Reklama

Wiadomości

Pamięć grobów

N.N. – kobieta. Zmarła w marcu 2005 r. Żyła lat? Nieznany mężczyzna. Zmarł w ubiegłym roku. Żył... nie wiadomo ile. Mężczyzna. Lat... ok. 50, może 60. Zmarł przed 5 laty. Szczątki ludzkie 1080/166, ujawnione 10 czerwca 2013 r. przy ul. Topiel 15b w Warszawie. Jak długo trwało to życie? Kobiety? Mężczyzny? Nie wiadomo...

Niedziela Ogólnopolska 45/2015, str. 18-19

[ TEMATY ]

grób

Mateusz Wyrwich

Bezdomni porządkujący groby bezdomnych

Bezdomni porządkujący groby bezdomnych

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Takich inskrypcji na warszawskich cmentarzach komunalnych, Północnym i Południowym, jest kilkaset. Rokrocznie przybywa ich kilkadziesiąt. Bez kwiatów, zniczy. Nagrobki wchłaniane przez ziemię znikają tak szybko, jak mijany na ulicy bezdomny. Niechciany – jak pamięć sytego o głodnym. Wprawdzie nasze imiona zapisane są w niebie, ale nie lubimy na ziemi być bezimienni. – Dotąd żyjemy, dokąd jeszcze o nas pamiętają – mówi bezdomny poeta Mirosław Zygmunt.

Jeszcze przed kilku laty opuszczone groby nie miały swoich opiekunów. Czasem tylko ktoś zapalił świeczkę anonimowemu, który przegrał swą walkę z życiem o prawo do nazwiska. Działająca przy Zgromadzeniu Braci Kapucynów Fundacja Kapucyńska im. bł. Aniceta Koplińskiego, opiekująca się bezdomnymi, przed trzema laty postanowiła zadbać o nagrobki zmarłych w bezimiennej samotności. Stare tabliczki „N.N.” wymieniono na nowe, także krzyże pochylone nad mogiłą, czasem zbutwiałe, niekiedy wyglądające już niczym bezramienne patyki. W pomoc zaangażowali się bezdomni objęci opieką braci kapucynów i wolontariusze współpracujący z fundacją. Zanim zabrali się za porządkowanie grobów, bezdomni zrobili wiązanki dla swoich współbraci, krzyże. Tuż przed wyjazdem na cmentarz uczestniczyli też we Mszy św.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Do wyjazdu na cmentarz zaczynamy przygotowywać się kilka tygodni wcześniej. Na twarzach tych, którzy z nami jadą, widać skupienie, rozmodlenie – mówi br. Michał Gawłowski, kapucyn koordynujący prace. – Wspólna praca przy robieniu krzyży zawsze bardzo nas zbliża. Lepiej się poznajemy. Bezdomni opowiadają o swoim życiu. Bardzo to interesujące, bo wielu z nich ma pogmatwany życiorys. Ktoś mieszkał we Francji. Inny pracował w Holandii. Mają ciekawe spostrzeżenia wynikające z ich oglądu świata. Dla wielu bezdomność to konieczność, dla niektórych – wybór. Lecz najważniejsze jest, aby coś w nich „zakwitło”, jak to się dzisiaj mówi „w temacie” Boga. I właśnie „ten temat” wielokrotnie przewijał się podczas naszej wspólnej pracy. Temat śmierci, miłosierdzia Bożego. Rozmawialiśmy też o tym, że ta nasza praca jest szerzeniem wiary. To świętych obcowanie. Takie wyznanie wiary, że po tym życiu jest coś lepszego. Bardzo ważne jest, by pokazać tym ludziom, że owo „tutaj źle” kiedyś się skończy. Przejdą do innego świata, gdzie nie będzie już głodu, samotności, poniżenia, płaczu, niesprawiedliwości. Że jest na co czekać, bo... czeka nas coś niewyobrażalnie lepszego. Jest też jeszcze inny aspekt naszych spotkań przy grobach. Bezdomni zazwyczaj na co dzień zajmują się tylko sobą. Taka jest cecha bezdomności. Muszę myśleć: co zjem, gdzie będę spał, w co się ubiorę. Takie myślenie kształtuje w nich olbrzymi egoizm. Ale tym razem zajmujemy się kimś innym. Ta pomoc jest dla nich czasem może trudniejsza, bo uświadamia im, gdzie są, w jakiej znajdują się sytuacji. W tym roku zdałem sobie sprawę, że ci bezdomni, z nazwiskiem czy bezimienni, którzy tam spoczywają, nie mają swoich bliskich. Może to jest przesadzone, ale jesteśmy jedynymi bliskimi, którzy do nich zajdą – wyjaśnia br. Michał.

Reklama

Bezimienni bracia

– Akcja Fundacji Kapucyńskiej „Bezdomni dla bezimiennych”, czyli akcja sprzątania grobów, to pewnego rodzaju lekarstwo na głód, z którym osoby bezdomne mierzą się każdego dnia. Głód bycia potrzebnym. Talerz zupy zaspokaja ich głód fizyczny, ale to głód miłości trawi ich dusze i boli równie mocno – mówi Małgorzata Kamińska z Fundacji Kapucyńskiej. – Trzeba było najpierw zaczerpnąć ze Źródła, bo – jak mawiał Jan Paweł II – modlitwa najlepiej radzi sobie nawet z najbardziej intensywnym dniem. Każdego roku tylko na cmentarzu Południowym pojawia się ok. 30 nowych grobów bez imienia. To ci pochowani cicho. Zostawieni. Jakby zapomniani. Ale nie przez Boga i nie przez osoby bezdomne, które dokładają wszelkich starań, aby groby bezimiennych mogły wyglądać po prostu godnie. Przy nagrobnym napisie N.N. trudno zatrzymać się wyłącznie fizycznie. Wbrew swojemu znaczeniu (łac. „nomen nescio” – imienia nie znam), każdy z tych grobów mówi tak wiele... Za każdym kryje się bowiem inna historia życia, choć trud doświadczeń zdaje się podobny.

Reklama

– Bezdomni sprzątają groby bezimiennych, bo historia ich życia jest poniekąd ich historią. W niej odnajdują siebie, a dzięki temu, że mogą pomóc, czują się po prostu potrzebni – mówi Alicja Szuba, koordynator projektu. – Dzięki akcji „Bezdomni dla bezimiennych” zrodziło się nie tylko dobro w konkretnej postaci, ale także to, którego nie widać gołym okiem – bycie razem. To wszystko sprawia, że tam, gdzie na co dzień widać często jedynie ciemność, choć na chwilę pojawia się trochę więcej światła. Trochę więcej siły do walki, która czeka ich każdego dnia.

Bezimienne życie

Edward jest bezdomny od kilkunastu lat. Dobiega sześćdziesiątki. Był górnikiem strzałowym w jednej z wałbrzyskich kopalń. Kiedy kopalnię zlikwidowano, wyjechał do pracy w Holandii. Po powrocie nie zastał już rodziny. Gdzieś się zagubiła – jak podkreśla. Kiedy pracuje, a dziś ma pracę, to ma i pieniądze na wynajęcie jakiegoś pokoju. Wtedy czuje się bardzo potrzebny. Kiedy traci pracę, to jakby tracił część siebie. – Gdyby mi ktoś powiedział np. 20 lat temu, że będę bezdomnym, to kazałbym mu popukać się w głowę – mówi. – A teraz? Przychodzę tu do zmarłych znajomych, a także tych bezimiennych, bo sam mam nadzieję, że kiedyś i na moim grobie ktoś postawi świeczkę.

Dorota „jakiś czas temu” skończyła pół wieku. Swoją tułaczkę rozpoczęła dekadę temu. Groby sprząta drugi raz. – Tu leży moja koleżanka. Nie mogli znaleźć jej rodziny, więc cztery miesiące leżała w chłodni. Nie miała dokumentów. Wiedzieliśmy, że było jej na imię Klaudia, ale jak na nazwisko, to już nie. W naszej bezdomnej wędrówce nie mamy zwyczaju pytać o nazwiska. Może to źle. Wraz z bezdomnością tracisz nazwisko, później dowód i inne dokumenty. A jestem tu nie tylko dla Klaudii, która choć bez nazwiska, była fajną dziewczyną. Miała nadzieję, że kiedyś się w życiu odnajdzie. Tak się nie stało. Trudno. Może chociaż tam – Dorota patrzy przez chwilę w rozpadane niebo – ją rozpoznali.

Ryszard, choć bezdomny od 16 lat, to nie jest bezrobotny. Pracuje w firmie sprzątającej. Od jakiegoś czasu wynajmuje pokój. Cały czas uczestniczy w życiu fundacji. – Chcę, żeby nie byli zapomniani, tak jak byli za życia. Bo to, co bezdomnemu najbardziej dokucza w jego życiu, to bezimienność. Obojętność. Nikt nie chce go wysłuchać, bo co „taki” może mieć do powiedzenia... Przychodzę tu, bo mam świadomość, że oni widzą, czy ktoś ich odwiedza, czy nie. Więc chcę, żeby widzieli, że ktoś o nich dba. Wiem, że kiedy umierają, najbardziej boleją nad tym, że umierają bezimienni. Jakby byli bezwartościowi. Jest jeszcze jeden fakt, z którego wynika moja tu obecność. To jest rodzaj wdzięczności za to, że ludzie nam pomagają. Jak nie możemy w inny sposób podziękować, to przynajmniej możemy uporządkować groby swoich braci bezimiennych.

2015-11-04 08:49

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jasna Góra: Grób Pański z jubileuszem koronacji

[ TEMATY ]

grób

groby Pańskie

BPJG Marek Kępiński

O jubileuszu 300-lecia koronacji Cudownego Obrazu Matki Bożej przypomina dekoracja Grobu Pańskiego na Jasnej Górze. Stanowić ma zachętę do dziękczynienia Bogu za dar Matki dla naszej Ojczyzny. Maryja w jasnogórskiej Ikonie, udekorowana królewskimi szatami, spogląda z zatroskaniem na Ciało Syna obecnego w Najświętszym Sakramencie.

Na dekorację tegorocznego Grobu Bożego w jasnogórskim Sanktuarium składają się dużych rozmiarów przedstawienia sukienek i koron, które na przestrzeni wieków składano „Czarnej Madonnie”. Sukienki są wyrazem czci do Maryi i rozszerzania się Jej kultu. Prawdopodobnie od XV lub I poł. wieku XVI, obraz ozdabiany był także koronami.

CZYTAJ DALEJ

Św. Florian - patron strażaków

Św. Florianie, miej ten dom w obronie, niechaj płomieniem od ognia nie chłonie! - modlili się niegdyś mieszkańcy Krakowa, których św. Florian jest patronem. W 1700. rocznicę Jego męczeńskiej śmierci, właśnie z Krakowa katedra diecezji warszawsko-praskiej otrzyma relikwie swojego Patrona. Kim był ten Święty, którego za patrona obrali także strażacy, a od którego imienia zapożyczyło swą nazwę ponad 40 miejscowości w Polsce?

Zachowane do dziś źródła zgodnie podają, że był on chrześcijaninem żyjącym podczas prześladowań w czasach cesarza Dioklecjana. Ten wysoki urzędnik rzymski, a według większości źródeł oficer wojsk cesarskich, był dowódcą w naddunajskiej prowincji Norikum. Kiedy rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, udał się do swoich braci w wierze, aby ich pokrzepić i wspomóc. Kiedy dowiedział się o tym Akwilinus, wierny urzędnik Dioklecjana, nakazał aresztowanie Floriana. Nakazano mu wtedy, aby zapalił kadzidło przed bóstwem pogańskim. Kiedy odmówił, groźbami i obietnicami próbowano zmienić jego decyzję. Florian nie zaparł się wiary. Wówczas ubiczowano go, szarpano jego ciało żelaznymi hakami, a następnie umieszczono mu kamień u szyi i zatopiono w rzece Enns. Za jego przykładem śmierć miało ponieść 40 innych chrześcijan.
Ciało męczennika Floriana odnalazła pobożna Waleria i ze czcią pochowała. Według tradycji miał się on jej ukazać we śnie i wskazać gdzie, strzeżone przez orła, spoczywały jego zwłoki. Z czasem w miejscu pochówku powstała kaplica, potem kościół i klasztor najpierw benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Sama zaś miejscowość - położona na terenie dzisiejszej górnej Austrii - otrzymała nazwę St. Florian i stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia religijnego. Z czasem relikwie zabrano do Rzymu, by za jego pośrednictwem wyjednać Wiecznemu Miastu pokój w czasach ciągłych napadów Greków.
Do Polski relikwie św. Floriana sprowadził w 1184 książę Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego. Najwybitniejszy polski historyk ks. Jan Długosz, zanotował: „Papież Lucjusz III chcąc się przychylić do ciągłych próśb monarchy polskiego Kazimierza, postanawia dać rzeczonemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika św. Floriana. Na większą cześć zarówno świętego, jak i Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny Idziego. Ten, przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedko, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil. Wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Tam też złożono wniesione w tłumnej procesji ludu rzeczone ciało, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Na cześć św. Męczennika biskup krakowski Gedko zbudował poza murami Krakowa, z wielkim nakładem kosztów, kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedko, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana nadawać na chrzcie to imię”.
W delegacji odbierającej relikwie znajdował się bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski, a następnie mnich cysterski.
Relikwie trafiły do katedry na Wawelu; cześć z nich zachowano dla wspomnianego kościoła „poza murami Krakowa”, czyli dla wzniesionej w 1185 r. świątyni na Kleparzu, obecnej bazyliki mniejszej, w której w l. 1949-1951 jako wikariusz służył posługą kapłańską obecny Ojciec Święty.
W 1436 r. św. Florian został ogłoszony przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego współpatronem Królestwa Polskiego (obok świętych Wojciecha, Stanisława i Wacława) oraz patronem katedry i diecezji krakowskiej (wraz ze św. Stanisławem). W XVI w. wprowadzono w Krakowie 4 maja, w dniu wspomnienia św. Floriana, doroczną procesję z kolegiaty na Kleparzu do katedry wawelskiej. Natomiast w poniedziałki każdego tygodnia, na Wawelu wystawiano relikwie Świętego. Jego kult wzmógł się po 1528 r., kiedy to wielki pożar strawił Kleparz. Ocalał wtedy jedynie kościół św. Floriana. To właśnie odtąd zaczęto czcić św. Floriana jako patrona od pożogi ognia i opiekuna strażaków. Z biegiem lat zaczęli go czcić nie tylko strażacy, ale wszyscy mający kontakt z ogniem: hutnicy, metalowcy, kominiarze, piekarze. Za swojego patrona obrali go nie tylko mieszkańcy Krakowa, ale także Chorzowa (od 1993 r.).
Ojciec Święty z okazji 800-lecia bliskiej mu parafii na Kleparzu pisał: „Święty Florian stał się dla nas wymownym znakiem (...) szczególnej więzi Kościoła i narodu polskiego z Namiestnikiem Chrystusa i stolicą chrześcijaństwa. (...) Ten, który poniósł męczeństwo, gdy spieszył ze swoim świadectwem wiary, pomocą i pociechą prześladowanym chrześcijanom w Lauriacum, stał się zwycięzcą i obrońcą w wielorakich niebezpieczeństwach, jakie zagrażają materialnemu i duchowemu dobru człowieka. Trzeba także podkreślić, że święty Florian jest od wieków czczony w Polsce i poza nią jako patron strażaków, a więc tych, którzy wierni przykazaniu miłości i chrześcijańskiej tradycji, niosą pomoc bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”.

CZYTAJ DALEJ

Watykan: papież będzie przewodniczył procesji Bożego Ciała na tradycyjnej trasie

2024-05-04 12:54

[ TEMATY ]

Watykan

Grzegorz Gałązka

2 czerwca b.r. w niedzielą po uroczystości Bożego Ciała Ojciec Święty będzie o godzinie 17.00 przewodniczył Mszy św. w bazylice św. Jana na Lateranie, a następnie procesja przejdzie do bazyliki Santa Maria Maggiore, zaś Ojciec Święty udzieli tam błogosławieństwa eucharystycznego - poinformowało Biuro Papieskich Ceremonii Liturgicznych.

O ile wcześniej papieże przewodniczyli procesjom Bożego Ciała na placu św. Piotra, to Paweł VI przewodniczył im w poszczególnych parafiach Rzymu. Natomiast św. Jan Paweł II wprowadził zwyczaj ich odbywania w czwartek Bożego Ciała na trasie między bazylikami św. Jana na Lateranie i Matki Bożej Większej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję