Reklama

Niedziela Wrocławska

Papieski chrzest

Jak wygląda chrzest udzielany przez papieża? Magdalena Wolińska-Riedi, korespondentka TVP z Rzymu i Watykanu wspomina chrzest swoich córek, którego udzielił papież Benedykt XVI.

Niedziela wrocławska 2/2021, str. VI

[ TEMATY ]

Benedykt XVI

chrzest

Archiwum Magdaleny Wolińskiej-Riedi

Magdalena Wolińska-Riedi trzyma swoją córkę do chrztu udzielanego przez papieża Benedykta XVI

Magdalena Wolińska-Riedi trzyma swoją córkę do chrztu udzielanego przez papieża Benedykta XVI

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Łukasz Romańczuk: W święto Chrztu Pańskiego Ojciec Święty udziela w Kaplicy Sykstyńskiej sakramentu chrztu. Jak wygląda to w praktyce? Czy każdy ma możliwość przyjęcia chrztu z rąk papieża?

Magdalena Wolińska-Riedi: Warto zauważyć, że Ojciec Święty udziela tego sakramentu raz w roku i tylko w Kaplicy Sykstyńskiej. Zazwyczaj są to dzieci gwardzistów i innych świeckich pracowników lub mieszkańców Watykanu. Dawniej dziecko musiało mieć skończone 5 miesięcy i było ich symbolicznie 12, w odniesieniu do liczby Apostołów. Z czasem ilość ta była zwiększana. Obecnie za papieża Franciszka może być ich nawet ponad 30.

Papież Benedykt podczas swojego pontyfikatu także pani córkom udzielił sakramentu chrztu. Jakie uczucia towarzyszyły wtedy pani?

Reklama


Dla mnie i mojej rodziny było to niezwykłe wydarzenie. Czułam wewnętrzny spokój, bo miejsce, gdzie odbywał się chrzest, czyli wnętrze Kaplicy Sykstyńskiej, znałam świetnie. Był to mój przywilej. Jest wiele sytuacji, że matki dzieci, które mają przyjąć chrzest z rąk papieża, nigdy nie były za Spiżową Bramą lub raz kiedyś odwiedziły to miejsce. Co prawda ich mężowie są pracownikami Watykanu, ale nie zawsze ich rodziny mają czas, by dobrze poznać Watykan.
Cieszyłam się bardzo z obecności całej swojej rodziny. Było to około 20 osób. Przed uroczystością wszyscy uczestnicy ceremonii musieli być zgłoszeni imiennie. Pamiętam też, że nasza córeczka była najmniejsza spośród wszystkich dzieci mających przyjąć chrzest. Miała wtedy niecałe 3 tygodnie.
Czuliśmy się swobodniej, bo mieliśmy świadomość, że jesteśmy jedyną rodziną, znaną przez papieża Benedykta. Błogosławił on nasze małżeństwo, ale kontaktowaliśmy się także w późniejszym czasie. Potwierdzeniem tego był moment, gdy ja trzymając córeczkę, a mąż świecę chrzcielną, podchodziliśmy do Ojca Świętego, aby pobłogosławił nasze dziecko.
Z racji tego, że jest człowiekiem wyważonym i mało wylewnym, to zwykle skłaniał głowę do podchodzących rodzin. A gdy nas zobaczył, przyjął inną postawę. Zrobił mi znak krzyża na czole i przytulił. To było bardzo wyjątkowe. Konkretny znak dla mnie. „Życzę wam wszystkiego, co najlepsze, bo jesteście mi bliscy”.
Dla wszystkich gości, naszych rodziców było to przeżycie ogromne. Do Kaplicy Sykstyńskiej wchodziliśmy przez dziedziniec belwederski. Wózek oraz wszystkie nasze rzeczy zostawiliśmy w Auli Błogosławieństw, z której wychodzi balkon na Bazylikę. Jest to miejsce, gdzie pojawia się nowy papież. Następnie wchodziliśmy na wyznaczone miejsce, gdzie odbywał się obrzęd chrztu św. Papież Benedykt, jako wybitny teolog wygłosił homilię, która trwała 40 minut. Niestety, malutkie dzieci nie dawały już rady. Pamiętam, jak moją córeczkę uciszałam, karmiąc pod Sądem Ostatecznym Michała Anioła. To są przeżycia, które pozostają na zawsze w pamięci.

Kończy się czas Bożego Narodzenia, ale samo przeżywanie świąt za Spiżową Bramą pozostawia wspomnienia. Które wspomina pani najbardziej?


Muszę przyznać, że najbardziej wyjątkowe święta, jakie przeżyłam, przypadły na 2003 i 2004 r., czyli za pontyfikatu Jana Pawła II. Było to jednocześnie moje pierwsze Boże Narodzenie w Watykanie, ponieważ w 2003 r. wyszłam za mąż i mogłam tam zamieszkać.
Mimo że byłam na obczyźnie, to za czasów naszego papieża wszędzie czuło się polskość. Jednym z takich elementów był opłatek. Dla Ojca Świętego oraz tzw. Apartamentu, czyli sióstr sercanek i jego sekretarzy, był to świetnie znany i ważny element wieczerzy wigilijnej. Dla mnie również, więc dzięki życzliwości ks. Mieczysława i ks. Stanisława, ówczesnych sekretarzy, wraz z mężem mogliśmy wymienić się opłatkiem z Janem Pawłem II.
Na początku mojego pobytu w Watykanie miałam pewne obawy. Opuściłam moją polską rodzinę, wyjechałam z mojej ojczyzny i trafiłam do miejsca, które początkowo było dla mnie obce. W pierwsze święta w moim watykańskim domu miałam choinkę, dostałam kawałek piernika i innych polskich specjałów, które pochodziły z apartamentu papieskiego. Dzięki takim gestom czułam się otoczona polskością.
Szczególnie wspominam Pasterkę z roku 2004. Była ona dla mnie wyjątkowa. Ówczesny ceremoniarz, ks. Konrad Krajewski, poprosił mnie, abym podczas liturgii o północy w Bazylice św. Piotra przeczytała jedno z czytań w języku polskim. Później okazało się, że była to ostatnia Pasterka Jana Pawła II. Mam pamiątkowe zdjęcie, na którym ołtarz „tonie” w gwiazdach betlejemskich. Dodatkowo przepiękna sceneria bazyliki i ogromnie podniosła Msza była dla mnie najpiękniejsza. Drugie porównywalne święta to wieczór Wigilii Paschalnej. Ale muszę przyznać, że wigilia Bożego Narodzenia miała dla mnie szczególny wymiar i wydźwięk. Zwłaszcza ta w 2004 r. Ja, która czytam po polsku. Papież siedzący obok, słuchający czytania w języku ojczystym. Zdawałam sobie sprawę z wyjątkowości sytuacji, zwłaszcza że trwała transmisja na żywo na cały świat. Najbliżej lektorium obok mnie siedział dziekan Kolegium Kardynalskiego, kard. Joseph Ratzinger, a za nim inni kardynałowie. Zerkał on na mnie, bo znał mnie świetnie. Półtora roku wcześniej pobłogosławił moje małżeństwo. Widywaliśmy się często. Bywał u nas czasem na obiedzie. Podczas Pasterki czułam się jak w domu. Piękne jest także zakończenie
Mszy św. Bardzo podniośle rozbrzmiewa Adeste Fideles. Następnie tworzy się szpaler i przez bazylikę przechodzi papież, niosąc do żłóbka Pana Jezusa. Później wszyscy do siebie podchodzą. Są obecni m.in. ambasadorowie, korpus dyplomatyczny przy Stolicy Apostolskiej, kardynałowie, mieszkańcy, przebywający goście. Jest to czas na składanie sobie życzeń. Razem wychodzimy z bazyliki, a na zakończenie jeszcze idzie się do koszar Gwardii, gdzie przy zapalonej choince odbywa się toast z okazji rozpoczynających się świąt. W tamtych czasach było to o godz. 2. w nocy.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2021-01-05 11:50

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Stolica Apostolska bliska Tysiącletniej Polsce

Prof. Jan Żaryn

Władze komunistyczne w kraju nie pozwoliły głowie Kościoła w Polsce na wyjazd do Rzymu. Prymas Stefan Wyszyński został powtórnie więźniem, tym razem zamkniętym w PRL

W styczniu 50 lat temu w Wiecznym Mieście papież Paweł VI rozpoczął uroczyste obchody w Kościele powszechnym Millennium Chrztu Polski. Przybyło do Rzymu kilka tysięcy Polaków na czele z bp. Władysławem Rubinem, delegatem prymasa Polski do prowadzenia opieki duszpasterskiej wśród wychodźstwa. Jak pisała prasa emigracyjna: „W Palazzo Pio w Watykanie, w obecności Papieża, korpusu dyplomatycznego, licznych kardynałów włoskich i zagranicznych, delegatów rządu włoskiego oraz dwutysięcznej rzeszy przedstawicieli organizacji polskich i zrzeszeń międzynarodowych odbyło się otwarcie uroczystości Tysiąclecia Polski Chrześcijańskiej. Ojciec Święty udzielił błogosławieństwa «wielkiemu chrześcijańskiemu narodowi, o którego nadziejach i dążeniach słyszeliśmy tutaj» oraz przesłał specjalne błogosławieństwo «przewodnikowi duchowemu narodu, kardynałowi Stefanowi Wyszyńskiemu, Prymasowi Polski, który duchowo jest tu obecny»”. Kulminacyjnym punktem uroczystości z 13 stycznia 1966 r. był wykład wybitnego polskiego historyka prof. Oskara Haleckiego. To 60-minutowe wystąpienie zostało później wydane w formie broszury, ale także jako dzieło życia – liczące ponad 500 stron – pt. „Tysiąclecie Polski katolickiej”; do dziś wydaje się, że jest to tekst aktualny, głoszący przywiązanie Polaków do uniwersalnego, chrześcijańskiego dziedzictwa oraz szczególną wierność Stolicy Apostolskiej. Sam Halecki zresztą był ofiarą tego przywiązania, gdy przez lata bronił dobrego imienia papieża Piusa XII, jednocześnie znienawidzony przez zarówno europejskich liberałów, jak i marksistowskich rządców w Europie Środkowo-Wschodniej. „Nasi ojcowie nie byli wolni od winy, jak nie jesteśmy wolni i my – mówił profesor 13 stycznia 1966 r., gdy wydawało się, że Polska na długo pozostanie w odmętach ateistycznej ideologii. – Dlatego nie możemy lepiej obchodzić Millennium katolickiej Polski, jak przeprowadzając rachunek sumienia. Zamiast widzieć w Polsce Mesjasza wszystkich narodów, co było i pozostanie rażącą zarozumiałością, retrospektywne badanie jej dziejów powinno wyjaśnić, dlaczego mimo wielkich osiągnięć i jeszcze większych cierpień nasza droga do dalekiego chociażby upodobnienia chrześcijańskiej Polski do Chrystusa – jak to łaskawie powiedział Pius XII – jest jeszcze bardzo długa”. Wykład, jak twierdził jego naoczny świadek ks. Walerian Meysztowicz, nie udał się wybitnemu naukowcowi. Prof. Halecki znał świetnie łacinę, włoski, francuski i angielski, „bez błędów, bez zająknięcia” – jak pisał jego biograf. Tekst był trudny, ale i zadanie trudne – w godzinę opowiedzieć o tysiącletniej historii Polski, kiedy się wie o niej tyle, co prof. Halecki.
CZYTAJ DALEJ

Św. Pius V

Antonio Ghislieri, zwany Aleksandrinus, urodził się 17 stycznia 1504 r. w Bosco Marengo w Piemoncie (Włochy). Drogowskazem jego całego życia była najdoskonalsza pobożność chrześcijańska.

Mając zaledwie piętnaście lat, przywdział habit dominikański. Został potem biskupem i kardynałem. Po śmierci Piusa IV wybrano go na papieża. Przybrał imię Piusa V. Od razu przystąpił do wprowadzania w życie uchwał zakończonego 3 lata wcześniej Soboru Trydenckiego. Pius V zwracał baczną uwagę, by do godności i urzędów kościelnych dopuszczać tylko najgodniejszych. Odrzucał więc stanowczo względy rodzinne, dyplomatyczne czy też polityczne. Przeprowadził do końca reformę w Kurii Rzymskiej. Papież starał się zaprowadzić ład także w państwie kościelnym. Za jego pontyfikatu 7 października 1571 r. cesarz Jan Austriacki odniósł pod Lepanto słynne zwycięstwo nad Turkami podczas jednej z najkrwawszych bitew morskich.
CZYTAJ DALEJ

Wyróżniono czyniących dobro

2025-04-30 17:00

[ TEMATY ]

bp Tadeusz Lityński

Zielona Góra

statuetka Człowiek Człowiekowi

ks. Rafał Witkowski

Uroczyste wręczenie nagród „Człowiek Człowiekowi” przyznawanych za szczególne osiągnięcia na polu działalności charytatywnej odbyło się 30 kwietnia w Auli Jasnogórskiej w parafii Ducha Świętego w Zielonej Górze.

W tym roku podczas 23. gali nagrody za działalność inspirowaną ewangelicznym duchem miłości bliźniego otrzymało: 10 osób w kategorii kandydaci indywidualni, jedno małżeństwo w kategorii darczyńca oraz 3 podmioty w kategorii organizacje pozarządowe. Statuetki „Człowiek Człowiekowi” wręczył Biskup Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej Tadeusz Lityński.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję