Reklama

Historia jednej znajomości

Krzysztof Klenczon – charyzmatyczny muzyk lat 60. XX wieku, lider Czerwonych Gitar, a później Trzech Koron. Jego twórcze życie przerwała nagła śmierć. Pamięć o nim wciąż trwa, jest żywa dzięki jego piosenkom. Alicja Klenczon – żona legendarnego muzyka w rozmowie z Beatą Włogą opowiada o swym słynnym mężu, kulisach życia ze sławą, ich życiu na emigracji i o tym, jak w Polsce dba się o jego pamięć

Niedziela Ogólnopolska 39/2017, str. 42-43

[ TEMATY ]

wywiad

rozmowa

pressmaster/fotolia.com

Alicja Klenczon na stałe mieszka w Arizonie. Na zdjęciu z książką, w której zawarła wspomnienia o swym pierwszym mężu

Alicja Klenczon na stałe mieszka w Arizonie. Na zdjęciu z książką, w której zawarła wspomnienia
o swym pierwszym mężu

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

BEATA WŁOGA: – Spotykamy się w związku z wydaną niedawną książką o Pani pierwszym mężu: „Krzysztof Klenczon. Historia jednej znajomości”. O kim Pani myślała, pisząc te wspomnienia?

ALICJA KLENCZON: – Postanowiliśmy z Tomaszem Potkajem pisać nie tylko o Krzysztofie, ale też o naszych rodzinach – nazwałabym to sagą rodzinną. Pomysł na książkę zrodził się już wiele lat temu, Tomek mnie mocno dopingował, by go urzeczywistnić. Chciałam opowiedzieć nie tylko o Krzysztofie, ale także o naszych krewnych. Oboje pochodzimy z rodzin patriotycznych. Tata Krzysztofa – Czesław walczył w Armii Krajowej, WiN-ie, po wojnie był prześladowany, po kilku miesiącach aresztu zmienił miejsce zamieszkania i przez 10 lat ukrywał się pod fałszywym nazwiskiem Antoni Ambroziak. Z kolei mój wujek Stefan Cywiński zginął 2 września 1939 r. podczas obrony Poczty Gdańskiej, drugi, Tadeusz – ukrywał żydów w czasie wojny. Te i inne historie chciałam ocalić od zapomnienia.

– To prawda, książka jest bardzo bogata w niezwykłe losy Waszych rodzin. One doskonale obrazują polską rzeczywistość czasów wojennych, powojennych i PRL-owskich.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

– Chcę przy tej okazji powiedzieć, że mamy powody być dumni z tego, że jesteśmy Polakami, niestety, różnie to wygląda na naszym własnym podwórku. Odwołam się do ostatniej sytuacji. Wróciłam właśnie z prywatnej pielgrzymki do Ziemi Świętej. W samolocie LOT-u klasa I była pusta i dopóki rozmawiałam po angielsku, nie było problemu, by w tej części móc korzystać z toalety, jednak gdy tylko odezwałam się po polsku, stewardesa pouczyła mnie, że tam nie można wchodzić. Nie omieszkałam jej powiedzieć, co o tym myślę.

– Wróćmy do czasów Pani młodości i popularności Niebiesko-Czarnych, Pięciolinii, a później Czerwonych Gitar. Mimo siermiężnych lat komunizmu – z donosami, prześladowaniami – istniał świat rozrywki, kultury, do którego należeliście. Pani go opisuje, bo była Pani w jego centrum przez związek z Klenczonem, ale czy był on dostępny dla przeciętnego młodego człowieka? Kluby, koncerty...

– Ja się muzyką młodzieżową nie interesowałam, w domu słuchało się Lutosławskiego i Chopina. Oczywiście wiedziałam, że istnieją zespoły bigbitowe, dziewczyny szalały na koncertach, a w mieszkaniach wieszały plakaty z idolami. Gdy poznałam Krzysztofa, weszłam w ten świat. To byli fajni, utalentowani ludzie, ja byłam po kindersztubie babci, która musiała poznać chłopaków i zaakceptować nasz związek. Czerwone Gitary to był porządny zespół, Krzysztof pochodził z małego miasta, znał cenę sukcesu okupionego dużą pracą i chciał się rozwijać.

– Jakim był człowiekiem?

– Był bardzo nieśmiałym mężczyzną, od początku traktował naszą znajomość poważnie. Byliśmy dobrani jak w korcu maku. Myślę, że zbliżył nas pewien rodzaj osamotnienia. Rodzice Krzysztofa byli nieudanym małżeństwem, ja z kolei wychowywałam się bez rodziców – trochę miałam do nich żal, że mnie tak zostawili. Doświadczenie opuszczenia w jakiś sposób nas zbliżyło.

Reklama

– Była Pani licealistką, kiedy rodzice wyemigrowali – Pani nie otrzymała paszportu i została z babcią. Dlaczego rodzice zdecydowali się na emigrację? Przecież finansowo świetnie radzili sobie w Polsce.

– Rodzice byli wykształceni, doskonale im się powodziło, tata miał firmę budowlaną, zresztą to było rodzinne – jego ojciec, a mój dziadek budował kolej w Argentynie. Niestety, napadli go Indianie i wrócił jako bankrut. Rodzice mieli wszystko, tylko nie wolność.

– Konsekwencje emigracji rodziców odczuwała Pani nie tylko jako córka, której fizycznie brakowało mamy i taty... Proszę powiedzieć krótko – po szczegóły odsyłamy Czytelników do książki – dlaczego Pani nie mogła studiować medycyny?

– Na egzaminie usłyszałam, że Polska Ludowa nie ma obowiązku mnie kształcić. Ostatecznie prawie skończyłam stomatologię, a później w USA – informatykę.

– Kiedy Krzysztof Klenczon był u szczytu sławy, rozstał się z zespołem i założył nowy – Trzy Korony i wkrótce wyemigrowaliście do Chicago. Pani była blisko rodziców. A jak mąż i córka odnaleźli się na emigracji?

Reklama

– Krzysztof grał koncerty dla Polonii, jeździł też na taxi. Ja pracowałam w dużej firmie ubezpieczeniowej jako informatyk, Krzysztof w tym czasie prowadził dom, zajmował się dziewczynkami. świetnie gotował.
Jeszcze w kraju miał swój pomysł na rozwój muzyczny, chciał też pomóc młodym muzykom, dlatego takich wziął do nowego zespołu. Niestety, przerosło ich niedoświadczenie. Krzysztof wyjechał, a oni mieli trzymać tu zespół. Ryszard Klenczon – kuzyn Krzysztofa był mało asertywny, nie poradził sobie z kierowaniem zespołem i 3 tygodnie po naszym wyjeździe grupa się rozpadła. Krzysztof był zniesmaczony, w 1979 r. na koncerty po Polsce wziął tylko Ryszarda. Koncertował z Trubadurami i innymi. Nikt nikomu nie zazdrościł. A dziś obserwuję feudalny kapitalizm, wyścig szczurów.

– Na emigracji zastała Was informacja, że kard. Karol Wojtyła został papieżem. Nagle wielu przyznało się do bycia Polakiem. Dlaczego ludzie wcześniej wstydzili się polskości?

– Rzeczywiście, nagle okazało się, że trzy czwarte pracujących u mnie w firmie to Polacy. Niestety, krążyły wówczas nieprzyjemne dowcipy o Polakach, ludzie krępowali się przyznawać, bo czasem przeszkadzało im to w karierze. Dziś nikt się nie wstydzi, że jest Polakiem. Ludzie są wykształceni i osiągają zawodowe sukcesy. Przed wojną emigrowano dla chleba, ludzie najczęściej nie mieli wykształcenia, za to mieli ogromną wiarę, która ich trzymała, za tamtych czasów powstało za sprawą Polaków wiele kościołów. Jest takie powiedzenie: Niemcy budowali szkoły, a Polacy kościoły. Mam do tych ludzi ogromny szacunek – to byli pionierzy, do dziś te kościoły odgrywają ważną rolę w środowisku polonijnym.

– W swej książce jest Pani bardzo szczera – nie unika trudnych zagadnień, są m.in. listy rodziców Krzysztofa, które zdradzają bolesne tajemnice tej rodziny. Nie boi się Pani oceny?

Reklama

– Nie lubię hipokryzji, uważam, że rodzina jest najważniejsza, a wiara jest konieczna, by dobrze funkcjonować. Moja babcia była prawosławna, ale wychowywała dzieci po katolicku, choć sama np. przestrzegała postu prawosławnego.
Krzysztof był odważny i ja też taka jestem: mów najgorszą prawdę, ale prawdę. Nie lubię dulszczyzny. W każdym małżeństwie są kłótnie i problemy, ale ważne jest, żeby zasiadać do stołu i rozmawiać, szukać rozwiązań. Dlatego tak istotne są wspólne Msze św., a także wspólne posiłki. Przy tej okazji chcę opowiedzieć, że u nas były przepiękne Wigilie z barszczem czerwonym i uszkami. Pamiętam, jak któregoś razu odwiedzili nas sąsiedzi. Ich synek przyjaźnił się z naszą młodszą córką Jackie. Byli Żydami, zachwycili się naszą tradycją, a synkowi tak bardzo spodobała się choinka, że i u nich od następnych świąt pojawiało się w domu drzewko. Próbowali śpiewać z nami kolędy. Zresztą w rodzinie Klenczonów zawsze chętnie się śpiewało. Jeździliśmy na biwaki żeglarskie, wszyscy, którzy potrafili grać, brali instrumenty, śpiewali i grali pieśni patriotyczne. Ojciec Krzysztofa doskonale śpiewał i uczył nas tych pieśni. W mieszkaniu mojej babci też odbywały się koncerty. Czesław Niemen (który był zameldowany w mieszkaniu babci), Amon Mailow Wróblewski, Krzysztof i moja babcia Kresowianka z niesamowitym białym głosem – to były niezwykłe biesiady.

– Utwory Klenczona są wciąż żywe i wzbudzają zainteresowanie, czego dowodem jest Pułtusk Festiwal im. Krzysztofa Klenczona, który na przełomie czerwca i lipca br. po raz piąty odbył się w Pułtusku.

– W ramach festiwalu odbywają się także warsztaty muzyczne i wokalne – jest to forma edukacji kulturalnej młodzieży oraz sposób na integrację społeczności lokalnej, poznawanie młodych ludzi o podobnych zainteresowaniach czy poszukiwanie własnych interpretacji muzycznych. Efekty już są widoczne. W części konkursowej uczestnik musi przygotować jeden utwór Klenczona, a drugi dowolny. Niestety, dolna granica wieku wynosi 18 lat, wcześniej było 16. Mnie się marzą kategorie wiekowe, żeby mogły śpiewać dzieci. One są bardzo naturalne, nie ogranicza ich trema i też zaczynają słuchać Klenczona.I

2017-09-19 14:55

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Robię to z pasją

Niedziela zielonogórsko-gorzowska 27/2015, str. 6

[ TEMATY ]

rozmowa

archiwum

Karolina Krasowska

Ks. dr. hab. Robert Kufel

Ks. dr. hab. Robert Kufel

Z ks. dr. hab. Robertem Kuflem, dyrektorem Archiwum Diecezjalnego w Zielonej Górze, rozmawia Kamil Krasowski

KAMIL KRASOWSKI: – Wiosną ubiegłego roku ukazała się Księdza publikacja o tym, jak prowadzić kronikę parafialną. W roku obecnym postanowił Ksiądz wydać poradnik poświęcony prowadzeniu ksiąg parafialnych. Co zawiera ta publikacja? Jaki jest jej cel?
CZYTAJ DALEJ

Nowenna do Dzieciątka Jezus

[ TEMATY ]

modlitwa

nowenna

Dzieciątko Jezus

Karol Porwich/Niedziela

Nowenna odmawiana przed Świętami, może pomóc nam lepiej przygotować się na ten wyjątkowy czas Bożego Narodzenia. Niech tegoroczne świętowanie będzie wypełnione Bożą Miłością. Nowennę do Dzieciątka Jezus odmawiamy przed uroczystością (16-24 grudnia) lub w okresie Bożego Narodzenia.

Przyjdź, Panie Jezu
CZYTAJ DALEJ

Dziś bardzo potrzebujemy ojców – odważnych i odpowiedzialnych, ale przede wszystkim gotowych słuchać Boga

2024-12-17 20:50

[ TEMATY ]

adwent

rozważania

św. Ojciec Pio

Adwent z o. Pio

Red.

Co musiał czuć Józef, kiedy dowiedział się, że Maryja, jego wybranka, nosi pod sercem dziecko? Nie wiemy, kto przekazał mu tę wiadomość ani w jakich okolicznościach. Może był to Joachim, który z ciężkim sercem odwiedził Józefa w warsztacie… Jakie myśli kłębiły się w jego głowie? Jaką stoczył wewnętrzną walkę? Ewangelia mówi, że po tym wszystkim anioł Pański przyszedł do niego w śnie…

Nie tylko Maryja miała swoje zwiastowanie. Józef nie odpowiada aniołowi ani słowem, ale milcząco po przebudzeniu wypełnia wszystko, co on mu nakazał. Rozpoczyna życie powołaniem, którego sobie nie wybrał, drogę, która poprowadzi go w nieznane. Ma odwagę przyjąć Boże słowo i zacząć je realizować, choć być może niewiele jeszcze wie czy rozumie.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję