„Martyr” - męczennik lub świadek. Dawniej, zwłaszcza w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, słowo to odnosiło się głównie do człowieka, który poniósł śmierć za Chrystusa, za wiarę, za Kościół. Dzisiaj świadek to po prostu człowiek głęboko wierzący, dający świadectwo o Bogu w otaczającym nas świecie. Wtedy trzeba było ponieść śmierć - dzisiaj nie trzeba aż umierać w męczeństwie wylanej krwi dla Boga. Ale też nie jest tak łatwo świadczyć o Chrystusie. Mówi się tu nawet o tzw. białym męczeństwie. Kościół był i jest prześladowany: odrzucany, wyśmiewany, posądzany, krytykowany. Nawet w domu rodzinnym bywają duże podziały, każdy ma swoje zdanie, swoje poglądy i przekonania. Prowadzi to do obojętności, a często i wrogości. Z rodziny przenosi się to wszystko do szkoły, środowiska pracy... Bywa, że niektórzy uczniowie wypisują się z katechezy, a w miejscach pracy zamiast świadectwa o wierze szerzy się antyświadectwo: bluźnierstwa, przekleństwa, brudna mowa, nieprzyzwoite żarty - podobnie jak w polskim kabarecie: ksiądz przedstawiany jest tylko ujemnie, śmiesznie, przygłupawo, z niemoralnym podtekstem. Zło krzyczy, podczas gdy dobro milczy. I to płynie z ekranu TV, z Internetu, z prasy - z mediów tzw. masowych. Jak zatem ma wzrastać nasza wiara?...
Potrzeba jest dzisiaj świadectwa wiary - jednostek, małych grup, wspólnot... Bo świadectwo to „zło dobrem zwyciężać”. Właśnie wtedy, kiedy słyszy się, że chrześcijanie są niepotrzebni w życiu publicznym i wszystkiemu winni - powinniśmy być świadkami Chrystusa. Chrześcijanie dzisiaj winni być nie tyle nauczycielami - bo świat ich nie słucha - ile właśnie świadkami - bo będą ich podziwiać. Powinni być przykładem, że można pięknie i dobrze żyć - dla Boga i bliźnich.
Pomóż w rozwoju naszego portalu