Reklama

Kościół

Abp Jędraszewski dla "Niedzieli": Kościół nie jest od tego, by patrzył władzy na ręce

Kościół nie jest od tego, by patrzył władzy na ręce - powiedział abp Marek Jędraszewski tygodnikowi "Niedziela". Dodał, że od tego są w naszym państwie parlament i Najwyższa Izba Kontroli.

[ TEMATY ]

abp Marek Jędraszewski

Karol Porwich/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Arcybiskup Marek Jędraszewski pytany był m.in. o to, czy wciąż potrzebujemy biskupów, którzy będą patrzeć władzy na ręce - tygodnik zwrócił uwagę, że arcybiskup, jak każdy metropolita krakowski, jest następcą św. Stanisława, biskupa i męczennika.

"Kościół nie jest od tego, by patrzył władzy na ręce. Od tego są w naszym państwie parlament i Najwyższa Izba Kontroli. Zadaniem Kościoła natomiast jest głosić Ewangelię i stać na straży dobra wspólnego oraz narodu polskiego ochrzczonego w 966 r., czyli 1055 lat temu" - podkreślił abp Jędraszewski.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Przypomniał pielgrzymkę papieża Jana Pawła II z 1991 r., a więc sprzed 30 lat, kiedy papież nauczał o Dekalogu, a zakończył nauką o przykazaniu miłości Boga i bliźniego. "W ten sposób chciał wskazać, że fundamentem wspólnego dobra, w tym także demokracji, musi być prawo Boże. Wszystko natomiast, co się temu prawu sprzeciwia, prędzej czy później obróci się zarówno przeciwko dobru wspólnemu, jak i dobru poszczególnych ludzi" - zwrócił uwagę arcybiskup.

"To jest właśnie klucz umożliwiający zrozumienie tego, dlaczego Kościół ma nie tylko prawo, ale nawet obowiązek w pewnych sytuacjach zabrać głos, by bronić tego, czego zawsze bronił – sprawiedliwości, wzajemnego szanowania się i pokoju. Tak też przed wiekami postępował św. Stanisław, biskup i męczennik" - podkreślił abp Jędraszewski.

Karol Porwich/Niedziela

Arcybiskup mówił też o sytuacji Kościoła po pandemii koronawirusa. "Z mojego doświadczenia wynika, że wiele osób ze starszego pokolenia wróciło do uczestnictwa w niedzielnych Mszach św. To prawda, spora ich część pozostała jeszcze w domach, ale jest to skutek ciągle wielkich w nich lęków i obaw o zdrowie, a nawet o życie" - powiedział.

Arcybiskup zwrócił uwagę, że gdy teraz udziela młodym sakramentu bierzmowania, widzi, w jaki sposób przeżywają oni tę uroczystość i podziwia ich ogromne zaangażowanie.

Reklama

"Z powodu pandemii wiele więzów zostało naruszonych, m.in. także na skutek katechezy on-line. Myślę, że teraz ci młodzi zatęsknią za swoim katechetą, za swoim kościołem – i powrócą. Powiem tak: Nie lękajcie się, jest jeszcze Pan Bóg nad nami" - zaapelował. Abp Jędraszewski wspominał, że nie widział młodzieży w kościołach jesienią, przed drugą falą pandemii.

Metropolita był też pytany o to, na co należy położyć szczególny nacisk w duszpasterstwie po pandemii. "Z pewnością będziemy musieli szukać nowych dróg dotarcia do młodych. Presja wywierana na nich, aby odeszli od Kościoła, od sakramentów, od tego, czym żyje Kościół, jest ogromna. Pandemia uwidoczniła to, że młodzież znalazła się w trudnej sytuacji, ale nie jest to raz na zawsze utworzony obraz +Kościoła popandemicznego+, lecz wielkie wyzwanie duszpasterskie, by młodzi ludzie mogli dostrzec w Osobie Chrystusa dla siebie: drogę, prawdę i życie" - zwrócił uwagę.

2021-05-06 10:32

Ocena: +4 -4

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Abp Jędraszewski: zło zaczyna się od odrzucenia Boga i wzgardzenia drugim człowiekiem

[ TEMATY ]

abp Marek Jędraszewski

flickr.com/archidiecezjakrakow

- Dzieje pierwszych wieków chrześcijaństwa, dzieje tragicznego, minionego wieku XX, a także to, co się dzieje dziś na Ukrainie, zawsze było i jest skutkiem odrzucenia Chrystusa, Jego Ewangelii, wzgardzenia Bogiem i drugim człowiekiem. Wszelkie zło, zwłaszcza to najbardziej trudne i przerażające, zaczyna się od tego, że się odrzuca Boga, a potem się gardzi drugim człowiekiem, poniżając go i odbierając mu życie - mówił metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski podczas bierzmowania w parafii św. Rozalii w Podszklu.

Na początku homilii metropolita przypomniał ostre słowa Jezusa wobec Żydów, którzy ciągle domagali się od Niego kolejnych znaków. Zbawiciel zaznaczył, że ostatnim będzie „znak Jonasza”. W ten sposób zapowiadał swą śmierć i zmartwychwstanie, które będzie ostatecznym i najwspanialszym cudem zwycięstwa nad śmiercią, grzechem i szatanem. Chrystus powiedział, że jest kimś więcej, niż Salomon i prorok Jonasz. Żydzi za wszelką cenę nie chcieli dopuścić do zmartwychwstania, dlatego postawili przed Jego grobem straż, dokonując po ludzku wszystkiego co mogli. Zapłacili także strażnikom, by rozpowiadali nieprawdziwą wieść, że uczniowie wykradli ciało swego Nauczyciela. Ta pogłoska nadal wśród nich krąży.

CZYTAJ DALEJ

Św. Florian - patron strażaków

Św. Florianie, miej ten dom w obronie, niechaj płomieniem od ognia nie chłonie! - modlili się niegdyś mieszkańcy Krakowa, których św. Florian jest patronem. W 1700. rocznicę Jego męczeńskiej śmierci, właśnie z Krakowa katedra diecezji warszawsko-praskiej otrzyma relikwie swojego Patrona. Kim był ten Święty, którego za patrona obrali także strażacy, a od którego imienia zapożyczyło swą nazwę ponad 40 miejscowości w Polsce?

Zachowane do dziś źródła zgodnie podają, że był on chrześcijaninem żyjącym podczas prześladowań w czasach cesarza Dioklecjana. Ten wysoki urzędnik rzymski, a według większości źródeł oficer wojsk cesarskich, był dowódcą w naddunajskiej prowincji Norikum. Kiedy rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, udał się do swoich braci w wierze, aby ich pokrzepić i wspomóc. Kiedy dowiedział się o tym Akwilinus, wierny urzędnik Dioklecjana, nakazał aresztowanie Floriana. Nakazano mu wtedy, aby zapalił kadzidło przed bóstwem pogańskim. Kiedy odmówił, groźbami i obietnicami próbowano zmienić jego decyzję. Florian nie zaparł się wiary. Wówczas ubiczowano go, szarpano jego ciało żelaznymi hakami, a następnie umieszczono mu kamień u szyi i zatopiono w rzece Enns. Za jego przykładem śmierć miało ponieść 40 innych chrześcijan.
Ciało męczennika Floriana odnalazła pobożna Waleria i ze czcią pochowała. Według tradycji miał się on jej ukazać we śnie i wskazać gdzie, strzeżone przez orła, spoczywały jego zwłoki. Z czasem w miejscu pochówku powstała kaplica, potem kościół i klasztor najpierw benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Sama zaś miejscowość - położona na terenie dzisiejszej górnej Austrii - otrzymała nazwę St. Florian i stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia religijnego. Z czasem relikwie zabrano do Rzymu, by za jego pośrednictwem wyjednać Wiecznemu Miastu pokój w czasach ciągłych napadów Greków.
Do Polski relikwie św. Floriana sprowadził w 1184 książę Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego. Najwybitniejszy polski historyk ks. Jan Długosz, zanotował: „Papież Lucjusz III chcąc się przychylić do ciągłych próśb monarchy polskiego Kazimierza, postanawia dać rzeczonemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika św. Floriana. Na większą cześć zarówno świętego, jak i Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny Idziego. Ten, przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedko, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil. Wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Tam też złożono wniesione w tłumnej procesji ludu rzeczone ciało, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Na cześć św. Męczennika biskup krakowski Gedko zbudował poza murami Krakowa, z wielkim nakładem kosztów, kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedko, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana nadawać na chrzcie to imię”.
W delegacji odbierającej relikwie znajdował się bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski, a następnie mnich cysterski.
Relikwie trafiły do katedry na Wawelu; cześć z nich zachowano dla wspomnianego kościoła „poza murami Krakowa”, czyli dla wzniesionej w 1185 r. świątyni na Kleparzu, obecnej bazyliki mniejszej, w której w l. 1949-1951 jako wikariusz służył posługą kapłańską obecny Ojciec Święty.
W 1436 r. św. Florian został ogłoszony przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego współpatronem Królestwa Polskiego (obok świętych Wojciecha, Stanisława i Wacława) oraz patronem katedry i diecezji krakowskiej (wraz ze św. Stanisławem). W XVI w. wprowadzono w Krakowie 4 maja, w dniu wspomnienia św. Floriana, doroczną procesję z kolegiaty na Kleparzu do katedry wawelskiej. Natomiast w poniedziałki każdego tygodnia, na Wawelu wystawiano relikwie Świętego. Jego kult wzmógł się po 1528 r., kiedy to wielki pożar strawił Kleparz. Ocalał wtedy jedynie kościół św. Floriana. To właśnie odtąd zaczęto czcić św. Floriana jako patrona od pożogi ognia i opiekuna strażaków. Z biegiem lat zaczęli go czcić nie tylko strażacy, ale wszyscy mający kontakt z ogniem: hutnicy, metalowcy, kominiarze, piekarze. Za swojego patrona obrali go nie tylko mieszkańcy Krakowa, ale także Chorzowa (od 1993 r.).
Ojciec Święty z okazji 800-lecia bliskiej mu parafii na Kleparzu pisał: „Święty Florian stał się dla nas wymownym znakiem (...) szczególnej więzi Kościoła i narodu polskiego z Namiestnikiem Chrystusa i stolicą chrześcijaństwa. (...) Ten, który poniósł męczeństwo, gdy spieszył ze swoim świadectwem wiary, pomocą i pociechą prześladowanym chrześcijanom w Lauriacum, stał się zwycięzcą i obrońcą w wielorakich niebezpieczeństwach, jakie zagrażają materialnemu i duchowemu dobru człowieka. Trzeba także podkreślić, że święty Florian jest od wieków czczony w Polsce i poza nią jako patron strażaków, a więc tych, którzy wierni przykazaniu miłości i chrześcijańskiej tradycji, niosą pomoc bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”.

CZYTAJ DALEJ

Turniej WTA w Madrycie - Świątek wygrała w finale z Sabalenką

2024-05-04 22:18

[ TEMATY ]

sport

PAP/EPA/JUANJO MARTIN

Iga Świątek pokonała Białorusinkę Arynę Sabalenkę 7:5, 4:6, 7:6 (9-7) w finale turnieju WTA 1000 na kortach ziemnych w Madrycie. To 20. w karierze impreza wygrana przez polską tenisistkę. Spotkanie trwało trzy godziny i 11 minut.

Świątek zrewanżowała się Sabalence za ubiegłoroczną porażkę w finale w Madrycie. To było ich 10. spotkanie i siódma wygrana Polki.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję