Z ks. Januszem Malskim, Cichym Pracownikiem Krzyża i diecezjalnym duszpasterzem chorych, rozmawia Barbara Dziadura
Barbara Dziadura: - Tegoroczny XI Światowy Dzień Chorego w naszej diecezji będzie przebiegać pod hasłem "Dar świadectwa". Na czym polega to dawanie świadectwa?
Ks. Janusz Malski SOdC: - Jeszcze nie ukazało się przesłanie Ojca Świętego do chorych i dlatego diecezjalne duszpasterstwo zdrowia w kontekście tego, co przeżywa diecezja, zaproponowało, aby
w tym roku Światowy Dzień Chorego w naszej diecezji obchodzony był pod hasłem "Dar świadectwa". Nawiązujemy w ten sposób do daru świadectwa życia Męczenników Międzyrzeckich. Ojciec Święty w liście Salvifici
doloris pisze o ewangelii cierpienia. Nasi pierwsi ewangelizatorzy są jej przykładem. Całe środowisko, obszar dotyczący choroby, niepełnosprawności wpisuje się w tę Ewangelię cierpienia. Myślę, że bardzo
ważne dla naszej diecezji jest to, że będziemy mogli zgłębić na podstawie życia pierwszych męczenników, wśród których byli Benedykt i Jan - odznaczający się posługą wobec chorych, a sam Jan był też doświadczony
chorobą - prawdę o postawie pokornej i służebnej wobec innych.
- Jakie działania prowadzone są w ramach duszpasterstwa chorych w naszej diecezji?
Reklama
- W naszej diecezji powstała na wzór pracy w diecezjach włoskich Diecezjalna Rada Zdrowia, która w sposób integralny skupia środowisko osób pracujących na rzecz chorych, niepełnosprawnych, cierpiących,
czyli służbę zdrowia, stowarzyszenia, duszpasterstwa specjalistyczne, a także same środowiska osób chorych. Rada koordynuje pracę wszystkich grup, ustala temat roku, przygotowuje pielgrzymkę do Rokitna
oraz celebrację Światowego Dnia Chorego w naszej diecezji, w ramach którego drukowany jest list biskupów do chorych. Duszpasterze w ramach comiesięcznych wizyt wręczają ten list osobom chorym, niepełnosprawnym.
W ten sposób może on stać się pomocą, materiałem do rozważania. W ramach duszpasterstwa chorych organizowane są też: dzień służby zdrowia, konferencje, dni skupienia czy rekolekcje, tak dla służby zdrowia,
jak i dla chorych czy niepełnosprawnych. Jest to praca bardzo rozległa. Staramy się współpracować z różnymi ruchami i stowarzyszeniami, np. z Ruchem Wiara i Światło, który zajmuje się osobami z niepełnosprawnością
intelektualną, Katolickim Stowarzyszeniem na rzecz Osób Niepełnosprawnych "Tęcza", Centrum Ochotników Cierpienia i innymi. Pragniemy także, by w samych parafiach powstawały grupy animujące spotkania chorych.
- Wspomniał Ksiądz o Centrum Ochotników Cierpienia. Co to jest za stowarzyszenie?
- Centrum Ochotników Cierpienia to stowarzyszenie międzynarodowe, które skupia w swoich szeregach osoby chore i niepełnosprawne, gdyż one także mają swoją rolę do spełnienia w Kościele. Mogą być
wspaniałymi ewangelizatorami wobec innych osób cierpiących. Poprzez postawę życia, uśmiech, dobre słowo, dar modlitwy można dużo więcej zrobić niż np. przez katechezę. Potrzeba dzisiaj w środowiskach
szpitalnych, domach opieki społecznej, w blokach czy w samych rodzinach takich osób, które będą w sposób pogodny, radosny przeżywały swoje cierpienie, swój krzyż i będą ikoną Chrystusa cierpiącego, ale
jednocześnie zmartwychwstałego. Potrzeba nam takich świadków i ochotnicy cierpienia mają tę rolę do spełnienia - być podmiotami działania w Kościele.
- Często choroba czy cierpienie izoluje poszczególne osoby od innych ludzi, bo utrudnia poruszanie, bo człowiek nie jest pełnosprawny fizycznie. Jak taka osoba może włączyć się w różnorodne prace
duszpasterstwa czy dołączyć do grona ochotników cierpienia?
Reklama
- Ochotnicy Cierpienia to nie tylko osoby niepełnosprawne. Ks. prał. L. Novarese, założyciel tego dzieła, włączył w nie także osoby zdrowe, które mogą dać swoją wolność, swoje ręce, swoje zdolności.
Ale nie chodzi o to, by kogoś zastąpić, ale o to, by pomagając wyzwolić wszystkie możliwości, które drzemią w osobie niepełnosprawnej, pozwolić odkryć jej własne talenty. Jest to w sumie postawa towarzysząca.
O kontakt najlepiej pytać w swoich parafiach, księża udzielą wszelkich potrzebnych informacji.
- A jakie zadanie mają do spełnienia Cisi Pracownicy Krzyża?
- W 1950 r. ks. prał. L. Novarese powołał w Rzymie stowarzyszenie życia konsekrowanego. Działa ono na prawach papieskich i ma za zadanie nie tylko koordynować i animować dzieła duszpasterstwa chorych,
ale wprowadzać w życie, pomagać odkrywać potencjał cierpienia. Przez cierpienia można uczynić wiele dobrego, czego przykładem jest także postawa Ojca Świętego. Poprzez postawę cierpienia można u drugiego
człowieka wywołać postawę miłości. Cierpienie nabrało innego wymiaru poprzez odkupienie, złączenie z Chrystusem i jako takie jest elementem, który uświęca Kościół. Ale z drugiej strony, może też być wezwaniem
dla kogoś, aby wyzwolić w sobie miłość do chorego, do osoby cierpiącej.
- 16 czerwca zostanie otwarty Dom "Uzdrowienie Chorych". Skąd ten pomysł?
Reklama
- Przybywając z Włoch do Polski, szukaliśmy jakiejś specyfiki naszej obecności w tej diecezji. W czasie Mszy św. w 17. rocznicę tragicznej śmierci bp. W. Pluty bp P. Socha mówił o postawie bp. Pluty zanurzonej
w Sercu Jezusowym, tak samo jak nasz założyciel - ks. prał. L. Novarese. Zresztą jednym z pierwszych biskupów polskich, z jakim się spotkał, był właśnie bp W. Pluta. Odkrywamy też pewne powiązanie z Braćmi
Międzyrzeckimi, patronami tej diecezji. Nasza wspólnota, podobnie jak Benedykt i Jan, pochodzi z Włoch. Przybyła z błogosławieństwem Ojca Świętego, który pragnął, by w jego Ojczyźnie powstał także taki
apostolat i aby głosić ewangelię cierpienia.
Ten dom będzie centrum formacyjno-rehabilitacyjnym, z którego będą mogli korzystać wszyscy - nie tylko osoby chore, niepełnosprawne, cierpiące - by odkrywać ten integralny potrzebny nam rozwój, odzyskiwać
siły duchowe, by móc w szarej codzienności przeżywać swoją drogę krzyża. Mamy nadzieję, że dobrze rozwinie się ten aspekt rehabilitacyjny na wszystkich płaszczyznach: fizycznej, społecznej, duchowej.
- A kiedy można się spodziewać pierwszej grupy?
- Pierwsza grupa zapowiedziała się na koniec czerwca - będą to ogólnopolskie rekolekcje Ruchu Wiara i Światło.
Wielką zasługą św. Teresy jest powrót do ewangelicznego rozumienia miłości do Boga. Niewłaściwe rozumienie świętości popycha nas w stronę dwóch pokus. Pierwsza - sprowadza się do tego, iż kojarzymy
świętość z nadzwyczajnymi przeżyciami. Druga - polega na tym, że pragniemy naśladować jakiegoś świętego, zapominając o tym, kim sami jesteśmy. Można do tego dołączyć jeszcze jedną pokusę -
czekanie na szczególną okazję do kochania Boga. Ulegając tym pokusom, często usprawiedliwiamy swój brak dążenia do świętości szczególnie trudnymi okolicznościami, w których przyszło nam żyć, lub zbyt
wielkimi - w naszym rozumieniu - normami, jakie należałoby spełnić, sądząc, iż świętość jest czymś innym aniżeli nauką wyrażoną w Ewangelii.
Teresa nie znajdowała w sobie dość siły, aby iść drogą wielkich pokutników czy też drogą świętych pełniących wielkie czyny. Teresa odkrywa własną, w pełni ewangeliczną drogę do świętości. Jej pierwsze
odkrycie dotyczy czasu: nie powinniśmy odsuwać naszego kochania Boga na jakąś nawet najbliższą przyszłość. Któraś z sióstr w klasztorze w Lisieux „oszczędzała” siły na męczeństwo, które notabene
nigdy się nie spełniło. Dla Teresy moment kochania Boga jest tylko teraz. Ona nie zastanawia się nad przyszłością, gdyż może się czasami wydawać zbyt odległa lub zbyt trudna. Teraz jest jej ofiarowane
i tylko w tym momencie ma możliwość kochania Boga. Przyszłość może nie nadejść. „Dobry Bóg chce, bym zdała się na Niego jak maleńkie dziecko, które martwi się o to, co z nim będzie jutro”.
Czasami myśl o wielu podobnych zmaganiach w przyszłości nie pozwala nam teraz dać całego siebie. Zatem właśnie chwila obecna i tylko ta chwila się liczy. Łaska ofiarowania czegoś Bogu lub przezwyciężenia
jakiejś pokusy jest mi dana teraz, na tę chwilę. W chwili wielkiego duchowego cierpienia Teresa pisze: „Cierpię tylko chwilę. Jedynie myśląc o przeszłości i o przyszłości, dochodzi się do zniechęcenia
i rozpaczy”. Rozważanie, czy w przyszłości podołam podobnym wyzwaniom, jest brakiem zdania się na Boga, który mnie teraz wspomaga. „By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko, ten dzień dzisiejszy
jedynie” - pisze Teresa. Jest to pierwsza cecha realizmu jej ducha - realizmu ewangelicznego, gdyż Chrystus mówi nieustannie o gotowości i czuwaniu. Ten, kto zaniedbuje teraźniejszość,
nie czuwa, bo nie jest gotowy. Wkłada natomiast energię w marzenia, a nie w to, co teraz jest możliwe do spełnienia. Chrystus przychodzi z miłością teraz. To skoncentrowanie się na teraźniejszości pozwala
Teresie dostrzec wszystkie możliwe okazje do kochania oraz wykorzystać je. Do tego jednak potrzebne jest spojrzenie nacechowane wiarą, iż ten moment jest darowany mi przez Boga, aby Go teraz, w tej sytuacji
kochać. Nawet gdy sytuacja obecna jawi się w bardzo ciemnych barwach, Teresa nie traci nadziei. „Słowa Hioba: Nawet gdybyś mnie zabił, będę ufał Tobie, zachwycały mnie od dzieciństwa. Trzeba mi
jednak było wiele czasu, aby dojść do takiego stopnia zawierzenia. Teraz do niego doszłam” - napisze dopiero pod koniec życia.
Teresa poznaje, że wielkość czynu nie zależy od tego, co robimy, ale zależy od tego, ile w nim kochamy. „Nie mając wprawy w praktykowaniu wielkich cnót, przykładałam się w sposób szczególny
do tych małych; lubiłam więc składać płaszcze pozostawione przez siostry i oddawać im przeróżne małe usługi, na jakie mnie było stać”. Jeśli spojrzeć na komentarz Chrystusa odnośnie do tych, którzy
wrzucali pieniądze do skarbony w świątyni, to właśnie w tym kontekście możemy uchwycić zamysł Teresy. Nie jest ważne, ile wrzucimy do tej skarbony, bo uczynek na zewnątrz może wydawać się wielki, ale
cała wartość uczynku zależy od tego, ile on nas kosztuje. Zatem należy przełamywać swoją wolę, gdyż to jest największą ofiarą. Przezwyciężając miłość własną, w całości oddajemy się Bogu.
Były chwile, gdy Teresa chciała ofiarować Bogu jakieś fizyczne umartwienia. Taki rodzaj praktyk był w czasach Teresy dość powszechny. Jednak szybko się przekonała, że nie pozwala jej na to zdrowie.
Było to dla niej bardzo ważne odkrycie, gdyż utwierdziło ją w przekonaniu, że nie trzeba wiele, aby się Bogu podobać. „Dane mi było również umiłowanie pokuty; nic jednak nie było mi dozwolone, by
je zaspokoić. Jedyne umartwienia, na jakie się zgadzano, polegały na umartwianiu mojej miłości własnej, co zresztą było dla mnie bardziej pożyteczne niż umartwienia cielesne”. Teresa nie wymyślała
sobie jakichś ofiar. Jej zadaniem było wykorzystanie tego, co życie jej przyniosło.
Umiejętność docenienia chwili, odkrycia, że wszystko jest do ofiarowania - tego uczy nas Teresa. My sami albo narzekamy na trudny los i marnujemy okazję do ofiarowania czegoś trudnego Bogu,
albo czynimy coś zewnętrznie dobrego, ale tylko z wygody, aby się komuś nie narazić lub dla uniknięcia wyrzutów sumienia. Intencja - to jest cały klucz Teresy do świętości. Jak wyznaje, w swoim
życiu niczego Chrystusowi nie odmówiła, tzn. że widziała wszystkie okazje do czynienia dobra jako momenty wyznawania swojej miłości.
Inną cechą, która przybliża ją do nas, jest naturalność jej modlitwy. Teresa od Dzieciątka Jezus, która jest córką duchową św. Teresy od Jezusa, jest jej przeciwieństwem odnośnie do szczególnych łask
na modlitwie. Złożyła nawet z tych łask ofiarę, bo czuła, że w nich można szukać siebie. Jej życie modlitwy było często bardzo marne, gdyż zdarzało się jej zasypiać na modlitwie. Po przyjęciu Komunii
św. zamiast rozmawiać z Bogiem, spała. Nie dlatego, że chciała, ale dlatego, że nie potrafiła inaczej. Ważny jest fakt, iż nie martwiła się za bardzo swoją nieumiejętnością modlenia się. Wierzyła, że
i z takiej modlitwy Chrystus jest zadowolony, gdyż ona nie może Mu ofiarować nic więcej poza swoją słabością.
Aby się przekonać, jak daleko lub jak blisko jesteśmy przyjmowania Ewangelii w całej jej głębi, zastanówmy się, jak podchodzimy do niechcianych prac, mniej wartościowych funkcji, momentów, gdy nie
jesteśmy doceniani, a nawet oskarżani. Czy widzimy w tym okazję, aby to wszystko ofiarować Chrystusowi, czy też walczymy o to, aby postawić na swoim lub zwyczajnie zachować twarz? Jak postępujemy wobec
osób, które są dla nas przykre? Czy je obgadujemy, czy też widzimy w tym okazję, aby im pomóc w drodze do Boga? Teresa powie, gdy nie może już przyjmować Komunii św. ze względu na zaawansowaną chorobę,
że wszystko jest łaską. Czy każda trudna sytuacja, trudny człowiek jest dla mnie łaską?
Teresa urodziła się 2 stycznia 1873 w Alençon - mieście we francuskiej Normandii. Była najmłodszą córką Ludwika i Zelii Martinów, przykładnych małżonków i rodziców, ogłoszonych wspólnie błogosławionymi 19 października 2008 r.
W sobotę 4 października w katedrze Chrystusa Króla w Katowicach odbędzie się ingres abp. Andrzeja Przybylskiego. Ceremonia poprzedzona będzie kanonicznym objęciem urzędu w kurii metropolitalnej. Mszy świętej podczas ingresu przewodniczyć będzie nuncjusz apostolski w Polsce.
Kanoniczne objęcie urzędu przez abp. Andrzeja Przybylskiego w kurii metropolitalnej w Katowicach zaplanowano na godz. 9.00; nowy metropolita przedstawi kolegium konsultorów bullę nominacyjną podpisaną przez papieża Leona XIV, po czym kanclerz kurii sporządzi i odczyta protokół podpisany przez członków kolegium.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.