Adwent jest czasem oczekiwania. Na co czekamy? Odpowiedź wydaje się oczywista: na Boże Narodzenie! Adwent przypomina nam jednak o jeszcze jednym oczekiwaniu – na powtórne przyjście Chrystusa. Kiedy to nastąpi, czyli kiedy będzie koniec świata? Te pytania ciągle budzą ciekawość i niepokój. Niepotrzebnie.
W historii wielokrotnie wskazywano konkretne daty końca świata. Żadne jednak z tych przewidywań dotychczas się nie spełniło i spełnić się nie może. Dlaczego? Oparte są one bowiem na fałszywych założeniach, ludzkich kalkulacjach i wymysłach. Dla ludzi wierzących pytanie o koniec świata związane jest z paruzją, czyli powtórnym przyjściem Chrystusa na ziemię. Paruzja oznacza przyjście Chrystusa, określone jako objawienie się i zjednoczenie z Nim ludzi. Chrystus przyjdzie powtórnie „w dniu ostatecznym” (por. J 6, 39-40. 44. 54), „na końcu świata”.
Czytaj znaki
Chrystus po raz pierwszy przyszedł na ziemię w ludzkim ciele 2 tys. lat temu. Po raz drugi widzialnie ukaże się ludziom przy końcu świata. Towarzyszyć Mu będą niezwykłe znaki na niebie i na ziemi. Nikt nie może podać konkretnej daty powtórnego przyjścia Chrystusa, zatem nikt nie może też wskazać daty końca świata. Mimo że człowiek chciałby wiedzieć wszystko, jest to tajemnica znana tylko Bogu. Jezus mówi jasno: „O tym jednak, kiedy nadejdzie ten dzień i godzina, nikt nie wie: ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec. Miejcie oczy szeroko otwarte, czuwajcie, gdyż nie wiecie, kiedy nadejdzie odpowiedni czas” (Mk 13, 32-33).
Obok pytania: kiedy to nastąpi? pojawiają się kolejne: po co Chrystus ma przyjść ponownie? Jakie będzie to drugie przyjście? Chrystus przyjdzie po to, aby wszyscy ludzie stanęli przed Nim i zdali sprawę ze swoich czynów. Zarówno z tych dobrych, jak i z tych złych każdy człowiek będzie rozliczony i zostanie albo nagrodzony, albo ukarany.
O powtórnym przyjściu Chrystusa w chwale mówi wiele tekstów Nowego Testamentu. W czasie drugiego przyjścia Jezus przemieni wszystkie rzeczy, całą materię świata, pokona wszystkich nieprzyjaciół. „Ostatnim wrogiem, jaki zostanie pokonany, będzie śmierć” (1 Kor 15, 26). „Na końcu, gdy zniszczy wszelkie zwierzchności i wszelką władzę, i moc, przekaże Królestwo Bogu i Ojcu” (1 Kor 15, 24). Wówczas odbędzie się ostateczny sąd nad ludzkością, a jego konsekwencją będzie zbawienie lub potępienie (por. Mt 25, 31-46).
Czas się kończy
Biblia nie podaje w sposób jednoznaczny czasu powtórnego przyjścia Chrystusa, dlatego tak ważne jest, abyśmy czuwali. Dzień ten bowiem nadejdzie jak złodziej w nocy, a jest to przede wszystkim dzień naszej śmierci. Wraz z nią dobiega końca nasze ziemskie pielgrzymowanie i kończy się czas zasługiwania na radość w niebie.
Mimo że ten świat nic sobie nie robi z zapowiedzi o powtórnym przyjściu Chrystusa, ludzi wierzących nie może to nie obchodzić. Mamy czuwać i być gotowi. Ta gotowość polega na życiu w stanie łaski uświęcającej – w czym pomagają spowiedź i Komunia św. – a wyraża się ona w żywej wierze, która pokazuje kierunek i daje moc. Szczególnie w Adwencie powinniśmy się więcej modlić i wiernie trwać w oczekiwaniu. Bo jak pisze Benedykt XVI: „Żyć adwentowo znaczy żyć jako przebudzony i budzić innych”.
Jednym z bardzo często stawianych zarzutów wobec Kościoła jest to, że miesza się on do polityki. Skoro już wiemy, KTO to jest Kościół i przypomnimy, że polityka przez duże P jest roztropną troską o dobro wspólne - wtedy tylko zła wola może nie pozwolić w przyznaniu, że Kościół ma prawo, chce i wręcz musi zajmować się polityką. Cała katolicka nauka społeczna Kościoła domaga się współodpowiedzialności i zaangażowania wierzących w życie publiczne każdego środowiska.
Chrystus jednoznacznie oczekuje, że Jego wyznawcy nie mogą ukrywać światła pod korcem (zob. Mt 5, 15). Chrześcijanin ma być jak zaczyn w cieście (zob. Mt 13, 33) czy też jak sól; gdyby zaś owa sól utraciła swój smak - trzeba ją wyrzucić i podeptać, gdyż nie przyda się na nic (zob. Mt 5, 13). A to oznacza, że wyznawca Jezusa musi nim być wszędzie, gdzie się pojawi: w sejmie, szkole, zakładzie pracy, szpitalu, na dyskotece - czyli tam, gdzie żyje. Czy jego świadectwo zostanie przyjęte, czy zakończy się różnymi formami męczeństwa - to już zupełnie inna sprawa.
Wróćmy do przypomnianego zarzutu wobec duchownych. Czego księżom naprawdę nie wolno w życiu publicznym? Zajmowania się polityką przez małe p. Kodeks Prawa Kanonicznego zabrania im wyraźnie: przynależenia do partii politycznych i związków zawodowych (KPK 287, §2), przyjmowania stanowisk w urzędach publicznych wykonujących władzę świecką (KPK 285, §§3, 4) oraz przynależności czy zakładania stowarzyszeń, których działalności nie da się pogodzić z zadaniami stanu duchownego (KPK 278, §3). Poza tymi - oczywistymi - zastrzeżeniami nie wolno zapomnieć, że prezbiter jest również pełnoprawnym członkiem społeczeństwa i ma prawo głosu w sprawach publicznych, tak jak zresztą każdy wierzący człowiek w państwie. Stąd rolą księży będzie wskazywanie zasad moralnych w konkretnych działaniach władzy świeckiej i w postawach obywateli, nazywanie po imieniu zła i grzechu, upominanie się o przestrzeganie praw Bożych i o obecność Boga w przestrzeni publicznej. Pokazali to w swej pasterskiej posłudze Prymas Tysiąclecia, bł. Jan Paweł II i ks. Jerzy Popiełuszko oraz wielu innych. Gdzie byłaby Polska dziś, gdyby nie ich odwaga i świadomość obowiązków wobec Ojczyzny?
O ile nie można się dziwić wrogości wobec Kościoła ze strony ludzi niewierzących (choć trudno im nie przypominać o tolerancji, poszanowaniu wolności sumienia, pluralizmie, a nierzadko i o kulturze w zachowaniach), o tyle boleć musi nieposłuszeństwo nas, ludzi ochrzczonych i rzekomo wierzących. Miano „ale-katolika” słusznie otrzyma ktoś, kto nie broni życia ludzkiego, łamie z przekonaniem każde z niewygodnych przykazań, głosuje na ludzi wojujących z religią, nie żyje na co dzień w łasce uświęcającej itd. Nasz Pan nie ukrywał, że za wyznawanie Go przed światem czekają ludzi prześladowania - do śmierci włącznie (zob. Łk 21, 12-19). A. Frosard stwierdził, że Kościół na przestrzeni wieków umierał na wiele sposobów - dziś zdaje się umierać… ze strachu! Jeśli jednak dla wielu katolików problemem jest zachowanie pokutnego charakteru każdego piątku (powstrzymanie się od spożywania mięsa, od udziału w zabawach) lub świętowanie niedzieli (udział w Eucharystii, rezygnacja z zakupów) - jakże spodziewać się czegoś więcej w chwilach znacznie poważniejszych prób?
Świadectwo dawane Chrystusowi przez katolika w życiu publicznym będzie czymś oczywistym i prostym w realizacji wtedy, gdy ów katolik kocha swój Kościół i traktuje go jak… powietrze, bez którego żyć niepodobna. Sparafrazuję tu zatem formułę, która towarzyszy święceniem diakonatu, gdy biskup wręcza wyświęcanym Pismo Święte: Chrześcijaninie! Poznawaj to, co wyczytasz w Biblii i usłyszysz w nauczaniu Magisterium; wierz w to, co wyczytasz i usłyszysz, aby ostatecznie uczyć innych i samemu żyć tak, jak uwierzyłeś. Wtedy wszystko jest proste i jasne: życie jest święte od poczęcia do naturalnej śmierci; małżeństwo to pani i pan, nie inaczej; trzeba chodzić na wybory i głosować zgodnie z własnym, zorientowanym na Pana Boga sumieniem; nie wolno dorabiać się na grzechu, krzywdzie i słabości bliźnich i trzeba bardziej słuchać we wszystkim Boga, niż ludzi. Taka postawa będzie budziła szacunek nawet u wrogów i będzie uobecnianiem Kościoła - czyli Chrystusa żyjącego w nas - w każdej sytuacji. Po co apostolstwo w świecie, po co potrzebna jest czynna i widoczna obecność Kościoła w życiu publicznym? „Aby ludzie widzieli dobre czyny w nas i chwalili Ojca, który w niebie jest” (por. Mt 5, 16).
Został zapamiętany jako sumienny zakonnik, człowiek, który „zawsze był gdzieś blisko, tam, gdzie trzeba – bez rozgłosu, bez wielkich słów”. Na Jasnej Górze odbyło się ostatnie pożegnanie śp. brata Savio Standerskiego. Mszy św. pogrzebowej przewodniczył przełożony generalny o. Arnold Chrapkowski, homilie wygłosił o. Michał Lukoszek, wikariusz generalny Zakonu Paulinów.
- Dziękujemy za to, że pokazywałeś, jak można żyć blisko Boga i Matki Bożej – zwyczajnie, codziennie, z sercem, za Twoje świadectwo – nie z wielkich słów, ale z małych gestów. Za to, że byłeś człowiekiem obecności – powiedział w homilii wikariusz generalny Zakonu Paulinów.
s. Amata J. Nowaszewska CSFN / Family News Service
Kopiec Powstania Warszawskiego
Choć przez dekady był dziką, porośniętą roślinnością zwałką gruzu, na której dzieci z Czerniakowa bawiły się w Robin Hooda, mieszkańcy wiedzieli, co skrywa ta góra. Dziś, w 81. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, Kopiec Powstania to już nie tylko miejsce pamięci — to również swoiste muzeum, zielona ostoja i symboliczny pomnik unicestwionej Warszawy.
Na warszawskim Czerniakowie wznosi się monumentalne, a wciąż zaskakująco mało znane miejsce pamięci. Kopiec Powstania – usypany z gruzów zniszczonego miasta – zawiera około 4 proc. całkowitej masy gruzu, jaka po wojnie pokrywała stolicę. Choć przez dziesięciolecia oficjalnie figurował jako „kopiec Czerniakowski” i traktowany był jak góra śmieci, dla lokalnych mieszkańców pozostawał czymś znacznie więcej.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.