W filmie "Opiekun" św. Józef nie jest w tle, tak jak był w życiu. Patron ojców i mężczyzn jest najważniejszy: dzięki niemu stało się wszystko to, co dobre.
Kiedy w czasie niemieckiej okupacji do obozu w Dachau trafiło prawie 1,8 tys. polskich księży, ci słabsi z miejsca poszli do komór gazowych, ale i śmierć tych uznanych za produktywnych była tylko kwestią czasu. Zmuszani do katorżniczej pracy, wegetujący o głodzie i chłodzie, zawierzali życie św. Józefowi. Gdy zbliżał się koniec wojny, obawiali się, że Niemcy ich zabiją (rzeczywiście mieli takie plany), dlatego zainicjowali nowennę, w której powierzyli się opiece św. Józefa.
Ślubowali pielgrzymowanie do jego sanktuarium w Kaliszu, szerzenie jego kultu i służbę polskiej rodzinie. Gdy na kilka godzin przed planowaną masakrą w Dachau pojawili się amerykańscy żołnierze, nikt nie miał wątpliwości, że to Bóg za sprawą św. Józefa wysłuchał modlitw więźniów. Uznano to za jeden z największych cudów za wstawiennictwem św. Józefa.
Gdy historię księży z Dachau usłyszał z ust jednego z ocalonych Robert Kordecki, dziennikarz kaliskiego radia, początkowo nie dowierzał. Nie był to jednak pierwszy ani ostatni cud za sprawą patrona ojców i mężczyzn, z którym się spotkał.
Opowiadał w radiu niecodzienne historie pielgrzymów, którzy twierdzili, że dzięki św. Józefowi z Kalisza w ich życiu zdarzył się cud. Dziennikarz był coraz bardziej zaciekawiony postacią tego świętego. Niecodzienne historie zostały wplecione w jego życie, a jedna z nich bezpośrednio dotyczyła jego i jego rodziny.
Reklama
Robert i Dominika Kordeccy (w tych rolach Rafał Zawierucha i Karolina Chapko) przeżywali kryzys małżeński. Narastające problemy spowodowały, że Dominika, utalentowana skrzypaczka, zaczęła interesować się innym mężczyzną, prężnym biznesmenem (Radosław Pazura). Wdała się w romans, rzuciła męża i zostawiła swojego syna. Główną rolę dziecięcą zagrał Oliwier Kaftanowicz. – To był mój pierwszy film, ale chyba nie ostatni – powiedział po premierze.
Prawdziwe historie
Małżeństwo Dominiki i Roberta wydawało się zakończone i nie do uratowania. Kiedy jednak Robert doszedł do wniosku, że jego historia ma wiele wspólnego z życiem św. Józefa – pokornego, kochającego i milczącego męża i ojca – okazało się, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Mógł, choć nie musiał, zachować się jak św. Józef.
Inspiracją do napisania scenariusza były prawdziwe historie związane z łaskami otrzymywanymi za wstawiennictwem św. Józefa, wzięte z Księgi łask i cudów znajdującej się w najstarszym na świecie sanktuarium św. Józefa – w Kaliszu. Było w czym wybierać. Historia łask, uzdrowień za przyczyną św. Józefa jest długa, tak jak historia obrazu z kaliskiego sanktuarium, która liczy niemal 400 lat. Zaczęła się, gdy jeden z mieszkańców pobliskiej wioski został za jego przyczyną uzdrowiony z paraliżu.
W filmie pokazane jest Zgromadzenie Sióstr św. Józefa, które mówią, że są jego córkami duchowymi. Zapytane, kim jest dla nich św. Józef, pokazują swój dom, gdzie opiekują się opuszczonymi dziećmi, którymi nikt nie chce się zajmować.
W kilku planach
Wszyscy bohaterowie są wzorowani na prawdziwych postaciach. Sceneria też nie jest wymyślona, jest nią kaliskie sanktuarium. Znajduje się tam kaplica Dachauczyków, czyli księży ocalonych z obozu w Dachau. No i sam Kalisz – miasto, jak twierdzi reżyser, które lubi kamera.
Akcja "Opiekuna" rozgrywa się w kilku planach czasowych: współcześnie, w czasie II wojny światowej i w XVII wieku, i nie jest to film czysto fabularny. Z czasów współczesnych przenosimy się do wydarzeń z przeszłości; dowiadujemy się, że historia św. Józefa dzieje się także dziś.
Filmy, które tak jak "Opiekun" łączą wątki fabularne z dokumentem, wymagają sporej ekwilibrystyki. Reżyser Dariusz Regucki – który jest też współautorem scenariusza i autorem muzyki – oraz jego ekipa wychodzą z tego obronną ręką. Również z tego powodu film warto obejrzeć.
2023-02-21 13:36
Ocena:+3-1Podziel się:
Reklama
Wybrane dla Ciebie
„Dekalog II” Krzysztofa Kieślowskiego:
Kiedyś to była telewizja!
Film „Dekalog” Krzysztofa Kieślowskiego powstał ćwierć wieku temu. Dziś, w obliczu zredukowanych do zera standardów telewizyjnych, lśni jak perła z przeszłości i nie pozwala o sobie zapomnieć. W drugim odcinku tego genialnego cyklu obserwujemy niezwykłe otwarcie filmu: dwoje ludzi pchających wózek to zapowiedź losów filmowej pary: Doroty i Andrzeja Gellerów (Krystyna Janda i Olgierd Łukaszewicz), zmagających się ze swoim silnie obciążonym życiem. Błoto, koleiny, ciężar i trudna do utrzymania równowaga dwukołowego pojazdu oraz fakt, że dwoje go pchających musi albo sobie ufać i ze sobą współpracować, albo wprost przeciwnie – pozostawić cały ciężar w rękach partnera, czynią z inicjalnej sceny filmu zapowiedź całej problematyki dzieła i pozwalają nam spojrzeć na życie ekranowej pary niczym na wycinek nowotworowej tkanki pod laboratoryjnym mikroskopem. Dorota rozważa zabicie własnego, nienarodzonego dziecka. Będąc w ciąży, pali papierosy, ubiera się w czerń wyrażającą jej wewnętrzny stan. Decyduje się wyzwać na pojedynek starego profesora, człowieka obdarzonego męskim i zawodowym autorytetem, lekarza, powstańca warszawskiego obciążonego osobistą tragedią, odgrywającego w szpitalu rolę pana życia i śmierci. Dorota zażąda od profesora jasnej deklaracji co do szans na przeżycie jej chorego onkologicznie męża, gdyż uzależnia od tego przeprowadzenie – lub nie – aborcji.
Profesor jest świadomy, że relacja z Dorotą to konfrontacja dwóch różnych systemów wartości, światopoglądów i sposobów działania. Ulega jednak temu wszetecznemu urokowi, który młoda kobieta roztacza wokół siebie, i podejmuje się pomóc jej w podjęciu decyzji o uratowaniu lub zabiciu dziecka. Znamienna jest jednak scena, w której profesor, przygotowując się do rozmowy z Dorotą, odwraca w kierunku ściany zdjęcia swoich zabitych podczas wojny dzieci i ubóstwianej żony, prawdopodobnie świadom, że rozmowa ta zaprowadzi go w kierunku grzechu: złamania zasady niewypowiadania się co do przyszłości pacjentów, których losy zawsze są tajemnicą. Profesor nie chce, by czyste oczy jego dzieci i żony patrzyły na niego, łamiącego swoje zasady, czy też nie chce, by zobaczyły Dorotę – uosobienie tego, co niemoralne. Przypomina to trochę odwracanie świętych obrazów w kierunku ściany, by oczy świętych nie widziały grzechu. „On umiera” – mówi profesor. „Niech pan przysięgnie” – prosi Dorota. „Przysięgam”. Słowa profesora można by uznać w znaczeniu dosłownym za próbę uratowania zagrożonego życia dziecka, kryje się jednak za nimi kolejny, ważniejszy sens: czy profesor miał prawo przysiąc cokolwiek odnośnie do przyszłości? Tym bardziej że – jak zobaczymy w finale filmu – przysięga jego okazała się jałowa. Drugie przykazanie zostało złamane, gdy profesor odpowiedział „obiecuję” na pytanie o przeżycie Andrzeja – nie tylko dlatego, że uśmiercił w ten sposób męża w nadziejach i planach żony, ale także dlatego, że nadał tym jednym słowem prawo do istnienia nienarodzonemu dziecku, „pozwolił mu żyć”, jakby miał prawo decydować, kto żyć będzie, a kto nie.
Także choroba Andrzeja może być rozumiana metaforycznie, jako wyraz buntu i niepogodzenia się mężczyzny z najbardziej przerażającą stratą w swoim życiu. Mężczyzna, którego nie pokonały góry, dał się złamać brakiem wyłącznej miłości kobiety, a zaistniała w ten sposób sytuacja egzystencjalna jest niczym rak na zdrowym – choć złamanym – organizmie. Takie rozumienie sytuacji Andrzeja tłumaczy także jego nagłe wyzdrowienie, które następuje po tym, jak Dorota wyznaje mu miłość. Przywraca w ten sposób pierwotną harmonię między nimi oraz harmonię ich świata. Pokonanie nowotworu – choć według lekarskich statystyk nie było na nie szansy – dokonuje się w sposób niejako naturalny, skoro odzyskana została pierwotna jedność duchowa: ciało rozbite wewnętrznie także jednoczy się – czy raczej jedna – samo z sobą.
Kamera, która panoramuje pionowo po piętrach bloku na Ursynowie, przechodzi w kolejnym ujęciu w panoramę poziomą od twarzy Andrzeja do niezwykłej sceny zmagania się pszczoły o życie – wbrew wszelkim szansom. W ten sposób pionowa linia panoramowania przecina się z linią poziomą i tworzy niewidoczny – lecz wyraźnie opisany ruchem kamery – krzyż. Taka interpretacja sposobu filmowania nabiera znaczenia, gdy przyjrzymy się owemu zmaganiu – a może nawet misterium – woli życia ze śmiercią, zaobserwowanemu przez Kieślowskiego, przez jego bohatera i w trzeciej kolejności przez nas. To jedna z najbardziej poruszających scen filmu: w szklance ze słodkim, lepkim, truskawkowym kompotem znajduje się owad, który – wydawałoby się bezskutecznie – walczy o życie. Nic nie zapowiada, że mógłby uwolnić się ze śmiertelnej pułapki, kiedy jednak wydamy już na niego wyrok – naśladując w tym przedwczesnym, pochopnym osądzie filmowego ordynatora – pszczoła heroicznym wysiłkiem wydobywa się z cieczy i wychodzi na brzeg szklanki...
Nigdy i nikomu nie wolno decydować o życiu lub śmierci drugiego człowieka. Krzysztof Kieślowski w ćwierć wieku od powstania telewizyjnego „Dekalogu” przypomina nam o tym – na progu 2015 r. – z niespotykaną siłą.
To było trochę trudne popołudnie - tak źródła watykańskie opisały okoliczności dwóch poniedziałkowych epizodów ostrej niewydolności oddechowej, jakie miał papież Franciszek w 18. dniu pobytu w szpitalu. Wyjaśniły, że nie doszło do nowej infekcji, ale była to konsekwencja trwającego obustronnego zapalenia płuc.
Źródła watykańskie w rozmowie z dziennikarzami podkreśliły, że to, co się wydarzyło, było "cierpieniem osoby, której brakuje oddechu".
Książka o roli poezji w nauczaniu Papieża - „Niech żyje poezja!”
„Niech żyje poezja!” – napisał Papież Franciszek w liście do o. Antonio Spadaro, redaktora najnowszej publikacji książkowej pod włoskim tytułem „Viva la poesia!” To zbiór tekstów i wypowiedzi Ojca Świętego na temat znaczenia poezji i literatury w edukacji, a także w dialogu między Kościołem a kulturą współczesną. Książka ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Ares.
W liście do redaktora książki, opublikowanym w jej wstępie, Papież pisze, że poezja pomaga „odzyskać smak literatury w naszym życiu, ale także w edukacji, w przeciwnym razie jesteśmy jak suszony owoc”. „Poezja - dodaje Franciszek - pomaga nam wszystkim być ludźmi, a dziś tak bardzo tego potrzebujemy.” Papież wyraża w liście pragnienie, aby poezja była wykładana w papieskich instytucjach akademickich.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.