Reklama

Kabaret bez adresu

„Kabaret pod Egidą”, pod berłem króla satyry Jana Pietrzaka, wraca po wakacyjnej przerwie na warszawskie salony z nowym programem. W każdy czwartek restauracja przy Marszałkowskiej stanie się znów najśmieszniejszym miejscem w stolicy. Tak miało być, ale nie jest

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Król Jan, przestrzegając, że bomba śmiechu jest już ukryta na mieście, ma odmłodzony zapalnik i silnie wybuchowy materiał, a on już zaczął odliczanie. Bomba była groźna, bo zrywa boki starym i młodym. A z przecieków wynikało, że Pietrzak nie bajeruje. Świetny nastrój i dobra zabawa miały być gwarantowane, skoro na scenę wpadli: niezawodna Ewa Dałkowska, czarująca Renata Zarębska, nieprawdopodobny Paweł Dłużewski, charyzmatyczny Stanisław Klawe, rozśpiewany Ryszard Makowski, ostry Marcin Wolski i łączący ich wszystkie dobre cechy szef. Tak miało być, ale tak nie jest.
Choć jeszcze parę miesięcy temu artysta mówił, że nareszcie jest we właściwym miejscu, gdzie może czynić wolne żarty, rozsiewać antydepresanty i żrącą satyrę, prowadzić śmiechoterapię, aplikować świetną zabawę w doskonałym nastroju, a przy tym w rewelacyjnych, promocyjnych, bez końca, cenach, dziś kabaret Jana Pietrzaka znów, jak co jakiś czas, pewnie przez jakiś czas, jest bezdomny i bez widoków na swoje M.

Warszawscy kadrowi

Właściciel restauracji przy Marszałkowskiej nie życzy sobie, żeby u niego grali - zastrzega Jan Pietrzak. - Wystraszył się naszymi występami - mówi. Tymczasem ludzie przyzwyczaili się do tych czwartków. I o to chodzi, żeby grać regularnie. - Poprzednie sezony graliśmy w domach kultury, w sumie w czterech, ale co sezon mnie wyrzucali, nie samego, razem z dyrektorem, który mnie tam wpuścił. W ten sposób zwolniłem czterech dyrektorów warszawskich domów kultury. Zadziałałem jak kadrowy - mówi.
Dlaczego wyrzucali? Tego Jan Pietrzak jest pewien: warszawskie władze nie życzą sobie, żeby warszawskie poczucie humoru było w Warszawie. Dlatego potem grali w restauracjach, ostatnio, przez trzy sezony, przy Marszałkowskiej.
- Jakiś gość wpuścił nas tam, bardzo jestem za to wdzięczny, bo to dobry adres, ale to się skończyło. Przed wyborami powiedziano, że raczej trzeba zaczekać, co z tego wyniknie, a po wyborach jak się wyjaśniło, jednak zadecydował, że nie będziemy tam grać - mówi Pietrzak, dodając jednak, że to dla niego rzecz już na wskroś naturalna. - Po prostu robię wywrotowy kabaret, który według władzy szkodzi całej Polsce i połowie Warszawy.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Jutro może być za późno

Tradycję bezdomności kabaret „Pod Egidą” ma rzeczywiście długą. Najpierw w końcu lat 60. były występy w Hybrydach. Kreczmar, Rudzki, Fronczewski, Stanisławski - to tylko niektóre nazwiska autorów i aktorów kabaretu. Źle, zdaniem władz, skierowane ostrze satyry spowodowało, że trafili do kawiarenki przy ul. Rutkowskiego, zaczynającej się szatnią, a kończącej toaletą z napisem „Uśmiechnij się, jutro może być za późno”.
Tam SB dostrzegła, że kabaret „lansuje totalną krytykę wszystkich zjawisk życia (…) w kraju”. Dlatego kolejną siedzibą była restauracja „Melodia”, przy Nowym Świecie, niedaleko KC, a załatwił ją podobno Gustaw Holoubek w tymże KC. Ale jego urok nie działał długo, stąd przenosiny do sali w hotelu MDM, a potem (trwał już karnawał „Solidarności”) w Hotelu Forum.
Po stanie wojennym „Egida” odrodziła się dopiero w 1983 r., w kawiarni przy ul. M. Konopnickiej. Jednak i tu sięgało długie ramię ludzi z resortu gen. Kiszczaka. Stąd kolejne nagłe wymówienie lokalu.
W latach 90. kabaret wyniósł się z Warszawy do Krakowa i Bytomia. W Warszawie uzyskanie lokalu było niemożliwe. I tak jest do dziś. Choć za każdym razem wydawało się, że teraz to będzie inaczej. Jesienią 2007 r. gazety informowały, że ma siedzibę w Ośrodku Kultury Ochoty. „Jest śmieszniej niż Wam się wydaje!” - było jeszcze śmieszniej, bo parę miesięcy później kabaret znów musiał zmienić lokum. Znalazł w restauracji przy ul. Moliera. A potem przy Marszałkowskiej. Okazało się, że tylko na chwilę.

Grepsy dla hołoty

Teraz kabaret nie ma żadnego adresu. „Występujemy okazyjnie na imprezach zleconych” - można przeczytać na jego stronach w internecie. Ale Pan Janek nie chce z tego robić tragikomedii, bo do tego, że go skądś wyrzucają, przyzwyczaił się.
- Z telewizji, gdzie pojawiłem się w paru programikach, wyrzuciła mnie trzy lata temu za żart o Jaruzelskim taka pani Dorota Macieja, o której słyszałem, że jest z prawicy - wspomina. - Z radia, gdzie krótko miałem krótki felieton, wyrzucił mnie dyrektor Wincenty Pipka, gdy się tam jakieś władze zmieniły. Dla mnie wyrzucanie to jest pewna rutyna.
Bo człowiek wolny, niezależny, jak za komuny, jest dziś źle tolerowany - uważa. Tylko, że wtedy była moralnie czysta sytuacja.- Wiedzieliśmy, że mamy ograniczoną suwerenność, jest cenzura i SB, które tropiły, co kto mówi. Teraz tylko trochę jest inaczej, a tym bardziej to przykre, że mamy podobno wolną Polskę - mówi. A co gorsze, dotyczy to także (a może szczególnie?) zasłużonego kabaretu.
Rynek wcale nie jest wysycony kabaretem. A mówienie o tym, że wciąż robi go Palikot i jego koledzy, uwłacza, zdaniem Jana Pietrzaka, prawdziwemu kabaretowi. Kabaret to wyrafinowana sztuka dla inteligentnych ludzi.
- A to, co oni robią, to są grepsy dla hołoty. I hołota idzie, i głosuje na Palikota - denerwuje się. - My mamy do czynienia ze sztuką. Artystycznym opracowaniem, obrobieniem, komentowaniem tego, co się w Polsce dzieje. Tematów nie brakuje, ludzie świetnie się bawią, choć teraz rzeczywiście jest to utrudnione. Szukanie nowego miejsca dla kabaretu nie jest łatwe.

O ptaszkach i kwiatkach

Ryszard Makowski, satyryk, piosenkarz, kiedyś w „OTTO”, a dziś „Pod Egidą”, uważa, że kabaret Pietrzaka - gdyby w Polsce i Warszawie było w miarę normalnie - mógłby być drugą Piwnicą pod Baranami, skupiającą pierwszorzędnych artystów. A kabaret z takimi tradycjami i ciągle tętniący życiem nie musiałby tułać się po świecie.
- Uważam, że za to, co Jan Pietrzak zrobił, należałaby się siedziba nawet nie po preferencyjnych cenach, lecz za darmo. A nawet nie za darmo, nie może jej mieć, bo dla władzy jest niecenzuralny - mówi Ryszard Makowski.
Sam też wie coś o tym. - Niedawno występowałem w jednym z warszawskich lokali. Miałem niezłą frekwencję, przychodziło po kilkadziesiąt osób, choć wcześniej w ogóle było tam pusto - opowiada. - Niestety, po trzech występach przyszła pani i powiedziała, że polityki to u niej nie będzie. Można śpiewać o ptaszkach i kwiatkach, ale o polityce to już nie. Musieliśmy się pożegnać.
Ludzie są zastraszani, na topie są treści nieprzeszkadzające rządzącym i ich aliantom, zwraca uwagę. - Zgadzam się z Jerzym Gintrowskim, że cenzura może mieć różne oblicza, także takie, jakie w tym wypadku ma - mówi Makowski. - Kabaret musi być politycznie poprawny, trzeba się pilnować, inaczej nie będzie można albo nie będzie gdzie grać.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

[ TEMATY ]

św. Katarzyna Sieneńska

Giovanni Battista Tiepolo

Św. Katarzyna ze Sieny

Św. Katarzyna ze Sieny

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Każde cierpienie połączone z Chrystusowym krzyżem umacnia

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Graziako

Rozważania do Ewangelii Mt 11, 25-30.

Poniedziałek, 29 kwietnia. Święto św. Katarzyny ze Sieny, dziewicy i doktora Kościoła, patronki Europy

CZYTAJ DALEJ

Zastępca Przewodniczącego KEP: świat pracy zaniepokojony "zielonym ładem"

2024-04-30 18:39

[ TEMATY ]

abp Józef Kupny

Eliza Bartkiewicz/episkopat.pl

Celem nadrzędnym duszpasterzy ludzi pracy jest prowadzenie ludzi do zbawienia, oraz ciągłe przypominanie o godności pracy, o podmiotowości i o prawach pracowników - powiedział KAI abp Józef Kupny z okazji święta 1 maja. - Jeśli chodzi o dodawanie energii duchowej, to wsparcie duszpasterzy jest nieocenione - ocenił zastępca przewodniczącego KEP. Przyznał też, że w środowiskach pracowniczych widać niepokój związany ze spodziewanymi konsekwencjami "Europejskiego zielonego ładu".

Od 1955 roku 1 maja Kościół katolicki wspomina św. Józefa, rzemieślnika, nadając w ten sposób religijne znaczenie świeckiemu, obchodzonemu na całym świecie od 1892 r., świętu pracy.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję