Reklama

Felietony

Odkopywanie przeszłości to strata czasu

Kambodża nie dała się ograbić z nadziei. Dzisiaj spogląda w przyszłość, prezentując enigmatyczny uśmiech kamiennych posągów Bajonu.

Niedziela Ogólnopolska 37/2024, str. 58-60

[ TEMATY ]

Jacek Pałkiewicz

Adobe Stock

Nowy i stary Phnom Penh

Nowy i stary Phnom Penh

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W końcu marca 1975 r. wylądowałem w Bangkoku, szukając możliwości dotarcia do świątyń Angkoru. Dzięki zażyłej przyjaźni z Riccardo, człowiekiem rozlicznych interesów, znalazłem kontakt z dobrze ustosunkowanym w Kambodży „importerem” rubinów, który zapewniał, że mógłby w burzliwych latach wojny domowej pomóc mi prześlizgnąć się przez granicę kraju od 3 lat zamkniętego dla świata. Zaopatrzony w zaliczkę mediolańskiej redakcji byłem w stanie dobić interesu, najpierw z tajskim oficerem, a następnie z pośrednikiem posiadającym „właściwe” relacje z szefem policji w kambodżańskim Anlong Veng, bazie komunistycznej partyzantki, jednej z redut Czerwonych Khmerów, którzy kontrolowali już większą część kraju.

Reklama

Kilka tygodni później Pol Pot zdobył Phnom Penh i odizolował się od reszty świata. Aby zbudować społeczeństwo równości i nowa? skolektywizowana? Kambodżę, wolna? od zdegenerowanej cywilizacji Zachodu, w ciągu niespełna 4 lat Czerwoni Khmerzy zgładzili 1,5 mln osób, czyli czwarta? część mieszkańców kraju. Niewiele było ludobójstw tego rozmiaru w historii świata. W atmosferze barbarzyńskiego terroru niszczono miasta, ludność przesiedlano na wieś, gdzie zmuszano ją do niewolniczej pracy, dzieci zabierano rodzicom, zamykano szkoły, unicestwiano książki i odwieczne narodowe tradycje, wycofano z obiegu pieniądze, wyeliminowano z życia religie?. Realizując swoja? utopie?, Czerwoni Khmerzy więzili w obozach reedukacji, bili i torturowali rzesze ludzi. Musieli umrzeć starsi i wykształceni, których traktowano jako wrogów kolektywizacji. Reżim upadł po niespełna 4 latach krwawej dyktatury. W wolnych wyborach w 1993 r. w atmosferze zastraszenia i przemocy władze? przejął komunista Hun Sen. Przez szereg lat Czerwoni Khmerzy nie złożyli broni, stanowiąc ciągle zagrożenie dla stabilności gospodarczej i politycznej kraju. Pokój nastąpił dopiero po śmierci Pol Pota w 1998 r. W zamian za objęcie amnestią 7 tys. partyzantów zobowiązano się do zaprzestania zbrojnej aktywności. Po 30 latach wojny do Kambodży powrócił wreszcie pokój.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Sposób na przetrwanie

Nie ma w Kambodży rodziny, która nie straciłaby przynajmniej jednego bliskiego podczas owych mrocznych lat. Egzystencja bogatych w ponadczasową, wywodzącą się z buddyzmu esencję życia Khmerów, mieszankę racjonalności, rezygnacji i umiarkowania, regulowana jest przez wszechobecną naturę. To charakter tych ludzi pozwolił im przetrwać bezprecedensowe okrucieństwa Czerwonych Khmerów Pol Pota i stanąć na nogi po długich i bolesnych latach wojny.

Władza nie kwapiła się do osądzenia zbrodni. Sprawujący autokratyczną władzę premier Hun Sen twierdził, że to spowodowałoby tylko dalszą niestabilność w kraju. Ponadto wielu funkcjonariuszy systemu Pol Pota zajmuje dziś eksponowane stanowiska w policji, administracji, w wojsku. W 2006 r. Stany Zjednoczone wymogły na rządzie w Phnom Penh stworzenie specjalnego trybunału, ale większość z nich nie przyznała sie? do winy.

Reklama

Doświadczenie dehumanizacji należy do obszaru trudno wyrażalnego. Najczęściej w małych miasteczkach wszyscy wiedzą, kto jest kim. Między sobą ignorują się, a nawet wymieniają uśmiechy, gdy się mijają. To khmerski sposób na przetrwanie. Większość społeczeństwa stara się pogrzebać w głębi pamięci okropne wspomnienia, które tych ludzi prześladowały, i nie zamierza wracać do tego tragicznego tematu. Nie chce się ugiąć pod brzemieniem demonów przeszłości. Syndrom milczenia przeniknął do zbiorowej świadomości społeczeństwa, a dotknięta politycznym tabu najnowsza historia rozpłynęła się jak cień.

Potępienie pamięci

Ile trzeba mieć odwagi, aby spojrzeć wstecz i pogodzić się z pamięcią przeszłości? W Kambodży nie sposób rozmawiać o wspaniałości Angkoru bez odniesienia do cierpień ludności, która doświadczyła ludobójstwa. Nie można też przemierzyć Phnom Penh – szarej, dynamicznej stolicy kraju naznaczonego powolnym nurtem mulistego Mekongu – bez pamięci o gruzach pozostawionych przez bratobójczą wojnę.

Wielu nie potrafi pojąć, jak można zapomnieć o stosunkowo niedawnej krwawej historii. Jak okazałość ponadczasowego Angkoru jest w stanie współistnieć z horrorem? Jak społeczeństwo mogło pogodzić się z pamięcią przeszłości? To wygląda trochę tak, jakby Włosi zapomnieli o Koloseum, Grecy o Partenonie czy Egipcjanie o piramidach. Starożytni Rzymianie stosowali pewien rodzaj kary znany jako damnatio memoriae, czyli potępienie pamięci. Chodziło o to, aby przyszłe pokolenia nie wiedziały o istnieniu np. znienawidzonego cesarza. Niszczono jego wizerunki, usuwano lub wymieniano głowy, zamazywano w dokumentach. Swego rodzaju damnatio memoriae dotyczyło także zaginionego miasta Angkor.

Jak naród może funkcjonować bez swojej historii? Na to pytanie trudno znaleźć odpowiedź. Starsze pokolenie nigdy o niej nie zapomni, a ponad 60% obecnej populacji urodziło się po 1980 r. i nie doświadczyło horroru. I czy mu się to podoba, czy nie, żyje w częściowej lub całkowitej niewiedzy.

Reklama

Niewątpliwie bezsprzeczny wpływ na całe społeczeństwo miał buddyzm, który kształtuje pogląd człowieka na percepcje? wydarzeń, pokorę i kres jego bytu ziemskiego. Trzeba zdać sobie sprawę – twierdzi Alberto, przeszczepiony tu przed laty i szczęśliwie ożeniony z Kambodżanką – że w tym kraju ludzie żyją teraźniejszością i robią wszystko, by ignorować przeszłość. Nie leży w ich kulturze ani w ich naturze odtwarzanie czasów już zamrożonych na wieczność w podręcznikach historii. Społeczeństwo raczej uznaje gest zapomnienia „mimo wszystko”, bo taki proces prowadzi do stabilności społecznej.

Sacrum i wynaturzenie

Mój przyjaciel Vong Socha, dumny z bycia potomkiem rodu ludzkiego, który stworzył splendor i wielkość Angkoru, twierdzi, że dzisiejsi Khmerzy nie czują związku z dawną nacją, że pozbyli się świadomości swojej znamienitej przeszłości. Puścili w niepamięć spuściznę historyczną Angkoru i z trudnością przychodzi im uwierzyć, że ich przodkowie zbudowali niegdyś wielkie imperium. „Ludzie, oczywiście, pamiętają o ofiarach i szanują ich pamięć” – precyzuje Vong. „Ale co więcej możemy zrobić? Tak naprawdę proces pojednania nigdy nie miał miejsca. Dla nas publiczne roztrząsanie tematu do niczego nie prowadzi, odkopywanie przeszłości to strata czasu. Nie ma w nas uczucia zemsty, chcemy po prostu żyć, zapominając o tyranii. Dzięki Bogu nie jesteśmy głodni, ryżu mamy pod dostatkiem”.

Reklama

Wpływ na odcinanie się od traumatycznych wydarzeń, dylematów moralnych, ogólną niechęć do dzielenia się wspomnieniami miały trudny do uchwycenia czynnik kulturowy, efekt strachu, wstydu i traumy. Przyczyniły się do tego także brak stabilności politycznej oraz fakt, że w rządzie zasiadał niejeden oprawca. Problemy wewnętrzne związane z bieda? i potrzeba? odbudowy gospodarki wydawały się dużo ważniejsze niż polowanie na nigdy nieosądzonych Czerwonych Khmerów niższej rangi. Dopuszczali się okrucieństw nierzadko wbrew własnej woli, ze strachu o życie swoje lub bliskich. Temat ludobójstwa i rekoncyliacji był przemilczany w mediach, a do 2009 r. pomijano go nawet w podręcznikach szkolnych.

Myślę, że czasem warto jednak obejrzeć się za siebie, by zrozumieć to, co niesie przyszłość. Na grobli prowadzącej do Angkor Thom stoją naprzeciw siebie dwa rzędy gigantycznych posągów bogów i demonów. Sacrum i wynaturzenie niegdyś już współistniały w jednym.

Kambodża nie dała się jednak ograbić z nadziei. Odnalazła się, nie zdradziwszy swojej historii i tradycji. I dzisiaj spogląda w przyszłość, skupiając się na przemyśle i turystyce, prezentując enigmatyczny uśmiech kamiennych posągów Bajonu.

reporter, eksplorator

2024-09-10 13:40

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nie kocham psów

Pies w rzeczywistości pozostaje oczywistym przyjacielem człowieka, ale nigdy go nie zastąpi.

Jean-Paul Sartre zauważył przed laty: „Kiedy bardzo kochamy zwierzęta, to kochamy je kosztem ludzi”. Powszechne rozprzestrzenianie się psów stało się zaraźliwą, rosnącą jak na drożdżach modą. Spontanicznie nasuwa mi się pytanie: dlaczego tak wielu ludzi otacza czworonogi maniakalną atencją czy wręcz miłością tradycyjnie zarezerwowaną tylko dla dziecka? Nadają im ludzkie imiona i czynią z nich członków swojej rodziny.
CZYTAJ DALEJ

Fatima: Ponad 100 tys. pielgrzymów odwiedziło sanktuarium w miniony weekend!

2024-10-14 07:25

[ TEMATY ]

Fatima

PAP/EPA/PAULO CUNHA

Ponad 100 tys. pielgrzymów z pięciu kontynentów przybyło w sobotę do Fatimy w środkowo-zachodniej Portugalii na uroczystości 107. rocznicy zakończenia objawień maryjnych w tej miejscowości. Nabożeństwom przewodniczył brazylijski kardynał Leonardo Ulrich Steiner, ordynariusz archidiecezji Manaus.

W trakcie wieczornej modlitwy, która odbywała się przy silnym wietrze i chwilami w strugach deszczu, kardynał Steiner podkreślił, że tak duża liczba pątników w Fatimie dowodzi wciąż silnej wiary katolickiej na świecie.
CZYTAJ DALEJ

Watykan: polski klaretyn szefem biura w dykasterii zakonnej

2024-10-14 12:46

[ TEMATY ]

Watykan

vaticannews.va

O. Krzysztof Gierat CMF

O. Krzysztof Gierat CMF

Ojciec Święty mianował ojca Krzysztofa Gierata, CMF, urzędnika tej instytucji kurialnej, szefem biura w Dykasterii ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego - poinformowało Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej.

O. Krzysztof Gierat urodził się 5 kwietnia 1965 r. w Dębinach w województwie kujawsko-pomorskim. Pierwszą profesję zakonną złożył 8 września 1985 r. w Jeleniej Górze, a profesję wieczystą po czterech latach we Wrocławiu. Święcenia kapłańskie przyjął 18 maja 1991 r. we Wrocławiu. Od 1 października 1991 r. do 15 lipca 1999 r. odbywał studia doktoranckie z prawa kanonicznego na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, zakończone uzyskaniem tytułu doktorskiego. W latach 1993-1996 pełnił funkcje przełożonego Seminarium Misjonarzy Klaretynów we Wrocławiu. W kolejnej trzyletniej kadencji pracował w duszpasterstwie polonijnym w Niemczech. Podczas Kapituły Prowincjalnej w Polsce w 2004 r. został wybrany na przełożonego prowincjalnego i pełnił tę funkcję przez dwie kadencje (2004-2010 i 2010-2016). Następnie pełnił funkcję przełożonego lokalnego Misjonarzy Klaretynów - Seminarium. 29 kwietnia 2019 r. podjął pracę w ówczesnej Kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego. Od 19 marca 2020 r., jest postulatorem generalnym Zgromadzenia.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję