Reklama

Niedziela Wrocławska

Nasze obawy, nasze nadzieje

Od czterech lat trwa wojna w Syrii. W konflikcie zbrojnym życie straciło 230 tys. Syryjczyków, a ponad 11 milionów opuściło swoje domy. Wśród uchodźców, którzy codziennie napływają do Unii Europejskiej, są chrześcijanie. Z inspiracji ks. Cezarego Chwilczyńskiego na zaproszenie wrocławskiej wspólnoty Hallelu Jah do Wrocławia przybyła w lipcu jedna z chrześcijańskich rodzin syryjskich, prześladowana tam za wiarę. Dwaj bracia: Esan i Rafi, którzy uciekli przed dramatem, podzielili się swoją historią

Niedziela wrocławska 39/2015, str. 6-7

[ TEMATY ]

uchodźcy

Syria

Maren Winter/Fotolia.com

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

PATRYCJA JENCZMIONKA-BŁĘDOWSKA: – Dlaczego musieliście opuścić swój kraj, przed czym uciekacie?

RAFI I ESAN: – W wyniku wojny, jaka toczy się w naszym kraju, byliśmy jako rodzina rozdzieleni. Wyjazd z kraju był dla nas jedynym sposobem, żeby zamieszkać ponownie razem jako rodzina.
– Gdybyśmy przekroczyli granicę Syrii, zostalibyśmy natychmiast wcieleni do armii, czego absolutnie nie chcieliśmy. Jedynym sposobem na ponowne zjednoczenie rodziny – z mamą i siostrą – był nasz wspólny wyjazd z Syrii.

– Czy macie jakikolwiek kontakt z waszymi bliskimi, którzy zostali w Syrii?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Staramy się utrzymywać z nimi kontakt, ale nie jest to możliwe przez cały czas z powodu przerw w dostawie elektryczności, jak również nieregularnej pracy sieci telefonicznej i Internetu. Natomiast na ile to możliwe staramy się z nimi kontaktować i dowiadywać się, co u nich. Bywały jednak takie okresy, kiedy nie mieliśmy żadnych wiadomości przez kilka czy kilkanaście dni.

– Tęsknicie za nimi?

Reklama

– Tak, ale też bardzo się martwimy, zwłaszcza w takich momentach, kiedy dowiadujemy się, że np. w naszym rejonie trwają walki albo nastąpiła eksplozja samochodu, a potem nagle kontakt się urywa. – Był to dla nas bardzo ciężki czas, musieliśmy długo czekać na wiadomości, często w wielkiej niepewności, nie mogliśmy spać z obawy o ich życie.

– Macie nadzieję na spotkanie z rodziną?

– Tak, mamy taką nadzieję, że kiedyś będziemy jeszcze razem z naszymi rodzinami. Mamy nadzieję, bo w Bogu zawsze jest nadzieja. Rodzina jest dla nas ogromnie ważna, dlatego uważamy, że życie z dala od siebie jest życiem niepełnym.

– Jak wyglądało wasze życie przed opuszczeniem Syrii, jakie były relacje pomiędzy muzułmanami i chrześcijanami?

– Te relacje jeszcze przed konfliktem nigdy nie należały do najlepszych. Jako chrześcijanie zawsze odczuwaliśmy niechęć, skrywaną głęboko w sercach muzułmanów. Z chwilą, gdy konflikt przerodził się w działania zbrojne, ta skrywana nienawiść uwidoczniła się z całą mocą. A dziś dzieje się to, co obserwuje cały świat. Opuściłem kraj w obawie powołania do służby wojskowej i miałem okazję widzieć muzułmanów w ich działaniach: widziałem jak dopuszczają się mordów, również na dzieciach, co było straszne. Muszę przyznać, że muzułmanie to ludzie, którzy pałają nienawiścią do chrześcijan.

– Jaka jest główna przyczyna według was tych konfliktów?

Reklama

– Jako chrześcijanie zazwyczaj szukamy rozwiązań pokojowych, bo tego nas uczy Pismo Święte. Konflikt w Syrii miał swój początek poza chrześcijanami. Zaczęło się bowiem od konfliktu międzymuzułmańskiego. Prezydent i rząd, należący w większości do odłamu alawickiego, są skonfliktowani z sunitami, którzy postanowili walczyć z nimi. Robią to od lat wszelkimi sposobami – w tym zbrojnym – chcąc pozbawić, odsunąć rządzących, zdestabilizować sytuację w kraju, przejąć władzę. Sunici zaczęli więc używać chrześcijan początkowo jako żywych tarcz – wchodząc do kościołów, do dzielnic chrześcijan brali wyznawców Chrystusa jako żywe tarcze po to, by wojsko rządowe nie mogło wprost walczyć z sunickimi rebeliantami. Tak chrześcijanie zostali wciągnięci do walki.
Chcemy tu podkreślić, że jako chrześcijanie nie boimy się walki, nie unikamy jej, ale uważamy, że w tym konkretnym wypadku jest ona bezsensowna. Wygrana żadnej ze stron nie prowadzi do rozwiązania problemu, który leży u podłoża tego konfliktu. Dlatego nie chcąc brać udziału w tej walce, jesteśmy zmuszani do opuszczenia naszego kraju.

– Czy wszyscy muzułmanie są źli?

– Z mojego doświadczenia jako osoby, która wychowywała się wśród muzułmanów, mogę stwierdzić, że ok. 70% z nich to ludzie wrodzy chrześcijanom.

– Jesteście dziś we Wrocławiu, opowiedzcie jak był możliwy wasz przyjazd tutaj? Dlaczego wybraliście Polskę?

– Historia naszego przybycia zaczęła się od telefonu naszej mamy, która zadzwoniła z informacją, że możemy być znów razem za pośrednictwem fundacji Estera. Na tamtą chwilę była to dla nas jedyna szansa znalezienia się w bezpiecznym miejscu, ponieważ żaden inny kraj nie pomagał w taki sposób chrześcijanom. Polska została nam przedstawiona jako jedyna opcja i z tej opcji postanowiliśmy skorzystać. Zadziwiająco szybko załatwiliśmy niezbędne formalności: dokumenty, wizy – wierzymy, że z Bożą interwencją – i w ciągu niecałego miesiąca poprzez przystanek w Bejrucie znaleźliśmy się w Polsce. Podróż była dla nas zadziwiająco łatwa – kościół chrześcijański w Damaszku zadbał o nasz transport z Syrii do Bejrutu. Tamtejszy konsulat opiekował się z nami przez 2 tygodnie, zaopatrzył nas w niezbędne dokumenty i bilety lotnicze i tak dotarliśmy do Polski.

– Znaleźliście się we Wrocławiu za pośrednictwem fundacji Estera na zaproszenie wspólnoty Hallelu Jah? Jakie są wasze relacje ze wspólnotą?

Reklama

– Odbieramy wspólnotę Hallelu Jah jak dużą rodzinę tutaj w Polsce. Ludzie ze wspólnoty Hallelu Jah zajmują się nami w zadziwiający sposób: opiekują się nami, odgadują nasze pragnienia, a kiedy tylko czegoś potrzebujemy – zaraz się to znajduje.

– Jak wygląda wasze życie codzienne tutaj? Jakie są wasze obowiązki?

– Większość czasu zajmuje nam obecnie nauka języka polskiego. To ogromnie trudny dla nas język. Angażujemy się również w pracę wolontariacką w organizacji Infoline, która pomaga obcokrajowcom przybyłym do Wrocławia. Natomiast nasza młodsza siostra właśnie rozpoczęła naukę w gimnazjum.

– Jesteście w Polsce od lipca. Jak odbieracie Polaków?

– Większość czasu spędzamy z osobami ze wspólnoty Hallelu Jah, które troszczą się o nas. Chcemy gorąco im podziękować, szczególnie Andrzejowi i Tomkowi za ich poświęcenie i wielką pomoc. Przed przybyciem do Polski miałem jednego brata i jedną siostrę, a po przyjeździe tutaj czuję się jakbym miał wielu braci i wiele sióstr.

– Czy myślicie o powrocie do waszego kraju?

ESAN: – Nigdy.
RAFI: – Rozważam taką możliwość po wygaśnięciu konfliktu zbrojnego.

– Jakie dzisiaj macie największe obawy?

– Może będzie trudne to, co powiem, ale w kontekście ogromnej fali uchodźców, która otoczyła Europę na jej obrzeżach mam ogromną obawę i jednocześnie wielką nadzieję, że państwo polskie zastanowi się dwa razy, zanim przyjmie tych ludzi tutaj. Jako chrześcijanin i osoba, która doświadczyła traktowania z ich strony – ze względu na ich muzułmańskie pochodzenie – mam bardzo poważne obawy co do ich zamiarów w Europie. Na pewno wielu z nich opuszcza kraj z obawy o swoje życie, ale wielu z nich przybywa do Europy, mając z pewnością inne cele. Jako chrześcijanin nie chciałbym więcej widzieć płaczących dzieci, zabijanych ludzi.
Moim największym pragnieniem jest nie doświadczać nigdy więcej w życiu wojny. Przybywając tutaj i mogąc tu żyć w pokoju, bardzo obawiam się, że działania wojenne mogłyby się powtórzyć. Mam też nadzieję, że państwo polskie dołoży wszelkich starań, by sprawdzić, z jakimi motywacjami przyjeżdżają kolejni uchodźcy.
Ogromnie dziękujemy wszystkim osobom, które były zaangażowane w pomoc nam i wszystkim chrześcijanom uciekającym z Syrii: kościołowi i duchownym w Damaszku, fundacji Estera, wspólnocie Hallelu Jah i wszystkim ludziom z Wrocławia, które życzliwie się do nas odnoszą. Proszę Was też gorąco o modlitwę za Syryjczyków, bo tego potrzebują teraz najbardziej.

Rozmowę przeprowadzono w Radiu Rodzina

2015-09-24 12:02

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Papież do Centrum Astalli: dziękuję za obronę prawa do azylu

Papież Franciszek postawił jezuickie Centrum Astalli, jako przykład pracy na rzecz migrantów i uchodźców, który może wzbudzić w naszym społeczeństwie odnowione zaangażowanie w autentyczną kulturę przyjęcia i solidarności. Działające od prawie 40 lat centrum podejmuje wiele działań, które służą obronie praw tych, którzy przybywają do Włoch uciekając od wojny i przemocy.

Centrum Astalli służy uchodźcom w wielu ośrodkach na terenie Włoch w procesie integracji ze społeczeństwem. Ojciec Święty napisał list do dyrektora rzymskiego oddziału, który, w różnych punktach Wiecznego Miasta, tylko w ubiegłym roku objął pomocą 11 tys. uchodźców i osób ubiegających się o azyl. Franciszek doskonale zna realia tego jezuickiego dzieła, które odwiedził zaraz na początku swego pontyfikatu. Apelował wówczas o solidarność z ludźmi potrzebującymi wszelkiej pomocy. Wielokrotnie powtórzył trzy słowa, które według niego powinny być kluczem do postawy wobec najbiedniejszych imigrantów i uchodźców: „bronić, służyć, towarzyszyć”.
CZYTAJ DALEJ

Św. Hubert - prawda i legendy

Niedziela toruńska 44/2003

[ TEMATY ]

św. Hubert

en.wikipedia.org

Ponad 1200 lat dzieli nas od czasów, w których żył i działał św. Hubert. Właśnie ta różnica dwunastu wieków sprawiła, że na to, co o nim wiemy, składają się: prawda, legendy i mity. Prawdopodobnie urodził się w 655 r. w znanej i znakomitej rodzinie, na obszarze dzisiejszych Niderlandów. W wieku około 18 lat został oddany na dwór króla Frankonii, a tam poślubił córkę Pepina z Heristal, z którą miał przynajmniej jednego syna. Przez kilka lat pełnił życie pełne przygód jako rycerz. Później został kapłanem i uczniem św. Laparda, a po jego śmierci, ok. 708 r. objął po nim półpogańską diecezję Maastricht. Miał ogromne zasługi w nawracaniu na wiarę chrześcijańską swoich ziomków, którzy dotychczas czcili bożków germańskich. Zmarł w Liege około 727 r., gdzie pochowano go w tamtejszej katedrze. W 825 r. część jego relikwii przeniesiono do Andage, które od tej chwili otrzymało nazwę Saint Hubert. Kult św. Huberta bardzo szybko szerzył się w Europie. Jako patron myśliwych odbierał cześć od XI w., co szczególnie może dziwić, gdyż w najstarszych pismach brak informacji na temat jego działalności na niwie łowieckiej. W XIV w. kult św. Huberta połączono z elementami kultu św. Eustachego. Św. Eustachy żył na przełomie I i II w. Z tego okresu pochodzi słynna legenda o jeleniu. Św. Eustachy jeszcze jako Placydus był naczelnikiem wojskowym cesarza Trajana i oddawał cześć bożkom rzymskim. W czasie jednego z polowań ujrzał jelenia z krzyżem pośrodku poroża. Jeleń nakazał Placydusowi ochrzcić się i przyjąć imię Eustachy. Kult św. Eustachego popularny był zwłaszcza w Kościele wschodnim. Apokryfy o św. Hubercie przeniosły motyw jelenia na grunt chrześcijaństwa zachodniego, umieszczając je w realiach VII w. Mówi się, że gdy żona Huberta wyjechała do swojej umierającej matki, jej osamotniony mąż zaczął hulaszcze życie, a nade wszystko pokochał polowania, które zmieniły się w rzezie zwierzyny prowadzone bez umiaru. W trakcie jednego z takich polowań Hubert ujrzał wynurzającego się z kniei wspaniałego jelenia z krzyżem, jaśniejącym niezwykłym blaskiem pomiędzy pięknymi rozłożystymi rogami. Jednocześnie usłyszał nieziemski głos: „Hubercie! Dlaczego niepokoisz biedne zwierzęta i zapominasz o zbawieniu duszy?”. Wydarzenie to spowodowało wewnętrzną przemianę Huberta, który od tego momentu zmienił swoje życie. Kanonizowany po śmierci, został patronem myśliwych, a dzień jego śmierci i przeniesienia jego relikwii do klasztoru w Andagium - 3 listopada jest świętem myśliwych. Kolejne wątki kultu Świętego dodali pewnie sami myśliwi, którzy mają niezwykłą wyobraźnię. Ze względu na swoje życie, związane z radykalnym, gwałtownym nawróceniem, jest św. Hubert dzisiaj niezwykle popularny. Dynamizm jego życia i nawrócenia może utwierdzać w przekonaniu, że każdy z nas ma szansę zmienić swoje życie na lepsze, a dla każdego chrześcijanina głos z nieba: „Hubercie! Odmień swoje życie...” - jest wezwaniem do stawania się lepszym, bardziej doskonałym, świętym.
CZYTAJ DALEJ

Niepełnosprawni dla św. Jana Pawła II

2025-11-03 20:59

fot. Archiwum Caritas

Niepełnosprawni dla Jana Pawła II

Niepełnosprawni dla Jana Pawła II

Wśród świętych i błogosławionych, którzy są bliscy osobom z niepełnosprawnością wyjątkowe miejsce zajmuje św. Jan Paweł II. „Nasz papież” doświadczył, czym jest choroba, starość, niepełnosprawność i dlatego dobrze rozumiał ludzi cierpiących i słabych. Własnym życiem pokazał, jak w obliczu cierpienia można i trzeba być wiernym Chrystusowi.

Dziękując za dar świętego Jana Pawła II – Caritas Diecezji Rzeszowskiej na czele z Warsztatami Terapii Zajęciowej Caritas w Rzeszowie 24 października 2025 r. zorganizowała spotkanie osób z niepełną sprawnością. Rozpoczęło się ono Mszą św. w kościele Podwyższenia Krzyża świętego w Rzeszowie, której przewodniczył Biskup Rzeszowski Jan Wątroba. W okolicznościowym kazaniu arcypasterz Diecezji Rzeszowskiej przypomniał, że św. Jan Paweł II zawsze był blisko osób cierpiących, troszcząc się, aby podczas pielgrzymek spotkać się z nimi. Zwrócił także uwagę na misyjny aspekt pontyfikatu, zachęcając do włączenia się w dzieło misyjne. „Nie musimy wyjeżdżać na inne kontynenty, aby spełniać misyjną posługę. Wystarczy ofiarować swoją modlitwę i cierpienie w tej intencji, a Pan Bóg przyjmie ten dar” – mówił biskup Wątroba.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję