Systematyczne trwonienie zasobów naturalnych w połączeniu z bezrefleksyjnym zatruwaniem środowiska sprowadziło na człowieka wiele zagrożeń, m.in. zanieczyszczenie wody i gleby oraz powietrza. Potem nastąpił rozwój technologii i przyszedł okres zwiększonej produkcji przetworzonej żywności. W rezultacie otrzymaliśmy produkty o wydłużonym terminie przydatności do spożycia, ale zawierające dodatkowe substancje chemiczne (np. konserwanty, barwniki, stabilizatory i substancje zapachowe). Z jednej strony udało nam się stworzyć żywność, którą możemy dłużej przechowywać. Z drugiej natomiast – otrzymaliśmy produkty o mniejszej wartości naturalnej i słabszej jakości, co znalazło swoje potwierdzenie w masowo napływających z całego świata informacjach o wzroście alergii i nietolerancji pokarmowych zarówno wśród dzieci, jak i dorosłych. Jak podają eksperci z Instytutu Żywności i żywienia, szacuje się, że problem nadwrażliwości pokarmowej może dotyczyć nawet 20% całej populacji ludzkiej, z czego ok. 8% stanowią same dzieci. Dlatego nie dziwi nikogo fakt, że jako konsumenci chcielibyśmy poznać skład naszych pokarmów i dowiedzieć się, czy są one bezpieczne dla naszego zdrowia.
Wzmacniacze smaku
Reklama
Istnieje wiele substancji, których obawiamy się zupełnie niepotrzebnie, inne zaś faktycznie zasłużyły sobie na złą reputację. Grupą substancji, która nie cieszy się uznaniem wśród konsumentów, są wzmacniacze smaku, które podejrzewa się o właściwości rakotwórcze. Są to substancje oznaczone symbolem E z liczbami w zakresie od 600 do 699. Przedstawicielem tej grupy związków jest glutaminian sodu (oznaczony jako E621), który ma szczególnie złą sławę za sprawą negatywnych skutków ubocznych, które wywołał u badanej grupy zwierząt (obumieranie komórek nerwowych, wzrost zaburzeń hormonalnych i miażdżycowych). Specjaliści jednak uspokajają i podają, że chodziło o spożycie naprawdę bardzo dużej dawki, o wiele większej niż ta, którą dodajemy do naszych potraw. Ponieważ w ostatnich kilkudziesięciu latach obserwuje się znaczący wzrost produkcji przemysłowej wszystkich wzmacniaczy smaku, lekarze i dietetycy sugerują, żeby osoby wrażliwe zachowały umiar w spożyciu tych składników.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Konserwanty
Kolejną kontrowersyjną grupą substancji są konserwanty (E200-E299), których zadaniem jest przedłużenie trwałości jedzenia. Dodaje się je do tłuszczów służących do smarowania pieczywa i żywności. W tej grupie związków znajdziemy substancje zarówno naturalne, jak i syntetyczne. Generalnie konserwanty nie zostały uznane za substancje szkodliwe dla zdrowia. Pewne wątpliwości budzi m.in. benzoesan sodu (E211), który może zwiększać ryzyko wystąpienia alergii. Na szczęście konserwanty można śmiało zastąpić produktami bardziej naturalnymi, które zamyka się próżniowo lub przez pasteryzację.
Zagęstniki i spulchniacze
Na liście niechcianych składników znajdują się również stabilizatory, zagęstniki (E1000-E1999), a także emulgatory, środki spulchniające i żelujące (E400-E499), których zadaniem jest utrzymanie właściwej struktury środka spożywczego i zapobieganie samorzutnym niekorzystnym przemianom chemicznym. Często obydwie grupy związków wykorzystuje się do produkcji różnego typu emulsji, margaryn, wyrobów cukierniczych, sosów, marynat, jogurtów i przetworów owocowych. Przykładami stabilizatorów mogą być związki fosforu i modyfikowanej skrobi (termin nie dotyczy modyfikacji genetycznej, GMO). Chociaż te pierwsze są niezbędne w diecie człowieka, spożywane w nadmiernych ilościach muszą zostać zrównoważone przez odpowiednie poziomy wapnia.
Barwniki
Barwniki (E100-E199) nadają lub przywracają żywności określoną barwę. To głównie związki pochodzenia naturalnego, które otrzymuje się w procesie przetwarzania naturalnych surowców (np. z owadów kaktusowych) lub określonych składników spożywczych (np. z karmelu). Przeprowadzone badania nad barwnikami pokazały jednak, że niektóre z nich mogą negatywnie oddziaływać na dzieci, wywołując u nich niepokój, brak koncentracji, nadpobudliwość czy ogólną nerwowość. Spośród takich substancji wymienia się m.in.: tartrazynę (E102), żółcień pomarańczową (E110), czerwień koszenilową (E124), żółcień chinolinową (E104), erytrozynę (E127), czerwień allura (E129). W krajach Unii Europejskiej istnieje obowiązek oznaczania na etykiecie zawartości barwników w wyprodukowanym wyrobie spożywczym.
Prawo
Obecne prawo nakłada na producentów żywności obowiązek zamieszczania etykiet z wykazem wszystkich składników (łącznie z wodą) wykorzystanych do produkcji wyrobów spożywczych. Treść etykietki powinna być uzupełniona o wartość odżywczą, a także o zawartość ewentualnych alergenów (tj. substancji uczulających). Od grudnia 2014 r. wymóg ten obowiązuje także w przypadku produktów sprzedawanych bez opakowań (np. potraw w restauracjach, ciast w cukierniach). Należy również pamiętać, że obecne przepisy żywnościowe są bardzo restrykcyjne, a prawo żywnościowe szczegółowo reguluje kwestię dodawanych do spożycia dawek substancji chemicznych. Każda taka substancja, zanim zostanie dopuszczona do spożycia przez Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (ang. European Food Safety Authority, EFSA), musi przejść szczegółowe badania i testy laboratoryjne. Dlatego substancje dodatkowe, stosowane zgodnie z obowiązującymi przepisami, nie powinny stanowić zagrożenia dla zdrowia. Skutki uboczne natomiast mogą się pojawić i często są wynikiem m.in. specyfiki danego organizmu, braku odporności, przebytych chorób, a nawet wieku. Po prostu bardziej wrażliwe osoby powinny zwracać szczególną uwagę na swoją dietę.
Opracowano na podstawie:
www.izz.waw.pl
www.pzh.gov.pl .