Reklama

Niedziela Sosnowiecka

Liczy się człowiek

Z Katarzyną Maciejewską – znaną w naszej diecezji z działań na niwie społecznej oraz samorządowej, dziennikarką, prezes Parafialnego Oddziału Akcji Katolickiej im. dr. Adama Bilika w Będzinie – rozmawia Piotr Lorenc

Niedziela sosnowiecka 43/2014, str. 6

[ TEMATY ]

rozmowa

Piotr Lorenc

Katarzyna Maciejewska

Katarzyna Maciejewska

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

PIOTR LORENC: – Od wielu lat współpracuje Pani z Redakcją „Niedzieli”. Jak to się zaczęło?

KATARZYNA MACIEJEWSKA: – Podczas moich studiów teologicznych redaktor naczelny „Niedzieli” ks. inf. dr Ireneusz Skubiś, wykładowca prawa kanonicznego zaproponował mi, bym została korespondentką Tygodnika Katolickiego „Niedziela”. Zgodziłam się, tym bardziej, że byłam od lat, podobnie jak członkowie mojej rodziny i znajomi, stałą czytelniczką tygodnika. Tak jest do dziś. Staram się też zachęcać innych do czytania „Niedzieli”.

– Jest Pani także aktywnym społecznikiem...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

– Od prawie 20 lat wspólnie z wspaniałymi ludźmi organizujemy wiele dobroczynnych i kulturalnych przedsięwzięć. W latach 90. ubiegłego wieku, jako prezes Parafialnego Oddziału Akcji Katolickiej im. dr. Adama Bilika zaproponowałam zorganizowanie wystawy ikon i obrazów węgierskiego artysty Gabora Kiglisc i polskich twórców, połączoną z aukcją tych dzieł. Dochód z ich sprzedaży przekazaliśmy na wyjazd wakacyjny dzieci z ubogich rodzin, ze śródmieścia Będzina. To był trafiony pomysł. Potem były kolejne inicjatywy. Od 1998 r., przed każdymi świętami Wielkanocnymi i Bożego Narodzenia organizujemy przedświąteczną zbiórkę żywności dla najuboższych mieszkańców Będzina, głównie z jego centrum, ale nie tylko. W 2001 r. zaproponowałam członkom Akcji Katolickiej zorganizowanie dobroczynnej akcji „Nauka dla każdego”. Jej celem było przygotowanie paczek z przyborami szkolnymi dla uczniów z niezamożnych rodzin. Udało mi się znaleźć sprzymierzeńców tego dzieła. Zarówno wspaniali parafianie, jak i sponsorzy spoza Będzina wspierają do dzisiaj tę pożyteczną akcję. Wspólnymi siłami udaje nam się ją kontynuować. Na początku, gdy zaczynaliśmy, sądziłam, że przyjdzie moment, gdy nie będzie komu pomagać. Ale, niestety, sytuacja jest coraz trudniejsza. W Będzinie wciąż przybywa ludzi żyjących na skraju ubóstwa. Nieraz nawet ci, którzy pracują, i to ciężko, potrzebują wsparcia, bo otrzymują bardzo niskie, uwłaczające godności ludzkiej wynagrodzenia. Od wielu lat wspieram dobroczynne przedsięwzięcia i dzieła diecezjalnej Caritas, m.in. budowę Diecezjalnego Domu Matki i Dziecka. Biorę udział m.in. w akcjach: „Bogate serce”, „Tornister pełen uśmiechów”, Wigilijne Dzieło Pomocy Dzieciom i Jałmużna Wielkopostna. Uczestniczę w koncertach charytatywnych. Wraz z drugą prezes Akcji Katolickiej Anną Koczur, wspólnie z pomocą członków Akcji Katolickiej z Będzina organizujemy marsze dla życia i rodziny oraz dni życia i rodziny. Poprzedzają je zbiórki publiczne, takie jak „Pielucha dla malucha” czy „Zabawka i kaszka dla bobaska”. W ten sposób pomagamy matkom, które mając małe dzieci, potrzebują materialnego wsparcia. Należę także do Towarzystwa Przyjaciół Będzina, dlatego biorę udział w kwestach na rzecz ratowania zabytków naszych cmentarzy. W tym roku też planuję kwestować. Od wielu lat jestem wolontariuszką Hospicjum Onkologicznego Fundacji „Pro Salute”.

– Ma Pani kilkuletnie doświadczenie w pracy samorządu będzińskiego. Jak to się przekłada na Pani działalność społeczną?

– Miałam okazję i zaszczyt reprezentować mieszkańców Będzina w Radzie Miejskiej przez 8 lat. Pierwszy raz mandat uzyskałam w 2002 r. Byłam wówczas najmłodszą radną w tamtej Radzie Miejskiej. A w 2010 r. po raz drugi zaufali mi mieszkańcy. Jako radna Będzina pracowałam w komisjach: Budżetu Miasta i Społecznej. Obecnie pracuję w komisjach: Polityki Gospodarczej Miasta i Polityki Społecznej Miasta. Od 2010 r. do lutego 2014 r. pełniłam funkcję wiceprzewodniczącej Rady Miejskiej. W tej kadencji zgłosiłam ponad 50 interpelacji pisemnych i szereg ustnych problemów, sygnalizowanych mi przez mieszkańców Będzina lub tych, które sama zaobserwowałam. Chciałabym nadal wykorzystywać swoje doświadczenie w pracy na rzecz mieszkańców mojego miasta. Ta kadencja pokazała, jak wiele jest nierozwiązanych problemów i spraw, które trapią mieszkańców. Wiem, że wiele z tych kwestii, przy dobrej woli, da się pozytywnie sfinalizować. Zawsze starałam się pomagać osobom, które prosiły mnie o radę, wsparcie czy rozwiązanie problemu. Czuję satysfakcję, gdy uda mi się pomóc ludziom.

– Postanowiła Pani startować w wyborach samorządowych. Proszę przybliżyć główne pola przyszłych Pani działań.

Reklama

– Chciałabym nadal wspierać mieszkańców Będzina, pomagać im w rozwiązywaniu ich problemów, które często ich przerastają. Postanowiłam w wyborach ubiegać się tym razem o mandat radnej powiatu będzińskiego. Ku mojemu zaskoczeniu poproszono mnie, żebym również ubiegała się o najwyższy w Będzinie urząd, czyli o urząd prezydenta Będzina. Prośby i argumenty mieszkańców przekonały mnie. Robię to dla nich. Nie ukrywam, że również w trosce o przyszłość mojej „małej Ojczyzny”, która w ostatnich latach stała się „sypialnią” i miejscem, z którego młodzi ludzie uciekają w poszukiwaniu pracy i mieszkań. Tu nie widzą swojej przyszłości i żadnych perspektyw. To mnie bardzo niepokoi. Jako prezydent, chciałabym żeby Będzin zaczął się wreszcie rozwijać, ale trzeba przede wszystkim zainteresować i zachęcić do tego inwestorów, którzy chcieliby tworzyć nowe miejsca pracy w tym mieście. Również stan mieszkań pozostawia bardzo dużo do życzenia. Kolejka po mieszkanie jest bardzo długa. Osoby i rodziny kilka, a nawet kilkanaście lat oczekują na mieszkanie. A są to przeważnie ludzie, których nie stać na kupno drogich mieszkań czy domów.

– Kto jest dla Pani wzorem?

– Jeśli chodzi o polityków, to zdecydowanie moim wzorem jest Robert Schuman, polityk francuski, dwukrotny premier Francji, reformatorski minister finansów oraz minister spraw zagranicznych, będący jedną z kluczowych postaci w kształtowaniu powojennej Europy i stosunków transatlantyckich, uznawany za jednego z ojców Unii Europejskiej, Rady Europy i NATO, obecnie sługa Boży. Był skromnym, uczciwym i porządnym człowiekiem. Całe swoje prywatne życie poświęcił dla sprawy ogółu. Nazywany jest „Świętym politykiem” i „Świętym w garniturze”.

2014-10-23 11:13

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Strażnicy „przestarzałych wartości”

Niedziela Ogólnopolska 12/2016, str. 36-37

[ TEMATY ]

wywiad

rozmowa

Grzegorz Boguszewski

Edmund Muszyński

Edmund Muszyński

Z Edmundem Muszyńskim i Mirosławem Widlickim o nowym szturmie na PAST-ę i walce o ideały Armii Krajowej rozmawia Wiesława Lewandowska

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – Jest Pan, Panie Prezesie, jednym z nielicznych już, niestety, przedstawicieli pokolenia Armii Krajowej... EDMUND MUSZYŃSKI: – Jednym z ostatnich i coraz bardziej bezsilnych, nie tylko z powodu stanu zdrowia. Bardzo martwi mnie stan naszego AK-owskiego środowiska. Choć jest w nim wciąż jeszcze wielu ludzi prawdziwych, doskonale czujących przesłanie Armii Krajowej, to jestem bardzo zniesmaczony postawą tych, którzy od kilku już lat decydują o naszym Światowym Związku Żołnierzy Armii Krajowej. Tak naprawdę trudno mi powiedzieć, kim są ci ludzie, bo na pewno nie rozumieją słów: „Bóg, Honor i Ojczyzna”. – Kim zatem są dzisiejsi członkowie Światowego Związku Żołnierzy AK? MIROSŁAW WIDLICKI: – W ostatnich latach rzeczywiście coraz trudniej to określić. I takie pytania zadają nam członkowie terenowych kół AK. Sprawa była oczywista w latach 90. ubiegłego wieku, gdy żyło jeszcze wielu dowódców AK, gdy wszyscy dobrze się znali i na ogół znali swoją przeszłość. Po 2000 r. szeregi poszerzały się o wolontariuszy – takich jak ja – niekombatantów, ale przybywało też członków kombatantów, których nie miał kto weryfikować i którzy następnie trafiali do władz różnych szczebli, również do Zarządu Głównego. – Czy częste są dziś życiorysy AK-owskie niedostatecznie uwierzytelnione? M. W.: – To przykre, ale krążą takie opinie, a te przypadki, nawet jeśli nie są zbyt częste, to i tak podważają wiarygodność całego związku. Poza tym w ostatnich latach, w czasach docierającej do nas liberalizacji, można zaobserwować odchodzenie związku od swoich ideałów. Gdy pan prezes Muszyński napisał piękną „Preambułę” do naszego statutu (aby przeciwstawić się tej liberalizacji), wywołało to protesty, Zarząd Główny przegłosował odrzucenie „Preambuły”. – Dlaczego? M. W.: – Dlatego, że była zbyt „bogoojczyźniana”, a teraz to nie na czasie. Dwadzieścia lat temu taka reakcja byłaby nie do pomyślenia. Bardzo więc stępiła się ta szczególna czujność, nawet w ludziach powołujących się na etos AK, a niedługo już nie będzie tych, którzy dziś starają się tę czujność budzić... – Światowy Związek Żołnierzy AK stara się jednak przekazać swą wartę następnemu pokoleniu, poprzez tzw. członków nadzwyczajnych... M.W.: – Ludzie młodsi, niekombatanci, jeśli deklarują przywiązanie do wartości i etosu Armii Krajowej i chcą czynnie i całkowicie bezinteresownie pracować w związku, by zaszczepić ten etos szczególnie w młodym pokoleniu, otrzymują status członka nadzwyczajnego – bez praw wyborczych. Po roku działalności i pozytywnej opinii prezes okręgu ma prawo nadać im status członka zwyczajnego – z prawami wyborczymi, lecz oczywiście bez uprawnień kombatanckich. Taki właśnie status ja posiadam. Mimo że jestem z młodszego pokolenia, to podobnie jak pan prezes Muszyński ubolewam nad odchodzeniem (mam nadzieję, że to wyjątki) od Boga, ale i z honorem jest różnie. E. M.: – Niedawno byłem bardzo zdumiony tym, że kilka osób przyjęło medale zasługi od... prezydenta Niemiec. Choć tego nie nagłaśniano. M. W.: – Prezydent Niemiec wręczył te odznaczenia powstańcom warszawskim, odpowiednio dobranym członkom naszego związku. Naszym zdaniem, przyjmowanie ich było co najmniej dwuznaczne moralnie i mogło budzić niesmak. E. M.: – Ja z zasady odmawiałem przyjmowania odznaczeń. Przyjąłem tylko Krzyż Armii Krajowej i Krzyż Partyzancki. – Kiedy, Panów zdaniem, zaczęły się te „budzące niesmak” zmiany? E. M.: – Moim zdaniem, widać je wyraźnie od czasu, gdy w Polsce zaczęli rządzić liberałowie, czyli Platforma Obywatelska. Wcześniej nikt w naszym środowisku nie ośmielał się kwestionować wartości, z których wyrasta etos AK. Nagle okazało się, że wszystko można wyśmiać, nawet splugawić, a w najlepszym razie przemilczeć. M. W.: – Dwa lata temu pewna szkoła przyjęła imię jednego z naszych bohaterów lotników i... na jej sztandarze zabrakło słowa „Bóg”, jest tylko „Honor i Ojczyzna”. Komuś przyszło do głowy, żeby tak ocenzurować sztandar. – Pytaliście, dlaczego tak się stało? E. M.: – Nie miał kto zadać tego pytania, bo na uroczystość nawet nas nie zaproszono. Może dlatego, że byśmy tam tylko przeszkadzali jako strażnicy „przestarzałych wartości”. M. W.: – Po prostu atmosfera poprawności politycznej trafiła pod strzechy. Decyzję w tej konkretnie sprawie najprawdopodobniej podjęli sami nauczyciele tej szkoły, może rodzice, a w najmniejszym stopniu młodzież. – Kłopoty z wypełnianiem misji ŚZŻAK nie polegają więc dziś tylko na tym, że odchodzą już ci, którzy swym życiem zaświadczali, czym jest hasło: „Bóg, Honor i Ojczyzna”... M. W.: – Faktem jest, że jeszcze kilkanaście lat temu, kiedy wśród nas była większa liczba dowódców o niekwestionowanym autorytecie, łatwiej było wypełniać tę patriotyczną misję w obronie najważniejszych polskich wartości. E. M.: – Istotnie, od kilkunastu lat nie tylko na tym polegają nasze kłopoty. Wystarczy tu przypomnieć perturbacje z zakładaniem Fundacji Polskiego Państwa Podziemnego, która miała być materialną bazą dla działalności ŚZŻAK. Kiedy zaczynaliśmy powoływać fundację w roku 1998, było jeszcze całkiem uczciwie... – Co to znaczy? E. M.: – Założycielami fundacji mieli być pospołu Światowy Związek Żołnierzy AK i warszawski Urząd Wojewódzki. W końcu jednak jedynym fundatorem został nasz związek. Tak się złożyło, że wybrano mnie na pierwszego prezesa fundacji. To było w czasie, kiedy kończyły się rządy Jerzego Buzka, a AWS tracił poczucie bycia partią uczciwą. Przygotowałem wtedy projekt statutu, potem kolejne, których z jakiegoś powodu długo nie chciano zaakceptować w Krajowym Rejestrze Sądowym. W końcu, po pokonaniu licznych kłód pod nogami, we wrześniu 1999 r. statut został zarejestrowany. Fundacja mogła więc wreszcie przyjąć darowiznę – czyli przejąć budynek PAST-y. Ale to nie koniec kłopotów. Prawdziwa walka dopiero się zaczęła. – Zaczęła się nowa walka o PAST-ę? E. M.: – Tak, i to równie zacięta jak ta w 1944 r. Od początku było jasne, że ktoś za wszelką cenę chce nam uniemożliwić przejęcie PAST-y, czyli jej nieodpłatne scedowanie przez Skarb Państwa na rzecz naszej fundacji. Państwo musiało wypłacić sowite odszkodowanie firmie do tej pory administrującej tym budynkiem tylko w zamian za to, że nie będzie ona pretendowała do tytułu własności. O ile pamiętam, było to 960 tys. zł – ostatnie pieniądze, które miał do dyspozycji premier Buzek przed podaniem się do dymisji. M. W.: – Gdyby nie to odszkodowanie, sprawa przez lata toczyłaby się w sądach, a z darowizny na rzecz naszego związku nic by nie wyszło. I tamta firma nadal by sobie pasożytowała na budynku PAST-y, podobnie jak czyniło to w innych miejscach wiele pokomunistycznych firm. – Można powiedzieć, że to pan prezes Muszyński ponownie odbił PAST-ę? M. W.: – Jak najbardziej, choć dzisiaj wielu się do tego przyznaje... E. M.: – ...a nie mają nawet bladego pojęcia, jak ostro wtedy było. Po zarejestrowaniu statutu zaczęła się wojna podjazdowa – i to na wielu frontach – mająca nam uniemożliwić przejęcie PAST-y. W urzędzie wojewódzkim zadziałał ktoś wpływowy; urzędnicy zaczęli mnożyć trudności, zwłaszcza wicedyrektor wydziału gospodarki ziemią i geodezji, który aby rzecz maksymalnie utrudnić, przygotował specjalne plany geodezyjne wręcz uniemożliwiające przekazanie nam działki, na której stoi budynek PAST-y. M. W.: – Działkę podzielono na dwie części – umyślnie w taki sposób, że część budynku PAST-y z windą wydzielono i przypisano do działki sąsiedniej! Chciano tak skomplikować sytuację prawną, by uniemożliwić, a co najmniej na bardzo długo odwlec przekazanie budynku Związkowi AK. To wszystko by się powiodło – bo ten chytry zabieg utrzymywano w ścisłej tajemnicy – gdyby nie to, że jedna z wysokich urzędniczek uczciwie ostrzegła pana prezesa Muszyńskiego, że coś takiego się kroi. E. M.: – To prawda. Nikomu o tym nie mówiłem, ale wtedy zacząłem osobiście atakować wojewodę. Umowę przekazania darowizny, oczywiście, przedłożyłem wcześniej radcom prawnym w Ministerstwie Skarbu Państwa. Nikt tam nie miał żadnych zastrzeżeń. Pojawiły się one potem nagle – zaczęto domagać się od nas kolejnych bezsensownych dokumentów. Do końca nie byliśmy pewni, czy podpisanie umowy w ogóle kiedykolwiek nastąpi, gdyż targi były niezwykle ostre. Strona przeciwna – na dobrą sprawę nie wiadomo kogo reprezentująca, nieżyczliwa – do końca miała chyba nadzieję, że do tego podpisania, mimo wcześniejszych uzgodnień, jednak nie dojdzie. Pomogły wspierające nas działania dyrektor Wydziału Skarbu Państwa i Przekształceń Własnościowych Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego Bożeny Grad, a szczególnie szefa Kancelarii Premiera Buzka ministra Mirosława Koźlakiewicza; przyszło polecenie od premiera, aby pan wojewoda podpisał dokument. To było 10 listopada 1999 r. – Miał Pan wówczas wielką satysfakcję, poczucie zwycięstwa? E. M.: – Tak, ale to poczucie trwało krótko, ponieważ już następnego dnia nie dostąpiłem zaszczytu uroczystego przejęcia budynku z rąk premiera Buzka... PAST-ę przejmował ówczesny prezes Światowego Związku Żołnierzy AK płk Stanisław Karolkiewicz, sam. Mnie zignorowano... Mimo że przecież byłem prezesem zarządu fundacji, adresatem całej korespondencji w tej sprawie, mimo że – powiem nieskromnie – przez wiele miesięcy sam walczyłem o PAST-ę. – Cóż, taki zawsze był w Polsce los prawdziwych, najbardziej zasłużonych AK-owców, Panie Prezesie. E. M.: – Pozostała mi tylko satysfakcja, że się udało, bo sam najlepiej wiem, że mogło się nie udać. – Ale zasłużył Pan chyba na wdzięczność AK-owskiego środowiska? E. M.: – No właśnie, najsmutniejsze jest, że tego nie jestem pewien... M. W.: – Obydwaj z Prezesem jesteśmy w komisji statutowej związku i tak się składa, że wszystkie nasze najważniejsze poprawki do statutu zostały w głosowaniu odrzucone, m.in. wprowadzenie do statutu „Preambuły” i przywrócenie może nie Rady Naczelnej, ale Rady Starszych (złożonej z kilku powszechnie szanowanych kombatantów), która dbałaby o kręgosłup moralny związku i zabierałaby głos w sprawach ważnych dla Polski, którego dziś brakuje. E. M.: – A ja mimo wszystko nie tracę nadziei, że w Światowym Związku Żołnierzy Armii Krajowej zajdzie jakaś dobra zmiana. * * *
CZYTAJ DALEJ

10 najważniejszych wydarzeń pontyfikatu

2025-04-21 10:50

[ TEMATY ]

papież Franciszek

śmierć Franciszka

PAP/EPA/ANGELO CARCONI

Zmarł papież Franciszek. Odszedł o godz. 7.35 do Pana. Miał 88 lat. Argentyński kardynał Jorge Mario Bergoglio, który od 13 marca 2013 był 266. biskupem Rzymu, miał w chwili wyboru 76 lat i do tego czasu przez 16 lat był metropolitą swego rodzinnego miasta - Buenos Aires. Publikujemy 10 kluczowych wydarzeń pontyfikatu.

26 listopada 2013 r. odbyła się prezentacja adhortacji „Evangelii gaudium”. Stanowi ona podsumowanie zgromadzenia zwyczajnego Synodu Biskupów nt. nowej ewangelizacji, które odbyło się w Watykanie w dniach 7-28 października 2012 r. Zarazem jest to dokument programowy pontyfikatu Franciszka, o czym pisze sam papież.
CZYTAJ DALEJ

Ojciec Święty Franciszek poruszył nasze serca i wezwał nas do działania

2025-04-22 11:03

[ TEMATY ]

Symfonia Miłosierdzia

Mat.prasowy

Jego świadectwo Miłosierdzia stało się dla nas inspiracją, aby w Roku Jubileuszu Nadziei odpowiedzieć na nie modlitwą - Symfonią Miłosierdzia.

Dziękujemy Ci, Ojcze Święty, za Twoją obecność i za Twoje słowa, które niosły pokój, oraz za Twoje gesty, które przemieniały świat. To będzie Symfonia dla Ciebie, Drogi nasz Ojcze święty Franciszku! Chcemy Ci podziękować za to, że rozpalałeś nasze serca i uczyłeś nas czynienia Miłosierdzia. W pokorze i wdzięczności – tworzymy dalej tę melodię serc, niosąc Twoje przesłanie światu.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję