Reklama

Kościół

Dr Szpytma, IPN: Ulmowie są symbolem wszystkich Polaków zamordowanych za pomoc Żydom

Ulmowie są dzisiaj - nie tylko w naszym kraju - symbolem tych wszystkich Polaków, którzy za pomoc Żydom zostali zamordowani – mówi dr Mateusz Szpytma, wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej i krewny rodziny Ulmów. W wywiadzie udzielonym KAI opowiada również o wielu nieoczekiwanych zbiegach okoliczności, które pozwoliły rozpowszechnić historię „Samarytan z Markowej”. – To jest dla mnie coś, co się wymyka ludzkim kategoriom. Widzę w tym rękę wyższą – przyznaje.

[ TEMATY ]

rodzina Ulmów

Archiwum krewnych rodziny Ulmów

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KAI: Proszę na początek powiedzieć o pokrewieństwie, jakie łączy Pana z rodziną Ulmów.

- Moja babcia była siostrą Wiktorii Ulmy, a Wiktoria była mamą chrzestną mojego taty. Moja babcia z Wiktorią się bardzo lubiły, pomagały sobie w czasie wojny. Moja babcia była troszkę bardziej majętna, więc dzieliła się tym, co miała i nieraz mój tata zanosił różne rzeczy Ulmom, podobnego wsparcia udzielała im również pozostała część jej rodziny i rodziny Józefa. Pamiętam, że w latach 80. XX wieku nieraz bywaliśmy w domu, w którym się wychowała Wiktoria. Odwiedzaliśmy tam krewnych, czyli rodzeństwo i szwagrów Wiktorii, oczywiście już wtedy nieżyjącej.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

KAI: Jest Pan spokrewniony z rodziną Ulmów, pochodzi Pan z Markowej, ale kiedy tak na poważnie zaczął Pan zgłębiać ich historię?

- Mimo że ta historia była obecna w mojej rodzinie, to tak naprawdę zacząłem się nią interesować na wiosnę 2003 roku, czyli dokładnie 20 lat temu. Impulsem była dla mnie informacja, którą usłyszałem na Mszy św., że Kościół katolicki rozważa wszczęcie procesu beatyfikacyjnego rodziny Ulmów. Uświadomiłem sobie jaki skarb, jakich bohaterów mam w swojej rodzinnej miejscowości i w swojej rodzinie. Ponieważ z wykształcenia jestem historykiem i już wtedy byłem pracownikiem Instytutu Pamięci Narodowej, uznałem za swoją powinność zgłębić tę wiedzę. Pomyślałem, że powinien powstać trwały znak poświęcony rodzinie Ulmów i ukrywaniu przez nich Żydów w postaci pomnika. Z tym pomysłem zwróciłem się do Towarzystwa Przyjaciół Markowej, do wójta gminy Markowa i do księdza proboszcza. W każdym z tych trzech miejsc spotkałem się z przychylnym podejściem. Stanąłem na czele komitetu budowy tego pomnika, który powstał ze składek mieszkańców wsi. Tu nie było dotacji żadnej instytucji państwowej. Został on odsłonięty 24 marca 2004 roku.

Również na wiosnę 2003 roku uświadomiłem sobie, że tak naprawdę to nie ma publikacji o rodzinie Ulmów, jedynie w monografii wsi Markowa pojawia się nota biograficzna o Józefie Ulmie. Postanowiłem, że powstaniu pomnika będzie towarzyszył również artykuł naukowy, zgłębiający tę historię.

Reklama

KAI: Pomnik i artykuł nie zamknęły jednak tematu, a dopiero tak naprawdę go otworzyły.

- Myślałem, że na tym poprzestanę, ale impulsem do dalszego działania były uroczystości 60. rocznicy mordu na rodzinie Ulmów. Ta historia niezwykle mocno zainteresowała media, także poprzez to, że na odsłonięciu tego pomnika pojawił się Abraham Izaak Segal, który przeżył w Markowej ostatni etap Holokaustu. Tenże Abraham Izaak rozpropagował tę historię w Izraelu. Pomagała w tym jego synowa, która jest wicedyrektorką szkoły i organizowała wyjazdy do Polski, w tym do Markowej. A to wszystko było ułatwione poprzez fakt, że Ulmowie od 1995 roku byli uznani za Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, więc nikt w Izraelu nie miał wątpliwości, że sprawa jest wiarygodna. I właśnie po 2004 roku zaczęły przyjeżdżać bardzo liczne wycieczki izraelskie pod ten pomnik i na grób rodziny Ulmów. Jednocześnie przeżycia związane z tą historią i zainteresowanie medialne skłoniły społeczność Markowej do tego, aby dwa lata później nadać szkole podstawowej i gimnazjum imię Rodziny Ulmów. Wówczas, w 2006 roku, pojawili się przedstawiciele władz państwowych, których dwa lata wcześniej nie było: minister kultury i dziedzictwa narodowego, przyjechał ambasador Izraela w Polsce. I tak ta wiedza zaczęła się rozpowszechniać. Równocześnie wspierany przez śp. Janusza Kurtykę, prezesa IPN, napisałem dwie różne książki o rodzinie Ulmów: jedną po polsku, a drugą po angielsku.

KAI: Od 7 lat w Markowej funkcjonuje Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej, które przybrało imię Rodziny Ulmów. W jej powstanie miał Pan wkład organizacyjny i merytoryczny. To pierwsza tego typu placówka. Na czym się Pan wzorował, jak powstawała wizja tego obiektu?

Reklama

- Widząc liczne wycieczki z Izraela do Markowej - a było to około 5000 odwiedzających rocznie - stwierdziłem, że warto stworzyć muzeum, które będzie poświęcone ich historii. Zbiegło się to z wydaniem przez oddział Instytutu Pamięci Narodowej w Rzeszowie książki prof. Elżbiety Rączy o ratowaniu Żydów na Podkarpaciu. Wtedy zmodyfikowałem ten pomysł, żeby to muzeum było poświęcone wszystkim Polakom ratującym Żydów na Podkarpaciu, a nosiło imię Rodziny Ulmów. Nad koncepcją scenariusza wystawy stałej muzeum pracowałem właśnie z panią profesor Rączy. Ostatecznie, niedługo przed otwarciem placówki, zapadła decyzja, że będzie ona gromadzić historie z całego kraju, co kilka lat później zaskutkowało m.in. nową koncepcją sadu pamięci, w którym wymieniono nazwy wszystkich miejscowości, w których ratowano Żydów.

Na początku pomysł utworzenia muzeum wydawał się kompletnie nierealny, ale spotkałem na swojej drodze Bogdana Romaniuka, radnego sejmiku województwa podkarpackiego i ówczesnego prezesa Stowarzyszenia Szczęśliwy Dom im. Wiktorii i Józefa Ulmów. Bogdan przekonał do tego pomysłu zarząd województwa podkarpackiego, a następnie cały sejmik. Inwestycję, przy przychylności również ówczesnego wiceministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Tomasza Merty, zlecono Muzeum-Zamek w Łańcucie. No i powolutku, w pewnych bólach, to muzeum zaczęło powstawać. Kluczowy, ostatni etap budowy oraz otwarcie to już efekt przychylności wielu instytucji i osób. Warto tu wspomnieć, że mogłem liczyć na każdego z kolejnych Prezesów IPN, ale bez ogromnej przychylności nowego Marszałka Województwa, którym w 2013 roku został Władysław Ortyl, realizacja byłaby bardzo trudna.

KAI: Pana zasługi w promocję rodziny Ulmów, upowszechnianie i upamiętnienie ich życia, są ogromne. Brał Pan udział w konferencjach i wystawach poświęconych Ulmom w kraju i za granicą. Dziś każdy bez problemu może znaleźć o nich przynajmniej podstawowe informacje. Ale jak było przed 20 laty? Czy łatwo było znaleźć odpowiednie, wiarygodne materiały?

Reklama

- Dwadzieścia lat temu o rodzinie Ulmów prawie nikt nic nie wiedział poza miejscowością, w której żyli, oraz poza urzędnikami Yad Vashem, zajmującymi się przyznaniem im medalu w 1995 r. Wszystko było do zbadania. W przypadku rodziny Ulmów niesamowite jest to, że mamy niezwykle dobrze zachowaną dokumentację w porównaniu do innych Polaków, którzy ratowali Żydów. Józef Ulma pasjonował się fotografią i zachowało się około 800 zdjęć jego autorstwa, w tym wiele, które wykonał swojej rodzinie. Zachowało się również mnóstwo dokumentów. Rodzina Józefa, niezwykle poważnie podchodząca do historii swojego rodu, te wszystkie rzeczy zachowała. Nic nie zostało zmarnowane - wszystkie pamiątki, dokumenty po Józefie Ulmie były w szafach albo na strychu w pudłach. Czekały na swój czas i na swojego historyka. Trafiło akurat na mnie, choć przecież mógł się tym przez 60 lat zainteresować ktoś inny.

Jako osoba wywodząca się z tej wsi miałem ułatwiony kontakt z mieszkańcami; znali moich rodziców, moich dziadków, ufali mi, dzielili się wiedzą, dokumentami, zdjęciami. Nie miałem najmniejszych problemów z pozyskiwaniem wiedzy. Jednocześnie miałem też profesjonalny warsztat potwierdzony studiami magisterskimi i doktorskimi.

Ponadto byłem bliskim współpracownikiem śp. Janusza Kurtyki, który w 2005 roku został prezesem Instytutu Pamięci Narodowej i wziął mnie z sobą do Warszawy. Byłem tam jego asystentem i zastępcą szefa jego biura. To wszystko ułatwiało mi działalność, bo gdybym był wolnym strzelcem, to niewiele bym zrobił, bardzo trudno byłoby się przebić z tą wiedzą. Tu się złożyło mnóstwo nieoczekiwanych okoliczności, które ułatwiły rozszerzenie wiedzy o tej historii. Poznałem też Żydów, którzy ukrywali się w Markowej u innych rodzin i którzy też pomogli w rozpropagowaniu wiedzy o rodzinie Ulmów i innych Polakach ratujących Żydów. Warto bowiem dodać, że w swoich badaniach nie ograniczyłem się tylko sensu stricte do zbadania historii Ulmów. Chciałem poznać również historię Holokaustu w mojej wsi i losy każdego z Żydów tu zamieszkałych. W dużej mierze mi się to udało. Odkryłem także kilku Żydów, nieznanych wcześniej opinii publicznej, którzy przeżyli dzięki Polakom w Markowej. Teraz wiemy, że było ich co najmniej 21. Udało się również uratować wiedzę o wielu polskich domach, w których uzyskali pomoc.

Reklama

KAI: Jak widać każdy święty ma swój czas i Pan Bóg wybrał ten czas i Pana, aby tę historię upowszechniać.

- Jednocześnie ksiądz arcybiskup Józef Michalik, który z ówczesnym proboszczem śp. ks. Stanisławem Leją zainicjował proces beatyfikacyjny rodziny Ulmów, został przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski. Uczestniczył w prawie każdej rocznicy ich śmierci, a jego głos bardzo często wybrzmiewał w mediach. Jego homilie o heroicznej postawie Ulmów miały niezwykłe znaczenie w rozwoju kultu prywatnego, ale też zainteresowania społeczeństwa tą historią.

2023-08-13 12:17

Ocena: +4 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ważny świadek

Niedziela przemyska 20/2023, str. IV

[ TEMATY ]

rodzina Ulmów

Ze zbiorów Mateusza Szpytmy

Mały Władziu Ulma z matką chrzestną Stanisławą Kuźniar

Mały Władziu Ulma z matką chrzestną Stanisławą Kuźniar

W wieku blisko 101 lat 20 kwietnia zmarła Stanisława Kuźniar, krewna rodziny Józefa i Wiktorii Ulmów oraz matka chrzestna ich trzeciego dziecka Władzia.

Była jedną z najważniejszych świadków w ich procesie beatyfikacyjnym. W sierpniu ub.r. obchodziła setną rocznicę urodzin! O jej śmierci poinformował dr Mateusz Szpytma, wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej. „Dla mnie była przede wszystkim Ciocią – starszą siostrą mojego Taty. Pamiętam ją od zawsze. Ufam, że Pan Bóg chciał, aby rychłą beatyfikację przeżywała wspólnie z całą Rodziną Ulmów w Niebie. ” – napisał.

CZYTAJ DALEJ

Bp Stułkowski: pomnik może być kartką wyrwaną z podręcznika historii

2024-05-06 16:48

[ TEMATY ]

bp Szymon Stułkowski

Karol Porwich/Niedziela

Bp Szymon Stułkowski

Bp Szymon Stułkowski

O tym, że pomnik, na którym uwiecznia się bohaterów z polskiej historii, może być „kartką wyrwaną z podręcznika” i że trzeba troszczyć się o swoje korzenie - powiedział bp Szymon Stułkowski podczas Mszy św. w katedrze w intencji powstańców z 1863 roku. Po Mszy św. poświęcił obelisk dedykowany dowódcom Powstania Styczniowego na ziemi płockiej. Powstał on przy katedrze z inicjatywy Stowarzyszenia Historycznego im. 11. Grupy Operacyjnej Narodowych Sił Zbrojnych.

Bp Szymon Stułkowski w homilii powiedział, że Jezus w Ewangelii nie zmusza, nie zniewala, ale zaprasza do przyjaźni i do miłości. Trudno komuś rozkazać miłość, to musi być dobrowolne. Papież Benedykt XVI w encyklice „Deus Caritas est” napisał, że „Miłość może być przykazana, ponieważ wcześniej została przekazana”: - Jezus może, ma prawo wymagać od nas miłości, ponieważ dał ją nam przez krzyż, przez ofiarę Swego cierpienia - zaznaczył duchowny.

CZYTAJ DALEJ

Pogrzeb ks. Jerzego Witka SBD

2024-05-07 16:42

ks. Łukasz Romańczuk

Msza św. pogrzebowa ks. Jerzego Witka SDB

Msza św. pogrzebowa ks. Jerzego Witka SDB

Rodzina Salezjańska pożegnała ks. Jerzego Witka SDB. Na Mszy świętej modliło się ponad 100 księży, wspólnoty neokatechumenalne oraz wierni świeccy dziękujący za posługę tego kapłana.

Msza święta pogrzebowej sprawowana była w kościele pw. Chrystusa Króla we Wrocławiu. Przewodniczył jej ks. Piotr Lorek, wikariusz Inspektora Prowincji Wrocławskiej, a homilię wygłosił ks. Bolesław Kaźmierczak, proboszcz parafii św. Jana Bosko w Poznaniu. Podczas Eucharystii czytana była Ewangelia ukazująca uczniów idących z Jerozolimy do Emaus, którzy w drodze spotkali Jezusa. Do tych słów nawiązał także ks. Kaźmierczak podkreślając, że uczniowie pełnili ważną misję w przekazaniu prawdy o zmartwychwstaniu. Kaznodzieja nawiązał także do osoby zmarłego kapłana. - W naszych sercach jest wiele wspomnień po nieżyjącym już ks. Jerzy, który posługiwał tutaj przez wiele lat. Wspominamy jego piękną pracę w Lubinie, w Twardogórze, posługę pośród młodzieży i studentów w kościele pw. św. Michała Archanioła we Wrocławiu. Organizował koncerty, na które przychodzili ludzie. Będąc proboszczem u św. Michała Archanioła zapoznał się z życiem św. Teresy Benedykty od Krzyża. Bardzo się zaangażował i to on przyczynił się do tego, że powstała kaplica Edyty Stein w kościele na Ołbinie – zaznaczył ks. Kaźmierczak dodając: - Ksiądz Jerzy założył Towarzystwo im. Edyty Stein. Zabiegał o to, aby dom Edyty Stein przy ul. Nowowiejskiej był otwartym miejscem spotkań. Organizował tam wykłady.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję