Reklama

Niedziela Łódzka

Miłosierdzie na spacerze

Czy miłosierdzie można zmierzyć? Jest nieskończone. A jednak czasem jego miarą są kilometry wydeptane wokół kościoła. Zmarznięty nos, obolałe nogi i kilka ciepłych herbat, które trzeba w domu wypić na rozgrzewkę. Długie minuty spędzone na wspólnej rozmowie i milczeniu, gdy słów już brak

Niedziela łódzka 50/2018, str. VI

[ TEMATY ]

miłosierdzie

Archiwum

Księża też mogą być na wyciągnięcie ręki

Księża też mogą być na wyciągnięcie ręki

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Miłosierdzie Boże jest bez miary, jednak trzeba po nie przyjść. Najczęściej do krat konfesjonału. Co jednak z tymi, których te kraty odstraszają? Którzy nie chcą spowiedzi „na szybko” w czasie Mszy św.? Których krępuje szeptanie w kościele i obawa, że ktoś mógłby ich usłyszeć? Którzy z Kościołem są trochę na bakier, trochę im nie po drodze?

Za murami kościoła

Co wtorek ok. godz. 20 na placu przed kościołem Ojców Jezuitów formuje się niewielka kolejka. Pojawia się 5-6 osób, ok. godz. 22 dochodzą kolejne. Najczęściej są to mężczyźni między 20. a 40. rokiem życia, a więc ta specyficzna grupa, którą trudno znaleźć w kościele na niedzielnej Sumie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Drogą facebookową, pantoflową, a czasem zupełnym przypadkiem trafiają na informację o Spacerze Miłosierdzia. Aż do północy, czasem nawet dłużej, mogą przyjść i – spacerując z księdzem wokół kościoła – porozmawiać o tym, co trudne lub po prostu przeżyć spowiedź w formie rozmowy. – To jest wyjście księdza do drugiego człowieka poza mury kościoła. W przestrzeń pozasakralną. Żeby szukać człowieka, tak jak Jezus to robi – wyjaśnia ks. Michał Misiak, który trzy lata temu zainicjował Spacery Miłosierdzia w parafii pw. św. Mateusza w Pabianicach.

– To są spowiedzi lub rozmowy i modlitwy wstawiennicze. Zależy, co kto potrzebuje. Często przyjeżdżają ludzie, którzy nie chodzą w ogóle do kościoła albo się nie spowiadają. Mamy tu co tydzień spowiedzi po 20 latach, 50, 10. Ludzie przyjeżdżają z Warszawy, z Gdańska, z całej Polski. Zależy im. Często jest tak, że człowiek raz przyjeżdża, zrzuci z siebie ciężar i później już się nie pojawia. Ale coś się zmieniło, wrócił do Boga. Ma mocny strzał łaski Bożej. Później mówię każdemu: Idź do parafii, zacznij chodzić do kościoła, następna spowiedź w konfesjonale – dodaje nasz rozmówca.

Cuda z przypadku i z wytrwałości

Późnym wieczorem obok kościoła przejeżdżał mężczyzna na motorze. Stojąc na pasach, kątem oka dostrzegł na ulicy księdza w sutannie, który właśnie kogoś spowiadał. Szybka zmiana decyzji i pasa ruchu, by spytać, czy ten ksiądz jest do dyspozycji, czy można się u niego wyspowiadać. A następnie jeszcze przez godzinę czekał i z kaskiem pod pachą przystąpił do sakramentu. To dla niego cud. Wracał właśnie późno do domu, miał zostać ojcem chrzestnym i nie miał, gdzie i kiedy się wyspowiadać.

Reklama

Innym razem, jeszcze w Pabianicach, pewien mężczyzna co wieczór wychodził na spacer z psem. I co tydzień widział, że pod kościół wychodzi ksiądz. Przez długi czas wikarego i pana z psem łączyła tylko wymiana ukłonów i wieczornych uprzejmości. Jednak pewnego razu padło pytanie: – Czy jak odprowadzę psa, to też mogę przyjść? Pojawił się po półgodzinie i odbył pierwszą od wielu lat spowiedź. Okazało się, że zastanawiał się, czy te spowiedzi to na pokaz czy też księdzu naprawdę zależy na człowieku.

Więcej niż formułka, rozgrzeszenie i do domu

Na Spacer Miłosierdzia przychodzi ten, kto chce doświadczyć miłości, nawrócić się. Ten, kto nie zadowala się tym, że ksiądz jest przygłuchy, że organy głośno grają, ten, kto chce sakrament pokuty uszanować i wycisnąć z niego jak najwięcej. Dlatego szuka ciszy, spokoju i dobrego kontekstu. I tu to otrzymuje.

Kasia z Pabianic: – Trochę się zatrzymałam na takiej spowiedzi przy I Komunii św.: formułka, rozgrzeszenie i do domu. A ja chciałam, żeby za spowiedzią szedł też jakiś rozwój duchowy. Zaczęło mi zależeć na czymś więcej. Spacer miłosierdzia to bezpośrednia rozmowa. Ramię w ramię, jak z przyjacielem. Można się w mankiet wypłakać. Człowiek czuje się wysłuchany do końca. Każda osoba jest ważna, bez względu na to, czy spowiada się dziecko czy starsza osoba; każdy traktowany jest z taką samą wnikliwą uwagą. Człowiek czuje się naprawdę przyjęty, wysłuchany, kochany.

Na dnie duszy

Opowiada ks. Michał: – Tu człowiek przyjeżdża i do cna się obnaża. Połowa ludzi płacze w czasie tej spowiedzi, niektórzy muszą zamilknąć na minutę/dwie i ja wtedy nie mogę mówić: „OK, dalej, następny grzech”, tylko towarzyszyć im w tej ciszy. I oni sobie coś w głowie poukładają, coś w nich pęknie, pozbywają się wszystkich śmieci. Ludzie mówią o strasznych rzeczach, o wykorzystaniach seksualnych z dzieciństwa, o nienawiści, zdradach. Nieraz przychodzą z grzechami profanacji Najświętszego Sakramentu, aborcji, pedofilii, zmiany płci. Zdarza się, że trzeba zadzwonić do Kurii, do prawnika kościelnego, żeby zapytać, czy ja mam prawo rozgrzeszyć z danego grzechu. To jest też miejsce, gdzie kończą się nieważne spowiedzi. Ludzie często wyznają tu też na spowiedzi grzechy zatajone wcześniej, bo nie mogli się zebrać, żeby wypowiedzieć te grzechy w normalnej spowiedzi. A tu w nich pęka, wracają do dzieciństwa, do młodości i mówią coś, czego nigdy w konfesjonale nie powiedzieli, a zawsze o tym pamiętali. Cieszę się, że pocztą pantoflową poszła taka fama, że tu u jezuitów pod kościół każdy może przyjść i być wysłuchany.

Reklama

Na bakier ze spowiedzią

Przychodzą też osoby, które podjęły decyzję, że już nigdy więcej do spowiedzi nie pójdą. Zrażeni niespójnością, którą widzą w Kościele, czy doświadczeniem spowiedzi, w której zostali źle potraktowani. Znajdując na Facebooku informację o nietypowej formie spowiedzi, postanawiają dać sobie jeszcze jedną szansę.

Michał z Łodzi: – Pewnego razu trafiłem na księdza, który coś niefajnego mi powiedział w czasie spowiedzi. Uraził mnie i później też z tego powodu przez parę lat nie chodziłem do spowiedzi. Podobną sytuację miał mój kolega – z tym samym księdzem. Może nie umiał się wczuć? Nie wiem. Później to był stopniowy proces powrotu do Kościoła. Łatwiej jest po takim spacerze pójść do któregokolwiek księdza, w jakiejkolwiek parafii. Z mniejszym już ciężarem, bo już pierwszy krok był zrobiony.

Reklama

Wcześniej miałem poczucie, że Pan Bóg jest takim srogim sędzią. I spowiedź to był przykry obowiązek, powinność, którą chciałbym odepchnąć jak najdalej od siebie. Teraz to bardziej potrzeba i tęsknota za jednością z Panem Bogiem. Nie zawsze to jest łatwe. Ale brak łaski uświęcającej to brak, który się odczuwa.

Bóg, który zabiera nałogi i daje pracę

Zastrzyk Bożego Miłosierdzia czasem jest widoczny jak na dłoni. Bywa, że zaczyna się od słów: „Mi się chyba nie należy rozgrzeszenie, ale muszę porozmawiać”. Pół godziny rozmowy i 10 rundek wokół kościoła później okazuje się, że nie ma żadnych przeszkód, by ten człowiek uzyskał rozgrzeszenie. Jest po prostu chory na alkoholizm. Potem kapłan modli się też o jego uwolnienie. Mężczyzna jest tak przejęty ojcowską miłością Boga, że choć pada i jest mokro, klęka na kamieniach, całuje skrawek sutanny, wstaje i sam przytula księdza.

To jednak nie koniec historii. Mężczyzna zjawia się ponownie po 6 miesiącach. Tym razem spowiedź zaczyna się od słów: „Proszę księdza, pół roku nie piję. Jestem trzeźwy. Życie mi się układa. Oddaję długi. Z żoną się bardziej kochamy. Firma mi się rozkręca”.

Dla Boga każdy czas jest czasem łaski. Nawet w kolejce do spowiedzi. Czasem wspólne oczekiwanie sprawia, że zaczynają się rozmowy. A czasem kolejka do spowiedzi zmienia życie. Jak wtedy, gdy kilka osób stoi w grupce, a jeden chłopak odbiera telefon i dowiaduje się, że właśnie stracił pracę. Jest załamany. Jednak za chwilę podchodzi do niego inny mężczyzna z kolejki z pytaniem: „W jakim fachu robisz?”. Duch Święty działa, bo branża jest ta sama i chłopak dostaje zatrudnienie od mężczyzny z kolejki pod kościołem minutę po tym, jak stracił pracę.

Łaska płynie w dwie strony

Księży jest 6. Zwykle dyżurują po dwóch, by odpowiedzieć na rosnące zapotrzebowanie. Wieść o inicjatywie ks. Misiaka do ks. Adama Pasika SDB, ks. Bartłomieja Franczaka, ks. Marcina Majsika i ks. Macieja Chodowskiego dotarła i poczuli się wezwani do tego, by – nie zważając na trud nocnej spowiedzi – wyjść i szukać tych, którzy są daleko.

Reklama

Ks. Darek zaczął od zastępstwa za ks. Michała głoszącego rekolekcje za granicą i poruszony stwierdził, że – pośrednicząc w pojednaniu Boga i człowieka – sam doświadczył nawrócenia. Podobne doświadczenia ma również ks. Franczak, który przywołuje słowa z Ewangelii: „U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary” (por. Mt 8, 10). I dodaje: – To, że ktoś nie może przyjmować sakramentów, nie znaczy, że nie ma wielkiej wiary. Ja wiarą tych ludzi jestem zawstydzony.

Łaska Boża dotyka nie tylko penitentów, którzy doświadczają miłosierdzia, ale i kapłanów, którzy odkrywają, jak wielkim darem jest sakrament kapłaństwa.

2018-12-12 07:49

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Miłosierni wobec najeźdźców kulturowych?

[ TEMATY ]

miłosierdzie

Krzysztof Tadej

Z chwilą wybuchu kryzysu emigracyjnego w Europie papież Franciszek zabierał głos wiele razy. Niektóre z tych wypowiedzi miały charakter spontaniczny: w postaci wywiadów udzielanych na pokładzie samolotu, wyrażanych podczas modlitwy na Anioł Pański. Były one wygłaszane w krótkiej, zwięzłej postaci. Bardziej zwarte i rozbudowane były papieskie orędzia publikowane z racji Światowego Dnia Migranta i Uchodźcy.

Fragment książki „Takie trudne miłosierdzie” autorstwa ks. prof. Pawła Bortkiewicza. KSIĄŻKA DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Maryjo ratuj! Ogólnopolskie spotkanie Wojowników Maryi w Rzeszowie

2024-04-21 20:23

[ TEMATY ]

Wojownicy Maryi

Ks. Jakub Nagi/. J. Oczkowicz

W sobotę, 20 kwietnia 2024 r. do Rzeszowa przyjechali członkowie męskiej wspólnoty Wojowników Maryi z Polski oraz z innych krajów Europy, by razem dawać świadectwo swojej wiary. Łącznie w spotkaniu zatytułowanym „Ojciec i syn” wzięło udział ponad 8 tysięcy mężczyzn. Modlitwie przewodniczył bp Jan Wątroba i ks. Dominik Chmielewski, założyciel Wojowników Maryi.

Spotkanie formacyjne mężczyzn, tworzących wspólnotę Wojowników Maryi, rozpoczęło się na płycie rzeszowskiego rynku, gdzie ks. Dominik Chmielewski, salezjanin, założyciel wspólnoty mówił o licznych intencjach jakie towarzyszą dzisiejszemu spotkaniu. Wśród nich wymienił m.in. intencję za Rzeszów i świeckie władze miasta i regionu, za diecezję rzeszowską i jej duchowieństwo, za rodziny, szczególnie za małżeństwa w kryzysie, za dzieci i młode pokolenie. W ten sposób zachęcił do modlitwy różańcowej, by wzywając wstawiennictwa Maryi, prosić Boga o potrzebne łaski.

CZYTAJ DALEJ

Konkurs fotograficzny na jubileusz 900-lecia

2024-04-24 19:00

[ TEMATY ]

konkurs fotograficzny

diecezja lubuska

Bożena Sztajner/Niedziela

Do końca sierpnia 2024 trwa konkurs fotograficzny z okazji jubileuszu 900-lecia utworzenia diecezji lubuskiej. Czekają atrakcyjne nagrody.

Konkurs jest przeznaczony zarówno dla fotografów amatorów, jak i profesjonalistów z wszystkich parafii naszej diecezji. Jego celem jest uwiecznienie śladów materialnych pozostałych po dawnej diecezji lubuskiej, która istniała od 1124 roku do II połowy XVI wieku.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję