Reklama

Kościół

A cuda wciąż się dzieją

Polscy misjonarze – o. Zbigniew Strzałkowski i o. Michał Tomaszek – zostali zamordowani 9 sierpnia 1991 r. w Peru przez członków Sendero Luminoso (Świetlisty Szlak). Obydwaj zostali w 2015 r. beatyfikowani. Dekadę po tym wydarzeniu br. Jan Hruszowiec, franciszkanin, opowiada o tym, jakie jest obecnie zainteresowanie życiem polskich kapłanów w różnych krajach świata.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Krzysztof Tadej: W jakich okolicznościach dowiedziałeś się o śmierci o. Zbigniewa Strzałkowskiego i o. Michała Tomaszka?

Br. Jan Hruszowiec: Byłem w klasztorze w Kalwarii Pacławskiej. Pracowałem, przenosiłem jakąś belkę. Ktoś powiedział, że nasi bracia zginęli w Peru. Przeżyłem szok. Mijają 34 lata od tego zdarzenia, a ja dokładnie pamiętam te chwile. Oniemiałem. Czas jakby się zatrzymał. Byli tacy młodzi... Jeden miał 31 lat, a drugi 33 lata. „Co mam teraz robić?” – pytałem sam siebie. I stało się coś dziwnego. Jakbym z tyłu głowy słyszał głos: „Rób dalej to, co robisz. Rób to dobrze”. Tak staram się żyć.

Jak zareagowali inni zakonnicy?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Dla całego zakonu to był wstrząs. Do tego stopnia, że – jak słyszałem – niektórzy zaczęli się obwiniać.

Obwiniać?

Mówili, że to może ich wina, że powinni nakłonić naszych braci do wyjazdu z Peru. Może nie wiedzieli, że ówczesny prowincjał o. Zdzisław Gogola powiedział do Zbyszka i Michała, że zrobiło się niebezpiecznie i mogą wrócić do kraju... Zostawił im wybór, sami mieli zdecydować. Będąc tam, na miejscu, najlepiej wiedzieli, jaka jest sytuacja. Postanowili zostać z ludźmi. Byli wierni do końca.

Była to heroiczna decyzja.

Reklama

Tydzień przed ich śmiercią przyjechał do nich bp Luis Bambarén. To on zaprosił ich do Peru i czuł się za nich odpowiedzialny. Też mówił im, że zrobiło się niebezpiecznie. Zaproponował, żeby wrócili do Polski, a potem przyjechali, gdy wszystko się uspokoi. Ojciec Zbigniew odpowiedział, że mają taką możliwość, bo przełożeni z Krakowa mogą kupić bilety i wtedy będą mogli z Michałem w ciągu 3 dni być w Polsce. Ale po chwili dodał: „A co z tymi, do których tu przyjechaliśmy? Przecież ich wszystkich nie zabierzemy do samolotu. Zostajemy”. Powiedział też, że jak przyjdą terroryści, to będą z nimi rozmawiać.

Jeden z nich, gdy zwrócił się do terrorystów słowami: „Przyjacielu, jeśli popełniliśmy błąd, to powiedz nam, jaki”, nie doczekał się odpowiedzi. Wspominam film Życia nie można zmarnować i wywiad z s. Bertą, która była tego świadkiem, i ciągle pamiętam o słowie „przyjacielu” wypowiedzianym do terrorysty...

To charakteryzowało naszych zakonników. Szli do ludzi z franciszkańskim pozdrowieniem: „Pokój i dobro”. Moim pragnieniem jest, żeby męczennicy stali się patronami pojednania – pojednania w rodzinach, wśród znajomych, pojednania narodowego. Zobaczmy, co teraz dzieje się wokół nas – jak dużo jest nienawiści, przekleństw, złości. Tak dzieje się w szkole, w pracy, na drogach. Nasi bracia szli do ludzi z darem przebaczenia, pojednania i uspokojenia. Cechowały ich wytrwałość i wierność. Mogli uciec, wrócić do Polski, a jednak zostali do końca. Dzisiaj wokół nas mało jest wierności. Rozpadają się małżeństwa, księża odchodzą z kapłaństwa, siostry z zakonu...

Od 10 lat jesteś promotorem kultu męczenników z Pariacoto. Jeździsz do różnych krajów oraz do wielu polskich parafii, przekazujesz relikwie, udostępniasz materiały o męczennikach, opowiadasz, wraz z innymi zakonnikami, o ich życiu. Czy ludzie są tym zainteresowani?

Reklama

Jeden z biskupów zapytał kiedyś naszego byłego prowincjała: „Jak to zrobiliście, że wyciągnęliście z niebytu polskich męczenników? Oni teraz są znani na całym świecie!”. Rzeczywiście tak jest. Zainteresowanie polskimi męczennikami jest po prostu niesamowite! Tak się dzieje w świecie i, oczywiście, w Polsce. Trudno to precyzyjnie wytłumaczyć. Tym bardziej że w Polsce nie mamy sanktuarium pod ich wezwaniem, do którego pielgrzymi mogliby jeździć. Nie ma też w Polsce grobu naszych kapłanów, bo przecież ich ciała zostały w Pariacoto. Cały czas jednak do naszego Biura Promocji Kultu Męczenników z Pariacoto w Krakowie napływają prośby o relikwie pierwszego stopnia, czyli z cząstkami ich kości lub z krwi. Niemal co tydzień jesteśmy zapraszani do różnych parafii, opowiadamy o życiu męczenników i przekazujemy ich relikwie.

W ilu miejscach są relikwie pierwszego stopnia o. Michała i o. Zbigniewa?

W Polsce jest to 385 miejsc, a w innych krajach – 282, czyli w sumie relikwie są w 667 miejscach. Warto podkreślić, że w ciągu 10 lat od beatyfikacji przekazaliśmy osobom zainteresowanym 622 700 obrazków z relikwiami drugiego stopnia, czyli fragmentami ubrań, które były używane przez błogosławionych.

Ponad 600 tys. obrazków?!

Tak. Przygotowaliśmy je w dziewięciu językach: polskim, angielskim, hiszpańskim, francuskim, niemieckim, słowackim, litewskim, japońskim i rosyjskim. Rozprowadziliśmy również 98,5 tys. różańców z relikwiami.

Imponujące!

Tak się stało, bo ludzie są poruszeni życiem naszych misjonarzy. Dlatego relikwie pierwszego stopnia są na wszystkich kontynentach. W samych Stanach Zjednoczonych znajdują się one w siedemdziesięciu parafiach. Dotarły do wielu państw, takich jak: Wielka Brytania, Francja, Brazylia, Kanada, Japonia, ale też Rwanda, Burkina Faso, Uganda, Kostaryka, Jamajka czy Wietnam. Jeżdżąc do tych krajów, my, franciszkanie konwentualni, spotykamy się z ogromną życzliwością. Ludzie chcą poznać życie polskich misjonarzy i modlą się za ich wstawiennictwem o potrzebne łaski.

Czy miały miejsce jakieś cudowne zdarzenia, które mogą się przyczynić do kanonizacji o. Michała i o. Zbigniewa?

Reklama

Gromadzimy dokumentację. Mamy specjalną teczkę, w której jest ponad dwadzieścia świadectw uzdrowień udokumentowanych badaniami lekarskimi. Wśród nich np. historia choroby kobiety z Chimbote w Peru. Miała stwierdzonego raka dwunastnicy. Są zdjęcia i dokładne opisy lekarskie. Jej stan był ciężki. Jak twierdzi, modliła się za wstawiennictwem naszych męczenników i doznała uzdrowienia. Operacja nie była potrzebna. Kobieta czuje się bardzo dobrze. Mamy kilka podobnych świadectw. Nie wiem, czy i kiedy Kościół je uzna, które z nich są wystarczające do kanonizacji. Wiem, że Dykasteria Spraw Kanonizacyjnych dość sceptycznie podchodzi do uzdrowień z nowotworów, ponieważ było kilka przypadków, że choroba pojawiła się ponownie. Moim zdaniem, warto jednak rozpatrywać takie uzdrowienia. Przecież sam Pan Jezus wskrzeszał zmarłych. Dzisiaj nikt nie neguje, że dokonywał cudów. A przecież ci ludzie później umierali. Tak może być też z uzdrowieniami z nowotworów. Warto się zastanowić, czy uzdrowienie, które trwa kilka czy kilkanaście lat, nie jest cudem. I, oczywiście, należy pamiętać, że o. Michał i o. Zbigniew nie dokonali żadnego cudu. Cudu dokonuje Pan Bóg. Oni są tylko pośrednikami. W przypadku naszych męczenników stali się oni też pośrednikami w wyjednaniu wielu innych łask.

Jakich?

Opowiem o sytuacji, która zdarzyła się w Stanach Zjednoczonych. W jednej z parafii przekazywaliśmy relikwie. Podczas Mszy św. o. Jarosław Zachariasz głosił kazanie nawiązujące do życia męczenników. Nagle jakiś młody człowiek wstał i szybko zaczął wychodzić. Stałem przy wyjściu z kościoła i słyszałem, jak trzasnął z całych sił drzwiami. „Może coś mu się nie spodobało?” – pomyślałem. Po zakończeniu Mszy św. miejscowi księża zaprosili nas na obiad. Kilka osób, które zostały w kościele, poprosiło o. Jarosława o spowiedź. Po chwili wszedł do kościoła ten młody człowiek i zapytał: „Gdzie jest ten ojciec, który głosił kazanie?”. Odpowiedziałem, że spowiada. „A, to dobrze” – odpowiedział i stanął w kolejce do spowiedzi. Obiad opóźnił się o 3 godziny! Przy tych kratach konfesjonału musiały się dziać wielkie rzeczy. Ten człowiek – jak sądzę – nawrócił się.

Były inne tego typu zdarzenia?

Reklama

Wiele dotyczy osób, które chciały odejść z kapłaństwa. Przypominam sobie sytuację również ze Stanów Zjednoczonych. W kościele po Mszy św. podszedł do mnie człowiek i zapytał, czy wiem, kim jest. „Nie wiem. Nie znam pana” – odpowiedziałem. Wyznał mi, że był księdzem, porzucił kapłaństwo, bo sądził, że lepiej będzie pomagał ludziom jako lekarz. „Skończyłem studia medyczne, leczyłem ludzi, teraz jestem na emeryturze. I po latach już wiem, że bardzo się pomyliłem” – dodał. Powiedział, że kazanie o męczennikach bardzo go poruszyło. Nie miał żony ani dzieci, więc zaproponowałem, żeby poszedł do biskupa i poprosił o umożliwienie powrotu do kapłaństwa. Wtedy pojawiły się łzy w jego oczach. Chwycił mnie za rękę i pocałował w dłoń. Stałem jak wryty. Więcej go nie spotkałem. Nie wiem, jakie są jego losy. Zobaczyłem wówczas, jak świadectwo życia o. Michała i o. Zbigniewa mocno wpływa na innych.

A w Polsce? Czy zdarzyły się jakieś sytuacje, o których zawsze będziesz pamiętał?

Kiedyś zadzwonił nieznany mi wcześniej ksiądz proboszcz. Powiedział: „Proszę brata, muszę mieć relikwie męczenników z Pariacoto w swojej parafii”. Wyjaśniłem, jakie trzeba spełnić warunki, a potem spytałem o motywację. Odpowiedział krótko: „Nie powiem bratu!”. Było to dość dziwne, ale pojechaliśmy do tej parafii uroczyście przekazać relikwie. Po 3 miesiącach zadzwonił ponownie. Był uradowany. „Teraz mogę powiedzieć, dlaczego chciałem te relikwie” – zaczął. „Kiedy przyszedłem do parafii, zorientowałem się, że ludzie są skłóceni. Powstały dwie grupy i każda chciała mnie przeciągnąć na swoją stronę. Atmosfera była nie do zniesienia. Uznałem, że nie jestem w stanie tak żyć. Pomyślałem o męczennikach, że ich poproszę o pomoc. I wie brat co? Po sprowadzeniu relikwii ludzie w parafii pojednali się i przeprosili. Jesteśmy teraz jedną wspólnotą i zaczęliśmy normalnie żyć” – opowiadał.

Czy wybór kard. Roberta Prevosta na papieża może, Twoim zdaniem, przyczynić się do przyspieszenia kanonizacji polskich misjonarzy? Gdy ginęli Polacy, ks. Prevost był profesorem w seminarium w pobliskim mieście...

Dla mnie i dla naszego zakonu wybór nowego papieża Leona XIV był bardzo miłą niespodzianką. Przecież on bardzo dobrze zna historię męczenników. Też był misjonarzem dość blisko Pariacoto. W 2015 r. uczestniczył w beatyfikacji polskich kapłanów. Mam nadzieję, że uda się do Peru na jedną z pierwszych zagranicznych pielgrzymek. Może wówczas odwiedzi groby naszych braci? Wierzę, że jego wybór przyczyni się do tego, iż nasi męczennicy zostaną w przyszłości kanonizowani.

Brat Jan Hruszowiec - franciszkanin konwentualny. Mieszkał i pracował w klasztorach w Kalwarii Pacławskiej, Krakowie i Chęcinach. Był misjonarzem w Sankt Petersburgu i w Czerniachowsku w Rosji, a także w Lewoczy na Słowacji. Od 10 lat jest promotorem kultu męczenników z Pariacoto.

2025-08-05 08:53

Oceń: +11 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pamiętano o rodaku

Niedziela bielsko-żywiecka 34/2020, str. III

[ TEMATY ]

wspomnienie

bł. o. Michał Tomaszek

Archiwum franciszkanów

Bł. o. Michał Tomaszek wśród parafian na misjach

Bł. o. Michał Tomaszek wśród parafian na misjach

Msza św. w rocznicę męczeńskiej śmierci bł. o. Michała Tomaszka OFM.

W kościele św. Michała Archanioła, 9 sierpnia, wieczorną Mszę św. sprawowali: ks. Henryk Waszut i ks. Marcin Madura. Liturgię zwieńczyło odmówienie Litanii do bł. o. Michała Tomaszka i błogosławieństwo relikwiami. Podobnie było w pobliskiej Trzebini k. Żywca, gdzie przez krótki czas posługiwał męczennik z Pariacoto. W kościele Matki Bożej Różańcowej obok Eucharystii była litania i błogosławieństwo relikwiami. Mszę św. celebrował ks. Włodzimierz Szczyrbak.
CZYTAJ DALEJ

Samarytanin otrzymuje od Jezusa misję: Idź!

2025-10-07 11:04

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Adobe Stock

Samarytanin otrzymuje od Jezusa misję: Idź! Znajdź tamtych, ciągle jeszcze zagubionych, pozbawionych wiary, którzy nie rozpoznali Dawcy życia, lecz zobaczyli we Mnie tylko zwyczajnego lekarza. Taką misję wyznacza Jezus także mnie.

Zdarzyło się, że Jezus, zmierzając do Jeruzalem, przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. Gdy wchodzili do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: «Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami!» Na ten widok rzekł do nich: «Idźcie, pokażcie się kapłanom!» A gdy szli, zostali oczyszczeni. Wtedy jeden z nich, widząc, że jest uzdrowiony, wrócił, chwaląc Boga donośnym głosem, padł na twarz u Jego nóg i dziękował Mu. A był to Samarytanin. Jezus zaś rzekł: «Czyż nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Czy się nie znalazł nikt, kto by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec?» Do niego zaś rzekł: «Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła».
CZYTAJ DALEJ

Kiedy Jerzy Ciesielski zostanie ogłoszony błogosławionym? „Czekamy na trzeci głos – vox Dei”

2025-10-08 19:34

[ TEMATY ]

Sługa Boży Jerzy Ciesielski

https://diecezja.pl/

- Czekamy na trzeci głos - głos samego Boga - który potwierdzi, że zarówno ludzie, u których cieszył się opinią świętości, jak i Kościół, który pochylił się nad jego sylwetką i przeprowadził skrupulatne dochodzenie, nie mylą się – mówi referent ds. kanonizacyjnych Archidiecezji Krakowskiej, ks. dr Andrzej Scąber, zapytany, kiedy Jerzy Ciesielski może zostać ogłoszony błogosławionym. 9 października mija 55 lat od śmierci męża, ojca, profesora i kandydata na ołtarze.

9 października 1970 roku. Chartum. W katastrofie statku na Nilu ginie Jerzy Ciesielski i dwójka jego dzieci – Kasia i Piotruś.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję