Reklama

Ojciec naszej wolności

Drogowskaz Prymasa Tysiąclecia jest dzisiaj tak samo aktualny jak w czasach PRL, kiedy prowadził nas drogami od wolności duchowej do wolności politycznej

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W roku jubileuszu polskiej niepodległości nie sposób się nie zatrzymać przy postaci zmarłego 28 maja 1981 r. prymasa Stefana Wyszyńskiego, o którym Jan Paweł II powiedział w katedrze warszawskiej, dwa lata po jego śmierci, w czasie kolejnej wizyty w Ojczyźnie, jeszcze w stanie wojennym, że „był człowiekiem wolnym i uczył nas, swoich rodaków, prawdziwej wolności”. Dlatego też często mówi się o zmarłym Prymasie jako o „ojcu naszej wolności” czy „ojcu wolnych ludzi”. Należał do pokolenia, którego próg dojrzałości przypadł na początki niepodległej Polski. W 1918 r. jako 17-letni chłopak wstępował właśnie do niższego seminarium duchownego we Włocławku, by rozpocząć drogę ku kapłaństwu. W niepodległej Polsce dokonywała się jego formacja kapłańska i intelektualna jako naukowca, wykładowcy, redaktora i społecznika.

„Niewola” drogą do większej wolności

Reklama

Sam Prymas był człowiekiem wolnym, mimo że przecież doświadczał osobiście przeróżnych form opresji ze strony reżimu komunistycznego. Był wolny od lęku, który paraliżował w latach stalinizmu wielu rodaków, niszczył więzi i atomizował społeczeństwo. Licząc się z aresztowaniem i próbami oczerniania go przed wiernymi, napisał: „Gdy będę w więzieniu, a powiedzą wam, że Prymas zdradził sprawy Boże – nie wierzcie. Gdyby mówili, że Prymas ma nieczyste ręce – nie wierzcie. Gdyby mówili, że Prymas stchórzył – nie wierzcie. Gdyby mówili, że Prymas działa przeciwko Narodowi i naszej Ojczyźnie – nie wierzcie. Kocham Ojczyznę więcej niż własne serce i wszystko, co czynię dla Kościoła, czynię dla niej”. W „Zapiskach więziennych” wyznał: „Do nikogo nie mam w sercu niechęci, nienawiści czy ducha odwetu. Pragnę się bronić przed tymi uczuciami całym wysiłkiem woli i z pomocą łaski Bożej”. W czasie uwięzienia modlił się słowami, które pokazują, że ta wolność przekraczała nawet próg śmierci: „Jeśli Ci to potrzebne, zabij mnie, byleby tylko Kościół w Polsce i Naród był wolny, żył i pracował dla Twojej Chwały”. Mawiał: „Ja nie mam wrogów, tylko ludzi, którzy się uważają za moich wrogów”. Dlatego przebaczył ludziom, którzy uważali go za wroga, czemu dał wyraz w testamencie, który odczytano na jego pogrzebie, w obecności przedstawicieli władz państwowych i wielotysięcznego tłumu: „Uważam sobie za łaskę, że mogłem dać świadectwo prawdzie jako więzień polityczny przez trzyletnie więzienie i że uchroniłem się przed nienawiścią do moich rodaków sprawujących władzę w państwie. Świadom wyrządzonych mi krzywd, przebaczam im z serca wszystkie oszczerstwa, którymi mnie zaszczycili”. Naród żegnał w osobie zmarłego „niekoronowanego króla Polski”, interreksa – duchowego przewodnika.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Duchowym orężem w budowaniu tej wolności była dla Prymasa Matka Zbawiciela. Jan Paweł II powiedział o maryjnej drodze Prymasa: „(...) pod krzyżem Chrystusa stawał zawsze z Maryją, o której mówił: «Wszystko postawiłem na Maryję». Wobec Niej czuł się jak apostoł Jan, jak przybrany syn i rozmiłowany w Bogarodzicy «niewolnik miłości». W tym bezwzględnym oddaniu znajdował swoją duchową wolność (...)”. Gdy składał w Stoczku Warmińskim 8 grudnia 1953 r. osobisty akt oddania się Matce Najświętszej w macierzyńską niewolę, odnalazł w więzieniu drogę ku większej wolności, wierząc, że Ona pomoże mu przetrwać czas próby i nie ulec złu, a narodowi przywróci jedność. Jan Paweł II po latach widział w tej „niewoli miłości” „świętą zależność” i „bezwzględną ufność”, za którymi kryła się „dojrzała wolność”, gdyż jak dowodził, w miłości „nigdy nie odczuwa się niewoli”. Rok po tym akcie w Prudniku Ksiądz Prymas napisał: „Obrona Jasnej Góry dziś – to obrona chrześcijańskiego ducha Narodu, to obrona kultury rodzimej, obrona jedności serc ludzkich w Bożym Sercu. Jest to obrona swobodnego oddechu człowieka”. Po latach często wracał do zdania, że „Maryja dana jest ku obronie Narodu polskiego”. Z takim sztandarem w sercu i w ręku, mając w pamięci słowa zmarłego prymasa Augusta Hlonda – że „zwycięstwo, gdy przyjdzie, będzie to zwycięstwo Najświętszej Maryi Panny” – w sposób szczególny oddawał się Matce na Jasnej Górze, gdzie szukał sił i światła do walki o wolność Kościoła i narodu.

W obronie wolności Kościoła

Reklama

Zasadniczym polem konfliktu między komunistyczną władzą a Kościołem w Polsce była walka o „rząd dusz”, czyli o duszę narodu, jego wewnętrzną, duchową formację. I był to spór zasadniczy, od którego wyniku zależała droga do wolności politycznej. Rozumiał to Ksiądz Prymas, ale rozumieli to także komuniści. Wobec próby narzucenia monopolu ideologicznego Kościół jako potężna siła moralna, broniąca swojej niezależności od reżimu, mająca poważny autorytet w społeczeństwie, a do tego reprezentująca wrogi marksizmowi światopogląd, stanowił główną przeszkodę na drodze do sowietyzacji narodu, czyli duchowego i politycznego zniewolenia. Dlatego zarówno Kościół hierarchiczny, jak i wierni nieustannie musieli borykać się z ograniczeniami narzucanymi przez komunistów. W tych warunkach Ksiądz Prymas starał się wszelkimi możliwymi środkami bronić praw Kościoła, by zapewnić mu warunki do wypełniania jego misji. Kiedy trzeba było, szedł nawet na trudne kompromisy – tak jak w 1950 r. – ale nie ustępował, kiedy działania władz zmierzały do narzucenia Kościołowi kontroli i ingerowania w jego wewnętrzne sprawy. Tak było, gdy w 1953 r. nie uległ naciskom, by potępić skazanego w sfabrykowanym procesie biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka. Był także zwolennikiem zdecydowanego „non possumus”, kiedy władze narzuciły rozwiązania prawne, które dawały im kontrolę nad polityką kadrową w Kościele. Bronił jedności duchowieństwa i Kościoła, a dzięki niezłomnej postawie po uwolnieniu z więzienia stał się w kraju niekwestionowanym autorytetem, z którym musieli się liczyć rządzący. W kolejnych dekadach nie przestawał protestować przeciwko wszelkim próbom ateizowania społeczeństwa, ograniczania prawa do swobodnej katechizacji młodzieży, ograniczania budownictwa sakralnego, demoralizacji, dzielenia Polaków, siania nienawiści społecznej czy wreszcie kwestionowania prawa do życia dzieci poczętych; ponadto wspierał wszelkie pola aktywności katolików, także w sferze społecznej i politycznej. Owoce tej walki przyniosły widoczne rezultaty. W żadnym kraju bloku wschodniego stan i pozycja Kościoła nie przypominały sytuacji w Polsce, a Ksiądz Prymas rozumiał doskonale, że to, co umacniało wolność Kościoła, służyło najlepiej narodowi.

Przez odnowę moralną do wolności narodu

Reklama

Kluczowe znaczenie dla walki o prawa katolickiego narodu, w tym do fundamentalnego prawa do wolności, miała, zdaniem Księdza Prymasa, odnowa moralna, która miała dać mu wewnętrzne uzdrowienie i duchową wolność. Temu celowi służyły najpierw Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego, których dokonano na Jasnej Górze 26 sierpnia 1956 r., a potem w latach 1957-66, oraz program Wielkiej Nowenny przygotowującej naród do obchodów Milenium Chrztu Polski. Matka Boża stała się duchową Patronką tych wielkich duszpasterskich przedsięwzięć. Ponieważ nie wszyscy mogli do Niej przyjechać, Ksiądz Prymas wymyślił peregrynację kopii Jej Cudownego Wizerunku z Jasnej Góry, o której z nieukrywaną czułością powiedział, że w niej Matka Boża „wędruje od parafii do parafii jako Lekarka dusz i Matka Łaski Bożej, budzi najlepsze postanowienia, jednoczy ze swym Synem. Zagląda w każde oczy, przenika wszystkie serca, daje moc do wierności Jasnogórskim ślubom. Pracowity żywot pędzi wśród nas”. Mimo przeszkód i ograniczeń narzucanych ze strony reżimu doszło w tych latach do faktycznej „rekatolizacji” społeczeństwa. Pokolenie młodych ludzi, którzy w drugiej połowie lat 50. XX wieku napływali ze wsi do miast, mogło dzięki temu programowi odwoływać się do systemu wartości wyniesionego ze środowiska rodzinnego. Zamiast „janczarami systemu” stawali się obrońcami wiary, dawali świadectwo – jak w Nowej Hucie w 1960 r., kiedy bronili krzyża i prawa do budowy swojej świątyni, w mieście, które według komunistycznych planów miało być wzorcowym miastem socjalistycznym – „bez Boga”. W ten sposób Ksiądz Prymas przygotował wierzący naród do jubileuszu 1000-lecia chrześcijaństwa w Polsce. 3 maja 1966 r., podczas uroczystości Matki Bożej Królowej Polski na Jasnej Górze, złożył milenijny Akt oddania Polski w macierzyńską niewolę miłości Maryi, Matki Kościoła, „byleby tylko Polska po wszystkie wieki zachowała nieskażony skarb wiary świętej, a Kościół w Ojczyźnie cieszył się należną mu wolnością”. Prymas traktował ten akt jako „polisę ubezpieczeniową”, gwarancję, że Matka Boża po wszystkie wieki, dokąd Polska będzie istniała, nie dopuści w niej do utraty wiary. „W zamian” naród miał oddać się Jej „całkowicie na własność”. W opinii historyków Kościoła, i nie tylko, był to „akt duchowego przymierza z Maryją na wszystkie czasy”, który przez zawierzenie Jej naszej przyszłości stał się swoistym „ubezpieczeniem wolności”. Niezwykle symboliczny wymiar miały „internowanie” przez komunistów kopii jasnogórskiego obrazu oraz cicha zgoda Księdza Prymasa na jej „nielegalne” uwolnienie w 1972 r., które umożliwiło dalszą wędrówkę ikony po kraju. Matka dzieliła los swoich dzieci na drogach walki o wolność Kościoła i narodu, tak jak w 1949 r., kiedy na progu stalinizmu w lubelskiej katedrze płakała nad nimi nieopodal jednej z największych wówczas katowni ubeckich na Zamku Lubelskim.

Jednocześnie Ksiądz Prymas towarzyszył społeczeństwu w jego zmaganiu z komunistycznym systemem. W 1968 r., w proteście przeciw brutalnej przemocy, był ze zmaltretowanymi studentami i wykluczanymi za swoje pochodzenie Polakami o żydowskich korzeniach. W 1970 r. wspierał duchowo rodziny robotników poszkodowanych w masakrze na Wybrzeżu i apelował o „pociechę i chleb dla osieroconych”; wspierał tych, którzy uważali za swój obowiązek „upomnieć się o prawa ludzi pracy”. Solidaryzował się z twórcami inicjatyw przeciw zmianom w konstytucji PRL, które miały doprowadzić do ograniczenia i tak „kadłubowej” suwerenności i praw obywatelskich, i ich wspierał. Nie ukrywał swojego wsparcia dla strajkujących i maltretowanych w 1976 r. robotników w Radomiu i Ursusie, podejmował u władz bezpośrednie interwencje w ich obronie. A gdy przyszedł sierpień 1980 r., otwarcie zadeklarował poparcie dla strajkujących załóg i prawa ludzi pracy do „zrzeszenia się i wypowiadania się”; spotykał się z Lechem Wałęsą i innymi przywódcami związku, apelował o rozwagę i rozsądek. Tuż przed śmiercią osobiście zaangażował się w powołanie Solidarności Rolników Indywidualnych oraz wspierał powstanie NZS.

„Polski Mojżesz”

To nie przypadek, że Księdza Prymasa Polacy często porównywali do Mojżesza, gdyż tak jak on przeprowadził Żydów przez Morze Czerwone, tak kard. Wyszyński przeprowadził naród przez noc komunizmu. Dzięki świadectwu swojej niezłomności, wiary, umiłowania Ojczyzny oraz programowi odnowy moralnej zmarły przed 37 laty Prymas dokonał gruntownej przemiany świadomości społecznej. Otóż dzięki wysiłkowi kierowanego przezeń całego Kościoła w Polsce powstało nowe pokolenie, nazywane „pokoleniem Wielkiej Nowenny i Milenium Chrztu Polski”, które wyrosło na jego nauczaniu, niepozbawionym przecież bardzo krytycznej refleksji nad tożsamością narodu polskiego i jego kondycją moralną podmytą przez demoralizację okresu okupacji i rządów komuny. To pokolenie, podparte autorytetem i nauczaniem dwóch gigantów polskiego ducha – prymasa Wyszyńskiego i papieża Jana Pawła II oraz oddane pod matczyną opiekę Matki Bożej Częstochowskiej, podjęło wysiłek ostatecznego skruszenia pęt systemu totalitarnego, tworząc w 1980 r. ruch Solidarność. Opatrzność Boża pozwoliła jeszcze Księdzu Prymasowi oglądać owoce jego pracy nad wolnością, kiedy życzliwie towarzyszył i radził rodzącej się w latach 1980-81 wielkiej nadziei. Kard. Stefan Wyszyński był osobą, która obok Jana Pawła II najbardziej przyczyniła się do tego, że Polacy, mimo zewnętrznych warunków opresji, poczuli się ludźmi wolnymi wewnętrznie, dla których pragnienie zrzucenia obręczy ateistycznego systemu stało tak potrzebne jak powietrze dla – używając Jego słów – „swobodnego oddechu”.

Dziś, mimo odzyskanej przed ćwierćwieczem suwerenności, trwa zmaganie o polską wolność, w wymiarze zarówno duchowym, jak i politycznym, w życiu osób i całej wspólnoty. Można nawet powiedzieć, że dziś ta walka dramatycznie się nasila – na naszych oczach. Dlatego drogowskaz zmarłego przed 37 laty prymasa Stefana Wyszyńskiego dzisiaj jest tak samo aktualny jak w czasach PRL, kiedy prowadził nas drogami od wolności duchowej do wolności politycznej. Tak samo jak aktualny jest testament Prymasa Tysiąclecia zawarty w słowach: „Jeżeli zostawiam wam jakiś program, to jest nim Maryja”.

2018-05-30 09:51

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

„Pilecki–Wyszyński. Portret podwójny” – ważna wystawa w Warszawie

2025-09-12 19:34

[ TEMATY ]

bł. kard. Stefan Wyszyński

rtm. Witold Pilecki

Vatican Media

Przed Świątynią Opatrzności Bożej w Warszawie otwarto wystawę „Pilecki–Wyszyński. Portret podwójny”. Ekspozycja przybliża niezwykle ważne postacie dla najnowszej historii Polski – rotmistrza Witolda Pileckiego i bł. prymasa Stefana Wyszyńskiego. Choć urodzili się w tym samym roku i byli związani z ziemią ostrowską, nigdy się nie spotkali. Pozostają jednak duchowo bliscy, a łączy ich wierność, odwaga i niezłomność.

Wystawa powstała z inicjatywy Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego oraz Muzeum Domu Rodziny Pileckich w Ostrowi Mazowieckiej.
CZYTAJ DALEJ

Święty Jan Chryzostom

[ TEMATY ]

święty

Jan z Antiochii, nazywany Chryzostomem, czyli „Złotoustym”, z racji swej wymowy, jest nadal żywy, również ze względu na swoje dzieła. Anonimowy kopista napisał, że jego dzieła „przemierzają cały świat jak świetliste błyskawice”. Pozwalają również nam, podobnie jak wierzącym jego czasów, których okresowo opuszczał z powodu skazania na wygnanie, żyć treścią jego ksiąg mimo jego nieobecności. On sam sugerował to z wygnania w jednym z listów (por. Do Olimpiady, List 8, 45).

Urodził się około 349 r. w Antiochii w Syrii (dzisiaj Antakya na południu Turcji), tam też podejmował posługę kapłańską przez około 11 lat, aż do 397 r., gdy został mianowany biskupem Konstantynopola. W stolicy cesarstwa pełnił posługę biskupią do czasu dwóch wygnań, które nastąpiły krótko po sobie - między 403 a 407 r. Dzisiaj ograniczymy się do spojrzenia na lata antiocheńskie Chryzostoma. W młodym wieku stracił ojca i żył z matką Antuzą, która przekazała mu niezwykłą wrażliwość ludzką oraz głęboką wiarę chrześcijańską. Odbył niższe oraz wyższe studia, uwieńczone kursami filozofii oraz retoryki. Jako mistrza miał Libaniusza, poganina, najsłynniejszego retora tego czasu. W jego szkole Jan stał się wielkim mówcą późnej starożytności greckiej. Ochrzczony w 368 r. i przygotowany do życia kościelnego przez biskupa Melecjusza, przez niego też został ustanowiony lektorem w 371 r. Ten fakt oznaczał oficjalne przystąpienie Chryzostoma do kursu eklezjalnego. Uczęszczał w latach 367-372 do swego rodzaju seminarium w Antiochii, razem z grupą młodych. Niektórzy z nich zostali później biskupami, pod kierownictwem słynnego egzegety Diodora z Tarsu, który wprowadzał Jana w egzegezę historyczno-literacką, charakterystyczną dla tradycji antiocheńskiej. Później udał się wraz z eremitami na pobliską górę Sylpio. Przebywał tam przez kolejne dwa lata, przeżyte samotnie w grocie pod przewodnictwem pewnego „starszego”. W tym okresie poświęcił się całkowicie medytacji „praw Chrystusa”, Ewangelii, a zwłaszcza Listów św. Pawła. Gdy zachorował, nie mógł się leczyć sam i musiał powrócić do wspólnoty chrześcijańskiej w Antiochii (por. Palladiusz, „Życie”, 5). Pan - wyjaśnia jego biograf - interweniował przez chorobę we właściwym momencie, aby pozwolić Janowi iść za swoim prawdziwym powołaniem. W rzeczywistości, napisze on sam, postawiony wobec alternatywy wyboru między trudnościami rządzenia Kościołem a spokojem życia monastycznego, tysiąckroć wolałby służbę duszpasterską (por. „O kapłaństwie”, 6, 7), gdyż do tego właśnie Chryzostom czuł się powołany. I tutaj nastąpił decydujący przełom w historii jego powołania: został pasterzem dusz w pełnym wymiarze! Zażyłość ze Słowem Bożym, pielęgnowana podczas lat życia eremickiego, spowodowała dojrzewanie w nim silnej konieczności przepowiadania Ewangelii, dawania innym tego, co sam otrzymał podczas lat medytacji. Ideał misyjny ukierunkował go, płonącą duszę, na troskę pasterską. Między 378 a 379 r. powrócił do miasta. Został diakonem w 381 r., zaś kapłanem - w 386 r.; stał się słynnym mówcą w kościołach swego miasta. Wygłaszał homilie przeciwko arianom, następnie homilie na wspomnienie męczenników antiocheńskich oraz na najważniejsze święta liturgiczne. Mamy tutaj do czynienia z wielkim nauczaniem wiary w Chrystusa, również w świetle Jego świętych. Rok 387 był „rokiem heroicznym” dla Jana, czasem tzw. przewracania posągów. Lud obalił posągi cesarza, na znak protestu przeciwko podwyższeniu podatków. W owych dniach Wielkiego Postu, jak i wielkiej goryczy z powodu ogromnych kar ze strony cesarza, wygłosił on 22 gorące „Homilie o posągach”, ukierunkowane na pokutę i nawrócenie. Potem przyszedł okres spokojnej pracy pasterskiej (387-397). Chryzostom należy do Ojców najbardziej twórczych: dotarło do nas jego 17 traktatów, ponad 700 autentycznych homilii, komentarze do Ewangelii Mateusza i Listów Pawłowych (Listy do Rzymian, Koryntian, Efezjan i Hebrajczyków) oraz 241 listów. Nie uprawiał teologii spekulatywnej, ale przekazywał tradycyjną i pewną naukę Kościoła w czasach sporów teologicznych, spowodowanych przede wszystkim przez arianizm, czyli zaprzeczenie boskości Chrystusa. Jest też ważnym świadkiem rozwoju dogmatycznego, osiągniętego przez Kościół w IV-V wieku. Jego teologia jest wyłącznie duszpasterska, towarzyszy jej nieustanna troska o współbrzmienie między myśleniem wyrażonym słowami a przeżyciem egzystencjalnym. Jest to przewodnia myśl wspaniałych katechez, przez które przygotowywał katechumenów na przyjęcie chrztu. Tuż przed śmiercią napisał, że wartość człowieka leży w „dokładnym poznaniu prawdziwej doktryny oraz w uczciwości życia” („List z wygnania”). Te sprawy, poznanie prawdy i uczciwość życia, muszą iść razem: poznanie musi się przekładać na życie. Każda jego mowa była zawsze ukierunkowana na rozwijanie w wierzących wysiłku umysłowego, autentycznego myślenia, celem zrozumienia i wprowadzenia w praktykę wymagań moralnych i duchowych wiary. Jan Chryzostom troszczył się, aby służyć swoimi pismami integralnemu rozwojowi osoby, w wymiarach fizycznym, intelektualnym i religijnym. Różne fazy wzrostu są porównane do licznych mórz ogromnego oceanu: „Pierwszym z tych mórz jest dzieciństwo” (Homilia 81, 5 o Ewangelii Mateusza). Rzeczywiście, „właśnie w tym pierwszym okresie objawiają się skłonności do wad albo do cnoty”. Dlatego też prawo Boże powinno być już od początku wyciśnięte na duszy, „jak na woskowej tabliczce” (Homilia 3, 1 do Ewangelii Jana): w istocie jest to wiek najważniejszy. Musimy brać pod uwagę, jak ważne jest, aby w tym pierwszym etapie życia człowiek posiadł naprawdę te wielkie ukierunkowania, które dają właściwą perspektywę życiu. Dlatego też Chryzostom zaleca: „Już od najwcześniejszego wieku uzbrajajcie dzieci bronią duchową i uczcie je czynić ręką znak krzyża na czole” (Homilia 12, 7 do Pierwszego Listu do Koryntian). Później przychodzi okres dziecięcy oraz młodość: „Po okresie niemowlęcym przychodzi morze okresu dziecięcego, gdzie wieją gwałtowne wichury (…), rośnie w nas bowiem pożądliwość…” (Homilia 81, 5 do Ewangelii Mateusza). Potem jest narzeczeństwo i małżeństwo: „Po młodości przychodzi wiek dojrzały, związany z obowiązkami rodzinnymi: jest to czas szukania współmałżonka” (tamże). Przypomina on cele małżeństwa, ubogacając je - z odniesieniem do cnoty łagodności - bogatą gamą relacji osobowych. Dobrze przygotowani małżonkowie zagradzają w ten sposób drogę rozwodowi: wszystko dzieje się z radością i można wychowywać dzieci w cnocie. Gdy rodzi się pierwsze dziecko, jest ono „jak most; tych troje staje się jednym ciałem, gdyż dziecko łączy obie części” (Homilia 12, 5 do Listu do Kolosan); tych troje stanowi „jedną rodzinę, mały Kościół” (Homilia 20, 6 do Listu do Efezjan). Przepowiadanie Chryzostoma dokonywało się zazwyczaj podczas liturgii, w „miejscu”, w którym wspólnota buduje się Słowem i Eucharystią. Tutaj zgromadzona wspólnota wyraża jeden Kościół (Homilia 8, 7 do Listu do Rzymian), to samo słowo jest skierowane w każdym miejscu do wszystkich (Homilia 24, 2 do Pierwszego Listu do Koryntian), zaś komunia Eucharystyczna staje się skutecznym znakiem jedności (Homilia 32, 7 do Ewangelii Mateusza). Jego plan duszpasterski był włączony w życie Kościoła, w którym wierni świeccy przez fakt chrztu podejmują zadania kapłańskie, królewskie i prorockie. Do wierzącego laika mówi: „Również ciebie chrzest czyni królem, kapłanem i prorokiem” (Homilia 3, 5 do Drugiego Listu do Koryntian). Stąd też rodzi się fundamentalny obowiązek misyjny, gdyż każdy w jakiejś mierze jest odpowiedzialny za zbawienie innych: „Jest to zasada naszego życia społecznego (…) żeby nie interesować się tylko sobą” (Homilia 9, 2 do Księgi Rodzaju). Wszystko dokonuje się między dwoma biegunami, wielkim Kościołem oraz „małym Kościołem” - rodziną - we wzajemnych relacjach. Jak możecie zauważyć, Drodzy Bracia i Siostry, ta lekcja Chryzostoma o autentycznej obecności chrześcijańskiej wiernych świeckich w rodzinie oraz w społeczności pozostaje również dziś jak najbardziej aktualna. Módlmy się do Pana, aby uczynił nas wrażliwymi na nauczanie tego wielkiego Nauczyciela Wiary.
CZYTAJ DALEJ

Nie wolno zostawić wschodniej Polski samej sobie

2025-09-13 06:14

[ TEMATY ]

Samuel Pereira

Materiały własne autora

Samuel Pereira

Samuel Pereira

Ostatnie dni przyniosły nam kolejną porcję trudnych informacji. Atak rosyjskich dronów, który objął tak wiele miejscowości we wschodniej Polsce, nie może być traktowany wyłącznie jako incydent wojskowy czy polityczny news. To nie jest jedynie historia o sprzęcie i radarach – to historia o bezpieczeństwie ludzi, którzy żyją na wschodniej ścianie, często w małych wsiach i miasteczkach, i którzy chcą mieć pewność, że państwo o nich pamięta.

Minister obrony narodowej mówi dziś o konieczności szkolenia armii i rozwijania zdolności w obszarze dronów. I trudno się z nim nie zgodzić – ale to także moment, by przyznać, że te inwestycje nie biorą się znikąd. Wiele z nich zostało rozpoczętych w poprzednich latach, gdy Polska konsekwentnie zwiększała wydatki na obronność. Dziś, gdy prezydent zwołuje Radę Bezpieczeństwa i mówi o potrzebie dojścia do 5 procent PKB na armię, widać, że to nie jest już „ambitny plan”, ale konieczność, która może zadecydować o przyszłości kraju.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję