Reklama
Na coś więcej niż prasową notatkę zasługuje wydarzenie, którego byłem świadkiem w tegoroczną drugą niedzielę października. W sanktuarium Dzieci Fatimskich na os. Kasztanowym w sposób szczególny traktuje się zdarzenia stanowiące o jego charakterze i duchowości. Do takich bez wątpienia należą kolejne rocznice objawień fatimskich. 13 października 1917 r. to data ostatniego ukazania się Najświętszej Maryi Panny trójce portugalskich pastuszków. Choć jest jednym z sześciu, jakiego doświadczyły wspólnie Łucja, Hiacynta i Franciszek, to jednak to ostatnie jest w pewnym sensie szczególne. To podczas niego „Dobra Pani” przedstawiła się dzieciom jako Matka Boża Różańcowa i potwierdziła to znakiem z nieba, tzw. cudem słońca – zaczęło ono wirować wokół własnej osi, rzucać kolorowe promienie światła na ziemię, następnie pędzić z wielką prędkość w kierunku ziemi, wzbudzając lęk w ok. 70-tysięcznym tłumie zebranym w pobliżu miejsca objawień i ok. 20-tysięcznym, znajdującym się w promieniu ok. 40 km od Fatimy, iż może dojść do kataklizmu, po czym zatrzymało się tuż nad ziemią i wróciło na swoje miejsce. Dzieci widziały jednak coś więcej. „Kiedy Nasza Pani – relacjonowała później s. Łucja – znikła w nieskończonej odległości firmamentu, zobaczyliśmy po stronie słońca św. Józefa z Dzieciątkiem Jezus i Naszą Dobrą Panią ubraną w bieli, w płaszczu niebieskim. Zdawało się, że św. Józef z Dzieciątkiem błogosławi świat ruchami ręki na kształt krzyża. Krótko potem ta wizja znikła i zobaczyliśmy Pana Jezusa z Matką Najświętszą. Miałam wrażenie, że jest to Matka Boska Bolesna. Pan Jezus wydawał się błogosławić świat w ten sposób jak św. Józef. Znikło i to widzenie i zdaje się, że jeszcze widziałam Matkę Boską Karmelitańską”. W 2017 r. przeżywaliśmy 100. rocznicę objawień fatimskich, zatem dla wielu owo przypomnienie jest pewnie dobrze znane. Na czym więc polega wyjątkowość rocznicowego wydarzenia, celebrowana tym razem w sanktuarium Dzieci Fatimskich? Śpieszę wyjaśnić.
Żywe pragnienie modlitwy
Reklama
13 października br. odbywały się w naszym kraju wybory parlamentarne. Wydarzenie wielce istotne ze społecznego punktu widzenia, absorbujące uwagę nie tylko samych kandydatów do Sejmu i Senatu Rzeczypospolitej, ich sztabów i rodzin, ale także wszystkich, którym leży na sercu dobro kraju. Pośród tego zabiegania i wyczuwalnego społecznego podenerwowania, religijny akt świętowania rocznicy ostatniego z fatimskich objawień. A warto jeszcze wspomnieć, iż wieczorem tego dnia polską reprezentację piłki nożnej czekało ważkie spotkanie z reprezentacją Macedonii Północnej w ramach eliminacji do Mistrzostw Europy, czego z niecierpliwością wyglądały rzesze kibiców. Któż w tej sytuacji przyjedzie do położonego na obrzeżach szczecińskiej metropolii fatimskiego sanktuarium na os. Kasztanowym? Pewnie grupa miejscowych wiernych, ewentualnie sąsiedzi z Załomia… Jak srodze się w swych prognozach myliłem. Spore zdziwienie na mej twarzy wywołał obraz, który ujrzałem mimo zmroku już wokół rozświetlonego napisem sanktuarium Dzieci Fatimskich. Wiele samochodów, dwa autokary, natomiast wewnątrz wypełniona świątynia. Pielgrzymi, bo oni stanowili znaczną część przybyłych, przyjechali tam z własnej duchowej potrzeby, z zapatrzenia w Maryję, tak cierpliwie i zarazem dobitnie wskazującą drogę do swego Syna. Widziałem modlących się starszych, małżeństwa, rodziny z dziećmi. A rodzinie i potrzebie jej obrony w dzisiejszym świecie poświęcił znaczną część kazania przewodniczący eucharystycznej celebracji ks. prof. US dr hab. Grzegorz Wejman.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Nauka. Zachęta. Refleksja
Nawiązując do fatimskich wydarzeń z 13 października 1917 r., przeprowadził on zgromadzonych wiernych drogą rozważań nad rangą rodziny w świetle wskazań Bożych i jej roli, tak ważnej współcześnie oraz konieczności zdecydowanej obrony rodziny. „Matka Boża chce, aby orędzie fatimskie szło przez rodzinę, żeby w rodzinie dojrzewało, by w rodzinie się modlono” – wskazywał ks. Wejman, przytaczając jednocześnie przykład Jana Pawła II, odważnie wołającego o konieczności obrony rodziny jako naturalnego, uświęconego środowiska z miłością przyjmującego każde nowe życie i współpracującego z Bożą łaską. Obecnie trudno nie dostrzec narastających ataków na małżeństwo, stanowiące jądro rodziny, będące pod ochroną prawa i promowane nauką Kościoła. Próbuje się dyskredytować jego istotę, lansując przekaz alternatywnych rozwiązań, by w skutku wyrugować tenże naturalny model ze świadomości społeczeństwa. Dzieje się to – ze smutkiem stwierdzić należy – także za przyzwoleniem katolików. „Przymykamy oko na takie zjawiska w naszych rodzinach” – stwierdza ks. Wejman. Zachęca, by każdy zrobił rachunek sumienia, by odpowiedzieć, czy stawiamy opór złemu. Wskazuje modlitwę (także, a może szczególnie modlitwę różańcową odmawianą w rodzinach, w domach) jako wyraz pragnienia głębokich więzi z Bogiem, prawdziwie czyniących szczęśliwymi. Za wzór życia wypełnionego modlitwą stawia najmłodszych ze świętych – dzieci Hiacyntę i Franciszka Marto, które wraz z nieco tylko starszą Łucją dos Santos bez wahania zgodziły ofiarować się Bogu, aby znosić wszystkie cierpienia, które On na nie ześle jako zadośćuczynienie za grzechy, którymi jest obrażany i jako prośba o nawrócenie grzeszników. „Będziecie musieli wiele cierpieć, ale łaska Boża będzie waszą siłą” – odpowiedziała na ich gotowość Przenajświętsza Maryja Panna. To tak naprawdę odnosi się do każdego z nas.
Świadectwo wiary
Widok wypełnionej świątyni w ten szczególny niedzielny wieczór daje powody, by stwierdzić, że jest potrzeba modlitwy. Różańcowa procesja po zakończonej Eucharystii pełniej to jeszcze uzasadnia. Ks. Wejman zachęca, by z odwagą sięgać wyżyn relacji z Panem Bogiem, dążąc do trwania w łasce uświęcającej, by Boże życie było w nas. Także gorąco apeluje, by podejmować wysiłek ciągłej troski o najbliższe więzi ze Stwórcą: „Dziś najtrudniej żyć ludziom w łasce uświęcającej. Trzeba nam strzec tego skarbu. Do tego potrzeba wiary. Przez wiarę człowiek jest wielki, a nie mały. Przez wiarę jest człowiek w prawdzie, a nie w kłamstwie. Przez wiarę jest człowiek w miłości, a nie w nienawiści”. Do sanktuarium Dzieci Fatimskich, bez względu na okoliczności jak widać, przybywają pielgrzymi. Jestem przekonany, że dzieje się tak właśnie przez wiarę.