Reklama

Jan Paweł II otwarty na Krzyż

Niedziela Ogólnopolska 7/2011, str. 18-19

Ryszard Rzepecki

Jan Paweł II w Kalwarii Zebrzydowskiej, 7 czerwca 1979 r.

Jan Paweł II w Kalwarii Zebrzydowskiej, 7 czerwca 1979 r.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. inf. Ireneusz Skubiś: - Mówi się, że pobożność polska jest pasyjna - Polacy lubią rozmyślać nad Męką Pańską, śpiewają „Gorzkie żale”, pieśni pasyjne, odprawiają nabożeństwo Drogi Krzyżowej, także tzw. dróżki, gdzie rozważa się żywoty Pana Jezusa i Matki Najświętszej, Mękę Pańską. Miejscem, które sprzyja takiej modlitwie, jest sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej, z wyjątkowym zespołem kaplic, do którego pielgrzymują wierni. Ksiądz Arcybiskup wywodzi się z tego terenu, w tej pobożności pasyjnej wzrastał również młody Karol Wojtyła...

Abp Stanisław Nowak: - Rzeczywiście, wywodzę się z ziemi, gdzie Kalwaria Zebrzydowska ma wielkie oddziaływanie. Z mojego rodzinnego domu, przy dobrej pogodzie, widać bielejące mury klasztoru i kościoła - obecnie bazyliki kalwaryjskiej. Jeszcze bliżej samej Kalwarii urodził się Ojciec Święty Jan Paweł II. Ja od wschodu, on od zachodu. On miał trochę bliżej do kościoła głównego. To te same góry - Beskid Mały z górą Żarek, gdzie w początkach XVII wieku wojewoda krakowski Mikołaj Zebrzydowski ufundował kalwarię, a jego syn i wnuk kontynuowali jej budowę. Wadowice są miastem zorientowanym ku Kalwarii Zebrzydowskiej.
Kalwaria jest miejscem szczególnym, które w tej chwili określa się jako pasyjno-maryjne. Zanim jednak przyniesiono tam obraz Matki Bożej, która płakała krwawymi łzami (z Kopytówki pod Kalwarią), już były tam dróżki Męki Pańskiej. Według tradycji, Zebrzydowski ze swojego pałacu dostrzegł na Górze Lanckorońskiej i na górze Żarek płonące krzyże. Pod wpływem tego widzenia posłał człowieka do Ziemi Świętej, by na podstawie pewnych planów przeniósł to, co jest w Jerozolimie, na wzgórza Beskidu Małego. W ten sposób na przestrzeni 6 km powstała jakby druga Jerozolima. W przepięknej panoramie wzgórz rozmieszczone są kościółki i kaplice. Od XVII wieku wierni przybywają tam i rozpamiętują Mękę Pańską. Obraz Matki Bożej Płaczącej przekazano do klasztoru w 1641 r. i odtąd miejsce to stało się pasyjno-maryjnym.
Na pierwszym miejscu Kalwarii - jak mówi zresztą sama nazwa tego miejsca - jest prawda o Męce Pana Jezusa, o Krzyżu. Ojciec Święty Jan Paweł II niewątpliwie był zakochany w tym miejscu, w ogóle w tajemnicy paschalnej Męki i zmartwychwstania Pana Jezusa. Polacy, świadomi, że do zmartwychwstania idzie się przez wejście w misterium Męki, również zawsze bardzo tę Mękę przeżywali. Podobno Zebrzydowski miał ochotę na końcu dróżek Męki Pańskiej zbudować kaplicę spotkania Pana Jezusa po zmartwychwstaniu z Maryją, ale nie zrobił tego, niejako zawiesił Kalwarię na płaczu, na żalu i nawróceniu, na skrusze. Później doszły dróżki Matki Bożej i Kalwaria została dopełniona.
Ojciec Święty, gdy mówił o tajemnicy Kalwarii Zebrzydowskiej - sam często to słyszałem - widział tam tajemnicę ogromnej, jedynej więzi Matki z Synem i Syna z Matką. Uczestnictwo Maryi w śmierci Pana Jezusa jest zobrazowane w szeregu kaplic, częściowo pokrywających się z kaplicami Męki Pana Jezusa, będących miejscem nabożeństwa pogrzebu Matki Bożej przed Jej wniebowzięciem. Ojciec Święty brał to wszystko razem i kochał prawdę o Męce Pańskiej. Mawiał: Jestem kalwariarzem, człowiekiem Kalwarii, kochającym największą tajemnicę - tajemnicę Krzyża.

- Trzeba zatem na Karola Wojtyłę, potem wielkiego papieża Jana Pawła II, patrzeć przez pryzmat Kalwarii - tej bliskiej, ale i tej, która jest najbardziej związana z tajemnicą Chrystusa umęczonego, ukrzyżowanego i zmartwychwstałego...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Na pewno tak. On kochał drogi krzyżowe, ogromnie lubił modlić się przed Panem Jezusem Cierpiącym. Jest publiczną tajemnicą, że najtrudniejsze sprawy swojego życia rozwiązywał na dróżkach Pana Jezusa. Najbardziej kochał ostatni etap dróżek. Na tle gór, od kaplicy Piłata odprawiał Drogę Krzyżową... Często uciekał od świata, by się tam wymodlić. Mówił, że po każdym takim przeżyciu w Kalwarii wiele trudnych spraw mu się rozwiązywało. Ojcowie bernardyni nieraz go tam widzieli, wiele mógłby też powiedzieć jego kierowca, bo kard. Wojtyła bywał tam nie tylko z ludźmi, ale przyjeżdżał na samotną modlitwę na kalwaryjskich dróżkach. Wszystko to mamy w kazaniu z 1979 r. - jakby się wtedy spowiadał ze swojej pasyjności, z tego umiłowania Kalwarii i Męki Pana Jezusa.
Ale jeszcze słowo o pierwszej Kalwarii - Jerozolimie. Pamiętam, kiedy kard. Wojtyła wrócił z drugiej sesji Soboru Watykańskiego II, zebrał nas w seminarium - kleryków i przełożonych - by podzielić się wrażeniami ze swojego pobytu w Ziemi Świętej. Pałał, gdy wspominał święte miejsca, dzielił się z nami swymi gorącymi przeżyciami, spotkaniami. Golgota była dla niego wielkim centrum. Pamiętamy także, że gdy był już poważnie chory, pielgrzymował do Ziemi Świętej - w Ścianę Płaczu włożył wtedy karteczkę z przeproszeniem za grzechy świata przeciwko Żydom, nawiedzał też najważniejsze miejsca związane z Panem Jezusem. Ale pominięto wówczas wejście na Golgotę. Ojciec Święty był przy Grobie Pańskim, lecz nawiedzenia kaplicy Ukrzyżowania, do której idzie się po schodach, program już nie przewidywał. Jan Paweł II zawrócił z drogi, wytknął najbliższemu otoczeniu, że tego nie zauważono, i powiedział, że musi być na Golgocie. I wrócił. Wyszedł na Golgotę, pomodlił się - i dopiero odleciał z Jerozolimy. To był znak, jak to miejsce było dla niego ważne, jak je rozumiał i kochał. Oczywiście, czerpiąc z tajemnicy paschalnej, wiedział, że krzyż jest zrozumiany tylko wtedy, kiedy widzimy zmartwychwstanie Chrystusa. Bez tego krzyż byłby klęską. Ręka Ojca sprawiła cud, że Chrystus został wskrzeszony z martwych i sam, swoją mocą zmartwychwstał. Za to, że się uniżył aż do śmierci krzyżowej, Pan Go wywyższył. To Ojciec Święty wiedział, chociaż mówił: dla nas, ludzi biednych, cierpiących, droga krzyżowa naprawdę jest wielkim środkiem do zjednoczenia się z Bogiem.

- Można powiedzieć, że przez Kalwarię Ojciec Święty uczył się wielkiej teologii...

- On był teologiem od dziecka, w tym sensie, że miał wielką wiarę w szerokim znaczeniu tego słowa. Ta dążność do tajemnicy Bożej była u niego bardzo wielka. Trzeba też pamiętać, że miłość do Pana Jezusa miał niejako we krwi - jego dziadek prowadził pielgrzymkę z Czańca do Kalwarii. Przewodnik kalwaryjski na ziemi podkrakowskiej to wyjątkowy świecki, który zastępuje księdza nieobecnego z ważnych powodów. Świeccy ludzie prowadzili lud Boży na dróżki Męki Pańskiej, czytali rozważania. Dziadek Karola Wojtyły był takim przewodnikiem. Jego ojciec również bardzo kochał Kalwarię. Kiedy zmarła matka, to udali się do Matki Bożej Płaczącej. Jej uczestnictwo w cierpieniach Syna było im wtedy tak bliskie...

Reklama

- Jak na przykładzie Karola Wojtyły można by opisać kształtowanie się w człowieku pobożności i przybliżanie się do Boga?

- Trzeba pamiętać, że pobożności nie uczymy się z książek, tylko z życia. Życie, które jest siłą dla wiary, sprawia, że mamy taki czy inny styl pobożności. Ojciec Święty Jan Paweł II jako chłopiec z Wadowic od dziecka wzrastał w tej świadomości, że Męka Pana Jezusa jest wielką tajemnicą miłości Bożej - jako papież akcentował tę prawdę o Bożej miłości. Ale wzrastał, tak jak wszyscy inni, w tej pobożności, praktykując ją! Rodzice wtajemniczali go w nią. Z doświadczenia Boga przychodzi świadomość wartości religii. On doświadczał miłości Pana Jezusa, a Jego Męka mu w tym pomogła. Niejako dotykał tego, jak bardzo Bóg nas kocha, wchodził w to, przeżywał. I tak to jego życie się rozwinęło, że został kapłanem.
Myślę, że wielką rolę odegrały też dramaty życiowe Karola Wojtyły. To człowiek, który w młodości wiele wycierpiał. Gdy miał 9 lat, odeszła matka, później odszedł brat lekarz, którego bardzo kochał, potem przeżył odejście ojca, dramat wojny, Zakrzówek i Solvay, ucieczkę - to było życie sieroce...

- Otwiera nam Ekscelencja bardzo ciekawe drzwi. Jesteśmy przyzwyczajeni mówić o pobożności, o modlitwie na podstawie przeczytanych książek, natomiast Ksiądz Arcybiskup zauważa, że pobożność to realne przeżycie spotkania z Bogiem. W okolicach Kalwarii te spotkania łączą się z pobożnością pasyjną.

- Niewątpliwie, ludzie z okolic Kalwarii są szczególnie zwróceni ku Męce Pana Jezusa. Droga Krzyżowa jest tam powszechnie kochana, dużo kościołów ma w parkanach obrazy i drogę krzyżową na zewnątrz. Pielgrzymowanie, śpiewy, długie rozważania przy kaplicach, chodzenie na kolanach, na tzw. gradusach kalwaryjskich - to wszystko wprowadza w doświadczenie Boga, który się nam daje, objawia jako Miłość, Miłość Ukrzyżowana. Kiedy jest się przy Krzyżu, kiedy się go doświadcza, kiedy jest się otwartym na głos Krzyża i wrażliwym na prawdę, to można rozwinąć się tak pięknie i wyjątkowo, jak to nastąpiło u Karola Wojtyły.
To człowiek Kalwarii. Wiemy, co było później, gdy został papieżem: ileż tam doświadczeń, także krzyż życia, kierowanie Kościołem z kliniki Gemelli, tyle cierpień, interwencji i śmierć z Drogą Krzyżową - Jan Paweł II przed śmiercią prosił o czytanie rozważań Drogi Krzyżowej i ściskał w dłoniach krzyż. To był naprawdę wyjątkowy człowiek Krzyża. Znamy wielu świętych, ale on należy do wybitnych przedstawicieli duchowości Krzyża, duchowości pasyjnej. Zawsze jednak widział ją całościowo, w świetle zmartwychwstania Pana Jezusa. To bardzo prawdziwe, bo przecież nie skończyło się na męce - jest zmartwychwstanie.

- Wielkość tego Papieża, przyszłego błogosławionego, jest więc zbudowana na duchowości Krzyża...

- Tak, Jan Paweł II był człowiekiem Chrystusowego Krzyża. Ten Krzyż nosił także w swym ciele i krwi, kiedy wiele cierpiał. To pierwszy środek pobożności pasyjnej - wchodzenie w Krzyż przez cierpienie: cierpię, znoszę udręki i w ten sposób dotykam bardziej tajemnicy Krzyża. Ale gdy chodzi o samą pobożność, to jest ona cnotą, usposobieniem prawego i szlachetnego serca, które sprawia, że człowiek otwiera się na pewne wartości. Ta pobożność pomagała Karolowi Wojtyle wchodzić w życie Krzyża i z nim rozwiązywać trudne sprawy, nie tylko cierpienie, ale wszelkie trudne sprawy, które dotykają człowieka. Jak wspomniałem, on je rozwiązywał nieraz właśnie w Kalwarii tam, na tych dróżkach, dochodził do zrozumienia, że życie jest konieczną postacią uczestnictwa w życiu Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego. Jedno zazębiało się z drugim - i pobożność, i dróżki, i zapatrzenie się w Matkę Bożą Płaczącą Bolesną, a do tego jeszcze Pan Bóg dał mu trudną, lecz jakże wielką łaskę doświadczania Krzyża Chrystusowego w życiu. Św. Paweł chlubił się: „Niech mi nikt przykrości nie czyni, bo ja rany Jezusa noszę w swoim ciele” (por. Ga 6, 17). I on także w ciele nosił rany Chrystusa, i w całym świecie swojej modlitwy. Jedno z drugim stanowi o tajemnicy jego pasyjności.

- Zbliża się beatyfikacja Jana Pawła II. Szukamy takich elementów jego życia, które mogłyby stać się jakimś rodzajem zaczepienia dla ludzi potrzebujących, m.in. dla ogromnego świata chorych, których Ojciec Święty tak bardzo eksponował w swojej działalności duszpasterskiej. W jaki sposób Jan Paweł II - człowiek cierpienia może stać się dzisiaj odniesieniem dla chorych i cierpiących?

- Rzeczywiście, nie można tego pominąć, bo dziedzinę duszpasterstwa chorych Ojciec Święty szczególnie akcentował, widząc w niej również ogromne zaplecze modlitewne dla Kościoła. Podczas swoich pielgrzymek zawsze prosił chorych, żeby modlili się za niego, by ofiarowywali swoje cierpienie w ważnych intencjach. Zawsze też prosił, by organizowano mu spotkania z chorymi i cierpiącymi, z niepełnosprawnymi. Warto przypomnieć, że nasza częstochowska archikatedra w czasie pierwszej i drugiej papieskiej pielgrzymki (1979, 1983) była miejscem wielkiego spotkania Jana Pawła II z takimi grupami. A chorzy, cierpiący z wielką ufnością udawali się na spotkania z Papieżem, prosząc go o modlitwę w ich intencjach. Jak wiemy od kard. Stanisława Dziwisza, zasypywali Papieża intencjami w sprawie zdrowia, podsuwali je na klęcznik, ci, którzy czekali na operację, zrozpaczeni, bolejący, uważali, że jego modlitwa będzie skuteczna.
Jan Paweł II widział wielki sens cierpienia zanurzonego w miłości Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego. Przez udział w cierpieniu też się zmartwychwstaje. To wielka tajemnica naszej wiary.
Byłem uczniem tego Janapawłowego przeżywania tajemnicy Chrystusa, kiedy był moim profesorem, potem kiedy słuchałem jego kazań jako wychowawca kleryków, i później, po studiach z duchowości. Doświadczenie jego duszy było mi w jakiś sposób bliskie. Dzięki dobroci kard. Dziwisza dane mi było nieraz bywać w Watykanie i zawsze zapewniałem, że w Częstochowie modlimy się za niego. Prosił o to.
Przepiękny człowiek. Pierwsi w Częstochowie odprawialiśmy Mszę św. na Jasnej Górze po otrzymaniu wiadomości o jego śmierci. Przestały bić dzwony i zaczęliśmy sprawować Eucharystię. Odważyłem się wtedy powiedzieć: Umarł Święty...

2011-12-31 00:00

Ocena: 0 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Stolica Apostolska w ONZ: aborcja nie jest drogą do zrównoważonego rozwoju

2024-04-30 15:02

[ TEMATY ]

aborcja

ONZ

Zgromadzenie Ogólne ONZ

Magdalena Pijewska

Przedstawiciel Stolicy Apostolskiej wyraził na forum ONZ sprzeciw wobec międzynarodowych działań prowadzących do erozji szacunku dla świętości ludzkiego życia i niezbywalnej godności osoby ludzkiej. Abp Gabriele Caccia zabrał głos na sesji Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych, która odbyła się z okazji 30. Międzynarodowej Konferencji na temat Ludności i Rozwoju.

Stały obserwator Stolicy Apostolskiej przy Organizacji Narodów Zjednoczonych przypomniał, że trzy dekady temu zajęto się w Kairze pilnymi kwestiami związanymi z populacją i rozwojem, uznając kluczowe znaczenie zapewnienia dobrobytu jednostek i rodzin. Był to ważny kamień milowy w zrozumieniu relacji między populacją a rozwojem. Abp Caccia zauważył, że deklaracja przedstawiała ludzi nie jako przeszkodę w rozwoju, ale stawiała w centrum troskę o zrównoważony rozwój.

CZYTAJ DALEJ

Majowe drogi do nieba

2024-04-26 13:42

Niedziela Ogólnopolska 18/2024, str. 3

[ TEMATY ]

Margita Kotas

Bożena Sztajner

Ważne, by nie zostawiać drogi do świętości na ostatni etap życia, ale nauczyć się mówić Bogu „tak”, kiedy żyjemy na pełnych obrotach.

Starsi panowie, starsi panowie, starsi panowie dwaj! Już szron na głowie, już nie to zdrowie, a w sercu – ciągle maj!”. Wyjątkowo karkołomnie fragmentem piosenki Kabaretu Starszych Panów rozpoczynam ten wstępniak. Karkołomnie, bo zdawać się może, że ten żartobliwy kuplecik nijak się ma do poważnych tematów, które w zdecydowanej większości podejmujemy na łamach Niedzieli. W większości, bo porcją „fioletowego humoru” obdarza nas w felietonie bp Andrzej Przybylski (s. 23). Konsekwentnie zatem w ten karkołomny sposób będę ten fragment piosenki kleić z bieżącym numerem, a w nim wszystko się w jakiś misterny sposób „samo” ze sobą klei.

CZYTAJ DALEJ

Papież do Polaków: módlcie się o pokój

2024-05-01 10:05

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA/CLAUDIO PERI

„Módlcie się za Kościół i Ojczyznę, o pokój na Ukrainie i na Bliskim Wschodzie” - zachęcił Franciszek Polaków podczas dzisiejszej audiencji ogólnej.

Oto słowa Ojca Świętego:

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję