Reklama

Wiadomości

Wietnamscy katolicy w Polsce

W Polsce jest tylko dwóch wietnamskich księży na blisko 40-tysięczną społeczność wietnamską. Jednak tylko kilka tysięcy z nich to katolicy. Praktykujących zaś na co dzień nie jest więcej niż tysiąc osób. Pozostali są ateistami albo wyznawcami innych religii

Niedziela Ogólnopolska 13/2013, str. 40-41

[ TEMATY ]

katolicy

MATEUSZ WYRWICH

Pani z La Vang

Pani z La Vang

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wietnamczycy stanowią obecnie największą cudzoziemską społeczność w naszym kraju. Są niekonfliktowi. Bardzo rzadko dochodzi między nimi do jakichś awantur. Mimo jednak niemałej już wspólnoty, na ulicach nie są zbyt widoczni. Najczęściej spotkać ich można na bazarach, gdyż zajmują się głównie handlem. Do niedawna blisko 90 proc. Wietnamczyków mieszkało u nas nielegalnie. Częstokroć z fałszywymi paszportami i wizami. Stopniowo zmienia to ubiegłoroczna abolicja. Już blisko połowa „nielegalnych” jest w trakcie legalizowania swojego pobytu w Polsce. - Większość z nich to migracja ekonomiczna, która przybyła tutaj szukać lepszych warunków życia - mówi o. Jan Wróblewski SVD, kierownik Domu Migranta w Warszawie, prowadzonego przez werbistów. - Słabo znają język polski i są to na ogół ludzie bardzo prości, niewykształceni, biedni. Nie konkurują też z nami na żadnej płaszczyźnie i stwarza to wrażenie, że się integrują. Ale to pozór. Pierwsze pokolenia prawie w ogóle się nie integrują. Dopiero następne. Część rodzin mieszka tu od blisko dwudziestu czy nawet więcej lat. Te wrastają już w nasze społeczeństwo, czegoś się dorobiły. Mają mieszkania, a nawet domy, swoje firmy i restauracje, tu założyli rodziny, w Polsce urodziły się ich dzieci. Nadal jednak bariera językowa sprawia, że ich odrębność jest ogromna. Mają inną mentalność.

Reklama

W Polsce mieszka też grupa ludzi, którzy znaleźli tu miejsce jako uchodźcy polityczni. Niewielki natomiast procent stanowią wykształceni Wietnamczycy. Są to na ogół przedsiębiorcy, wykładowcy, lekarze.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Parafialna solidarność

Niektórzy zamożni Wietnamczycy utrzymują kontakt z Ośrodkiem Migranta. Starają się też pomagać swoim rodakom. Najbardziej licznie jednak przychodzą tu ludzie niezamożni. - Przychodzą do nas z bardzo różnymi sprawami - mówi o. Wróblewski. - Począwszy od prośby o załatwienie komuś wózka, bo urodziło się dziecko, po wyciągnięcie nieszczęśnika z aresztu, bo zatrzymano go bez dokumentów potwierdzających legalny pobyt w Polsce. Niektórzy zwracają się po pomoc w załatwieniu numeru PESEL dla dzieci, karty bezrobotnego, jeśli ktoś „ma pobyt”, aby dostał ubezpieczenie i mógł leczyć dzieci. Organizujemy im także pomoc w załatwieniu mieszkania, pracy. Albo opiekę nad kobietą, którą bije mąż, co zdarza się raczej rzadko, ale się zdarza. Wachlarz spraw, z którymi przychodzą, jest dość duży. Jeśli chodzi o sprawy duchowe, to tym zajmują się już wietnamscy księża werbiści: o. Joachim i o. Józef.

Wietnamscy katolicy często mieszkają na obczyźnie razem, jako osoby pochodzące z tych samych parafii w Wietnamie. Wspomagają się wzajemnie, w razie potrzeby również finansowo. Część zarobionych pieniędzy wysyłają też do rodzin w Wietnamie i… swoich wietnamskich parafii. W szczególności na najważniejsze dla nich święta: Boże Narodzenie, Nowy Rok, Wielkanoc, Wszystkich Świętych, Boże Ciało.

Matka Boża z La Vang

Reklama

Katolicyzm w Wietnamie sięga pierwszej połowy XVI wieku. O. Edward Osiecki SVD w „Historii Kościoła katolickiego w Wietnamie” pisze: „Historia Kościoła katolickiego w Wietnamie naznaczona jest częstymi prześladowaniami ze strony władców. Aresztowania, więzienie, tortury, banicja, konfiskata majątku i inne represje spotykały wyznawców nowej wiary. Tysiące katolików wietnamskich ginęło w masowych egzekucjach. Sposoby zadawania śmierci były okrutne. (…) Od XVI wieku Ewangelia była jednak nieustannie przepowiadana. Zakazy i okrutne egzekucje nie zdołały wykorzenić wiary w Jezusa Chrystusa. W wyniku prześladowań śmierć męczeńską poniosło więcej niż 130 tys. wietnamskich katolików”.

Na przestrzeni wieków naród ten ewangelizowali dominikanie, jezuici, franciszkanie i werbiści. Od tamtego czasu do lat obecnych z niewielkimi przerwami tamtejsi katolicy nadal są szykanowani. Podczas kolejnych masowych prześladowań w końcu XIX wieku grupie katolików, którzy ukrywali się przed okrucieństwem władców w dżungli, ukazała się „figura Pani otoczonej światłem, która przedstawiła się jako Matka Boża”. Ukazała się nieopodal dawnej stolicy Wietnamczyków - Hue, w miejscowości La Vang. Katolicy postawili tam kapliczkę, którą przeciwnicy wiary niszczyli niejeden raz. Wreszcie w latach 60. ubiegłego wieku sanktuarium w La Vang zostało uznane przez biskupów wietnamskich za narodowy ośrodek maryjny, świątynia zaś została podniesiona przez papieża Jana XXIII do rangi bazyliki. W niecałe 10 lat później, w 1972 r., podczas wojny bazylika została zbombardowana, pozostała z niej tylko jedna ściana… Do dziś jednak miejsce to jest dla Wietnamczyków najważniejszym celem pielgrzymek. Kiedy komuniści zakazali modlić się Wietnamczykom do Jezusa Chrystusa i prześladowali ich za to, ci modlili się do swej Wielkiej Pani - La Vang. A kiedy przyjeżdżają do Polski, pielgrzymują do „polskiej La Vang” - Matki Bożej Częstochowskiej.

Niebezpieczeństwem są jehowici

Reklama

- Jeśli chodzi o rok liturgiczny, a więc obchodzenie wszystkich świąt, to wietnamski katolicyzm jest bliski naszemu - mówi o. Jan Wróblewski. - Wietnamczycy rozumieją wagę słowa Bożego. Uczestniczą we wszystkich katechezach. Korzystają ze wszystkich sakramentów. Nie mają jednak świeckich liderów, którzy prowadziliby katechizację. Całą pracę duszpasterską wykonują o. Joachim i o. Józef, który jest teraz na kilkumiesięcznym urlopie w Wietnamie. Tak więc o. Joachim na razie sam prowadzi katechezę, przygotowuje do sakramentów chrztu, ślubu czy pojednania.

O. Vo Thanh Khanh SVD, czyli o. Joachim, skończył seminarium werbistów w Wietnamie. Ma 44 lata i 9 lat posługi kapłańskiej. Kard. Kazimierz Nycz ustanowił go proboszczem personalnej parafii katolików wietnamskich na Warszawę. Jak przyznaje, władze w Wietnamie nie pozwoliłyby mu przyjechać do Polski na posługę misyjną. Zezwolono mu jednak na przyjazd, ponieważ miał studiować psychologię na UKSW. O. Joachim pochodzi z południowego Wietnamu. Wszystko podoba mu się w Polsce, ale „nie rozumie”, dlaczego język polski jest taki trudny… Mimo że mieszka tu już 8 lat, polski nie jest jego najmocniejszą stroną. - Może dlatego, że głównie spotykam się ze swoimi rodakami? - mówi z uśmiechem, jakby szukając usprawiedliwienia. Każdego dnia ma mnóstwo pracy. Dwa razy w tygodniu odprawia Mszę św. dla swoich rodaków w dwóch różnych miejscach Warszawy. Przyjeżdżają na nią Wietnamczycy z całej Polski. Raz w miesiącu celebruje też Mszę św. w Łodzi. Prowadzi również chór. Ale przede wszystkim na co dzień odwiedza swoich rodaków w miejscach ich pracy, głównie na bazarach bądź w domach. Często też występuje w roli tłumacza w różnych urzędach. Także podczas wynajmu mieszkań. - Kiedy Polacy widzą księdza, to z większym zaufaniem podchodzą do obcokrajowców - zauważa.

Opisując pobożność Wietnamczyków, o. Vo Thanh Khanh podkreśla, że wśród rodaków w średnim czy starszym wieku wiara katolicka jest dojrzała. Natomiast nadal problemem jest dojrzałość religijna wśród młodzieży czy osób do trzydziestki. Ojciec mówi, że musi ciągle nad nimi czuwać, gdyż wielu z nich przyjeżdża na rok czy dwa do pracy, więc uważają, że… nie muszą chodzić do kościoła, bo przyjechali na chwilę. Jeszcze inni utrzymują, że nie muszą chodzić do kościoła, bo przyjechali do pracy. Przed kilku laty tłumaczyli się, że boją się chodzić do kościoła, ponieważ nie mają legalnych dokumentów. Niebezpieczeństwem dla młodych wietnamskich katolików są również świadkowie Jehowy. Codziennie agitują Wietnamczyków na bazarach i chcą ich przyciągnąć do siebie. Oferują im pieniądze, a czasem np. bilet miesięczny na komunikację warszawską. - Większość Wietnamczyków wierzy, że Bóg jest. To jest dla nich bezdyskusyjne - wyjaśnia o. Joachim. - Świadkowie Jehowy też mówią, że Bóg jest, ale inaczej. Wielu młodych katolików wietnamskich nie widzi różnicy, jaka istnieje między naszą wiarą a tą, którą głoszą jehowici. Muszę im to tłumaczyć. I gdybym pomijał bazary, to więcej naszych katolików poszłoby do jehowitów. Problemem wśród naszych katolików zaczyna być także to, że kiedy już mają większe pieniądze, to ich to zmienia i zaczynają się rozwodzić. Przyjmują za swoje telewizyjne wzorce europejskie. W Wietnamie jest to nie do pomyślenia - rodzina to rzecz święta.

2013-03-25 12:11

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jasna Góra: 2 tys. młodych na Forum Szkół Katolickich

[ TEMATY ]

szkoła

katolicy

Bożena Sztajner

Z udziałem ok. 2 tys. uczniów na Jasnej Górze trwa 13. Forum Młodzieży Szkół Katolickich. Spotkanie, odbywające się pod koniec Roku Wiary przebiega pod hasłem „Wiara jest światłem na mojej drodze”. Forum jest formą wsparcia pracy wychowawczej szkół katolickich. Każdy z uczestników Forum otrzymał „zeszyt na życie”, czyli specjalną książeczkę, w której znalazły się wybrane teksty dotyczące wiary trzech papieży: Jana Pawła II, Benedykta XVI i Franciszka.
CZYTAJ DALEJ

Tajemnica stygmatów Ojca Pio

Niedziela Ogólnopolska 39/2018, str. 13

[ TEMATY ]

św. Ojciec Pio

Archiwum Głosu Ojca Pio

o. Pio

o. Pio

W 2018 r. minęło 100 lat od chwili, kiedy Ojciec Pio podczas modlitwy w chórze zakonnym przed krucyfiksem otrzymał stygmaty: 5 ran na rękach, boku i nogach – w miejscach ran Jezusa Chrystusa zadanych Mu w czasie ukrzyżowania. Jak obliczyli lekarze, którzy go wielokrotnie badali, z tych ran w ciągu 50 lat wypłynęło 3,4 tys. litrów krwi. Po śmierci Ojca Pio, 23 września 1968 r., rany zniknęły bez śladu, a według raportu lekarskiego, ciało było zupełnie pozbawione krwi

Chwilę, w której Ojciec Pio otrzymał ten niezwykły dar od Boga, opisał później w liście tak: „Ostatniej nocy stało się coś, czego nie potrafię ani wyjaśnić, ani zrozumieć. W połowie mych dłoni pojawiły się czerwone znaki o wielkości grosza. Towarzyszył mi przy tym ostry ból w środku czerwonych znaków. Ból był bardziej odczuwalny w środku lewej dłoni. Był tak wielki, że jeszcze go czuję. Pod stopami również czuję ból”.
CZYTAJ DALEJ

Zakon Maltański na Ukrainie: 4 miliony osób objętych pomocą

2025-09-23 17:31

[ TEMATY ]

pomoc

Ukraina

Zakon Maltański

4 miliony

Vatican Media

Wielki Szpitalnik Zakonu Maltańskiego, Josef D. Blotz

Wielki Szpitalnik Zakonu Maltańskiego, Josef D. Blotz

Ludzie na Ukrainie muszą otrzymać pomoc, aby poradzić sobie ze skutkami wojny, fizycznymi i psychicznymi. I to stara się zapewniać od początku Suwerenny Zakon Maltański. O wsparciu Ukraińców mówi mediom watykańskim Wielki Szpitalnik Zakonu Maltańskiego, Josef D. Blotz, który w zeszłym tygodniu odbył wizytę na Ukrainie.

Obecny na terytorium Ukrainy od ponad 30 lat Zakon Maltański uruchomił już w lutym 2022 roku - kiedy wybuchła wojna na pełną skalę na Ukrainie - skoordynowaną akcję wszystkich swoich Stowarzyszeń, Korpusów Ratunkowych oraz około 1000 wolontariuszy (zarówno zagranicznych, jak i ukraińskich), aby zapewnić pomoc medyczną, społeczną i psychologiczną, a także bezpieczne schronienie dla osób przesiedlonych w swoim kraju i do krajów sąsiednich. Wsparciem objęto około 4 miliony osób.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję