Jedna z jego pierwszych wystaw indywidualnych Jasna Góra w pejzażu Częstochowy miała miejsce w piwnicy domu biskupiego, czyli w ówczesnym ośrodku duszpasterstwa akademickiego podczas Dni Kultury Chrześcijańskiej. Artysta zachował zeszyt z uwagami zwiedzających. Wśród not widnieje wpis m.in. Stefana Kisielewskiego, sławnego Kisiela.
Artysta
Władysław Ratusiński – twórca wtopiony w jurajsko-częstochowskie krajobrazy, niepowtarzalny w swym wizerunku i sposobie bycia. Nader skromny, zgodził się na rozmowę z Niedzielą pod warunkiem, że będzie to artykuł nie o nim, ale o sprawie, której się poświęcił. Niemniej jednak postanowiliśmy przybliżyć czytelnikom sylwetkę artystyczną Ratusińskiego. Składają się na nią m.in.: misteria ekumeniczne – interdyscyplinarne działania na podstawie scenariusza p. Władysława, łączące słowo, muzykę, happening z ogólnopolskimi wystawami sztuki w kościele ewangelickim i BWA (dzisiaj Miejska Galeria Sztuki), wystawy w galerii Duszpasterstwa Akademickiego „Emaus”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Bardzo ważny był dla niego udział w ogólnopolskich plenerach jasnogórskich organizowanych przez o. Jana Golonkę. Obecnie cykl dużych obrazów artysty, związanych tematycznie z Jasną Górą i jej pielgrzymim życiem oraz symboliką, można podziwiać na terenie jasnogórskiego klasztoru.
Reklama
– Poza Jasną Górą innym przedmiotem moich zainteresowań artystycznych jest pejzaż miejski i wiejski. Powstają cykle obrazów i rysunków, które są efektem moich podróży na Słowację, do Londynu, Paryża, Lourdes. Szczególną uwagę poświęcam jednak Częstochowie, jej dziedzictwu i krajobrazowi kulturowemu – podkreśla konsekwentnie Ratusiński.
Artysta jest projektantem fontanny Dziewczynka z gołębiami w Alejach NMP, którą wyrzeźbiła Ewa Maliszewska z Pabianic, Amonitu wykutego przez Piotra Banasika oraz (wspólnie z Markiem Gomoluchem) stylowej balustrady na częstochowskim moście kolejowym przy Wałach Dwernickiego. To, że maluje, jest zasługą polskich malarzy, którzy zainspirowali p. Władysława. Wśród nich wymienia Jana Stanisławskiego, malarza z przełomu XIX i XX wieku, jednego z głównych przedstawicieli polskiego modernizmu.
– Lubię akryl, temperę, rysunek, ale również olej czy też akwarele lub pastele olejne, które są moim odkryciem ostatnich lat – mówi Ratusiński. I dodaje: – Piszę też notatki poetyckie, artykuły i eseje o sztuce, treściowo związane z dziedzictwem i krajobrazem kulturowym miasta. Przez lata współpracowałem w tym zakresie z Alejami 3. Teraz jestem obecny na Facebooku. Muszę przyznać, że tematyka, którą tam prezentuję, cieszy się sporą popularnością wśród młodych i starszych. Zapraszam do odwiedzenia facebookowych stron: „Odkrywanie Częstochowy”, „Jurajskie okolice”, „Jasna Góra w sztuce” i „Władysław Ratusiński Art”– zachęca artysta.
Ocalić dawną Częstochowę
Denerwuje się, kiedy mówimy mu, że jego twórczość malarska ocala dawną Częstochowę i jej okolice.
Reklama
– Co to znaczy ocalić na płótnie. Na płótnie ma być obraz, a obiekt ma być w całości w terenie. Ma pozostać dla klimatu i atmosfery miejsca, dla przyszłych i obecnych pokoleń, dla turystów i pielgrzymów. Jak to „drzewiej” wyglądało, nie jest celem mojego malowania! Oczywiście, to mnie inspiruje, ale nie robię dokumentacji malarskiej tych obiektów. Chociaż, kiedy znikają z krajobrazu, to na płótnie rzeczywiście zostają – przyznaje artysta.
Społecznik
Próbujemy się dowiedzieć czegoś więcej o zaangażowaniu malarza na rzecz potrzebujących.
– Tak, ludzie są najważniejsi, ale sztuka też jest ważna. Nie chciałbym rozmawiać na temat mojej pomocy innym. Tak się złożyło, że poznałem kogoś, kto był w trudnej sytuacji, i tak się to rozkręciło, ale nie ma się czym chwalić. Mam kontakty z osobami, które się tym zajmują w ramach działań instytucjonalnych, tak jak np. Janek Strączyński z „Agape”, który należy do grupy streetworkerów docierających do bezdomnych mieszkańców Częstochowy. Był taki czas, że ja też bezpośrednio angażowałem się w pomoc bezdomnym, ale by działać długofalowo i systematycznie, trzeba mieć do tego fachowe przygotowanie i instytucjonalne wsparcie. Pomoc bezdomnym nie jest taka prosta, ale kiedy leży człowiek na ulicy, na pewno go nie ominę – zaznacza Ratusiński.
Uparty
Pan Władysław stara się ocalić zaniedbane, popadające w niepamięć miejsca, obiekty, przedmioty, które świadczą o dawnej historii Częstochowy.
– Sporo jest jeszcze takich miejsc, których uratowanie jest bardzo realne. One nie wymagają tak wielkich nakładów, jak np. Elanex, gdzie podobno w zabytkowych obiektach architektury poprzemysłowej miały powstać lofty czy nawet campus akademicki – przypomina Ratusiński.
– Uratowanie natomiast willi Hoffmana, która należała do światowej sławy pomologa (mogłoby tu powstać muzeum ogrodnictwa jego imienia, ogród botaniczny przy uniwersytecie, sad dawnych odmian drzew owocowych, w których profesor się specjalizował), jest jak najbardziej realne. Trzeba tylko chęci i zrozumienia ze strony właściciela. Podobnie ma się sprawa z dworkiem przy ul. św. Kazimierza 11 z przepiękną bramą, czy podwórkiem na ul. 7 Kamienic, z dekoracją rzeźbiarza Józefa Baltazara Proszowskiego, z rozsypującym się lwem i aniołem na neobarokowej fontannie, który stracił skrzydło. Artyści, którzy przyjeżdżali na Jasną Górę, zachwycali się klimatem podwórka, które miało w sobie coś z aury włoskich miasteczek – dodaje Ratusiński. – Ostatnio udało się ocalić dziewiętnastowieczną polichromowaną drewnianą figurę św. Wawrzyńca z rogu ul. 3 Maja i ul. Wieluńskiej. Została zdemontowana i przekazana do konserwacji w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Trzeba też zadbać o historyczne nawierzchnie z kocich łbów, szczególnie te na Rynku Wieluńskim i sąsiednich uliczkach. Uważam, że powinny być w całości zachowane: na wjazdach, rynsztokach, w pasach drzew, a na płycie Rynku – odsłonięte spod asfaltu; chodzi o to, by odzyskać miejsce o wyjątkowym charakterze. To są skarby Częstochowy. Nie można dopuścić do tego, żeby w Częstochowie została tylko Jasna Góra. To święte miejsce musi mieć odpowiednią oprawę – podsumowuje rozmowę Władysław Ratusiński.