Reklama

Nie chcemy takich sądów

Niedziela Ogólnopolska 2/2007, str. 8-9

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dzisiejsza niedziela nazywa się niedzielą Chrztu Pańskiego. Kończy ona okres Bożego Narodzenia i wprowadza nas w liturgiczny ciąg Mszy świętych i liturgii, które będą mówiły o pracy Jezusa Chrystusa nad formowaniem Kościoła w czasach Jego ziemskiego bytowania.
Ale nadto niedziela ta nazywa się niedzielą Sługi Bożego. Ten Sługa Boga ukazuje się najpierw w pierwszym czytaniu i jest to prowadzony przez Boga i ukształtowany człowiek, który rozumie intencje Boga i tak postępuje, aby trzciny nadłamanej nie złamać, żeby knota tlącego się nie zgasić, żeby promować prawo Boże, i to z odwagą i na całym świecie, i aby skłaniać do wypełniania przykazań Bożych.
Taka to wizja Sługi Pana ukazuje się w Starym Testamencie, a gdy wsłuchamy się w czytanie Ewangelii św., to widzimy, że niejako zarysem takiego Sługi Bożego jest Jan Chrzciciel. Ale to jeszcze nie on jest właściwym Sługą, tym właściwym Sługą Boga jest sam Syn Boży - Jezus Chrystus. On daje się ochrzcić w Jordanie tak jak inni grzesznicy po to, żeby usłyszany był głos z nieba: „To jest Syn mój umiłowany, w Nim mam upodobanie”.
Oto treść bardzo głęboko wprowadzająca nas w istotę Kościoła i w posługę dla Kościoła ludzi, którzy mają uświęcać siebie i przez swoje uświęcenie uobecniać Boga w świecie i głosić Jego prawo do świata, a jednocześnie przybliżać to wszystko, co jest niebieskie, co jest nadprzyrodzone, co jest ciągle od Boga, źródła miłości, ku ziemi. Takie to ideały można odczytać z dzisiejszych czytań liturgicznych.
Ale my jesteśmy w konkretnej sytuacji dzisiaj, pozdrawiam Księdza Kardynała i wszystkich Arcybiskupów, Przewodniczącego Konferencji Episkopatu, wszystkich zacnych Duchownych, licznie zebranych, Pana Prezydenta Rzeczypospolitej i wszystkich Dostojników, którym spoczywa na sercu i sumieniu odpowiedzialność za dzieje i postęp Ojczyzny. I oni w tej wizji Sługi Pana odczytują także swoje powołanie. Zwłaszcza że ten rok jest rokiem, w którym dominuje hasło: „Przyjrzyjcie się powołaniu waszemu”. A powołań jest tyle, ile funkcji społecznych, ile jest osobistych charyzmatów.
To są te okoliczności, które nas tu dzisiaj sprowadzają do modlitwy w tej czcigodnej archikatedrze warszawskiej, aby - jak zamierzaliśmy - mógł Ksiądz Arcybiskup podjąć pracę ku dalszemu uświęceniu. Warszawa nie jest miastem łatwym. Wiadomo - stolica, i nurty myśli, uczuć wyprzedzają często inne ośrodki. Gdy pomyślimy o przeszłości, to nie brak tu przykładów wielkiego heroizmu, ale także przykładów zagubienia się, osłabienia, trudności.
W tym wszystkim bierze udział Kościół. Nie ma takiej sytuacji, żeby Kościół był opuszczony przez wiernych, albo żeby Kościół opuścił wiernych, a właściwie naród. Zburzenie tej katedry to jest ostatni fragment dziejów, do którego sięgamy pamięcią. Przecież była zniszczona razem z Warszawą. Tutaj przechodził front, tu lała się krew, tu były gruzy, ale pod tymi gruzami, w piwnicach, ciągle jeszcze były grobowce z czasów dawnych, które przetrwały i które były jakby znakiem tego trwania, które musi tutaj pozostać.
I pozostaje takim najbardziej czytelnym przykładem chwilowe niezrozumienie, jakie miało miejsce w czasach powstania styczniowego. A właściwie krótko przed powstaniem, kiedy arcybiskupem Warszawy został mianowany ks. Zygmunt Szczęsny Feliński, który był wykładowcą w Petersburgu. Otóż z Petersburga przyjeżdżał kapłan jako arcybiskup. Budziło to ogromnie wiele sprzecznych uczuć, dlatego że stan emocjonalny tamtych czasów był znacznie wyższy, a patriotyzm był rozważany jako rzecz zupełnie nadrzędna.
Otóż ten arcybiskup - a to był święty arcybiskup - mimo początkowej, odruchowej niechęci, tak ukochał ten lud, że gdy stanowczo przeciwstawił się carowi, car, akurat w środku powstania styczniowego, wezwał go do siebie i kazał do Warszawy więcej nie wracać, osadzając go za Uralem. I tak już pozostał, nie wracając już nigdy do swej biskupiej stolicy, do śmierci.
Mogę także przypomnieć kardynała prymasa Stefana Wyszyńskiego, bo jakże nie przypomnieć tej wielkiej figury Sługi Bożego, który tutaj przez tyle lat głosił słowo Boże, ale także potrafił cierpieć, który nadał, kochając Warszawę, blask swojej duchowości temu, co w nas jest dobre, szlachetne, co w Warszawie się budzi jako chęć dobra, piękna, rzetelności.
Starałem się iść drogą mojego wielkiego Poprzednika, a były to czasy trudne. Przejście z ustroju PRL do Polski wolnej, o ustroju demokratycznym, to są także dzieje zmagania się nie tylko moje: wszystkich, a szczególnie duchowieństwa i osób świeckich oddanych Kościołowi, rozumiejących Kościół. To był ustawiczny, stopniowy wzrost zrozumienia działania Opatrzności Bożej, która często doświadczając, doświadczenia wykorzystuje ku naszemu wzmocnieniu, ku wzrostowi naszej godności.
Biskup Wielgus także wpisuje się w te charaktery, które rozumiemy jako Sługi Pana. Tak, Arcybiskup Wielgus jest Sługą Boga. To, że przechodził różne perypetie, to są doświadczenia, które powinny służyć ku budowaniu człowieka, żeby zrozumieć głębiej jego zależność od Boga, a jednocześnie potrzeby dogłębnego widzenia zła.
Z życiorysu Arcybiskupa Wielgusa wiemy, jak bardzo kochał naukę, jak bardzo ukochał naukę teologii, a więc naukę Kościoła. I na obszarze tej nauki czynił takie postępy, że zainteresowały się nim siły Służby Bezpieczeństwa. Co to były Służby Bezpieczeństwa? To była organizacja, czy instytucja w Polsce Ludowej, która miała czuwać nad „poprawnością charakterów”. To znaczy: żeby nie było przerostu burżuazji, żeby nie było odchyleń ideologicznych, żeby nie było nadmiaru dewocji, żeby ludzie byli ukształtowani wedle modelu, jaki został narzucony z ideologii marksistowsko-leninowskiej. To była ogromna organizacja, która penetrowała wszystkie warstwy społeczne, może w sposób szczególny duchowieństwo, jako najbardziej niezależne, jako najbardziej pielęgnujące patriotyzm. Otóż ta ideologia jak walec szła przez sumienia i starała się je spłaszczać, po to żeby wyrównać wszystko do poziomu ówczesnego socjalizmu.
W Polsce ten walec miał pewne dylatacje, nie był to walec tak miażdżący jak w innych państwach, był wszelako wszechobecny i dlatego penetrował ludzi bardziej zdolnych i wszystkie wysiłki wkładał, aby ich podporządkować. My nie znamy dzisiaj ani tej strategii, ani sposobów działania, a jeżeli znamy, to z opowiadania, nie z systematycznego badania i wykładu.
Otóż w takie zawirowania dostał się Ksiądz Arcybiskup jako kapłan, bardzo gorliwy kapłan, który się nie podobał, i za to, że był zbyt gorliwy, dostawał nagany. Dzisiaj łatwo powiedzieć, że został włączony w te zawirowania, ale nie znamy sposobów, presji, jakie zostały wywarte na to, żeby taki akt zaistniał - nieważny z mocy prawa, bo w grę wchodziły zastraszenia, groźby i krzyki. Dzisiaj o tym nie wiemy, dziś wiemy, że to było.
Dalej - nie wiemy, jak opuścił szeregi, jak to pozbyto się niepotrzebnego sługi. O tym dokumenty milczą.
Dzisiaj dokonał się nad Arcybiskupem Wielgusem sąd. Cóż to za sąd? Na podstawie świstków, dokumentów trzeci raz odbijanych. My nie chcemy takich sądów! Jeżeli przeciw osobie ma się konkretne zarzuty, to trzeba je sformułować i ona musi się do nich ustosunkować. Nadto muszą wystąpić obrońcy, muszą być świadkowie, dokumenty muszą przejść ocenę prawidłowości, zgodności. Wszystkiego tego w osądzie Biskupa Wielgusa zabrakło. To nie był sąd.
Biskup Wielgus był przymuszony szykanami, krzykiem, wrzaskiem do tego, aby włączył się we współpracę. Dlaczego jego współpracownik dzisiaj nie świadczy? Przecież możemy się doliczyć kilkudziesięciu tysięcy ubowców, którzy dziś są rozlokowani na dobrych, myślę, posadach, i nie mamy żadnego świadka, który by teraz zeznawał...
Trudno więc dzisiaj z całą powagą myśleć o IPN. O tym, że on jest wyrocznią i źródłem informacji o obywatelach dla całego państwa. To jest stanowczo za mało, bo to jest zbyt brudne i zbyt powierzchownie dotykane, a jest to ogromna plama na współczesnym pokoleniu, które musi się z tego wydobyć.
Bracia i Siostry! Nasze kryterium kościelne co do kwalifikacji Sługi Bożego nie opiera się tylko na kryształowej przeszłości. Przeszłość jest także domeną Pana Boga, którą On może żałującemu także przebaczyć i go rozgrzeszyć. I to nie tylko chodzi o księży, bo przecież osób, którzy byli dotknięci temu podporządkowaniu się Służbie Bezpieczeństwa, więcej mamy w innych kategoriach zawodów niż wśród duchowieństwa.
Ale myślę o tym ogólnym stwierdzeniu, że Bóg w swojej strategii służby sobie, w powoływaniu Sługi Pana ma inne kategorie kwalifikacji, inne kryteria. Przypomnę jedno wydarzenie, które jest dla Kościoła charakterystyczne. Pan Jezus powołał św. Piotra na głowę Kolegium Apostołów i głowę Kościoła. Św. Piotr to nie był kryształ, to nie był ideał bez skazy. Przeciwnie, w jego życiu spotykamy słabości, czasem zawahania, czasem nawet złe doradztwo. Taki był św. Piotr, zwłaszcza że sam zaparł się Pana Jezusa. Potem płakał. Ale Pan Jezus, przychodząc do Piotra, pytał się: „Czy ty Mnie miłujesz?”. To było kryterium! Św. Piotr odpowiada: „Ja Cię miłuję. Ty wiesz, że Cię miłuję”. I wtedy zapada najwyższa decyzja, najwyższa nominacja: „Paś baranki Moje”.
Tak więc, Bracia i Siostry, Kościół ma swoje widzenie, bo to nie tylko jest widzenie instytucji ziemskiej, chociaż i te kategorie są, ale jest to wizja ciała mistycznego Chrystusa. My jesteśmy żywymi członkami, przez które przepływa łaska. A łaska to jest bezmiar dobroci Bożej. I tak musimy kształtować siebie. Jesteśmy jako kapłani z ludu wzięci i na nas odbija się to, co na ludziach. Mamy swoich kolegów lekarzy, inżynierów, techników i adwokatów, jesteśmy z ludu wzięci - ale po to, żeby służyć ludowi przez Chrystusa. I dlatego nasze usilne przylgnięcie do Chrystusa w chwilach trudnych. Bo jest inaczej „paść baranki”, gdy one słuchają, a inaczej, gdy czują niechęć. I to Kościół bierze pod uwagę, ale przecież zasady podstawowe są zawsze takie same. Zwłaszcza zasada miłości. Im bardziej będziemy kochać Chrystusa i uczyć Jego miłości, tym będziemy lepszymi kapłanami i lepszymi pasterzami. Amen.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nawet kiedy człowiek zapomina o Bogu, to jednak Bóg nie zapomina o człowieku

2025-05-01 16:30

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Karol Porwich/Niedziela

Nawet kiedy człowiek zapomina o Bogu, kiedy myśli, że Go nie ma lub że umarł, to jednak Bóg nie zapomina o człowieku. Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie. Oto wyryłem cię na obu dłoniach, twe mury są ustawicznie przede Mną (Iz 49, 15-16) – powie Bóg.

Jezus znowu ukazał się nad Jeziorem Tyberiadzkim. A ukazał się w ten sposób: Byli razem Szymon Piotr, Tomasz, zwany Didymos, Natanael z Kany Galilejskiej, synowie Zebedeusza oraz dwaj inni z Jego uczniów. Szymon Piotr powiedział do nich: «Idę łowić ryby». Odpowiedzieli mu: «Idziemy i my z tobą». Wyszli więc i wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie ułowili. A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus. A Jezus rzekł do nich: «Dzieci, macie coś do jedzenia?» Odpowiedzieli Mu: «Nie». On rzekł do nich: «Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie». Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć. Powiedział więc do Piotra ów uczeń, którego Jezus miłował: «To jest Pan!» Szymon Piotr, usłyszawszy, że to jest Pan, przywdział na siebie wierzchnią szatę – był bowiem prawie nagi – i rzucił się wpław do jeziora. Pozostali uczniowie przypłynęli łódką, ciągnąc za sobą sieć z rybami. Od brzegu bowiem nie było daleko – tylko około dwustu łokci. A kiedy zeszli na ląd, ujrzeli rozłożone ognisko, a na nim ułożoną rybę oraz chleb. Rzekł do nich Jezus: «Przynieście jeszcze ryb, które teraz złowiliście». Poszedł Szymon Piotr i wyciągnął na brzeg sieć pełną wielkich ryb w liczbie stu pięćdziesięciu trzech. A pomimo tak wielkiej ilości sieć nie rozerwała się. Rzekł do nich Jezus: «Chodźcie, posilcie się!» Żaden z uczniów nie odważył się zadać Mu pytania: «Kto Ty jesteś?», bo wiedzieli, że to jest Pan. A Jezus przyszedł, wziął chleb i podał im – podobnie i rybę. To już trzeci raz Jezus ukazał się uczniom od chwili, gdy zmartwychwstał. A gdy spożyli śniadanie, rzekł Jezus do Szymona Piotra: «Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?» Odpowiedział Mu: «Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego: «Paś baranki moje». I znowu, po raz drugi, powiedział do niego: «Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie?» Odparł Mu: «Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego: «Paś owce moje». Powiedział mu po raz trzeci: «Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie?» Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: «Czy kochasz Mnie?» I rzekł do Niego: «Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego Jezus: «Paś owce moje. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz». To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to, rzekł do niego: «Pójdź za Mną!»
CZYTAJ DALEJ

Profanacja i oburzenie! Michał Szpak naśladuje ukrzyżowanego Jezusa

2025-05-03 23:25

[ TEMATY ]

profanacja

Autorstwa Silar - Praca własna/commons.wikimedia.org

Michał Szpak

Michał Szpak

Michał Szpak posunął się za daleko. Jego zdjęcie przypominające ukrzyżowanego Jezusa to nie „artyzm”, a profanacja!

Szpak na zdjęciu pozuje z nagim torsem i rozłożonymi rękami w sposób wyraźnie przywodzący na myśl wizerunek ukrzyżowanego Jezusa.
CZYTAJ DALEJ

Zmarł ks. prof. Helmut Juros, wybitny teolog, etyk i politolog

2025-05-05 06:30

[ TEMATY ]

zmarły

Adobe Stock

4 maja 2025 r. w wieku 92 lat zmarł śp. ks. prof. Helmut Juros, wybitny teolog, etyk i politolog, badacz w zakresie katolickiej nauki społecznej, założyciel Instytutu Nauk o Polityce i Administracji UKSW. Wychował i wykształcił liczne grono studentów i naukowców. Był członkiem i aktywnym uczestnikiem wielu polskich i europejskich gremiów oraz towarzystw naukowych. Wykładał na wielu krajowych i europejskich uniwersytetach.

Helmut Juros urodził się 4 sierpnia w 1933 w Krasiejowie k/Opola. W latach 1952-1959 odbył studia filozoficzno-teologiczne w Instytucie Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów w Krakowie. W 1958 r. przyjął święcenia kapłańskie w Zgromadzeniu Salwatorianów w Krakowie.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję