Reklama

Niedziela na Podbeskidziu

Kupić krzyżyk nie do szuflady

O rodzinie, firmie i dewocjonaliach z Grzegorzem Odojem rozmawia ks. Piotr Bączek.

Niedziela bielsko-żywiecka 8/2024, str. IV

[ TEMATY ]

przedsiębiorca

Archiwum autora

Grzegorz Odój ze współpracownikami, tu jeszcze na starym miejscu

Grzegorz Odój ze współpracownikami, tu jeszcze na starym miejscu

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Piotr Bączek: Razem z żoną prowadzicie popularną hurtownię Misericordia z dewocjonaliami, sprzętem liturgicznym, książką katolicką. W ubiegłym roku minęło 20-lecie waszej działalności w Bielsku-Białej. Skąd pomysł, aby taki właśnie biznes prowadzić? Mogliście przecież robić różne inne rzeczy.

Grzegorz Odój: Kiedy kończyliśmy studia, to był bardzo trudny czas dla młodych ludzi: bezrobocie sięgało, jeśli dobrze pamiętam, ok. 20%. Zamieszkaliśmy w Bielsku i po pięciu miesiącach okazało się, że firma, w której pracowałem, zwolniła z dnia na dzień 24 osoby. Małżonce też nie przedłużono umowy. Zostaliśmy po prostu bez pracy. Jednocześnie wielu naszych znajomych wchodziło w związki małżeńskie, co wiązało się dla nas z szukaniem dla nich prezentów. Moi rodzice, którzy wzrastali w Domowym Kościele, mieli książkę „Rytuał Rodzinny” na wszystkie okresy roku, taką też my dostaliśmy od nich na prezent. Podobny prezent chcieliśmy sprawić znajomym nowożeńcom. Okazało się, że nie mogliśmy tej książki kupić ani nawet zamówić. Potem w rozmowie ze znajomym kapłanem zapytany, co mam zamiar robić po stracie pracy, trochę na odczepkę powiedziałem: Nie wiem, może księgarnię otworzymy, bo nawet książki katolickiej kupić nie można. No i tak się stało. Po latach odczytuję to wszytko jako Boże działanie.

Reklama

Misericordia wystartowała w lutym 2003 r. Od tego czasu rozrośliście się do tego stopnia że jesteście największą tego typu hurtownią na Śląsku…

Pierwsze 7 lat mieliśmy siedzibę przy ul. Starobielskiej. Z czasem robiło się ciasno, potrzeby klientów tak się zwiększyły, że nie byliśmy w stanie tam się pomieścić i przenieśliśmy się na ul. Słowackiego. Teraz mamy kolejną zmianę. Od 29 stycznia działamy przy ul. Wapienickiej 4a w Bielsku-Białej, obok straży pożarnej.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Każdy z nas lubi dotknąć, zobaczyć to, co chciałby kupić. Jeśli tak, trzeba gdzieś to wyeksponować: książki, figury, paramenty liturgiczne, krzyże, szaty itd. Nowa sala wystawowa jest dużo większa. Mamy też kącik, gdzie można usiąść, poczekać na wydanie towaru, zamienić słowo, coś przeczytać. Bo traktujemy Misericordię również jako miejsce spotkań: kapłanów, świeckich, misjonarzy, którzy na urlopy przyjeżdżają. Wykonujemy swoją pracę, ale cieszymy się także z możliwości rozmowy, wymiany doświadczeń. Cieszy, gdy przychodzący do nas przynoszą coś w rodzaju zwrotnej informacji np.: „O, ta książka była bardzo dobra, wiele we mnie zmieniła, albo komuś pomogła w trudnym czasie”.

Jak Pan ujmie misję Misericordii?

Pracujemy, aby każdy klient, który tu przyjdzie, czuł się przede wszystkim zauważony. Ale to nie wszystko: nie chodzi tu jedynie o płaszczyznę sprzedawca – klient, ale również o spotkanie człowieka z człowiekiem. To przede wszystkim.

Reklama

Chcemy wsłuchiwać się w potrzeby klientów. Ktoś przychodzi do mnie i mówi, że organizuje w parafii spotkanie grupy biblijnej i zastanawia się, jak dotrzeć do młodych, których tam zapraszają. O tym rozmawiamy, przedstawiamy możliwości. Czy są jakieś książeczki o tym, jak się modlić? Albo inna sytuacja. W szpitalu albo w DPS-ie wykończają kaplicę. Jaki obraz? Tradycyjny, nowoczesny? Jaka droga krzyżowa? I to jest nasze zadanie znaleźć odpowiedź, konkretny produkt, którego ktoś potrzebuje, którego szuka.

Ważne jest też, że tworzymy miejsce pracy, zespół. W Bielsku zatrudniamy 15, a w Katowicach 5 osób. Niektórzy są z nami od 20 lat, inni nieco krócej. Nasi niektórzy współpracownicy są chrzestnymi naszych dzieci, my jesteśmy chrzestnymi ich dzieci.

To w gruncie rzeczy odpowiedź na ludzką potrzebę dotknięcia sacrum. Czego ludzie szukają?

Zaangażowani w życie parafialne, we wspólnoty to bardzo konkretni i wiedzący czego, chcą klienci. Chcą dotrzeć do swoich młodych z dobrą lekturą, chcą kupić coś ciekawego na I Komunię św., na bierzmowanie. To są skonkretyzowane zakupy.

Natomiast jeśli ktoś nie jest blisko Kościoła to przychodzi tutaj i widać że jest… trochę zdezorientowany. I wtedy mamy szansą na taką małą ewangelizację. Przykładowo: Ktoś pyta o kartkę z życzeniami dla bierzmowanego. A może jakąś małą książeczkę o świętym, żeby ten młody człowiek lepiej poznał swojego patrona. Wyczulamy tych mniej zdecydowanych na to, żeby popatrzyli szerzej na życie sakramentalne: bierzmowanie to jest wydarzenie wiary w rozwoju człowieka, więc może jakąś dobrą książkę dla młodzieży, może coś relacjach, o komunikacji międzyludzkiej…

Reklama

Dwie dekady to długi czas. Widzimy, jak zmienia się świat, kod kulturowy, w którym żyjemy. Jakie zmiany obserwujecie na rynku artykułów religijnych?

Tak, widzimy zmiany. Jest coraz mniejsze zapotrzebowanie na dewocjonalia. To, jak sądzę, wynika z faktu, że jest coraz mniej ludzi praktykujących swoją wiarę, coraz mniejszą potrzebę widać na to, co wiarę uzewnętrznia, co jest jej znakiem. Ale nie można się zniechęcać

Podam przykład. Kiedyś mieliśmy dwa rodzaje kartek na Boże Narodzenie: o motywach religijnych i świeckich. Świadomie podjęliśmy decyzję, że nie będziemy sprzedawać i rozprowadzać świeckich, przecież można je dostać na każdej stacji benzynowej, poczcie, w hipermarketach. Usłyszeliśmy od dostawców i producentów: Będziecie mieć spadek sprzedaży. Rzeczywiście, spadek trochę był, ale z czasem okazało się, że ci odbiorcy, szczególnie hurtowi, którzy chcieli kartki pół na pół o tematyce świeckiej i religijnej, przekonywali się do naszej argumentacji i zamawiali kartki świąteczne z motywami religijnymi.

Reklama

Być może ta potrzeba odwoływania się do symboliki i motywów religijnych jest po prostu uśpiona i trzeba ją obudzić na nowo….

Tak. Bardzo dobrym przykładem jest kropielnica na wodę święconą przy drzwiach. Jeden z duszpasterzy w rozmowie dzielił się doświadczeniem kolędowej wizyty. Zauważył, że w niektórych domach są przy drzwiach te kropielniczki, w większości nie ma. Wpadł na pomysł, aby w Wielkim Poście zrobić kilka spotkań przygotowujący do obrzędu odnowienia przyrzeczeń chrzcielnych w Wigilię Paschalną. Zakupił u nas kropielnice, wręczył parafianom. Wytłumaczył oczywiście wcześniej, o co w ogóle chodzi w sakramentaliach, o co chodzi z wodą święconą na odrzwiach domu. Tu z pewnością jest rola kapłanów, duszpasterzy, aby tę sferę życia budzić, przywracać do życia.

W istocie to, co u nas można kupić, to jest jakiś konkret w świecie naszej wiary. Konkret, o którym warto rozmawiać. Dlaczego w domu rodzinnym warto zawiesić ikonę Świętej Rodziny? Po co krzyż dla bierzmowanej młodzieży?

A może jeszcze zapytajmy, jaki to ma być krzyżyk? Któryś z duszpasterzy postanowił, że w jego parafii młodzież dostanie krzyże bierzmowanych jeszcze przed uroczystością przyjęcia tego sakramentu. Wręczą je swoim dzieciom rodzice. Z szacunkiem ucałują i wytłumaczą, po co to wszystko. Wyjaśnią, dlaczego warto, aby powiesić krzyż na ścianie w swoim pokoju.

Często młodzi dostają krzyżyk na rzemyku – za duży, aby go nosić na co dzień na szyi, za mały, aby wisiał na ścianie. Ląduje więc w szufladzie. Ów ksiądz wziął od nas różne rozmiary, różne rodzaje – tak by rodzice, a przede wszystkim młodzi mieli wybór, by sami sobie wybrali. W takiej sytuacji chyba jest większa szansa, że młody człowiek będzie miał ten wybrany przez siebie krzyż w pokoju na ścianie, a wiem, że niektórzy to nawet na studia takie krzyże zabierali.

Takie rozwiązania powstają, gdy się dzielimy swoimi doświadczeniami. Gdy rozmawiamy z ludźmi, którzy do nas przyjeżdżają na zakupy.

2024-02-20 14:07

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Po co to referendum?

Wyprzedaż polskich przedsiębiorstw, podwyższenie wieku emerytalnego, nielegalni imigranci oraz bariera na granicy polsko-białoruskiej – to tematy czterech pytań referendalnych, na które odpowiedzą Polacy 15 października przy okazji wyborów parlamentarnych.

Dzięki zapowiedzi referendum Prawo i Sprawiedliwość narzuciło tematy debaty publicznej w trakcie kampanii wyborczej. Opozycja się ich boi i namawia do głosowania w wyborach, a jednocześnie do bojkotu referendum. Pytania referendalne są sformułowane prosto, dotyczą ważnych dla Polski spraw, a jednocześnie stanowią afirmację dotychczasowej polityki rządu Zjednoczonej Prawicy, który odwrócił trend w prywatyzacji państwowych spółek, obniżył wiek emerytalny, sprzeciwia się nielegalnej migracji oraz wybudował barierę na granicy polsko-białoruskiej.
CZYTAJ DALEJ

Abp Marek Jędraszewski odebrał nagrodę im. Henryka Pobożnego

2025-04-06 09:27

ks. Waldemar Wesołowski

Tym razem laureatem był arcybiskup Marek Jędraszewski, metropolita krakowski.

- Ideą nagrody jest promowanie i nagradzanie osób, które poprzez odwagę, bezkompromisowość, wiedzę, kulturę i różne formy działalności publicznej idą we współczesnym świecie drogą ukazaną niegdyś przez patronów Bractwa: księcia Henryka Pobożnego i jego małżonkę Annę, osób, które w życiu publicznym stają w obronie cywilizacji łacińskiej i chrześcijańskiej, Ojczyzny, życia i godności człowieka - czytamy na stronie Bractwa Henryka Pobożnego.
CZYTAJ DALEJ

Franciszek i s. Francesca - nieoczekiwane spotkanie papieża z 94-letnią zakonnicą

2025-04-06 17:32

[ TEMATY ]

spotkanie

Watykan

papież Franciszek

Bazylika św. Piotra

s. Francesca

Włodzimierz Rędzioch

Widok pustej Bazyliki św. Piotra robi duże wrażenie

Widok pustej Bazyliki św. Piotra robi duże wrażenie

Siostra Francesca Battiloro przeżyła największą niespodziankę swojego życia w wieku 94 lat, z których 75 lat spędziła jako wizytka za klauzurą. „Poprosiłam Boga: 'Chcę spotkać się z papieżem'. I tylko z Nim! Nikt inny... Myślałam, że to niemożliwe, ale to Papież przyszedł się ze mną spotkać. Wygląda na to, że kiedy Go o coś proszę, Pan zawsze mi to daje...”. Podczas pielgrzymki z grupą z Neapolu, s. Francesca Battiloro, siostra klauzurowa modliła się dzisiaj w Bazylice św. Piotra, gdy nagle spotkała papieża.

Zakonnica, która wstąpiła do klasztoru w wieku 8 lat, złożyła śluby w wieku 17 lat, w czasie, gdy jej życie było zagrożone z powodu niedrożności jelit. Dziś opuściła Neapol wczesnym rankiem z jednym pragnieniem: przeżyć Jubileusz Osób Chorych i Pracowników Służby Zdrowia w Watykanie. Wraz z nią przyjechała grupa przyjaciół i krewnych. Poruszająca się na wózku inwalidzkim i niedowidząca siostra Francesca - urodzona jako Rosaria, ale nosząca imię założyciela Zakonu Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny św. Franciszka Salezego, który, jak mówi, uzdrowił ją we śnie - chciała przejść przez Drzwi Święte Bazyliki św. Piotra. Biorąc pod uwagę jej słabą kondycję, pozwolono jej przeżyć ten moment całkowicie prywatnie, podczas gdy na Placu św. Piotra odprawiano Mszę św. z udziałem 20 000 wiernych.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję