Reklama

Cień, który wisi już nad nami

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Tym razem postanowiłem napisać o szańcach starego świata i o tym, jak są one dziś kruszone. To nie barwna bitwa, to raczej działanie potwora pana Cogito. Czas, codzienność, codzienne rozmiękczanie, rozpadanie się... Często spotykam ludzi, którzy mówią: jestem wierzący, ale nie chodzę do kościoła. Po prostu wierzę, ale nie uczestniczę. Czy można wierzyć, ale nie uczestniczyć? Zapytam poważniej: Czy można wiedzieć i nie walczyć?! Czy można znać prawdę i nie przeciwdziałać jej zakłamywaniu? Czy w imię spokoju należy się godzić na gnilny odór, który wydziela się na coraz większym obszarze kontynentu?

Zacząłem co prawda jak rasowy kaznodzieja, ale proszę się nie obawiać, nie wpadnę tu w żaden „kościółkowy” styl. Po prostu zadaję głośno jedno z najważniejszych pytań współczesności. Jeśli traktujemy wiarę jak muzeum, jak gabinet wielkich figur i postaci, których aż boimy się dotknąć, to stajemy w pozycji turystów – kogoś, kto owszem, jest zaciekawiony, ale przejdzie dalej i co innego go zafascynuje. Turysta nie jest u siebie, turysta żyje gdzie indziej...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Piszę o tym wszystkim, bo coraz mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że nasz dzisiejszy katolicyzm czeka wielka próba. Katolicyzm jest jednocześnie naszym domem i naszym orężem, gdy przychodzi stawać do obrony naszego życia. Nadchodzi czas, w którym tylko naprawdę wierzący powstaną odważnie przeciw nadchodzącemu i zdecydują się dać świadectwo. Wszyscy inni przezornie skryją się, czekając na wynik konfrontacji. Od wielu miesięcy mam taką intuicję, że sutanna jest dziś równoznaczna z rycerską zbroją, a polskie, ciągle wypełnione wiernymi, kościoły to okręty płynące naprzeciw wzbierającej fali.

Niby świat ciągle jest taki sam i ludzie mają taką samą naturę, jednak – co jakiś czas – nadchodzi okres szczególny, okres próby, kiedy całe pokolenie jest próbowane ogniem. Dziś – coraz cięższym krokiem, coraz bardziej potężny – nadchodzi ku Polsce smok współczesności. Niesie na grzbiecie cały sztafaż antycywilizacji. Nadchodzi uderzenie w każde miejsce, które znamy, w każdą wartość, którą dotąd uznawaliśmy za niepodważalną. Smok przychodzi od strony Paryża, Berlina i Brukseli, ale przecież niesie na sobie wszystkie nieczystości, które gromadziły się od początków naszej cywilizacji. Drugi smok wyciąga pazury ze Wschodu.

Reklama

Można, oczywiście, zapytać: Kim właściwie jesteśmy my – samozwańczy obrońcy świata, który stał się naraz niemodny? My wierzymy, że podstawą funkcjonowania społeczeństwa jest rodzina: mama, ojciec, dzieci, dziadkowie i krewni – zespoleni wspólną troską o utrzymanie wartości przekazywanych z pokolenia na pokolenie. My w nie po prostu wierzymy i nie musimy codziennie przeprowadzać eksperymentów, które mają dowieść ich prawdziwości. Nadchodzący smoczy nurt uznał, że normalna rodzina jest już dziś archaizmem, zawadą na drodze do mitycznego rozwoju ludzkości. Najpierw rozbita zostaje pokoleniowa łączność w rodzinach, dziadkowie zostają oddzieleni od dzieci i wnuków, a potem następuje destrukcja rodziny w środku. Zostaje rozbita, dzieci wpadają w niepewność i przypadkowość. Rozbicie rodziny jest równoznaczne z destrukcją podstawowej wartości normalnego społeczeństwa.

Po rodzinie przyszła pora na zaburzenie obrazu płciowości. Tradycyjny podział na dwie, uzupełniające się w życiu, płcie został zniszczony. Już nie ma tradycyjnego mężczyzny i tradycyjnej kobiety. Kobiety faszerowane są „hormonem” feminizmu, stają się agresywne i usiłują dominować nad mężczyznami. Wmawia się im, że powinny się realizować zawodowo, robić kariery i uniezależniać się od swoich mężów. Mężczyźni są natomiast celowo feminizowani, chce się ich wprowadzić w stan zagubienia, powątpiewania we własne możliwości i w brak męstwa. Tak zmanipulowani ludzie stają się coraz bardziej nieszczęśliwi i coraz mocniej potrzebują „opieki państwa i jego instytucji”. Ludzie uzależniają się od stałego „doradztwa” i od decyzji instytucji, które mają za nich rozwiązywać życiowe dylematy.

Reklama

Od czasów genialnego mistyfikatora Zygmunta Freuda smok uzyskał też nowe narzędzie. Może nim dowolnie gmerać w sferze, która dotąd była niedostępna dla wszelkich mechanicystycznych technik. Od czasów Kartezjusza trwało usilne poszukiwanie sposobu na... kradzież duszy! Freud przyniósł złodziejom znakomite narzędzie. Wyjaśnił, że to, co dotychczas odczuwaliśmy jako niewytłumaczalne połączenie z nieśmiertelnością – naszą duszę, można spokojnie wytłumaczyć w kategoriach podświadomości. Dusza nie istnieje, jest natomiast nasza, pełna złych popędów i wstydliwych żądz, podświadomość. Dzięki Freudowi niezawodny kompas naszych ocen i zachowań – sumienie zredukowane zostało do „klinicznego” opisu nerwicy natręctw, „kompleksu Edypa” oraz „zasady rozkoszy” i „popędu ku śmierci”, które – w sposób nieuświadomiony dla nas – kierują naszą codziennością.

Inny komunista Erich Fromm, także wywodzący się z tego samego, smoczego, laboratorium, postanowił ostatecznie okraść nas z dążenia do wolności, które charakteryzuje każde Boże dziecko. Fromm skonstruował kolejną teorię, która – od tej pory – działa jak wytrych. W myśl pomysłów pana Fromma – człowiek wcale nie jest przywiązany do swojej wolności. Chętnie nawet sprzedaje ją za złudne poczucie bezpieczeństwa. Fromm nauczył nasze czasy twierdzenia, że tak naprawdę to uciekamy od wolności, a tym, czego naprawdę potrzebujemy, jest bezpieczeństwo. Chcemy być po stronie większości, choćby ta „większość” głosiła najbardziej niedorzeczne poglądy.

Atak zawsze rozpoczyna się od zdekonstruowania podstawowych idei i aksjomatów. Po rozbiciu kolumn gmachu, w którym dotychczas żyliśmy, następuje już tylko panika i pomieszanie – wtedy lud gotów jest iść za każdym, kto wykaże się pewnością przewodnika.

Europa stała się już ziemią jałową, której nieznane są duchowy wysiłek, duchowa walka. Pozostała tylko ta niesforna Polska. Kiedyś byliśmy częścią potężnej całości, współtworzyliśmy wspólną cywilizację naszego kontynentu, teraz pozostaliśmy nieomal sami – jak ostatni Mohikanie cywilizacji, która onegdaj była tu powszechna i potężna.

Skoro więc nadchodzi trudna walka, nie możemy nadal bawić się w dzielenie włosa na czworo. Nasz kościół powinien stanąć w wojennym ordynku, gotowy do walki. Nie ma już czasu na szukanie „pomostów ekumenii”, na „próby adoptowania do naszego systemu ideologicznych zasad naszych przeciwników”. Nasi pasterze muszą być świadomi spoczywającej na nich odpowiedzialności, przewidujący, roztropni i mężni. Tylko tacy się przydadzą. Ta wojna polega na odebraniu nam pewności, wiary i nadziei. Nie ma w niej miejsca na rokowania i udawanie rozejmów.

Sytuacja jest jasna: albo od nas na powrót odrośnie duchowa postać kontynentu, albo ciemna ropa, która wypłynęła z ran zadanych przez rewolucje francuską i bolszewicką, zaleje nasze miasta i wsie, zdusi nasze sztandary, pogrzebie nasz świat.

2017-10-25 10:35

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jakiś taki maryjny

Stwierdzenie: maryjny w ostatnich czasach brzmi jak obraza lub pogarda. Mimo wszystko przy kapliczkach wciąż gromadzą się grupy modlące się podczas tzw. majówek.

Ufać należy Bogu, a nie Maryi. Zrobiliście z niej boginię – zarzucają katolikom przeciwnicy Matki Bożej. Z pewnością wystąpiło gdzieś pomieszanie pojęć, ale nikt o Maryi, nie mówi, jak o bogini. Jezus, konając na krzyżu, dał nam Ją za swoją Matkę. Jeśli to jest Mama, to nie dziwi fakt, że dzieci biegną do Niej, proszą, dziękują (choć to zdarza się zbyt rzadko), czasami wypłakują oczy nad nieszczęściem lub po prostu milczą. Współczesny świat, który odrzuca wartości rodzinne, nie widzi sensu także w zwracaniu się do Maryi jako Matki. Tymczasem największą szkodę wyrządzamy naszym lekceważeniem nie Jej, ale sobie. Wie o tym ten, kto w swoim życiu stracił mamę i nie może niczym wypełnić tej pustki. Jeśli odrzucamy kogoś, kto chce się z nami modlić, pragnie pomóc i wesprzeć, odrzucamy poczucie bezpieczeństwa.
CZYTAJ DALEJ

Święty Czech

Niedziela Ogólnopolska 39/2022, str. 18

[ TEMATY ]

św. Wacław

Adobe.Stock.pl

św. Wacław

św. Wacław

Był synem księcia Wratysława I i lutyckiej księżniczki Drahomiry.

Wacław objął panowanie w Czechach ok. 925 r. Został zamordowany ok. 929 r. na polecenie swojego brata Bolesława, który za namową matki zaprosił go do wzięcia udziału w konsekracji świątyni w Starym Bolesławcu ku czci świętych męczenników Kosmy i Damiana. Był wzorowym chrześcijaninem. Legenda starosłowiańska głosi, że „wspierał wszystkich ubogich, nagich odziewał, łaknących żywił, podróżnych przyjmował zgodnie z nakazami Ewangelii. Nie dozwalał wyrządzać krzywdy wdowom, miłował wszystkich ludzi, biednych i bogatych. Wspomagał sługi Boże, uposażał kościoły”. Ta sama legenda opisuje jego męczeńską śmierć. W świątyni „Bolesław przystąpił doń u drzwi. Wacław zobaczył go i rzekł: «Bracie, dobrym byłeś dla nas wczoraj». Szatan jednak podszepnął Bolesławowi, uczynił przewrotnym jego serce, tak iż wyciągnąwszy miecz, odezwał się: «Teraz pragnę być jeszcze lepszym». To powiedziawszy, uderzył go mieczem w głowę. Wacław, zwróciwszy się do niego, rzekł: «Co czynisz, bracie?». Pochwyciwszy go, rzucił na ziemię. Tymczasem podbiegł jeden ze wspólników Bolesława i ciął Wacława w rękę. Ten, porzuciwszy brata, ze zranioną ręką uszedł do kościoła. W drzwiach kościoła zabili go dwaj zamachowcy. Trzeci, przybiegłszy, przebił mu bok. Wówczas Wacław oddał ostatnie tchnienie z tymi słowami: «W ręce Twoje, Panie, oddaję ducha mego»”.
CZYTAJ DALEJ

Małżeństwa i rodziny pielgrzymowały na Jasną Górę

2025-09-28 16:03

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Biuro Prasowe Jasnej Góry

„Pielgrzymi nadziei” – pod takim hasłem 27 i 28 września na Jasnej Górze odbyła się 41. Ogólnopolska Pielgrzymka Małżeństw i Rodzin. „Ta Pielgrzymka buduje naszą wiarę – buduje wiarę w to, że droga powołania do świętości idzie przez małżeństwo i rodzinę” – podkreślił biskup płocki Szymon Stułkowski w homilii podczas Mszy św. na Szczycie Jasnogórskim na zakończenie Pielgrzymki.

Głównym punktem pielgrzymki była Msza św. w intencji rodzin z zawierzeniem ich Królowej Polski i odnowieniem przyrzeczeń małżeńskich, sprawowana w niedzielę 28 września na Szczycie Jasnogórskim. Eucharystii przewodniczył biskup płocki Szymon Stułkowski. Eucharystię koncelebrowali: abp Wiesław Śmigiel, przewodniczący Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Rodziny, oraz bp Józef Wróbel, biskup pomocniczy diecezji lubelskiej.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję