Reklama

By pokolenia nie zostawały bez historii

Jest ich kilkadziesiąt w Polsce. Nazywają się grupami historyczno-rekonstrukcyjnymi. Zadanie, jakie sobie stawiają, to jak najwierniejsze odtwarzanie zdarzeń z różnych epok czy epizodów historycznych. Najczęściej jednak z czasów nam najbliższych - II wojnyświatowej. A w szczególności Powstania Warszawskiego

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ciepłe popołudnie. Na dziedzińcu zamkniętym przez kilka warszawskich żoliborskich kamienic trwa musztra. Żołnierze poubierani są w różnorakie stroje. Większość w niemieckie panterki zdobyte w magazynach na Stawkach. Spodnie cywilne albo od munduru. Niektórzy mają żołnierskie kamasze. Inni oficerki. Broń też jest bardzo urozmaicona. Głównie stare karabiny. Ale i kilka pistoletów krajowej bądź niemieckiej produkcji. Za pasami zatknięte granaty wyprodukowane w podziemnych fabrykach broni. Tylko dwa elementy umundurowania są jednakowe: orzełki na czapkach bądź furażerkach i biało-czerwone opaski. Żołnierze są w różnym wieku. Od jedenasto- do czterdziestolatków. Wśród nich „sanitariuszki, morowe panny”, jak śpiewają w powstańczej piosence. W piwnicy jednego z budynków wciąż jeszcze trwa omawianie planów logistycznych. Wszyscy słuchają w skupieniu, żeby swoje zadania wykonać perfekcyjnie. Uzgadniają każde posunięcie co do minuty. Jakikolwiek błąd może skończyć się dramatycznie.
Ta scena to tylko jedno z ćwiczeń warszawskiej Grupy Historycznej „Zgrupowanie Radosław”. Do złudzenia przypomina odprawę w czasie dni Powstania Warszawskiego tuż przed wymarszem do walki na barykadach. O to, by sceny były najbliższe autentycznych wydarzeń, dbają autentyczni żołnierze powstańczego Zgrupowania „Radosław”. Dziś dobiegający osiemdziesiątki.

Przede wszystkim edukacja

Grupa Historyczna „Zgrupowanie Radosław” powstała przed pięciu laty. Nazwę wzięła od jednego ze znanych oddziałów Powstania Warszawskiego - Zgrupowania „Radosław”, które przeszło najbardziej dramatyczny szlak bojowy. Od Woli przez Stare Miasto, Śródmieście, Czerniaków, Mokotów. Dowodził nim pułkownik Jan Mazurkiewicz ps. „Radosław”. W czasie wojny dowódca Kedywu AK. Po wojnie zaś jeden z najwyższych rangą oficerów Armii Krajowej, który wydał odezwę do żołnierzy AK wzywającą ich do ujawnienia się.
Jednym z współtwórców Grupy Historycznej „Zgrupowanie Radosław” jest ponadczterdziestoletni Tomasz Karasiński. Niegdyś student historii Uniwersytetu Warszawskiego. Z historią spotkał się już jako chłopaczek. Na posesji domu budowanego przez jego rodziców na warszawskiej Sadybie ojciec znalazł lśniącą jeszcze szablę i cztery bagnety z czasu kampanii wrześniowej. I Tomasz do dziś jeszcze ma przed oczami lśniącą głownię szabli. To zdecydowało, że zainteresował się historią. Już kiedy był młodzieńcem, ojciec zaprowadził go do jednego z bardziej znanych kolekcjonerów militariów i od tego zaczęła się jego hobbystyczna pasja. Rozmiłowanie w historii i militariach dopełniała świadomość, że zarówno ojciec, jak i wujowie walczyli w Powstaniu Warszawskim. Choć o wojnie mówiono tylko w czasie rodzinnych spotkań.
Krzysztof Radzikowski z „Radosława” jest z wykształcenia informatykiem. Brakuje mu trzy lata do trzydziestki. Jego rodzice nie walczyli w Powstaniu. Ani nikt z rodziny. A historią najnowszą zainteresował go w warszawskim liceum im. Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej nauczyciel historii, prof. Szyszko. Plastyk - Małgorzata Czuczman działa w „Radosławie” z szesnastoletnią córką. Jej rodzina pochodzi z Kresów Wschodnich. Ojciec Małgorzaty walczył w podziemiu czasów wojny. Był żołnierzem legendarnego dowódcy „Wilka”, czyli Macieja Kalenkiewicza. Więc, jak śmieje się Małgorzata, „walkę ma we krwi”. Ze „Zgrupowaniem” związana jest od dwóch i pół roku. Trafiła do niego przez druhnę Szczepanowską z „Szarych Szeregów”.
- Któregoś razu u druhny Szczepanowskiej spotkałam Tomka Karasińskiego i on mnie zaprosił do „Zgrupowania” - wspomina Małgorzata Czuczman. - Początki były stresujące, bo przecież tu są nieomal sami młodzi ludzie. Ale szybko znaleźliśmy wspólny język w naszym rozmiłowaniu się w historii Polski. Od czasów liceum interesowałam się Powstaniem Warszawskim. Zastanawiałam się nawet nad studiami historycznymi, ale zdominowała mnie plastyka. Dziś wojsko to moja pasja. Rekonstrukcja to dwadzieścia procent naszej działalności. Najwięcej czasu poświęcamy lekturze książek z zakresu historii i na spotkania z kombatantami.
- Naszym podstawowym założeniem jest edukacja młodzieży. Z tym wiąże się konieczność propagowania historii w atrakcyjnej formie. Nie możemy jednak sobie pozwolić na żadne ubarwienia, czy „zaokrąglenia” historii, byle było ciekawiej - mówi Tomasz Karasiński, zwany w „zgrupowaniu” komendantem. - Na to, co robimy, mamy zgodę Światowego Związku Armii Krajowej, jak też żołnierzy zgrupowania „Radosław”. Oczywiście, zdarzają się żołnierze z czasów Powstania, którym nie podobają się nasze rekonstrukcje. Dla nich jest to profanacja prawdziwej walki. Ale takie postawy są niezmiernie rzadkie. Niekiedy pojawia się też rodzaj zazdrości, że odtwarzamy walkę oddziałów ze Śródmieścia czy Starówki, a rzadziej z innych regionów Warszawy. Ale jako grupa zajmujemy się przecież nie tylko Powstaniem, lecz także propagowaniem historii Polskiego Państwa Podziemnego. I polskich organizacji niepodległościowych. Od 1939 r. po 21 października 1963 r., czyli do czasu zastrzelenia ostatniego żołnierza podziemia, Józefa Fronczaka ps. „Lalka”, pod miejscowością Pisaki koło Krasnegostawu. Nie interesują nas też wewnętrzne podziały w środowiskach kombatanckich. Choć wiemy, że niektórzy z akowców byli w komunistycznym „zbowidzie”, a inni nie. I do dzisiejszego dnia istnieje między nimi konflikt.
- Chcemy przekazać młodemu i średniemu pokoleniu to, o co powstańcy wówczas walczyli. A nie to, o co oni walczą ze sobą dzisiaj - podkreśla Krzysztof Radzikowski. - Walczyli o wolną Polskę i dla nas ta idea jest nadrzędna. Dzisiejsze waśnie powstały przecież po wojnie. Niektóre powojenne zachowania ich dowódców może nie były najpiękniejsze. Ale one rzucają cień na osobę, a nie na oddział czy zgrupowanie.

By najwierniej pokazać

Grupa Historyczna „Zgrupowanie Radosław”, bądź część jej uczestników, brała udział w wielu powstańczych inscenizacjach, m.in. w pokazach walk na Woli czy Czerniakowie, walk o Cytadelę, czy Pałacyk Szustra na Mokotowie. Realizowała również inscenizację rozbicia Powiatowego Urzędu UB w Puławach przez oddział „Orlika”. „Zgrupowanie” prezentuje też niezwykle poruszające widowisko historyczne, jakim jest „Katyński marsz cieni”, czyli przemarsz żołnierzy ulicami Warszawy w rocznicę odkrycia grobów katyńskich. W inscenizacji bierze udział wiele grup historycznych, zaś uczestnicy marszu korzystają z mundurów, które „grały” w filmie „Katyń” Andrzeja Wajdy. W zeszłym roku wielkim wyróżnieniem dla „Zgrupowania” było przygotowanie na 11 Listopada, na zlecenie Biura Bezpieczeństwa Narodowego, inscenizacji w ramach wystawy „Żołnierze Wyklęci”.
- Zawsze przy tworzeniu inscenizacji staramy się dotrzeć do największej liczby osób, które brały udział w walkach przez nas przedstawianych - opowiada Tomasz Karasiński. - Wiele jeszcze pamiętają, mogą pomóc. Spotykamy się często z dwudziestoma, trzydziestoma powstańcami, by jak najwierniej pokazać dane wydarzenie. Pracujemy nad inscenizacją niemal rok. To jest tak, że kiedy kończymy w sierpniu inscenizację, to odpoczywamy miesiąc i przygotowujemy się do następnej. Przygotowanie każdej z nich to również rozmowy i ustalenia z samorządami, policją, służbą medyczną.
Do Grupy Historycznej „Zgrupowanie Radosław” nie może przystąpić każdy. Zarówno dorośli, jak i młodzież poddawana jest egzaminowi z historii. Muszą znać, choćby w podstawowym zakresie, historię Powstania Warszawskiego oraz Polskiego Państwa Podziemnego. A w szczególności powstańczego „Zgrupowania Radosław”. Mają także obowiązek dokształcania się. Młodzież do osiemnastego roku życia musi mieć też zezwolenie rodziców, a także dobre wyniki w szkole.
- Jest u nas głównie młodzież. Ludzie w wieku tych, którzy przeważnie walczyli w Powstaniu Warszawskim - opowiada Krzysztof Radzikowski. - Im jest dziś łatwiej trafić do rówieśników. Mówią ich językiem. Znają ich emocje. Jeśli osiemnastolatka zainteresujemy danym tematem, to on zainteresuje trzech następnych. I ta grupka ludzi będzie propagowała historię w swoim środowisku. A jest to niezwykle ważne w czasach, kiedy euroentuzjaści mówią, że nie należy zajmować się przeszłością, tylko przyszłością; kiedy na szpaltach niektórych gazet można przeczytać, że Niemcy nie strzelali do bezbronnych ludzi, a tylko do tych z bronią w ręku. Szczęśliwie, na przestrzeni ostatnich lat popularność grup historycznych rośnie. Sporo z nich jeździ ze swoimi inscenizacjami do szkół, a nawet na uczelnie. Dają wykłady o orężu. A właściwie o wszystkim, co jest związane z danym okresem historycznym.
Jednak działalność w Grupie Historycznej „Zgrupowanie Radosław” to również inne obowiązki. Jej uczestnicy pełnią opiekę nad kilkunastoma sztandarami powstańczymi. Głównym z nich jest sztandar Zgrupowania „Radosław”.
- Wystawiamy poczty sztandarowe, bo wiadomo, w jakiej kondycji fizycznej są dziś środowiska kombatanckie - mówi Tomasz Karasiński. - Wszystkie uroczystości są wielogodzinne. Oczekiwania na wymarsz. Udział we Mszach św. Czy słońce, czy deszcz. Stanie na kilkugodzinnych uroczystościach ze sztandarem bywa dla tych, często już schorowanych ludzi, uciążliwe. Więc robimy to za nich. Mamy zgodę na występowanie w mundurach tych ugrupowań. Jeśli ktoś z innych środowisk kombatanckich zwraca się o pomoc, to też zawsze jesteśmy do ich dyspozycji. Organizujemy ponadto dwa razy do roku kwestę na rzecz renowacji grobów. Bo duża część naszego środowiska jest członkami „Społecznego Komitetu Opieki nad Grobami Poległych Żołnierzy Batalionu Zośka, Zgrupowania „Radosław”. Coraz częściej także potrzebna jest pomoc w organizowaniu pogrzebów kombatantów. Zawsze wystawimy poczet sztandarowy. Generalnie bierzemy udział we wszystkich uroczystościach, gdzie stoją sztandary. A więc w święta państwowe czy religijne. Bo większość z nas jest związana z Kościołem. Tak więc bierzemy udział we Mszach św. rocznicowych czy za poległych. Wiele osób już odchodzi od nas na zawsze, więc staramy się też jeszcze nagrywać ich wspomnienia. Aby nasze pokolenie nie zostało bez historii.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Abp Galbas w Piekarach Śląskich: Gdyby Kościół się nie upierał przy aborcji miałby lepszą prasę

Gdyby Kościół się nie upierał przy aborcji, czy eutanazji, miałby lepszą prasę ‒ mówił w Piekarach Śląskich abp Adrian Galbas. Metropolita katowicki wygłosił słowo wstępne podczas dorocznej Pielgrzymki Mężczyzn i Młodzieńców do Matki Sprawiedliwości i Miłości Społecznej. Sporą część swojej wypowiedzi poświęcił obecności wiernych w Kościele.

Zwracając się do pątników metropolita katowicki zauważył, że pielgrzymki piekarskie, zarówno męskie, jak i żeńskie, to jeden z wielkich skarbów Śląska i śląskiego Kościoła. ‒ I nasza wielka duma! Przychodźcie tu i przyprowadzajcie następnych, następne pokolenia, a one niech przyprowadzają kolejne ‒ powiedział.

CZYTAJ DALEJ

Papież podczas I Światowych Dni Dzieci: wiara daje szczęście

Wszyscy jesteśmy szczęśliwi, bo wierzymy – powiedział Papież Franciszek do dzieci w homilii podczas pierwszych Światowych Dni Dzieci, w których uczestniczą przedstawiciele 101 krajów. Dodał, że wiara daje nam szczęście. Zwrócił się także z prośbą do dzieci: „módlcie się o pokój, aby nie było wojen”.

Pierwsze Światowe Dni Dzieci wypadają w tym roku w Uroczystość Trójcy Przenajświętszej. W homilii do dzieci Papież skupił się na wyjaśnieniu roli trzech Osób Boskich. Podkreślił, że Bóg jest jeden, ale w trzech Osobach.

CZYTAJ DALEJ

Drzewicki Koncert Uwielbienia

2024-05-27 09:40

[ TEMATY ]

koncert

Karol Porwich/Niedziela

W najbliższy czwartek, 30 maja 2024 r. w Boże Ciało o godz. 19.00, w Regionalnym Centrum Kultury w Drzewicy odbędzie się po raz piąty Drzewicki Koncert Uwielbienia.

Hasło tegorocznego Koncertu - „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”, zaczerpnięte z Ewangelii wg św. Jana, nawiązuje do najważniejszego wyzwania, jakie stawia przed nami Chrystus – przykazania miłości. W sposób heroiczny przykazanie to zrealizowała rodzina Ulmów z Markowej na Podkarpaciu. Kilka miesięcy temu, bo we wrześniu 2023 r. odbyła się uroczystość beatyfikacji Józefa i Wiktorii Ulmów oraz ich siedmiorga dzieci: Stasia, Basi, Władzia, Frania, Antosia, Marysi i dziecka, które w momencie śmierci było jeszcze w łonie matki. Po raz pierwszy w historii Kościoła do chwały ołtarzy została wyniesiona cała rodzina wraz z nienarodzonym jeszcze dzieckiem. Ponieśli oni w dniu 24 marca 1944 roku śmierć męczeńską, ponieważ w swoim domu dali schronienie ośmiu Żydom, którzy także zostali zamordowani z rąk hitlerowców. W tym roku mija 80 lat od tego wydarzenia. W muzeum domu rodziny Ulmów do dziś znajduje się egzemplarz książki zawierającej historie biblijne. Można zauważyć, że nosi on wyraźne ślady używania. Znamienne jest to, że ktoś z rodziny podkreślił czerwonym kolorem jeden z tytułów: „Przykazanie Miłości – Miłosierny Samarytanin”, a obok niego dopisał słowo: „TAK”. Widać tu niezwykłą siłę obecną w Ewangelii uzdalniającą człowieka do realizacji miłości bliźniego, aż po ofiarę z własnego życia. Tegorocznemu Koncertowi, oprócz doskonałej muzyki i czasu na modlitwę, będą towarzyszyły sceny z życia błogosławionych męczenników, obecnych w znaku relikwii. Patronat honorowy nad wydarzeniem sprawuje Biskup Radomski Marek Solarczyk. Patronat medialny zapewniają Redakcja Tygodnika Katolickiego "NIEDZIELA", Redakcja Radia Plus Radom, Redakcja "Gościa Niedzielnego". Organizatorami Koncertu są Parafia pw. św. Łukasza Ewangelisty w Drzewicy oraz Regionalne Centrum Kultury w Drzewicy.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję