Łukasz Krzysztofka: Odbywającym się w kościele seminaryjnym przy Krakowskim Przedmieściu w piątki Wielkiego Postu adoracjom Krzyża towarzyszy w tym roku spojrzenie na tajemnice bolesne oczami Maryi. Dlaczego wybraliście taki temat przewodni?
Kl. Andrzej Łazar: Myślę, że z natchnienia Ducha Świętego. Wybieraniu tematu adoracji krzyża towarzyszy zawsze proces, który wygląda tak, że zbieramy się grupą kleryków i wspólnie burzą mózgów szukamy odpowiedniego tematu. Następnie po zebraniu kilku pomysłów przechodzimy do głosowania, aby wyłonić jeden spośród nich. Tak było także w tym roku. Dla mnie temat ten jest też interesujący dlatego, że jest w pewien sposób niekonwencjonalny. Odmawiając Różaniec, nieraz zastanawiałem się, jak poszczególne tajemnice mogły wyglądać z Jej perspektywy. Na to pytanie próbujemy właśnie odpowiedzieć.
Reklama
Czym się inspirujecie, przygotowując teksty rozważań?
Przede wszystkim Ewangelią i w ogóle tekstami Pisma Świętego, natomiast jeśli chodzi o trzy pierwsze tajemnice bolesne, to sprawa jest o tyle trudna, że nie ma za bardzo żadnych danych jakoby Matka Boża była przy tych konkretnych tajemnicach. Jeśli chodzi o drogę krzyżową i potem obecność pod krzyżem, to mamy już nawet wprost w Ewangeliach te przekazy, ale trzy pierwsze są trudniejsze, dlatego też ustaliliśmy, że pierwszą tajemnicą zajmuje się szósty rok, następną – piąty rok i trzecią – czwarty rok, zgodnie z nabytą wiedzą teologiczną. Chodzi o to, żeby całe nabożeństwo miało również jak najlepszą podstawę teologiczną, bo nie można zapominać, że mimo iż są to tajemnice bolesne oczami Maryi, to charakter jednak musi pozostać chrystocentryczny, czyli stawiający Chrystusa w centrum.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Maryja stojąca pod krzyżem Chrystusa może być również towarzyszką ludzkiego cierpienia?
Oczywiście. Maryja przecież towarzyszyła Jezusowi właściwie przez całe Jego życie. Ona towarzyszy także nam i mówimy, że jest też Nauczycielką, prowadzącą do Chrystusa, więc bez wątpienia również prowadzi do przeżywania tego cierpienia z Nim.
Jednak dzisiejszy świat z niechęcią patrzy na ukrzyżowanego Jezusa. Co może być tego powodem?
Myślę, że świat, patrząc na chrześcijan, może nieraz myśleć, że my epatujemy cierpieniem, może też adorujemy je. To nie jest prawda. My nie adorujemy cierpienia, tylko adorujemy cierpiącego Chrystusa. Cierpienie jest obecne w życiu każdego człowieka – to nie jest tak, że jest nam ono obce. Natomiast to, co właśnie daje nam Chrystus, to nadanie sensu naszemu cierpieniu, które przestaje być dla nas irracjonalne. Dzięki Chrystusowi nabiera ono wymiaru zbawczego.
Reklama
W jaki więc sposób uwrażliwiać ludzi na wartość każdego cierpienia?
Uważam, że odpowiedź można znaleźć właśnie na adoracji krzyża. Ideałem byłoby, gdyby nasze przyjście na takie nabożeństwo przybliżyło nas chociażby o milimetr do Chrystusa – nie w sensie fizycznym, ale duchowym, bo o to przede wszystkim chodzi, żeby znaleźć głębię, relację z Chrystusem. To też jest jeden z kluczy rozumienia w ogóle naszej wiary, że nie kończy się ona na pewnej zewnętrzności, ale ważniejsze jest to, co się dzieje wewnątrz nas, jak my przeżywamy naszą relację z Chrystusem. Świadomość tego, że Chrystus jest Osobą, że można z Nim nawiązać relację, to jest fundament i coś, co nam otwiera nowe drzwi, jeśli chodzi o nasze przeżywanie wiary, na rzeczywistość zupełnie nieznaną do tej pory dla nas.
W czasie adoracji Krzyża często prowadzicie też ewangelizację na Krakowskim Przedmieściu. Z jakimi reakcjami się spotykacie?
Ewangelizacja odbywa się zazwyczaj we współpracy z innymi wspólnotami. Reakcje generalnie są w zdecydowanej większości pozytywne albo obojętne. Wrogie raczej rzadko się spotyka. Natomiast taka ewangelizacja jest pięknym, głęboko chrześcijańskim doświadczeniem. Ewangelizacja to w ogóle głęboko chrześcijański styl życia, element może który trochę ostatnio zatraciliśmy. Myślę, że w Polsce zapomnieliśmy trochę o ewangelizacji, bo nie było za bardzo potrzeby ewangelizowania. Natomiast teraz widzimy na nowo coraz większą potrzebę reewangelizacji, a może już niedługo będziemy mówić w ogóle o ewangelizacji, bo trzeba będzie – to szczególnie widać w Warszawie – iść do świata, który nie zna Kościoła ani Chrystusa. Wydaje mi się, że dobrze by było, gdybyśmy przemyśleli pewne rzeczy jeszcze raz, żebyśmy sami też zrozumieli głębię i potrafili tłumaczyć prawdy wiary w bardzo prosty sposób, bez bardzo wyszukanego języka, który jest oczywiście nieraz bardzo piękny, ale dla dzisiejszego człowieka często już zupełnie niezrozumiały.
Czym dla Ciebie jest adoracja Krzyża?
Jest zanurzeniem się w cierpieniu, ale nie w sensie skupiania się na nim i rozgrzebywaniem go, jakimś taplaniem się w ubolewaniu i uderzaniem w siebie myślami o cierpieniu. Nie, bo to byłoby absurdalne. Dla mnie ten czas jest raczej zastanowieniem się nad tajemnicą cierpienia, pewną próbą może nawet nie zrozumienia, ale zbliżenia się do jego tajemnicy. Po prostu przybliżeniem się do Chrystusa cierpiącego, ale nie z pytaniem: Dlaczego? , lecz bez pytania. Chcę patrzeć na Chrystusa z miłością, myśląc o tym, że on pierwszy na mnie spojrzał z miłością i ja teraz odwzajemniam to Jego spojrzenie i trwam przed Nim.
To daje siłę i wzmacnia Cię na drodze rozeznawania powołania?
Tak. Dużo dały mi pod względem zrozumienia drogi Chrystusa, szczególnie drogi krzyżowej, ćwiczenia ignacjańskie. Ich trzeci tydzień to jest właśnie przyglądanie się krzyżowi Chrystusa, rozważanie Jego męki. Jedna z myśli, która mi najbardziej zapadła w pamięć, to właśnie to, że jest to droga miłości. Chrystus umarł za mnie z miłości i to jest Jego główna motywacja. Gdy spojrzymy na opisy Męki i to, co jest tuż przed tym, czyli jak Chrystus modli się w Ogrójcu, to zobaczymy Chrystusa, który nie waha się. On już podjął decyzję i to nie jest decyzja z wyrzutem, tylko decyzja z miłości do człowieka. Z miłości nam się oddaje i to jest piękne. O tym nie można zapomnieć, że Jezusem kieruje miłość do człowieka, a na końcu drogi cierpienia czeka zmartwychwstanie.