Reklama

Historia

Przyjaźń silniejsza niż śmierć

„Jak kamienie, przez Boga rzucane na szaniec” chcieli prowadzić walkę do ostatecznego zwycięstwa.

Niedziela Ogólnopolska 13/2023, str. 38-39

[ TEMATY ]

Jan Bytnar

Domena publiczna/commons.wikimedia.org

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Przed 80 laty, 26 marca 1943 r., głośny dźwięk gwizdka przerwał toczące się na ul. Długiej życie okupowanej przez Niemców stolicy. W stronę jadącej na Pawiak furgonetki więziennej poszybowały butelki z benzyną i otworzono ogień. Po trwającej kilka minut strzelaninie do pojazdu podbiegła grupa młodych ludzi. Pomagali wysiadać uwolnionym więźniom. Jeden z nich był tak skatowany, że nie był w stanie ustać na nogach. To dla niego – dla Janka Bytnara – narażali swe życie, podejmując i przeprowadzając tę akcję. Najsłynniejszą akcję bojową Szarych Szeregów w dumnej Warszawie, nazywaną w kryptonimach konspiracyjnych akcją Meksyk II, a później – od jej miejsca – Akcją pod Arsenałem.

Kamienie na szaniec

Reklama

Jan Bytnar już przed wojną w gronie kolegów był zwany „Rudym”. Urodził się w 1921 r. w podkarpackiej Kolbuszowej w rodzinie nauczycielskiej. W końcu lat 20. ubiegłego wieku rodzina przeniosła się do Warszawy, gdzie matka Janka – Zdzisława, absolwentka Instytutu Pedagogiki Specjalnej Marii Grzegorzewskiej, zorganizowała na Pradze pierwszą w stolicy szkołę specjalną dla młodzieży. Ojciec – Stanisław, legionista I Brygady, wpajał synowi od najmłodszych lat wartości, które były udziałem jego pokolenia – „pokolenia niepokornych”, które po 1,5-wiekowej niewoli przywróciło Polskę na mapy świata i obroniło jej wolność w cywilizacyjnym starciu z bolszewicką Rosją na przedpolach Warszawy w 1920 r. Domowe wychowanie było pogłębiane przez harcerstwo. W murach elitarnego Gimnazjum im. Stefana Batorego Bytnar przystąpił do 23. Warszawskiej Drużyny Harcerskiej im. Bolesława Chrobrego. W ławach szkolnych i podczas zajęć skautowych zawiązał trwałe przyjaźnie z Tadeuszem Zawadzkim, Janem Rodowiczem, Maciejem Aleksym Dawidowskim. „Służyć Bogu i Polsce” – to zawołanie harcerskie było przez nich traktowane jako największa świętość, jak zawołanie rycerskie. Chcieli zawsze być mu wierni, tak jak bohaterowie czytanej przez nich popularnej w końcu lat 30. XX wieku książki Karola Koźmińskiego Kamienie na szaniec. Ta formacyjna dla pokolenia urodzonego już w wolnej Polsce książka opisywała losy dwunastu uczestników walk o niepodległość – ich rówieśników. Z wypiekami na twarzach poznawali z niej dzieje Aleksandra Sulkiewicza, Leopolda Lisa-Kuli, Bolesława Mościckiego, Tadeusza Wyrwy-Furgalskiego, walczących i poległych w walkach legionowych i w bojach o granice Rzeczypospolitej. Tytuł książki odwoływał się do słów wieszcza – Juliusza Słowackiego, który w wierszu Testament mój wołał do rodaków w XIX wieku: Lecz zaklinam, niech żywi nie tracą nadziei/ i przed narodem niosą oświaty kaganiec; / A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei,/ Jak kamienie, przez Boga rzucane na szaniec. Chyba żaden z nich się nie spodziewał, że za kilka lat stanie się bohaterem nowych Kamieni na szaniec, które napisze i wyda w podziemiu instruktor harcerski Aleksander Kamiński. I że ta książka, opisująca ich losy, stanie się dla kilku pokoleń Polaków jedną z najważniejszych lektur kształtujących postawy patriotyczne. Lekturą, która w dużej mierze ukształtowała kod kulturowy pokolenia wojennego i pokoleń powojennych.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Lata wielkiej próby

Reklama

Bytnar i jego przyjaciele zdali maturę w maju 1939 r., lecz prawdziwy egzamin dojrzałości zaczęli zdawać kilka miesięcy później. Zamiast wymarzonych studiów inżynierskich i chemicznych na Politechnice Warszawskiej musieli podjąć walkę konspiracyjną z okupantem niemieckim, który sprzymierzony z sowiecką Rosją brutalnie przerwał niepodległość Polski. Najpierw zaczęli działać w Polskiej Ludowej Akcji Niepodległościowej. Na niemieckich obwieszczeniach proklamujących powstanie Generalnego Gubernatorstwa naklejali karteczki z napisem: „Komendant Piłsudski powiedziałby: a my was w d... mamy”. Rzecz drobna, ale krzepiąca mieszkańców stolicy przybitych klęską wrześniową. Złożyli przysięgę w Szarych Szeregach i włączyli się w akcje tzw. małego sabotażu. Odbijały się one szerokim echem, opisywane były w prasie konspiracyjnej i podtrzymywały na duchu, co było ich głównym celem. Bytnar zerwał z gmachu Zachęty, przerobionej na Dom Kultury Niemieckiej, wielką flagę ze swastyką, a na Pomniku Lotnika, usytuowanym wówczas na pl. Unii Lubelskiej, czyli w samym środku tzw. dzielnicy niemieckiej, namalował kotwicę – znak Polski Walczącej. Dawidowski zrzucił z pomnika Mikołaja Kopernika, znajdującego się tuż pod siedzibą policji, blisko stukilogramową niemiecką tablicę, która zasłaniała przedwojenny napis: „Mikołajowi Kopernikowi Rodacy”. W przededniu polskich świąt narodowych młodzi konspiratorzy dbali o to, aby na grobach żołnierzy poległych za wolność były zapalone znicze i żeby na ulicach dumnej Warszawy zawisły biało-czerwone flagi. Przeprowadzenie każdej akcji wymagało wielkiej odwagi, bo za każdą z nich groziła kara śmierci. Gdy w styczniu 1943 r. w strukturze Armii Krajowej powołano Kierownictwo Dywersji – Kedyw, wszyscy stali się żołnierzami Grup Szturmowych. Brali udział w akcjach rozbrajania Niemców oraz szkoleniach przygotowujących do planowanego ogólnonarodowego powstania. Bytnar wziął też udział w brawurowej akcji Wieniec II, której celem było wysadzenie torów kolejowych pod Kraśnikiem, co miało utrudnić Niemcom dostarczanie sprzętu i wojska na front wschodni. Brali odwet za brutalną politykę niemieckich okupantów, których barbarzyństwa doświadczali osobiście. Najbardziej los doświadczył rodzinę „Alka” Dawidowskiego. Już na początku okupacji stracił ojca, którego Niemcy w ramach walki z polską inteligencją rozstrzelali na terenie ogrodów sejmowych. Matkę aresztowano 3 lata później i osadzono w obozie kobiecym w Ravensbrück. Byli jednak nieugięci. Chcieli prowadzić walkę aż do ostatecznego zwycięstwa. Stawali, jak niegdyś rycerze, zawsze po stronie dobra przeciwko złu.

Uwolnić przyjaciela

Gestapo długo nie mogło wpaść na trop młodych konspiratorów. Aż w końcu się udało. W nocy z 18 na 19 marca 1943 r. aresztowano Henryka Ostrowskiego, dowódcę praskiego hufca Grup Szturmowych. W jego mieszkaniu znaleziono nie tylko broń i prasę konspiracyjną, ale także notes. Był w nim adres Janka Bytnara, którego Niemcy poszukiwali od dawna. Nad ranem 23 marca 1943 r. Gestapo wtargnęło do mieszkania „Rudego”, by aresztować zarówno jego, jak i jego ojca. W piwnicy domu znaleziono „dowody zbrodni”: ściągnięte niemieckie flagi, ulotki i konspiracyjną prasę, matrycę do malowania na murach znaku Polski Walczącej. Ojca wywieziono do obozu Auschwitz, gdzie został zamordowany. Syna poddano brutalnemu śledztwu w katowni przy al. Szucha, z nadzieją, że wyda przyjaciół i ujawni siatkę konspiracyjną Grup Szturmowych. Bity i maltretowany, aż do wielokrotnej utraty przytomności, nie wydał nikogo, co tylko potęgowało wściekłość niemieckich oprawców.

Wieść o aresztowaniu Bytnara zelektryzowała konspiracyjną Warszawę. Aby ratować przyjaciela, Tadeusz Zawadzki „Zośka” opracował w ciągu kilku godzin brawurowy i precyzyjny plan odbicia więźnia z rąk Gestapo. Plan zatwierdziło dowództwo Kedywu. Do akcji zgłosiło się dwudziestu młodych żołnierzy podziemia. Dowodzenie objął Stanisław Broniewski „Orsza”. Każdy z uczestników miał świadomość, że może z akcji nie wrócić. Jeszcze nigdy bowiem na ulicach okupowanej stolicy nie dokonano w biały dzień zwieńczonego sukcesem napadu na furgonetkę więzienną. Zdecydowali się jednak na ryzyko, aby ratować tak zasłużonego dla Polski przyjaciela i jego towarzyszy niedoli. Jadąca z siedziby Gestapo w al. Szucha do więzienia na Pawiaku eskortowana ciężarówka została zatrzymana na rogu ulicy Długiej i Nalewek. Akcja przeprowadzona pod murami historycznego Arsenału, który pamiętał zryw ich poprzedników z 1830 r., trwała niecały kwadrans. Podczas walki z eskortą niemiecką uwolniono dwadzieścioro pięcioro więźniów. Wykończonego śledztwem Bytnara zawieziono do lokalu konspiracyjnego przy ul. Kazimierzowskiej. Walczył o życie, ale ostatkiem sił raportował, jaki stan wiedzy na temat polskiej konspiracji mają Niemcy. Uratowało to w przyszłości wiele istnień ludzkich. Wezwani do „Rudego” lekarze podjęli się potajemnego zoperowania go w Szpitalu Wolskim. Było jednak za późno. Zmarł 30 marca 1943 r. Tuż przed śmiercią wyszeptał czuwającym przy nim przyjaciołom, że cieszy się, iż umiera za Polskę i że odchodzi jako człowiek wolny. Tego samego dnia umarł jego najbliższy przyjaciel – Maciej Aleksy Dawidowski, który w czasie akcji został śmiertelnie postrzelony w brzuch. Po wojnie spoczęli w jednej mogile pod brzozowym krzyżem na Powązkach. W tej samej kwaterze spoczął też Tadeusz Zawadzki „Zośka”, który w sierpniu 1943 r. zginął podczas ataku na posterunek niemieckiej żandarmerii w Sieczychach pod Wyszkowem. Wojnę przeżyło jedenastu uczestników akcji. Koniec niemieckiej okupacji nie oznaczał jednak ani końca ich walki o wolność, ani końca ich cierpień. Przykładem są losy Jana Rodowicza „Anody”, który w Akcji pod Arsenałem dowodził sekcją, a za bohaterstwo w Powstaniu Warszawskim otrzymał Order Virtuti Militari. Pochwycony przez komunistyczną bezpiekę został poddany brutalnemu śledztwu, podczas którego wyrzucono go przez okno z czwartego piętra Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, co spowodowało natychmiastowy zgon. Umierał zaledwie kilkaset metrów od dawnej siedziby Gestapo w al. Szucha, gdzie katowano „Rudego”. I tak jak Bytnar nie wydał przyjaciół. Pozostał do końca wierny i niezłomny.

Autor jest historykiem, szefem Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych.

2023-03-20 20:48

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Lilia męczeństwa

2025-04-01 17:21

Niedziela Ogólnopolska 14/2025, str. 22

[ TEMATY ]

patron tygodnia

commons.wikimedia.org

Bł. Pierina Morosini

Bł. Pierina Morosini

Jej życie było heroizmem w codzienności, ukoronowanym męczeńską śmiercią.

Pierina Morosini urodziła się w maleńkim Fiobbio we Włoszech, w wielodzietnej, głęboko wierzącej rodzinie. Dzięki przykładowi rodziców dziewczynka od najmłodszych lat przejawiała wielką pobożność, a gdy ukończyła 6. rok życia, każdy dzień rozpoczynała od Mszy św. Wzorem stała się dla niej św. Maria Goretti, młoda Włoszka, która oddała życie w obronie czystości. Pierina podobnie jak Maria wykazała się heroizmem w obronie swojej godności.
CZYTAJ DALEJ

Przeżył 95 dni na morzu, dziś mówi: "Niech wszyscy wiedzą, że Bóg jest wielki"

2025-03-28 21:31

[ TEMATY ]

świadectwo

aciprensa/zrzut ekranu YT

"Chcę, żeby wszyscy wiedzieli, że Bóg jest wielki. Bóg jest piękny. Bóg chce, żebyśmy wszyscy się modlili, mieli miłość w sercach, pomagali sobie nawzajem" – takie jest życzenie Máximo Napa Castro – znanego jako "Gatón" – peruwiańskiego rybaka, który nigdy nie stracił wiary, nawet kiedy utknął na morzu na 95 dni, aż w końcu został uratowany u wybrzeży Ekwadoru.

Maximo przyznaje, że nigdy nie przeczytał Biblii, co teraz chce zrobić, jak tylko zdobędzie trochę pieniędzy. Teraz stracił łódź, która zapewniała mu codzienne utrzymanie.
CZYTAJ DALEJ

Głos Boga jest pierwszym źródłem życia

2025-04-06 15:07

[ TEMATY ]

sanktuarium Otyń

Wielkopostne czuwanie kobiet

Karolina Krasowska

Wrażenie podczas spotkania robił kościół pełen kobiet

Wrażenie podczas spotkania robił kościół pełen kobiet

„Córka Głosu” – pod takim hasłem w sanktuarium w Otyniu odbyło się wielkopostne czuwanie dla kobiet.

Był czas na konferencję, modlitwę wstawienniczą, adorację Najświętszego Sakramentu i oczywiście Eucharystię. Czuwanie, które odbyło się 5 kwietnia, poprowadziła Wspólnota Ewangelizacyjna „Syjon” wraz z zespołem, a konferencję skierowaną do pań, które wyjątkowo licznie przybyły tego dnia na spotkanie, wygłosiła Justyna Wojtaszewska. Liderka wspólnoty podzieliła się w nim osobistym doświadczeniem swojego życia. – Konferencja jest zbudowana na moim świadectwie życia kobiety, która doświadczyła nawrócenia przez słowo Boże i która każdego dnia, kiedy to słowo otwiera, zmienia przez to swoją rzeczywistość. Składając swoje świadectwo chciałam zaprosić kobiety naszego Kościoła katolickiego do wejścia na tą drogę, żeby nauczyć się życia ze słowem Bożym i tak to spotkanie dzisiaj przygotowaliśmy, żeby kobiety poszły dalej i dały się zaprosić w tą zamianę: przestały analizować, zamartwiać się, tylko, żeby uczyły się tego, że głos Boga jest pierwszym źródłem życia, z którego czerpiemy każdego dnia. Taki jest zamysł tego spotkania, dlatego nazywa się ono „Córka Głosu” – mówi liderka Wspólnoty Ewangelizacyjnej „Syjon”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję