Katechezy Warszawskie o sumieniu w życiu prywatnym i publicznym
„Sumienie w życiu prywatnym i publicznym” to temat jednej z najciekawszych Katechez Warszawskich w sezonie jesiennym. W stołecznym kościele akademickim św. Anny wygłosił ją ks. prof. Piotr Mazurkiewicz, wybitny politolog, który w przeszłości pełnił funkcję sekretarza generalnego Komisji Episkopatów Wspólnot Europejskich.
W praworządnym państwie na ogół wystarczy działać zgodnie z prawem, ale nigdy nie ma i nie będzie takiej sytuacji, żeby można było prawu i polityce bezgranicznie zaufać. Wysiłek naszych sumień jest więc nieustannie potrzebny – podkreślił w katechezie ks. prof. Mazurkiewicz.
Wybitny politolog przypomniał, że władza sprawowana jest za pośrednictwem narzędzia jakim jest prawo, ale ma ono służyć dobru. - Dzięki rozumowi człowiek może odkrywać to, co służy dobru wspólnemu. W momencie gdy prawo przestaje mu służyć, ustaje wówczas obowiązek moralnego posłuszeństwa władzy – wyjaśniał. Ustawy dopuszczające przerywanie ciąży czy eutanazję nie zasługują, z punktu widzenia filozofii i moralności, aby nazywać je prawem. Rodzi się wręcz obowiązek przeciwdziałania takiemu prawu – mówił.
Ks. prof. Mazurkiewicz poruszył także kwestię korzystania z prawa do sprzeciwu sumienia. Mówił m.in., że prawo to powinno być wpisane w system prawny, a w praworządnym państwie człowiek nie powinien być karany za jego stosowanie. - Taki człowiek nie jest gorszym ale lepszym kandydatem np. na dyrektora szpitala – zauważył.
Reklama
Prelegent wskazał, że prawo do sprzeciwu sumienia zostało bardzo szczegółowo opisane w „Kompendium nauki społecznej Kościoła”. Pojawiło się ono w kontekście służby wojskowej i prawa do odmówienia jej ze względu na sprzeciw sumienia wobec działań, które mogą prowadzić do śmierci człowieka. - Kościół podkreśla, że odmawiając służby wojskowej powinno się podjąć się alternatywne zobowiązanie w stosunku do państwa – przypomniał.
Ekspert katolickiej nauki społecznej dodał też, że prawo sprzeciwu sumienia zagwarantowane jest pracownikom służby zdrowia a kwestią otwartą jest pytanie na ile powinno być rozciągane na inne grupy społeczne – np. farmaceutów, którzy sprzedają w aptece np. środki wczesnoporonne.
Ks. prof. Mazurkiewicz zapewnił, że Kościół podchodzi w sposób poważny do zagadnienia sprzeciwu sumienia a prawo to przysługuje każdemu katolikowi w Kościele. – Może się zdarzyć również w Kościele, że ktoś uzna, iż nie może w sumieniu uczynić czegoś, czego oczekują od niego jego przełożeni – mówił, przywołując przykłady św. Katarzyny Sieneńskiej i australijskiej zakonnicy św. Mary Mc Killop, która mimo, że została za to ekskomunikowana odmówiła porzucenia Aborygenów, którymi się zajmowała. – Po latach okazało się, że to ona miała rację, a ona została ogłoszona pierwszą australijską świętą – dodał.
Prelegent mówił też o tym, że w życiu chrześcijanina nie może być dwóch równoległych nurtów. - Etyka i wiara to nie jest dorożka, do której się wsiada i wysiada, ale obejmuje nas całych, niezależnie od tego, gdzie się znajdujemy – w sferze prywatnej czy publicznej – mówił.
Reklama
Po katechezie rozpoczęła się dyskusja panelowa, w której do ks. prof. Mazurkiewicza dołączył dr hab. Michał Królikowski z Uniwersytetu Warszawskiego. Do listopada br był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości. Katechezy Warszawskie to cykl konferencji formacyjnych skierowanych ku pogłębieniu znajomości nauki Kościoła. Właśnie trwa ich pierwszy, jesienny sezon. Co czwartek są wygłaszane w kościele akademickim św. Anny o godz. 19.30.
Celem Katechez Warszawskich jest pozytywny przekaz wiary i prezentacja nauki Kościoła. Sześć tegorocznych jesiennych katechez poświęconych jest tematowi sumienia. Pierwsza miała miejsce 23 października, ostatnią z tego cyklu zaplanowano na 27 listopada.
Katechezy skierowane są przede wszystkim do dorosłych. - Dzieci i młodzież mają dostęp do katechezy, studenci uczestniczą w duszpasterstwach akademickich. W praktyce zatem katechezy pozbawieni są ci, którzy bardzo jej potrzebują - to znaczy dorośli. Codzienne życie dostarcza im wielu pytań, wątpliwości i pragnienia pogłębienia własnej wiedzy religijnej i wiary" - powiedział kard. Kazimierz Nycz, metropolita warszawski.
W „Niedzieli wrocławskiej” podejmujemy w czasie Wielkiego Postu refleksję nad różnymi kwestiami wiary i Kościoła. Chcemy je jednak przedstawiać z punktu widzenia nie hierarchów, a osób świeckich. O komentarz do każdego z tematów poprosiliśmy także abp. Mariana Gołębiewskiego oraz przypadkowe osoby, spotkane we Wrocławiu. W tym numerze chcemy nieco miejsca poświęcić kwestii kazań - ich przygotowania i języka.
Poproszony o zabranie głosu na temat kaznodziejstwa polskiego, nie mogę nie zacząć od melancholijnej refleksji, opartej na doświadczeniach z bardzo wielu kościołów różnych stron kraju, że w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat ulega ono w moim odczuciu pewnej deprecjacji. Proces ten zaczął się od likwidacji ambony jako miejsca głoszenia kazań. Włączone od tego momentu do ciągu tekstów odołtarzowych, zgubiły one swą komunikacyjną odrębność i wyrazistość (jak ważnym dla podniosłości i odbioru przekazu słownego miejscem jest ambona, mogłem się przekonać niedawno temu na uroczystości jubileuszowej wrocławskiego biskupa Kościoła ewangelicko-augsburskiego Ryszarda Bogusza; bardzo pozytywnie odbieram też dlatego kazania z ambony zdarzające się w katedrze wrocławskiej).
Drugą przyczyną obniżenia rangi tej części liturgii jest według mnie zalecana przez Kościół zamiana tradycyjnego kazania tematycznego na homilię. Ta ostatnia - mniej lub bardziej świadomie („jakoś nawiązać do dopiero co odczytanego tekstu ewangelicznego, trochę go rozwijając, mogę przecież z marszu”) - zwalnia księży z wysiłku długiego i precyzyjnego przygotowywania słowa na niedzielę.
Zdobycie zbioru komentarzy do czytań na poszczególne dni kalendarza liturgicznego też nie jest dzisiaj jakimkolwiek problemem (Internet również służy w tej materii pomocą!). W efekcie tak zwane gotowce, co gorsza - nie wygłaszane z pamięci, ale odczytywane - tak jak teksty z ewangeliarza czy mszału, stały się prawdziwą plagą polskiego kaznodziejstwa.
Oczywiście, nie tęsknię do jakże częstych wykrzyczanych kazań łzawo-patetyczno-moralizatorsko-patriotycznych z minionych lat, bo czasy takiego kodu estetycznego przeminęły, ale nie ukrywam, że brak mi dawnych retorycznych mistrzów mówiących z ogniem i pasją, z pamięci, odtwarzających z niej precyzyjnie zbudowaną linię konstrukcyjną swoich wypowiedzi. A i z dykcją - jakże istotną dla odbioru przekazywanych treści - było kiedyś lepiej na ambonie.
Pytany często o poziom sprawozdawstwa sportowego, niezmiennie odpowiadam, że jego ogólny, językowy poziom jest obecnie bardzo wyrównany i wyższy niż kiedyś, ale - z drugiej strony - nie ma wśród tej grupy zawodowej indywidualności dorównujących dawnym mistrzom mikrofonu, zwłaszcza radiowym (bo to medium takich mistrzów generowało). Zachowując odpowiednie proporcje, wyznam, że ciśnie mi się na usta podobna ocena współczesnego kaznodziejstwa polskiego: ono jest też wyrównane, językowo o niebo sprawniejsze niż lat temu kilkadziesiąt, a przecież także mi w nim brakuje owego oratorskiego smaczku, indywidualnego piętna, siły ekspresji, wewnętrznego ognia, pasji, czasem - nawet prowokacji (tak, tak!).
Kluczem do takiego komunikacyjnego szczęścia, jak to określają teoretycy, jest jakiś pomysł językowy: zabawa słowem, gra słowem, gra metaforą, gra cząstkami morfologicznymi, powrót do znaczenia etymologicznego, celny religijny aforyzm, jakieś motto. „Od czegoś takiego zacznij, tym operuj, do tego nawracaj, a to zawsze zaintryguje słuchaczy i doprowadzi cię do równie trafnej i ważnej puenty kaznodziejskiej” - doradzam klerykom z różnych stron naszego kraju, gdy tylko zostanę zaproszony do któregoś z seminariów. Tak robili ci najwięksi w dziejach polskiego Kościoła.
Wszystkie te pomysły kompozycyjno-stylistyczne można z powodzeniem zastosować w homilii - tak jak nie ma ani jednego zdania Ewangelii, do którego nie można by nawiązać, zbliżając się do tradycyjnego kazania tematycznego. O to jednak chodzi, by współczesne homilie nie sprowadzały się - proszę darować ostre sformułowania - do usypiających, oczywistych formuł typu „Bóg jest niezawodnym Ojcem”, „Chrystus zawsze o tobie pamięta” czy „Maryja jest najlepszą Matką” i do moralizowania od lat skupionego wyłącznie na problemie aborcji i środków antykoncepcyjnych oraz na narzekaniu na zgubne wpływy Zachodu i Ameryki (z liberalizmem na czele), ale by były prawdziwym wspólnym zmaganiem się - kaznodziei i słuchaczy - z problemami współczesnego człowieka.
Kiedy przed paroma laty zwróciłem uwagę zwariowanemu kierowcy, że swoim zachowaniem na szosie grzeszy przeciwko piątemu przykazaniu, usłyszałem ripostę oskarżającą mnie o…bluźnierstwo (dopowiem z przekąsem, że w wywiadzie prasowym jeden z biskupów chwalił się przed laty, jak to on lubi szybką jazdę i przekraczanie dozwolonej prędkości). Proszę bardzo: to jest jeden z problemów katolickiej Polski, ujawniający całą swoją statystyczną grozę - doprawioną alkoholem - szczególnie w dniach okalających katolickie święto Wszystkich Świętych.
A stosunek do drugiego człowieka - pracodawcy do pracowników, przełożonych do podwładnych? A język, jakim zwracamy się do innych ludzi? Przecież idzie przez Polskę fala komunikacyjnej nienawiści, wzajemnych oskarżeń, oszczerstw, słów dosłownie zabijających. A problem przemocy w rodzinach, w szkołach? A tolerowanie zła?
Zamiast grzmieć na grzeszną zachodnią Europę zagrażającą polskim wartościom, pokażmy światu, że z naszego chrześcijaństwa coś wynika - nieśmiało kiedyś proponował nam wybitny austriacki teolog ks. prof. Paul Zulehner. Coś wynika przede wszystkim w codziennych relacjach międzyludzkich - dopowiadam. Wszak człowiek stał zawsze w centrum chrześcijaństwa i to człowiek jest drogą Kościoła - nauczał Jan Paweł II. Oto w moich odczuciach problem numer jeden polskiego kaznodziejstwa i - szerzej - programu duszpasterskiego.
Symbole banderowskie w polskiej przestrzeni publicznej są nie do zaakceptowania - podkreślił we wtorek prezydent Karol Nawrocki, komentując incydent z flagami OUN-UPA na koncercie w Warszawie. Pozytywnie ocenił też decyzję o deportacji ponad 60 osób uczestniczących w tym incydencie.
W rozmowie z Polsat News Nawrocki był pytany o zajścia podczas sobotniego koncertu białoruskiego rapera Maksa Korzha na Stadionie PGE Narodowym w Warszawie. Wśród publiczności widać było m.in. czerwono-czarne flagi OUN-UPA.
Ratownikom, którzy próbują dotrzeć do górnika poszkodowanego w poniedziałkowym wieczornym wstrząsie w kopalni Knurów, pozostało kilkadziesiąt metrów – wynika z wtorkowej informacji Jastrzębskiej Spółki Węglowej.
Jak przekazał PAP Tomasz Siemieniec z zespołu prasowego JSW, około godz. 16.00 ratowników od poszukiwanego dzieliło około 50 metrów (około południa było to około 130 metrów). Wyzwaniem nadal było m.in. zapewnienie odpowiedniej wentylacji w wyrobisku.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.