Reklama

Polityka

Energetyczne „pieremyczki”

Niedziela Ogólnopolska 20/2013, str. 36-37

[ TEMATY ]

wywiad

polityka

Domink Różański

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: - Co się stało, Panie Pośle, że nagle w Polsce zapanował „energetyczny strach”? Dość beztroski dotychczas rząd zaczyna wreszcie poważnie mówić o energetycznym bezpieczeństwie kraju, o zagrożeniach, które przecież nie pojawiły się nagle...

DR PIOTR NAIMSKI: - Rzeczywiście, od dawna wiadomo, że sytuacja polskiej energetyki jest bardzo niepewna. Jednak do tej pory rząd Donalda Tuska nie chciał przyjąć do wiadomości, że kwestie polityki energetycznej i bezpieczeństwa energetycznego nie są problemami do rozwiązywania wyłącznie na płaszczyźnie biznesowej i gospodarczej, lecz wymagają koordynacji, rozeznania i strategii z poziomu politycznego, ze strony rządu.

- Światełko ostrzegawcze zapaliło się dopiero po biznesowym polsko-rosyjskim „memorandum gazowym”, podpisanym ponad głowami polskiego rządu?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

- Tak. Dopiero skandal związany z podpisaniem memorandum między spółkami Europol Gaz i Gazprom o wzajemnym zrozumieniu interesów spowodował tę nagłą nerwową reakcję premiera Tuska i jego najbliższego otoczenia. Ten skandal dotknął bezpośrednio odpowiedzialnych członków rządu -ministra skarbu państwa Mikołaja Budzanowskiego (który w konsekwencji stracił stanowisko), wicepremiera i ministra gospodarki Janusza Piechocińskiego, ale też przede wszystkim bezpośrednio samego premiera, który w przypływie szczerości wyznał, że nic nie wie na temat podpisanego właśnie memorandum. A to przecież znaczy, że albo jest skrajnie niekompetentny, albo kłamie. W obu przypadkach można mówić o dyskwalifikacji premiera.

- Zareagował jednak dość zdecydowanie i z bardzo groźną miną zapowiedział generalne porządki w sektorze energetycznym. Lepiej późno niż wcale?

- Z pewnością. Tyle że ta szybka decyzja premiera o koordynacji działań w sektorze energetycznym, jak wiele innych, ma cechy tzw. słomianego zapału. Sądzę, że dalszy bieg sprawy będzie taki sam, jak w przypadku większości inicjatyw Donalda Tuska.

- Czyli jaki?

- Po gromkiej zapowiedzi jest zawsze mowa o bliżej niesprecyzowanych uszczegółowieniach. Pojawiają się więc dyrektywy dla ministrów. Okazuje się, że formalnie istniejący w ramach Rady Ministrów Zespół ds. Polityki Energetycznej dostał nakaz spotykania się regularnie, prawdopodobnie nawet co tydzień...

- Dlaczego mówi Pan o tym z przekąsem?

- Dlatego, że zastanawiam się, w jaki to skuteczny sposób przewodniczący i koordynator prac tego Zespołu - wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński będzie koordynował działania członka tego Zespołu, wicepremiera i ministra finansów Jacka Rostowskiego. Wydaje się to śmieszne. Gromkie zapowiedzi premiera przybierają - jak zwykle zresztą - taki kształt praktyczny, który do niczego konkretnego nie prowadzi.

- Ważne wydaje się jednak już samo dostrzeżenie problemu i otwarte mówienie o nim.

Reklama

- Fakt, że dostrzeżono konieczność koordynacji polityki energetycznej na poziomie rządu, może umożliwić dyskusję. Dyskusję, którą PiS próbuje już od dłuższego czasu wprowadzić do obiegu publicznego.

- Premier proponuje dziś także konkretne nowe działania, np. powołanie ministerstwa energetyki.

- To żadna nowość! W 2010 r. na Kongresie Programowym PiS przedstawiłem referat, którego konkluzją było stwierdzenie konieczności powołania ministerstwa ds. energii. W naszym programie wyborczym z 2011 r. jest zapowiedź, że gdy PiS będzie tworzył rząd, takie ministerstwo powstanie. Podtrzymujemy ten postulat. Nasze prace związane z organizacją tego ministerstwa są bardzo zaawansowane.

- Jaki jest przepis PiS na takie ministerstwo?

Reklama

- Aby stworzyć ten nowy resort, konieczna jest m.in. nowelizacja ustawy o działach administracji państwowej. Powinien on powstać z elementów już istniejących, czyli z departamentów zajmujących się problematyką energetyczną w Ministerstwie Gospodarki, z departamentów zajmujących się polityką klimatyczną w kontekście energetycznym w Ministerstwie Środowiska. Powinni się w nim znaleźć także ci urzędnicy z Ministerstwa Skarbu, którzy nadzorują ważne dla energetyki spółki z udziałem Skarbu Państwa. Ten sposób utworzenia nowego ministerstwa nie zwiększy liczby urzędników. Powołanie nowego ministerstwa powinno być skoordynowane z likwidacją Ministerstwa Skarbu, które już przecież wypełniło swoją rolę strażnika prywatyzacji. Jego nadzorcze role mogą być teraz przeniesione do miejsc, do których merytorycznie przynależą, np. do ministerstwa energetyki.

- Które jest naprawdę niezbędne? Coraz bardziej narzekamy na rozrost, a zarazem niewydolność administracji państwowej...

- Sprawnie działający ośrodek czuwający nad coraz bardziej niepewnym bezpieczeństwem energetycznym kraju jest w Polsce naprawdę niezbędny. Reorganizacja pracy rządu w tym zakresie potrzebna jest także po to, by skuteczniej działać na forum UE. Gdy dziś odbywają się posiedzenia Rady UE z udziałem ministrów ds. energetyki, to ze strony polskiej uczestniczą w nich ministrowie innych resortów z fragmentaryczną kompetencją w zakresie energetyki.

- To tak, jakby Polska, w przeciwieństwie do innych krajów, bagatelizowała problem własnego bezpieczeństwa energetycznego?

- Tak to dziś wygląda. Polityka energetyczna, a w szczególności polityka bezpieczeństwa energetycznego, czyli zabezpieczenia kraju w źródła energii, powinna być niezwykle ważną częścią polityki zagranicznej państwa. A nie jest, ponieważ polski rząd ma wewnętrzne trudności z koordynowaniem swych działań dotyczących bezpieczeństwa energetycznego, bo specjaliści i kompetencje są rozsiane po całym rządzie.

- A zatem inicjatywa premiera powołania ministerstwa energetyki jest naprawdę cenna.

Reklama

- Tak, tyle że Donald Tusk ma słabe kompetencje, żeby coś takiego stworzyć. Do tej pory nie był w stanie powołać nawet pełnomocnika rządu ds. eksploatacji gazu łupkowego. Z jakiegoś powodu nie chciał tego zrobić. Trudno więc przypuszczać, żeby w sprawie dużo większej, bardziej politycznie kontrowersyjnej dla stosunków wewnątrz koalicji PO-PSL był bardziej zdecydowany. Obawiam się, że nic z tego nie wyjdzie.

- Wicepremier Janusz Piechociński już zapowiedział, że wystarczy specjalistyczny zespół przy Radzie Ministrów...

- Sądzę, że dużo czasu upłynie, zanim cokolwiek więcej zostanie zrobione. Perspektywę więc mamy taką, że ministerstwo ds. energii zostanie stworzone dopiero przez rząd PiS...

- A tymczasem prognozy dotyczące bezpieczeństwa energetycznego Polski są coraz bardziej czarne. Jesteśmy w sytuacji znacznie gorszej niż inne kraje?

- Historycznie i geograficznie biorąc, mamy sytuację znacznie gorszą niż inne kraje, zwłaszcza niż cała Europa Zachodnia. Jesteśmy przedmiotem ataku skoordynowanej polityki rosyjskiej, która ma jasno wyznaczoną strategię utrzymania politycznych wpływów Federacji Rosyjskiej w Europie Środkowej właśnie poprzez politykę energetyczną, poprzez politykę dostaw surowców energetycznych i inwestycji w sektor energetyczny w tym rejonie. Powinniśmy więc być bardziej uważni, ostrożni.

- Nie wykazujemy jednak czujności oraz odpowiedniej troski o własne interesy i bezpieczeństwo?

Reklama

- Niestety, tak. I inni to wykorzystują. W ostatnim czasie mamy do czynienia z nasileniem działań ze strony rosyjskich spółek i rosyjskich polityków, usiłujących zagospodarowywać zaniedbane pole polskiej energetyki. Była cała seria zdarzeń, które pokazują spójną i groźną dla Polski tendencję. Oto rosyjska spółka Rosatom, ramię rosyjskiego rządu, buduje elektrownię atomową w Kaliningradzie...

- Mamy się bać zagrożenia ewentualnym skażeniem jądrowym?

- O całkiem inne i bardziej realne zagrożenie tu chodzi! Niedawno członkowie zarządu tej spółki zwrócili się do Polski z propozycją budowy mostu energetycznego między Kaliningradem i Polską, stwierdzając wręcz, że gdyby strona polska nie miała środków na tę inwestycję, to oni chętnie zbudują ten most za własne pieniądze.

- Ogromna wielkoduszność!

- Bynajmniej! Wielki interes Rosji! Oczywiste jest, że Rosjanie budują tę elektrownię po to, żeby prąd z niej sprzedawać w Polsce. Chodzi teraz o to, żeby na polskim rynku energetycznym za wszelką cenę znalazło się miejsce dla prądu wyprodukowanego w rosyjskiej elektrowni... Można się spodziewać tego, że energia z Kaliningradu będzie proponowana Polsce po konkurencyjnych, korzystnych cenach, a wtedy polskie spółki będą rezygnowały z budowy elektrowni w Polsce, energetyczne moce produkcyjne Polski będą się zmniejszały...

-...co już się dzieje?

- Tak, a wkrótce pewnie się okaże, że jesteśmy uzależnieni od dostawcy zewnętrznego, i wtedy on podniesie cenę. Trzeba się więc już dziś bronić przed zadziałaniem tego przemyślnie prostego mechanizmu.

- Przed jakimi konkretnie działaniami z zewnątrz trzeba się dziś bronić?

Reklama

- Przed takimi, jak to zapowiedziane we wspomnianym „memorandum” niby-biznesowym, które dotyczy tzw. pieremyczki, czyli rosyjskiego gazociągu przez Polskę z pominięciem Ukrainy. Mamy też kwestię związaną z budową w Zambrowie dodatkowego punktu odbioru gazu na gazociągu jamalskim (co jest przedmiotem zabiegów Europol Gazu). Mazowiecka Spółka Gazownictwa PGNiG w kwietniu ubiegłego roku wystąpiła do operatora systemu przesyłowego o zgodę na przyłączenie nowej sieci bezpośrednio do „Jamału”. To otwiera drogę do tego, żeby północno-wschodnia Polska - i być może, przyszła elektrownia w Ostrołęce - była zaopatrywana przez rosyjski gaz z „Jamału”, który nawet po ostatnich obniżkach nadal jest najdroższym gazem w Europie.

- Można zatem powiedzieć, że rękami polskich spółek (nawet tych z udziałem Skarbu Państwa) i rękami polskich lobbystów Polska jest wpychana w energetyczne ramiona Rosji?

- Tak to, niestety, dziś wygląda. Mamy tu zbyt wiele niekorzystnych działań uderzających w polską gospodarkę i przemysł, zwłaszcza chemiczny. A losy polskiego przemysłu chemicznego muszą być rozpatrywane w kontekście dostaw gazu i rynku gazowego w Polsce. Tworzące obecnie grupę kapitałową tarnowskie „Azoty” i zakłady w Puławach, Policach oraz Kędzierzynie pochłaniają 20 proc. gazu zużywanego w Polsce.

- I dlatego w ten bardzo niejasny scenariusz dostaw rosyjskiego gazu wpisuje się także rosyjskie zainteresowanie tarnowskimi „Azotami”?

- Tak. Gdyby się okazało, że Rosjanie zdobyli głos decydujący w tej grupie kapitałowej, to można się spodziewać, że będą szukali preferencyjnych dostaw gazu od swoich kolegów z Rosji. To stworzy perturbacje na polskim rynku gazowym i przysporzy problemów PGNiG. Warto dziś ku przestrodze przypomnieć sytuację z 2002 r., kiedy to puławskie zakłady azotowe produkowały PCV. Były jednak uzależnione od dostaw półproduktów z fabryki ukraińskiej. Gdy fabrykę tę przejął rosyjski Łukoil, dostawy do Puław się skończyły. Wprawdzie polskie zakłady obroniły się wtedy przed przejęciem przez Łukoil, jednak musiały zaprzestać produkcji PCV.

Reklama

- Czy polskiemu przemysłowi z powodu obcej dominacji energetycznej może grozić zagłada?

- Jeśli nie dopilnujemy pewnych spraw i nie będziemy walczyć o swoje, to tak. Bo szybko nawarstwiają się problemy energetyczne związane z liberalizowanym rynkiem gazu i energii elektrycznej w Polsce, z wydobyciem gazu z własnych zasobów, z wydobyciem i użytkowaniem węgla, z obroną przed skutkami europejskiej polityki klimatycznej. To wszystko powinno być koordynowane i przepuszczane przez sito oceny politycznej.

- To sito ma jednak chyba zbyt wielkie dziury, przez które przedostają się rozmaite wpływy, naciski i interesy?

- I nie ma woli ich zatkania. Rząd albo jej nie ma, albo pozostaje beztrosko bezradny.

* * *

Piotr Naimski - polityk, biochemik, nauczyciel akademicki, działacz opozycji w okresie PRL, publicysta, były wiceminister gospodarki, poseł PiS na Sejm VII kadencji

Druga część rozmowy w następnym numerze.

2013-05-13 13:45

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Niedziela w Europie

Niedziela Ogólnopolska 6/2014, str. 43

[ TEMATY ]

polityka

Europa

BOŻENA SZTAJNER/NIEDZIELA

W Księdze Rodzaju czytamy: „A gdy Bóg ukończył w dniu szóstym swe dzieło, nad którym pracował, odpoczął dnia siódmego po całym swym trudzie, jaki podjął” (por. 2,2). W naszym kalendarzu siódmym dniem tygodnia jest niedziela, a dla chrześcijan stanowi ona dzień święty, czyli wolny od pracy. Nie jest to jednak przestrzegane i uregulowane zarówno w prawodawstwie polskim, jak i unijnym. Pod koniec stycznia w Parlamencie Europejskim w Brukseli odbyła się druga konferencja na temat ochrony niedzieli wolnej od pracy oraz godnej pracy w Unii Europejskiej, zorganizowana m.in. przez niemieckiego posła Thomasa Manna z CDU. Do inicjatywy tej przyłączyło się wiele środowisk, przede wszystkim Europejskie Przymierze Wolnej Niedzieli. Celem jest ustawowe zagwarantowanie wolnych niedziel we wszystkich krajach Unii Europejskiej. Pierwszym krokiem w tym kierunku ma być znowelizowanie unijnej dyrektywy o czasie pracy, w której znajdzie się dosłowny zapis o „niedzieli jako dniu wolnym od pracy w całej Unii Europejskiej”. Deklaracja poparcia tej inicjatywy przed tegorocznymi wyborami do Parlamentu Europejskiego została przesłana wszystkim posłom. Z jednej strony inicjatorzy chcą się zorientować, na kogo będą mogli liczyć w przyszłej kadencji Parlamentu, a z drugiej przedstawić wyborcom zwolenników wolnej niedzieli, wspierając ich w trakcie wyborów. Podczas wspomnianej konferencji jej uczestnicy podkreślali, że niedziela jest europejskim dobrem kultury, a zakaz handlu w niedzielę nie przyniesie znaczących zmian gospodarczych w poszczególnych krajach Unii. Poruszano problem dyskryminowania osób zmuszanych do pracy w niedziele, głównie w sklepach wielkopowierzchniowych. Według danych Komisji Europejskiej, ponad 27 proc. wszystkich zatrudnionych w Unii pracuje przynajmniej w jedną niedzielę w miesiącu, a 8 proc., czyli blisko 18 mln osób, pracuje w każdą niedzielę. Wiele krajów europejskich zakazało handlu w niedziele lub ograniczyło go. Przykładowo w Hiszpanii, Luksemburgu, Szwajcarii oraz w Niemczech handel w niedziele jest zakazany, z wyjątkiem zaledwie kilku niedziel w roku.
CZYTAJ DALEJ

Abp Galbas podczas Mszy w rocznicę katastrofy smoleńskiej: To nie śmierć rozdziela ludzi, ale brak pamięci i brak miłości

2025-04-10 20:43

[ TEMATY ]

Warszawa

Abp Adrian Galbas

rocznica katastrofy

PAP/Radek Pietruszka

“Dziś czujemy się duchowo związani z ofiarami ludobójstwa Katynia i z ofiarami katastrofy lotniczej spod Smoleńska. To nie śmierć rozdziela ludzi, ale brak pamięci i brak miłości” - mówił abp Adrian Galbas, który przewodniczył Mszy o pokój, w rocznicę zbrodni katyńskiej i 15 rocznicę katastrofy smoleńskiej. W liturgii udział wziął prezydent Andrzej Duda z małżonką.

- Dziś czujemy się duchowo związani z ofiarami ludobójstwa Katynia i z ofiarami katastrofy lotniczej spod Smoleńska. To nie śmierć rozdziela ludzi, ale brak pamięci i brak miłości. „W cierpieniu jesteśmy najbardziej sobą, pisał ks. Józef Tischner. Tam się kończy polityka, a zaczyna człowiek.” Byłem parę lat temu na cmentarzu w Katyniu, a potem pojechałem na miejsce lotniczej katastrofy. To było jedno z tych zdarzeń, które wbiły się w moje serce i w moją pamięć w sposób głęboki i niezatarty. Nie chcą stamtąd wyjść - mówił w kazaniu abp Galbas.
CZYTAJ DALEJ

Pomorskie/ Policja zatrzymała podejrzewanego o zniszczenie flag na Westerplatte

2025-04-11 10:53

[ TEMATY ]

Westerplatte

znieważanie

dewastacja

flagi

Adobe Stock

Policja zatrzymała w Świeciu 41-latka podejrzewanego o zniszczenie polskich flag na terenie Westerplatte - poinformowała policja.

Oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku Mariusz Chrzanowski powiedział PAP, że 41-letni podejrzewany m.in. o zniszczenie polskich flag na Westerplatte został zatrzymany w czwartek ok. godz. 21 w Świeciu. Zatrzymany mężczyzna nie ma stałego miejsca zameldowania.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję