Ks. Mariusz Frukacz: – Tuż przed Bożym Narodzeniem, kiedy trwały rekolekcje adwentowe, a wierni przygotowywali się do świąt, wówczas parafia przeżyła dramat pożaru w świątyni. Jak Ksiądz Proboszcz odczuwa to wydarzenie dzisiaj?
Ks. Mariusz Sztaba: – Każde takie wydarzenie nie jest do przewidzenia i żaden moment nie jest dobry na nie. Niewątpliwie było to ogromne zaskoczenie. I wielki znak zapytania, jak to będzie. Teraz już wiemy, jak to wszystko wygląda i co nas czeka. Natomiast do tamtych chwil grozy, mimo że czas upływa, ciągle wracam. Czuje się ciągle jakąś niepewność. Pożar i to, co się wydarzyło, są to sytuacje nie do zapomnienia, nie do zatarcia.
– Jak doszło do tego pożaru? Jak duże to są zniszczenia?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Wszystko wskazuje na jakieś spięcie w instalacji. Tynki są wypalone, przewody są popalone. Straty finansowe jeszcze trudno ocenić. Zniszczone są dwie zakrystie, korytarz prowadzący do kaplicy przedpogrzebowej. Kościół jest okopcony. To są oczywiście koszty, których jeszcze nie widać. Pewne rzeczy trzeba będzie robić od podstaw.
– Zniszczeniu uległo to wszystko, co jest potrzebne do odprawiania Mszy św. i sprawowania sakramentów?
Reklama
– Nawet jeśli nie wszystko zostało całkowicie zniszczone, to zostało nadpalone i przesiąknięte dymem. Wszystkie szaty liturgiczne, tzw. bielizna kielichowa, wszystko, co znajduje się w zakrystii, spłonęło. A to były bardzo dobre rzeczy, ponieważ mój poprzednik – ks. Józef Błasiński – bardzo się starał, żeby wszystko było bardzo piękne i dobre. Tym bardziej strata jest wielka i taki żal, że już tego nie ma.
– Jak parafianie w tej sytuacji przeżyli Boże Narodzenie?
– Można mówić o pewnym szczęściu w nieszczęściu. Bo zdajemy sobie sprawę, że w ciągu kilku bądź kilkudziesięciu minut to nie mielibyśmy kościoła. I nie byłoby gdzie odprawiać Mszy św. Od 19 grudnia aż do soboty 23, przez kilka dni, była potężna walka z czasem, żeby to, co jest, zagospodarować, żeby podciągnąć prąd. Udało się, ale to była praca całej parafii. Wielu ludzi bezinteresownie zakasało rękawy. Nie umawialiśmy się, a okazało się, że na dźwięk dzwonu ludzie przyszli. A pracy było naprawdę dużo. To była walka z czasem, żeby kościół przygotować na świętowanie. Niewątpliwie parafianie bardzo to przeżyli. Żyją jeszcze ci parafianie, którzy to wszystko budowali. Tak, jak to przypomniał Ksiądz Arcybiskup w swoim słowie, że mała parafia wybudowała ładny kościół. A mało co tego kościoła w ogóle by teraz nie było.
– Spośród zdjęć, które Ksiądz Proboszcz przesłał do naszej redakcji, jedno pokazuje nadpalony krzyż. Jak Ksiądz Proboszcz odczytuje to wydarzenie i to zdjęcie?
Reklama
– Mamy potężnych patronów – św. Andrzeja Bobolę i św. Maksymiliana Kolbego. Ufam, że to oni też bronili kościoła, żeby ten ogień się nie przedostał do wnętrza kościoła. Ten krzyż jest takim symbolem, że działo się coś strasznego, ale jednak Pan Bóg nie pozwolił na wszystko. Te pomieszczenia, które się spaliły, były w 2015 r. odnawiane. Mija dwa lata, a tutaj dewastacja właściwie do gruntu, dlatego to wszystko tym bardziej jest przykre. Dlatego korzystając z okazji, bardzo pragnę podziękować Księdzu Arcybiskupowi i archidiecezji, która solidaryzuje się z nami w tym dramacie, bo to jest także znak dla ludzi, że damy radę, by ta świątynia była funkcjonująca i piękna, by służyła ludziom w następnym pokoleniu.
– Czego aktualnie najbardziej potrzebuje parafia?
– Teraz najbardziej potrzebujemy spokoju, żeby to wszystko dobrze ogarnąć i przygotować sposób odbudowy. Podstawowe rzeczy już mamy. Okoliczni księża pomogli. Wychodzimy z założenia, że trzeba to wszystko dobrze zaplanować. Te wszystkie prace murarskie i tynkarskie. Najpierw trzeba zgromadzić środki i wiedzieć, na co możemy sobie teraz pozwolić. Czas zimy nie jest najlepszy na sprawy murarskie, a teraz trzeba zrobić to, co można.
– W naszej kaplicy redakcyjnej pw. Matki Słowa i św. Jana Pawła II od początku tych wydarzeń trwaliśmy na modlitwie z parafią.
– Bardzo dziękuję za tę pamięć modlitewną i za wszelką pamięć. Czujemy, że nie jesteśmy sami. Wiemy, że wszystko wymaga czasu, ale z pomocą łaski Bożej i ludzi dobrej woli damy radę. Za wszelki dobro i wrażliwość serdecznie dziękujemy.
***
Wszystkim, którzy chcieliby wspomóc parafię w Masłowicach, podajemy nr konta: Bank Pekao 67 1240 3291 1111 0010 7750 9456