Rektor i profesor Seminarium Duchownego
Ks. rektora Jana Grochowskiego spotkałem pierwszy raz 20 września 1939 r. w Przemyślu. Wracałem z bratem i kolegami ze Wschodu i nocowaliśmy w budynku seminaryjnym. Byłem już przyjęty do Seminarium przemyskiego
i otrzymałem od Księdza Rektora zaświadczenie, że jestem klerykiem. Ksiądz Rektor był bardzo zmartwiony o przyszłość Seminarium, bo w Przemyślu byli już Niemcy.
Drugi raz spotkaliśmy się w czerwcu 1940 r. - tym razem na długi okres pobytu w seminarium "leśnym" - w Brzozowie Zdroju. Z polecenia bp. Franciszka Bardy, ordynariusza przemyskiego, tutaj rozpoczęło
swoją działalność przemyskie Seminarium Duchowne. Jako rektor, ks. Jan Grochowski pracował w Seminarium bez urlopu do czasu zwolnienia 27 listopada 1944 r. Był dla nas nie tylko rektorem i profesorem,
ale dobrym ojcem duchownym i wychowawcą. Sam był wielkim idealistą i nas zachęcał do ofiarnej służby Bogu i ludziom: "non propter esum, sed propter Jesum" ("Nie dla jedzenia i powodzenia, ale dla Jezusa".
Często podkreślał, że nasza diecezja miała piękną tradycję: "była pia et docta" (pobożna i uczona).
Zasadniczo wykładał teologię moralną, ale w razie potrzeby podejmował inne przedmioty jak prawo kanoniczne, historia Kościoła, liturgika i śpiew liturgiczny. Miał głęboką wiedzę i praktycznie przekazywał
ją słuchaczom.
Warunki w Seminarium były bardzo trudne i niebezpieczne, ze względu na okupację niemiecką i możliwość wywozu do obozów, ale także ciężkie warunki materialne i mieszkaniowe. W czasie wizyty policyjnej
z Sanoka, jeden z Niemców powiedział do księdza rektora: "wy mieszkacie gorzej, niż cygan". Ksiądz Rektor mieszkał w przejściu z korytarza na balkon. W zimie woda marzła w pokojach.
Zwolnienie ks. Grochowskiego z obowiązków rektora i profesora wywołało u nas głęboki żal i przygnębienie, a on wychodząc z kaplicy, uspokajał nas łagodnie: "Braciszkowie moi, wszędzie jest ten sam
Pan Jezus i wszędzie można Mu służyć". 28 listopada 1944 r. spakowaliśmy jego rzeczy, związaliśmy w prześcieradło i nakryte kocem wynieśliśmy na furmankę. Cały nasz rocznik odprowadził go jak bohatera
przez las do Malinówki. Potem udał się do Krościenka Wyżnego. Święcenia kapłańskie, o które zabiegał, otrzymaliśmy 30 grudnia 1944 r.
Proboszcz katedry i kanonik Kapituły Katedralnej
W roku 1951 zostałem mianowany wikariuszem katedralnym i opiekunem ministrantów, i znowu spotkałem się z ks. prał. Janem Grochowskim pod jednym dachem na wikarówce. Mieszkaliśmy w czwórkę - z ks. prał.
Stanisławem Dudzińskim, seniorem, ks. Kazimierzem Pysiem. Atmosfera była bardzo serdeczna i rodzinna. Ks. Pyś do dzisiaj ją wspomina. Jako opiekunowi licznych ministrantów (200-300 osób) dawał mi Ksiądz
Prałat szereg wskazówek i uwag oraz często wspomagał ze swojej kasy różne wycieczki i potrzeby świetlicy.
Ksiądz Prałat przeżywał wszystkie sprawy parafian i całej Ojczyzny bardzo głęboko, a w katedrze głosił płomienne kazania zachęcające do wierności Bogu i miłości Ojczyzny. Na te kazania przychodzili
liczni mieszkańcy z całego Przemyśla. Był także gorliwym i poszukiwanym spowiednikiem. Władze komunistyczne nakazały mu opuścić Przemyśl. Czas wygnania spędził u ks. Feliksa Pięty w parafii Ślęzaki, gdzie
pomagał w pracy duszpasterskiej. Odwiedziłem go tam, a po odwilży i odwołaniu wygnania, pojechałem po niego.
Po powrocie trochę przygasł, a także pogorszył się stan jego zdrowia. Zamieszkał w Kurii Biskupiej obok ks. prał. Franciszka Misiąga, serdecznego przyjaciela i opiekuna. Łączyła ich także dawna ofiarna
praca w Seminarium Duchownym. Oprócz parafii katedralnej, ks. prał. Jan Grochowski był zajęty w Sądzie Biskupim - jako obrońca węzła małżeńskiego, a także przez długie lata układał kalendarz liturgiczny
(Directorium).
W czasie choroby miał zapewnioną opiekę lekarską i duchową. Ks. prał. F. Misiąg zaglądał bardzo często, a obydwaj z ks. K. Pysiem usługiwaliśmy na zmianę. Wszyscy razem byliśmy przy jego śmierci 17
sierpnia 1959 r., w jego pokoju, budując się postawą pokornej wiary i wielkiej ufności w opiekę Matki Bożej - często spoglądał na Jej obraz wiszący nad łóżkiem.
Pogrzeb odbył się w Przemyślu. Po Mszy św. w katedrze, pochód przeszedł ulicami miasta na cmentarz przy ul. Słowackiego, do grobu jego siostry Anny, blisko kaplicy. Nie chciał, aby pochowany został
w grobowcu Kapituły Katedralnej, ale z siostrą, która pomogła mu w drodze do kapłaństwa.
Na nagrobku umieszczono znamienne słowa: "Tu spoczywają... ofiarna siostra i brat jej poświęceniem doprowadzony do kapłaństwa".
Pomóż w rozwoju naszego portalu