Reklama

Rosja nie miała swojej Norymbergi

O rosyjskiej bezkarności i polskiej inicjatywie, która ma służyć rozliczeniu rosyjskich zbrodni na Ukrainie, rozmawiamy z prof. Magdaleną Gawin, dyrektor Instytutu Witolda Pileckiego.

Niedziela Ogólnopolska 12/2022, str. 16-17

Adobe.Stock

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Mateusz Wyrwich: Jaka jest idea powołania w Instytucie Centrum Dokumentowania Zbrodni Rosyjskich w Ukrainie? Istnieje opinia, że Instytut został powołany w głównej mierze do rejestrowania ludobójstwa niemieckiego z czasu II wojny...

Magdalena Gawin: Nie, instytut zajmuje się zjawiskiem totalitaryzmów, również totalitaryzmu rosyjskiego, i ich długofalowymi skutkami. To jest zarówno przeszłość, jak i teraźniejszość. Po to uruchomiliśmy Centrum Lemkina, by utrwalać najnowsze zbrodnie wojenne, które są konsekwencją totalitarnej przeszłości Rosji. W Rosji nie ma opozycji. Putin powsadzał opozycjonistów do obozów pracy lub ich wymordował. Nie ma wolnej prasy, mediów społecznościowych. Korespondenci zachodniej prasy uciekli. Teraz nam wszystkim wydaje się, że sprawa jest oczywista, ale za 20 czy 30 lat może już taka nie być. Już dzisiaj przecież niemal nieznane są niedawne rosyjskie zbrodnie w Afganistanie czy Czeczenii. Trzeba więc zgromadzić jak najwięcej relacji świadków wydarzeń.

Powołała Pani Centrum Dokumentowania Zbrodni Rosyjskich w Ukrainie im. Rafała Lemkina, postaci niezwykłej w historii świata, a dziś znanej tylko nielicznym...

To jest „postać międzynarodowa”. Polski prawnik z korzeniami żydowskimi, który wywodzi się z naszego środowiska prawniczego. Jest absolwentem Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, człowiekiem, który wyrósł w polskiej kulturze i jest twórcą koncepcji prawnej ludobójstwa. W swej autobiografii Lemkin pisze, że uderzyło go to, iż istnieją zbrodnie, począwszy od starożytności, w których jakaś grupa jest niszczona ze względu na religię, cechy etniczne czy kulturowe. Z tego powodu podlegała całkowitej eksterminacji. Ale nie ma na te zbrodnie terminu, nie ma też definicji, która by ten rodzaj zbrodni określała. Lemkin zaproponował zatem pojęcie „genocyd” (od gr. genos – rasa, plemię i łac. caedeve – zabijać – przyp.red.), czyli ludobójstwo. Pojęcie to zostało przyjęte w prawie międzynarodowym, w Konwencji ONZ w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa (1948 r.). Lemkin jest najbardziej znany jako twórca tego terminu, ale jest też autorem wielkiej pracy The Axis Rule in Occupied Europe. Przez miesiące wojny zbierał materiały w celu utrwalenia niemieckich zbrodni oraz warunków życia ludności cywilnej w okupowanej przez Niemców Europie. Traktujemy go jako patrona, który zmienił międzynarodowy system karny na całym świecie. Lemkin umarł w 1959 r. w samotności i biedzie. Dlaczego? Ponieważ wszedł w konflikt z prawnikami, którzy nie chcieli, aby pojęcie „ludobójstwo” objęło również zbrodnie sowieckie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

To zbrodnie wojenne czasu II wojny światowej, z których Rosjanie do dziś się nie rozliczyli i stąd czują się tacy bezkarni. Ba, w swej propagandzie historycznej uchodzą nawet za jedynych wyzwolicieli narodów Europy Środkowej i Wschodniej.

Rosja nigdy nie miała swojej Norymbergi. Nigdy nie wytoczono jej procesów za zbrodnie na narodach Europy Środkowej i Wschodniej czy choćby współcześnie – za wojnę w Afganistanie i Czeczenii, agresję na Donbas, Gruzję, Krym. Za wszystkie te zbrodnie nie było kary. Tymczasem państwo, które permanentnie nie ponosi żadnej odpowiedzialności karnej za popełnione zbrodnie podczas inwazji, będzie je popełniało w przyszłości. Rosja trwale zagraża pokojowi w całej Europie.

Jest już wiele relacji, jak choćby ukraińskiego rządu, świadczących o zbrodni ludobójstwa dokonywanej na narodzie ukraińskim. Uchodźcy też przesyłają informacje, w tym filmy, o rosyjskim bombardowaniu szkół, przedszkoli, szpitali, ludności cywilnej uciekającej z Ukrainy. Niemało jest też dokumentów reporterów wojennych. Czym już dysponuje Centrum?

Termin „ludobójstwo” jest terminem prawnym – tutaj posługujemy się nim potocznie. Zorganizowaliśmy wyjazd „testowy” do ośrodka dla uchodźców, którzy dotarli do Polski. Pierwsze fale uchodźców nie widziały wojny na własne oczy. To są ludzie, którzy uciekli z Ukrainy niemal natychmiast po rozpoczęciu rosyjskiej agresji. Oczywiście, przeszli przez piekło ewakuacji, stracili cały swój dorobek życia i dom, są w szoku. Ale chcieli składać świadectwa. Jedna z kobiet powiedziała do mnie: „To jedyny sposób, żeby pomóc mojemu narodowi”. Korzystamy też z pomocy ludzi przebywających na Ukrainie. Organizujemy sieć współpracy z szefami placówek uchodźczych, aby na terenie całej Polski przeprowadzać rozmowy z uchodźcami, którzy byli świadkami rosyjskiego barbarzyństwa. To jest trudne, bo obecnie najważniejsze są: relokacja uchodźców, zapewnienie im odpowiednich warunków życia, żywności, organizacja szkół dla dzieci.

Reklama

Wspomniała Pani o ankietach, które uchodźcy będą wypełniali. Czego będą one dotyczyć?

Pierwsza to ankieta wojenna. Szereg rozbudowanych pytań: kiedy dana osoba przekroczyła granicę, co widziała na własne oczy – akty terroru wobec ludności cywilnej, ataki na obiekty cywilne, na zabytki, dziedzictwo Ukrainy. Druga – to ankieta socjologiczna dotycząca postrzegania konfliktu zbrojnego. Jesteśmy ośrodkiem badawczym, nie jesteśmy prokuratorami. Do nas należy zatem zgromadzenie informacji dotyczących zbrodni popełnianych na Ukrainie, ale też szerszych wiadomości, które będą podstawą do badań akademickich. Chcemy zatrzymać pamięć o tej wojnie. I ta pamięć musi być – uwaga! – spisana i stanowić indywidualny zapis przeżyć i obserwacji.

Świadkowie historii stanowią ważny, czasami nawet najważniejszy dokument, bo są jedynym „dokumentem” czasu.

Pamięć indywidualna jest bardzo ważna. Im dłuższy czas upłynie od wydarzenia, tym bardziej staje się ona istotna. Na pewno będą kontrdziałania Rosji, by tę wojnę wyprzeć z europejskiej świadomości. Nie możemy na to pozwolić. Wiemy też, jak zapisywać te relacje, by nie zostały odrzucone przez prokuratorów czy sędziów ze względu na wadę prawną.

Reklama

Na wadę prawną, czyli...

Kiedy to świadkowie mówią o wydarzeniach zasłyszanych, których nie widzieli na własne oczy. O ile akademicy mogą z takich zeznań skorzystać, to na gruncie prawnym będą one bezużyteczne, jeśli nie będzie można ich zestawić z zeznaniami naocznych świadków. Może się nie zgadzać miejsce i czas wydarzeń – bardzo dużo detali, które w procesach sądowych będą odgrywać poważną rolę. Jeśli jednak mamy ludzi ukrywających się w bunkrze, to mogą nie wiedzieć, jaki jest dokładnie dzień.

Na stronie Instytutu zamieściliście apel, że poszukujecie wolontariuszy znających język ukraiński. Czy macie już chętnych?

Mieliśmy niemal natychmiast bardzo dobry odzew. Zgłosiło się dużo osób, ale nie wszystkie są w stanie spełnić nasze kryteria. Budujemy sieć wolontariuszy na terenie całego kraju. Wcześniej trzeba jednak ich odpowiednio przeszkolić. Ciągle poszukujemy ludzi na terenie Warszawy. Informacja o naszej inicjatywie dotarła do dziesiątek milionów ludzi na całym świecie przy zerowych nakładach finansowych na promocję – BBC World News, Associated Press, Washington Post, Guardian i inne. Żadna instytucja, która powstała pod szyldem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, nie cieszyła się takim zainteresowaniem zachodnich mediów. Przy okazji dopowiem, że dziennikarze zagraniczni wiedzą, kim jest Lemkin, ale nie wiedzą, kim jest Pilecki. Nie umieją wymawiać jego nazwiska. Każdy wywiad zaczynam od poprawienia wymowy tego nazwiska: nie Pileki (Anglicy czytają „c” jak „k”), ale Pilecki. To pokazuje, że pamięć na świecie i w Polsce chodzi różnymi torami. Poza tym mamy w Polsce prawników karnistów, którzy zajmowali się sądzeniem zbrodniarzy z wojen bałkańskich.

Każdego zagranicznego dziennikarza przestrzegłam, że nie ujawnimy dla atrakcyjnego newsa żadnych wrażliwych informacji, mogących zagrozić ludziom, którzy nam zaufali. Bezpieczeństwo zeznających jest dla nas najważniejsze. Dlatego proces zbierania zeznań nie jest formą happeningu. Samo dotarcie do osób – świadków zbrodni jest trudne, większość z nich jest na Ukrainie, nie w Polsce. Dlatego całe przedsięwzięcie to ciężka, mozolna praca.

2022-03-15 11:44

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wenecja: Franciszek podziękował za wizytę, modlił się za Haiti, Ukrainę i Ziemię Świętą

2024-04-28 13:15

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA/VATICAN MEDIA HANDOUT

Na zakończenie Mszy św. sprawowanej na placu św. Marka papież podziękował organizatorom jego wizyty w Wenecji i szczególnie pamiętał w modlitwie o Haiti, Ukrainie i Ziemi Świętej.

Drodzy bracia i siostry, zanim zakończmy naszą celebrację chciałbym pozdrowić was wszystkich, którzy w niej uczestniczyliście. Z całego serca dziękuję patriarsze, Francesco Moraglii, a wraz z nim jego współpracownikom i wolontariuszom. Jestem wdzięczny władzom cywilnym i siłom porządkowym, które ułatwiły przebieg tej wizyty. Dziękuję wszystkim.

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Łódź: Byśmy byli jedno

2024-04-29 10:30

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Piotr Drzewiecki

Instytut Pamięci Narodowej przygotował widowisko słowno-muzyczne poświęcone historii Kościoła w czasach komunizmu. Inscenizacja miała miejsce w kościele pw. Świętej Teresy od Dzieciątka Jezus i Świętego Jana Bosko w Łodzi.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję