wdzięcznością i wzruszeniem wielu mieszkańców Zamojszczyzny był doktor Wiesław Lipko, najdłużej związany z placówką służby zdrowia w Komarowie. Urodzony w 1927 r. w Przemyślu, w 1952 r. ukończył Akademię Medyczną w Lublinie, uzyskując dyplom lekarza. Praktykę lekarską rozpoczął w Tomaszowie Lubelskim pod kierunkiem znanego chirurga dr. Petera. Wkrótce związał się z Komarowem, gdzie spędził wiele lat pracując w Ośrodku Zdrowia, Izbie Chorych i Izbie Porodowej.
„Doktor Lipko był człowiekiem niezmiernie kulturalnym, życzliwym, ale także bardzo wymagającym - wspomina swojego przełożonego p. Krystyna Rękas, pielęgniarka z Zamościa, która wiele lat pracowała z doktorem - Czasy były wówczas zupełnie inne, o wiele cięższe. Strzykawki, igły i inne instrumenty medyczne trzeba było wygotowywać, brakowało wielu rzeczy, a i wymagania były inne. Ośrodek Zdrowia w Komarowie organizował szczepienia ochronne dzieci z okolicznych wsi. Pamiętam, jak kiedyś wypadło mi jechać na takie szczepienie w zimie, podczas zawieruchy śnieżnej. Przyjechał po mnie saniami wyznaczony przez wieś człowiek, usadowił na saniach, opatulił kożuchem i ruszył. W śnieżycy nie zauważył, że zaraz na wstępie spadłam z sań. Ja unieruchomiona w kożuchu i zaspie czekałam, aż wróci. Szczepienie było tym razem bardzo wesołe. Mimo że praca była ciężka i czasem trwała znacznie dłużej niż przewidywały harmonogramy, sił dodawał nam właśnie doktor, który był dla nas wielkim wzorem, i mimo że bałyśmy się go trochę, to przede wszystkim szanowałyśmy go i kochałyśmy. Nigdy do nikogo nie zwracał się szorstko, czy choćby tonem polecenia. Pytał tylko, czy byłabym łaskawa zrobić to, czy tamto. (...) Doktor, mimo że specjalizował się w medycynie ogólnej - był człowiekiem wszechstronnym: zaopatrywał chorych chirurgicznie i laryngologicznie, wyrywał zęby, przyjmował porody i leczył inne choroby. (...) W pracy zupełnie się nie oszczędzał. Pewnego razu calutką noc siedział w Izbie Porodowej, odbierając wyjątkowo skomplikowany poród, a już od siódmej rano rozpoczął przyjmowanie pacjentów w Ośrodku Zdrowia. Potem szedł do domu, gdzie miał praktykę domową. Zawsze zastanawiałyśmy się, kiedy odpoczywa, ale dla doktora pacjent był najważniejszy. Nie zwracał nigdy uwagi na wyznaczone godziny pracy, przyjmując dopóki ktoś potrzebował jego pomocy. Nam - swoim współpracownikom - zawsze mawiał: To nie pacjent jest dla was, ale wy dla pacjenta. Mimo takiej pozornej surowości, a może właśnie dlatego - wszyscy doktora kochali i szanowali. Wiele z nas bez wahania podjęło współpracę z nim, gdy w latach 80. rozpoczął zakazaną przez władzę ludową działalność w strukturach «Solidarności». Doktor przywoził z Lublina ulotki, które w Ośrodku Zdrowia dzieliłyśmy, a potem każda rozprowadzała we własnym środowisku. Razem też z doktorem, za tę działalność, m.in. ja zapłaciłam dziewięcioma miesiącami w więzieniu. Doktor otrzymał wyrok dwudziestu miesięcy pozbawienia wolności, ale z uwagi na zły stan zdrowia wypuszczono go po czterech miesiącach. Był wspaniałym oddanym swojej pracy człowiekiem”.
Doktor Wiesław Lipko był ponadto żarliwym patriotą i to właśnie jemu Komarów zawdzięcza przypomnienie bitwy z 1920 r. i obecne, coraz ciekawsze obchody jej rocznicy. W 1989 r. z ramienia Komitetów Obywatelskich został wybrany senatorem I kadencji, reprezentując województwo zamojskie. Był ojcem trzech synów. Zmarł w maju 2005 r., a w niedzielę 23 października 2011 r. miała miejsce w Komarowie uroczystość, dzięki której mieszkańcy gminy i okolic, a także goście z różnych stron mieli okazję przypomnieć sobie tego wspaniałego człowieka. W tym dniu, bowiem, nastąpiło otwarcie po generalnym remoncie i modernizacji Ośrodka Zdrowia, w którym przez wiele lat pracował doktor Wiesław Lipko. Odsłonięto także na ścianie budynku tablicę pamiątkową ku czci doktora. Był to moment kulminacyjny uroczystości, który poprzedziło spotkanie w sali Gminnego Ośrodka Kultury. Rozpoczęły je wystąpienia oficjalne przybyłych gości i gospodarzy gminy. Wśród wspominających doktora był jego najmłodszy syn Cezary, który z humorem zauważył, że w nawale prac i zajęć ojciec niemal przeoczył jego narodziny. Występy artystyczne zakończyły tę część uroczystości. Po odsłonięciu tablicy pamiątkowej i przecięciu biało-czerwonej wstęgi, ks. Tomasz Bomba - proboszcz miejscowej parafii poświęcił nowo otwartą placówkę. Wspólne zdjęcia, wspomnienia i obfity poczęstunek powodowały, że uczestnicy z żalem rozchodzili się do domów.
Podczas pogrzebu doktora w maju 2005 r. wypowiedziano jakże znamienne słowa ks. Jana Twardowskiego: Nie umiera ten, kto trwa w pamięci żywych… Niedzielna uroczystość dowodzi niezbicie, że w Komarowie doktor Wiesław Lipko wciąż żyje i długo jeszcze żyć będzie we wdzięcznej pamięci dawnych współpracowników i pacjentów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu