Reklama

Niedziela w Warszawie

Orkiestra gra

Grają razem od pięciu lat, a do wspólnych, mozolnych prób i ćwiczeń nikogo nie trzeba już namawiać

Niedziela warszawska 17/2018, str. VII

[ TEMATY ]

orkiestra

Archiwum Waldemara Wojciechowskiego

Dla młodych muzyków nauka gry na instrumencie jest odskocznią od siedzenia przy komputerze i smartfonie

Dla młodych muzyków nauka gry na instrumencie jest odskocznią od siedzenia przy komputerze i smartfonie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dziecięco-Młodzieżowa Orkiestra Dęta OSP Wicie jest znana w okolicy, bo wiele świąt oraz parafialnych i gminnych uroczystości nie może się obyć bez dźwięków z ich trąbek, puzonów, klarnetów, saksofonów i fletów.

Trzydzieści trzy osoby z instrumentami to spora siła przebijająca się na koncerty w coraz dalszej okolicy. Słyszeli je już w Warszawie, w kancelarii premiera, na rynku w Karpaczu, na Ukrainie, w czasie Dni Kultury Polskiej, a nawet w Częstochowie, podczas pielgrzymki „Niedzieli” na Jasną Górę. Wkrótce usłyszą ich na gali w Sali Kolumnowej Sejmu, na otwarciu sezonu w ośrodku w Bratoszewicach i na dniach strażaka w Teresinie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Repertuar orkiestry jest bogaty, nadaje się na różne okazje. Od utworów rozrywkowych i ludowych, prezentowanych na festynach, przez marsze wykonywane na uroczystościach państwowych czy strażackich, po pieśni, melodie kościelne grane na uroczystościach religijnych. – W ubiegłym roku graliśmy prawie 30 koncertów, to dużo, inne orkiestry nam zazdrościły – mówi Waldemar Wojciechowski, kierownik i założyciel orkiestry.

Blachy z demobilu

Założenie orkiestry było marzeniem Wojciechowskiego, rolnika na 40 hektarach; człowieka muzykalnego, choć bez przesady, bo sam nigdy nie grał na żadnym instrumencie. Długo musiał czekać, żeby się ziściło, a początki były trudne. Gdy debiutowali w kościele parafialnym pw. św. Wawrzyńca w Kocierzewie, stolicy gminy, w Wielkanoc przed pięcioma laty, było ich tylko 12.

– Ośmioro naszych, a cztery trzeba było wypożyczyć z innej orkiestry – wspomina Wojciechowski. Orkiestra nie powstała ot, tak, lecz na podstawie uchwały rady gminy. O pierwsze instrumenty wystąpili do ministerstwa obrony narodowej, bo wiedzieli, że mają tam sporo i „drewna” (instrumenty dęte drewniane) i „blachy” (dęte blaszane) z demobilu.

I rzeczywiście dostali, choć nie wszystkie nadawały się już do muzykowania. Resztę dokupowali powoli, ze składek, grantów, czasem coś gmina zafundowała orkiestrze, którą sama powołała. Orkiestrę tworzą dziś 33 osoby (niektórzy grający są strażakami, w drużynie młodzieżowej OSP Wicie), najmłodszy muzyk ma siedem, najstarszy – 22 lata.

Reklama

Kontakt z instrumentem

Zanim Stanisław Pawłowski został kapelmistrzem orkiestry z Wicia, przeszedł szkołę m.in. w Orkiestrze Reprezentacyjnej Wojska Polskiego, gdzie był trębaczem. Zgłosił się do OSP Wicie, będąc już kapelmistrzem innej orkiestry strażackiej, OSP w Łyszkowicach, mówiąc, że może poprowadzić obie. – I prowadzę. Obie zresztą współpracują, np. wspólnie jedziemy w maju na przywitanie pieszej pielgrzymki z Łowicza na Jasną Górę – mówi kapelmistrz.

Członkowie orkiestry, młodzi ludzie z trzech szkół, głównie z Kocierzewa, ale także z Łowicza nie chodzili nigdy do szkół muzycznych, których w okolicy nie ma. Wszystkiego uczył ich Stanisław Pawłowski. – Od trzymania instrumentu, przez poznawanie pierwszych nut, czytanie zaawansowane i interpretacje. Dzieci na ogół szybko przyswajały – dodaje.

Próby mają dwa razy w tygodniu i mają obowiązek ćwiczyć w domu, co najmniej godzinę dziennie. – Granie na instrumencie dętym wymaga ciągłego kontaktu z instrumentem, trzeba ciągle ćwiczyć – zaznacza Stanisław Piotrowski. Ważne są zdolności i umiejętności indywidualne, ale przede wszystkim zgranie grupy. Gdy go nie ma, zaraz to słychać. Stąd dość częste wspólne próby i np. wyjazdy szkoleniowo-wypoczynkowe. W zeszłe wakacje wyjechali do Karpacza, w tym roku planują wyjazd na Podhale.

Odskocznia od smartfona

Do grania nie trzeba było ich specjalnie namawiać, a dziś chlubią się przynależnością do orkiestry. – Na wsi nie ma konkretnych rozrywek, gra w orkiestrze jest dla nich sporą frajdą, odskocznią od codzienności – ocenia kapelmistrz. – Wyjazdy na koncerty zachęcają młodzież do zobaczenia nowych miejsc, nie tylko w okolicy.

Reklama

Granie na trąbce czy klarnecie nie musi, ale może przydać się w życiu. Dla niektórych jest to sposób na odskocznię od wszechogarniającej elektroniki. Komputer, smartfon, rzadko służą zbożnym celom.

Młodzi muzycy świetnie się ze sobą integrują, powstają więzi, przyjaźnie itd. – zaznaczają ich opiekunowie. Ważnym wydarzeniem dla orkiestry był udział w Dniach Kultury Polskiej na Ukrainie. – To było motywujące doświadczenie dla młodzieży, tym bardziej, że koncertując, zdobyli nagrodę – mówi Waldemar Wojciechowski. A zasłużyli sobie na nią ciężka pracą.

2018-04-25 11:32

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

„Fermata”, czyli przetrzymanie

Niedziela zielonogórsko-gorzowska 20/2015, str. 4-5

[ TEMATY ]

orkiestra

Karolina Krasowska

Orkiestra Dęta „Fermata Band”

Orkiestra Dęta „Fermata Band”

Dokładnie 10 listopada 2002 r. odbyła się pierwsza oficjalna próba orkiestry „Fermata Band”, która w Nowej Soli 13 lat temu powstała przy parafii pw. św. Józefa Rzemieślnika i istnieje do dzisiaj. Jej członkowie rozwijają tu swoje pasje i zainteresowania, którymi – jak zgodnie podkreślają – są gra na instrumentach oraz muzyka. Są jak jedna wielka odzina, w której każdy – i młodszy, i starszy – znajdzie swoje miejsce

Kiedy podczas realizacji materiału w salce pod plebanią przeprowadzałem rozmowy z członkami zespołu, w tle przygrywała muzyka, którą włączył Janusz Gabryelski, dyrygent i założyciel orkiestry. Nagrania właściwie niczym nie różniły się od oryginalnych brzmień słynnych utworów, które wielcy kompozytorzy skomponowali do znanych dzieł filmowych. A zostały nagrane na niewielkim urządzeniu, które pan Janusz jako prezent otrzymał od swojej małżonki. Praca z zespołem, jak sam podkreśla, to z jednej strony społecznikostwo, z drugiej jednak wielka satysfakcja. – Orkiestra to całe moje życie – mówi.

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

W czasie Roku Świętego 2025 nie będzie specjalnego wystawienia Całunu Turyńskiego

W czasie Roku Świętego nie będzie specjalnego wystawienia Całunu Turyńskiego. Zorganizowane zostaną jednak przy nim specjalne czuwania przeznaczone dla młodzieży. Jubileuszową inicjatywę zapowiedział metropolita Turynu, abp Roberto Repole.

- Chcemy, aby odkrywanie na nowo Całunu, niemego świadka śmierci i zmartwychwstania Jezusa stało się dla młodzieży drogą do poznawania Kościoła i odnajdywania w nim swojego miejsca - powiedział abp Repole na konferencji prasowej prezentującej jubileuszowe wydarzenia. Hierarcha podkreślił, że archidiecezja zamierza w tym celu wykorzystać najnowsze środki przekazu, które są codziennością młodego pokolenia. Przy katedrze, w której przechowywany jest Całun Turyński powstanie ogromny namiot multimedialny przybliżający historię i przesłanie tej bezcennej relikwii napisanej ciałem Jezusa. W przygotowanie prezentacji bezpośrednio zaangażowana jest młodzież, związana m.in. z Fundacją bł. Carla Acutisa, który opatrznościowo potrafił wykorzystywać internet do ewangelizacji.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję