Według biura szeryfa hrabstwa Kootenai, strażacy zareagowali na pożar w Canfield Mountain około godziny 13:30 (godz. 21.30 w Polsce). Zgłoszenie o strzelaninie wpłynęło około pół godziny później.
Szeryf Bob Norris poinformował dziennikarzy na pierwszej konferencji prasowej, że funkcjonariusze nie wiedzą, czy ktoś jeszcze został postrzelony.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
"Nie wiemy też, ilu podejrzanych jest na górze i nie wiemy, ile jest ofiar. Snajper jest wciąż aktywny" - wyjaśnił Norris i dodał, że skoro ludzie schodzą z góry, "można założyć", że inni wciąż tam są.
Gubernator Brad Little potwierdził, że "wielu" strażaków padło ofiarą ataku.
"To odrażający, bezpośredni atak na naszych dzielnych strażaków. Proszę wszystkich mieszkańców Idaho o modlitwę za nich i ich rodziny, podczas gdy czekamy na więcej informacji" – apelował gubernator.
Niedługo później władze hrabstwa Kootenai powiadomiły, że znaleziono zwłoki mężczyzny, który w niedzielę zaatakował walczących z pożarem lasu strażaków i zabił co najmniej dwóch z nich oraz ciężko ranił jednego.
"Na podstawie wstępnych informacji uważamy, że był to jedyny napastnik" - powiedział szeryf tego hrabstwa Richard Norris podczas następnej konferencji prasowej. Dodał, że nie ma już zagrożenia dla lokalnej społeczności.
Reklama
Nie podano, kim był napastnik, ani jaką broń znaleziono przy jego zwłokach. Reuters pisze, że doszło do wymiany ognia między napastnikiem a policją i nie jest na razie jasne, czy mężczyzna zginął od kul policjantów, czy popełnił samobójstwo.
"Uważamy, że jego działanie było celowe. Sądzimy, że podejrzany podłożył ogień i że była to zasadzka" - powiedział Norris. "Ci strażacy nie mieli szans" - dodał.
Sprawca zastrzelił dwóch strażaków, ciężko rannego trzeciego przewieziono do szpitala, gdzie walczy o życie - podała agencja AP powołując się na wypowiedź rzecznika lokalnego szpitala.