Reklama

Wiadomości

Wymarzone krzesło

Niedziela Ogólnopolska 40/2018, str. 36-37

[ TEMATY ]

wynalazca

Archiwum Mateusza Kieryłły

Zapotrzebowanie na specjalne krzesło biurowe jest w świecie wprost gigantyczne

Zapotrzebowanie na specjalne krzesło biurowe jest w świecie wprost gigantyczne

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – Kolejne polskie rządy deklarują wspieranie rodzimej przedsiębiorczości i innowacyjności, tymczasem Pańska mała firma wciąż trafia na mur nie do pokonania. Nie do wiary, że to, co niemal wszyscy chcieliby mieć, czyli specjalne krzesło bardzo skutecznie odciążające kręgosłup – choroby kręgosłupa są wszak plagą naszej „siedzącej” cywilizacji – nie może się pojawić na polskim rynku. Dlaczego?

ANDRZEJ KIERYŁŁO: – Nie znam odpowiedzi na to pytanie, choć właśnie mija sześć lat naszych zmagań i utrapień. Na początku wszystko wyglądało bardzo optymistycznie; w rodzinnej firmie projektowej, którą tworzymy z synem, powstał wynalazek, naszym zdaniem, o ogromnym potencjale. Połączyliśmy nasze doświadczenia i umiejętności – ja jestem projektantem, kiedyś miałem fabrykę mebli biurowych, syn jest również projektantem po ASP. Kilka lat temu postanowiliśmy znaleźć jakąś konkretną odpowiedź na problemy ludzi zmuszonych do siedzącego trybu życia.

– Na czym polega wyjątkowość tego projektu?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

– Na rynku mamy obecnie wiele modeli krzeseł. Pozycja siedząca niweluje lordozę, naturalną krzywiznę kręgosłupa w części lędźwiowej, lepsze krzesła próbują się temu przeciwstawiać przez wypychanie części lędźwiowej do przodu, ale niewiele to daje, stąd klasyczna pozycja siedząca de facto prowadzi do niefizjologicznych skrzywień kręgosłupa, do przesuwania się kręgów, do zwyrodnień, pęknięć dysków międzykręgowych itd. Z tego właśnie powodu szwedzcy ortopedzi już dawno temu za najbardziej odpowiedni dla kręgosłupa osób zmuszonych do długotrwałej pracy w pozycji siedzącej uznali tzw. klękosiad. Pojawiło się wiele tego rodzaju krzeseł, jednakże w praktyce okazało się, że stała i długotrwała pozycja klękosiadowa nie zapewnia komfortu pracy, jest zbyt męcząca. Skrupulatnie zbadaliśmy ten temat i przekonaliśmy się, że jeszcze nikomu na świecie nie udało się zrobić dobrego krzesła w pełni dostosowanego do różnych warunków pracy, krzesła, na którym można by siedzieć w dwóch pozycjach naprzemiennie. Głównym i nierozwiązanym problemem była niemożliwość przekształcania pozycji klękosiadowej w zwyczajną. Dla nas to było wyzwanie. Stworzyliśmy zatem specjalne krzesło podobne do zwykłego krzesła biurowego, lecz z mechanizmem umożliwiającym prostą zmianę pozycji ze zwykłej do klękosiadowej i odwrotnie. Prace nad samym mechanizmem trwały trzy lata, ale się udało, mechanizm otrzymał rangę wynalazku. Rzecz jasna, opatentowaliśmy to rozwiązanie – w Europie, USA, nawet w Chinach, chociaż Chińczycy robili wszystko, żeby nam tego patentu nie przyznać.

– Powstał projekt krzesła. Co dalej?

– Naszym krzesłem zainteresowała się PwC (międzynarodowa firma świadcząca m.in. doradztwo biznesowe), która swoimi badaniami utwierdziła nas w przekonaniu, że zapotrzebowanie na takie krzesło jest w świecie wprost gigantyczne. Okazuje się, że 57 proc. osób pracujących w pozycji siedzącej narzeka na poważne bóle kręgosłupa. Z badań wynika, że na bóle kręgosłupa częściej narzekają mężczyźni młodsi (20-35-letni) niż starsi. A to znaczy, że mamy do czynienia z nadchodzącym pokoleniem mniej wysportowanym, a bardziej zapatrzonym w komputery. A zatem wyglądało na to, że nasze krzesło może być wkrótce produktem pierwszej potrzeby...

– Rozsądek by podpowiadał, że natychmiast powinna ruszyć masowa produkcja. Dlaczego nie ruszyła?

– Naprawdę trudno mi zrozumieć to, co się działo, dlaczego nie podzielano naszego entuzjazmu. Nasz kłopot polegał na tym, że nasza mała firma już na sam prototyp musiała się zapożyczyć . Dostaliśmy wprawdzie wsparcie z Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości na patenty, ale dalece niewystarczające. W poszukiwaniu inwestorów zwracaliśmy się do tzw. aniołów biznesu, jednak zawsze okazywało się, że mamy do czynienia nie z aniołami, lecz z sępami biznesu...

– ...w dodatku krótkowzrocznymi i niemądrymi...

Reklama

– Niestety, tak to wygląda. Odnoszę nawet wrażenie, że od czasów biznesu „stadionowego” i „chodnikowego” sprzed ćwierćwiecza w mentalności polskich biznesmenów niewiele się zmieniło. Nadal liczą się przede wszystkim szybki zysk na byle czym i jak najmniejsze zaangażowanie. Najlepszą propozycją, jaką nam zaoferowano, było pół miliona złotych pożyczki pod hipotekę domu z oprocentowaniem 20 proc.! A wszystkie inne oferty polegały po prostu na niemal całkowitym zawłaszczeniu naszego pomysłu.

– Jednak prototyp krzesła w końcu powstał!

– Tylko dlatego, że wzięliśmy pożyczkę z banku pod hipotekę domu na... 7 proc. Dzięki niej mogliśmy pracować nad prototypem w czteroosobowym zespole. Kiedy już można było pokazać, że nasze krzesło dobrze działa, należało zrobić następny krok, czyli znaleźć możliwości produkcji. Wtedy niejako przypadkowo zainteresowała się nami właśnie PwC, która znalazła nam partnera inwestycyjnego – brytyjską firmę Senator. Rozmowy były na tyle zaawansowane, że można było mówić nawet o udostępnieniu licencji produkcji naszych krzeseł w wielu krajach całego świata. Brytyjczycy zapalili się do projektu, odnieśliśmy wrażenie, że tym razem nasz inwestor był wyjątkowo zainteresowany naszym pomysłem – bo przecież nisza rynkowa na świecie była wyceniona na 100 mln dol. rocznie – ale chciałby go sobie przywłaszczyć za bezcen. W każdym razie zgasła w nas wiara w to, że ten wspólny interes będzie prosty i uczciwy.

– Stracił Pan nadzieję, pozostała pożyczka do spłacenia?

Reklama

– Jakiś cień nadziei jednak pozostał, bo akurat z Polski od nowego rządu nadeszła duchowa otucha; premier Mateusz Morawiecki deklarował pełne wsparcie dla innowacji... Cóż, powiedzieliśmy Anglikom, że musimy się jeszcze zastanowić, i wróciliśmy do Polski, by szukać możliwości zbudowania fabryki krzeseł w oparciu o dotacje unijne. Pojawił się jednak jeden gigantyczny problem: z punktu widzenia przepisów związanych z wynalazczością i innowacjami sprawa okazała się nie do przebrnięcia, bo nie mieliśmy przecież odpowiedniego tzw. wkładu własnego wymaganego przy wykorzystywaniu dotacji unijnych. Mając patent wyceniony na 10 mln dol., według urzędników i przepisów, nie mieliśmy nic... Nasz innowacyjny wynalazek nie mógł być liczony jako wkład własny! W ten sposób po raz kolejny zostaliśmy z niczym.

– Z jednym prototypowym krzesłem...

– Przyznaję, że byliśmy bezradni, zupełnie nie wiedzieliśmy, jak spowodować, żeby to nasze krzesło – uznane przez ekspertów i potencjalnych producentów za znakomite – mogło jakimś cudem odmienić życie milionów ludzi cierpiących z powodu konieczności długotrwałego siedzenia. Niby wszyscy rozumieli ten problem, ale czuło się pewną niechęć...

– Rząd Mateusza Morawieckiego proponuje rozmaite mechanizmy wsparcia dla innowacyjności polskich przedsiębiorców. Dlaczego Panu nie udaje się z nich skorzystać?

– Muszę przyznać, że naszym projektem zainteresowała się pani minister Jadwiga Emilewicz, zaprosiła nas na spotkanie do ówczesnego Ministerstwa Rozwoju i zapoznawszy się z problemem, odesłała nas do funduszu inwestycyjnego, który z założenia ma wspierać tego rodzaju pomysły. Wiceprezes tegoż funduszu przyznał patetycznie, że to fantastyczny projekt, że w takie projekty trzeba wierzyć... Powiedział też, że gdyby to krzesło było już na rynku, to natychmiast zakupiłby je dla wszystkich członków swojej rodziny. Niestety, oświadczył, że na tym etapie nie może nam w żaden sposób pomóc, bo fundusz może się włączyć dopiero na etapie już uruchomionej produkcji i sprzedaży... Rozłożył bezradnie ręce.

– Co na to pani minister?

Reklama

– Na nasze szczęście – tak nam się wtedy wydawało – nie odpuszczała tematu. Znalazła firmę, która – jej zdaniem – mogłaby z nami podjąć sensowną współpracę. Był to Przemysłowy Instytut Maszyn Budowlanych w Kobyłce, funkcjonujący jako spółka państwowa, która sama ledwie podniosła się z upadłości po sprzedaży należących do niej gruntów. Jakieś pieniądze miała, lecz jak się miało okazać, wolała je przejadać niż inwestować w innowacje. Na początku układało nam się całkiem nieźle; prezes znający się co nieco na przemyśle meblarskim był zainteresowany produkcją krzesła. Niestety, gdy wkrótce zastąpił go prezes znający się na wyrobie czekolady, nasze nadzieje ponownie się rozwiały...

– Konkretnie dlaczego?

– Nowy prezes zaczął, w moim przekonaniu, wykonywać tylko pozorne gesty, które miały zaświadczyć o jego zainteresowaniu naszym projektem, zapewne spowodowane li tylko oczekiwaniami pani minister. Siedział na tym krześle, rozkładał je na wszystkie możliwe sposoby, ale już było widać, że jakakolwiek kooperacja z nami była mu nie w smak. W końcu stwierdził, że produkcja będzie zbyt droga i zanadto skomplikowana. A gdy udowodniliśmy, że jednak tak nie będzie – bo przecież nie posługujemy się już starymi i kosztownymi technologiami sprzed rewolucji cyfrowej – to oświadczył nam, że „mechanizm nie ma prawa działać, bo ma konflikt” .

– Skąd się wzięło to nadzwyczajne odkrycie?

– Stąd, że wybitni specjaliści tego instytutu dostali mechanizm wirtualny – rozłożywszy ten mechanizm w celach poznawczych, gdy go ponownie składali, poprzesuwali części... Z moich doświadczeń wynika, że tego rodzaju postawa niepodejmowania ryzyka, ociężałe umysły, urzędowe wygodnictwo i wciąż jeszcze zabetonowana stara mentalność są w stanie – nie przesadzam! – poważnie ograniczyć budowanie w świecie polskiej marki. Bo przecież to nasze krzesło miałoby szansę zawojować świat.

– A ma ono jeszcze szansę przebić się przez polską niemoc?

– Mimo coraz to nowych przeszkód nie tracimy nadziei. W 2017 r. na horyzoncie pojawiła się polska firma, z którą współpracowaliśmy przy pierwszym prototypie, a która nie bała się wyzwań. Wzajemne uzgodnienia były już bardzo zaawansowane, zaczęliśmy przygotowania do budowy fabryki, ale wszystko nagle się rozsypało, ponieważ fundusz inwestycyjny mający wspierać naszego wspólnika w jego biznesie nagle się wycofał; wspólnik musiał się skupić na własnych problemach, a my wpadliśmy w kolejne kłopoty. I końca nie widać. Wszyscy chcieliby mieć takie krzesło, codziennie dopytują o nie zainteresowani klienci, niektórzy wręcz błagają, bo cierpią z bólu. A ZUS codziennie wypłaca gigantyczne kwoty za zwolnienia lekarskie, gdyż bóle kręgosłupa to pierwsza przyczyna zwolnień. Kilkudniowa kwota tych wypłat zapewne pokryłaby koszty budowy fabryki, ale pieniądze są w innej kieszeni i żadna siła tego nie zmieni. Pozostaje więc ból – ból milionów ludzi, którzy marzą o tym, by ktoś im w końcu pomógł. Dzisiaj jednak zamiast foteli możemy jedynie przekazać im słowa – słowa wsparcia jak w piosence „Warto żyć”, którą napisałem kiedyś dla Krzysztofa Krawczyka.

Andrzej Kieryłło
Polski projektant i wynalazca, w czasach komuny również studencki bard. Autor tekstów piosenek, m.in. „Nasz dom” i „Warto żyć” Krzysztofa Krawczyka

2018-10-03 08:01

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Tarnowski pomysłodawca telewizji

Niedziela Ogólnopolska 24/2012, str. 20-21

[ TEMATY ]

telewizja

wynalazca

Archiwum Fundacji im. Jana Szczepanika

Jan Szczepanik z rodziną w Tarnowie – żona Wanda i dzieci

Jan Szczepanik z rodziną w Tarnowie – żona Wanda i dzieci

Nazywany był polskim Edisonem. Przed ponad stu laty o wynalazkach tego Polaka pisała prasa w całej Europie oraz w Ameryce. Z prezentacją swoich osiągnięć zapraszano go nawet do Chin

Znał się z Gabrielą Zapolską, Ignacym Janem Paderewskim, a przyjaźnił z Markiem Twainem i Kazimierzem Przerwą-Tetmajerem. Cesarz Austrii Franciszek Józef I osobiście odbierał od niego dar na 50-lecie swego panowania. Król Hiszpanii Alfons XIII, któremu materiał kuloodporny wynalazcy uratował życie w zamachu bombowym, udekorował go Orderem Izabeli Katolickiej, co było równoznaczne z nadaniem szlachectwa. Za udoskonalenie opatentowanej wcześniej przez innego Polaka - zakonnika Kazimierza Żeglenia kamizelki kuloodpornej car Mikołaj II nadał mu Order Świętej Anny, ale wynalazca nie przyjął go z powodów patriotycznych. Jego nazwisko wymieniają dziś wszystkie fachowe encyklopedie i leksykony na świecie. Jan Szczepanik, o którym mowa, był znanym i podziwianym w świecie wynalazcą, a dziś - może poza Krosnem, gdzie dorastał, i Tarnowem, gdzie jest pochowany - właściwie jest nieznany w swoim rodzinnym kraju.
CZYTAJ DALEJ

Christmas Countdown 2024

2024-12-19 20:38

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Boże Narodzenie

BPJG

Powoli dopinane ostatnie kable, zawieszane bombki, odkurzane i ustawiane figury i dekoracje. Coraz więcej choinek nabierających kolorów, wyznaczających nam drogę do „Stajenki… do Jezusa i Panienki…”. Umyte okna, kupione prezenty, bigos powoli gotujący się w garnku i choinkowy zapach Świąt. Czy jesteśmy już gotowi NA PRZYJŚCIE CHRYSTUSA PANA?

Tradycyjnie, z początkiem adwentu a nawet, jak zapewnia br. Dawid Respondek, jasnogórski dekorator, już nawet od połowy października trwają przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia na Jasnej Górze.
CZYTAJ DALEJ

Kraków: Obława za mężczyznami podejrzewanymi o posiadanie broni palnej

2024-12-20 07:16

[ TEMATY ]

policja

PAP/Art Service

W centrum Krakowie trwa obława za mężczyznami, którzy w trakcie policyjnej interwencji mieli skierować broń palną w stronę policjanta. Po oddaniu strzałów przez funkcjonariuszy podejrzewani uciekli.

Interwencja miała związek ze zgłoszeniem przechodnia, który w samochodzie zaparkowanym przy ul. Dietla zauważył trzech mężczyzn z przedmiotem przypominającym broń palną. Jak poinformowała małopolska policja, następnie podczas patrolu jeden z tych mężczyzn miał skierować broń w stronę policjanta. Wówczas funkcjonariusze oddali strzały w kierunku zaparkowanego auta.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję